Alchemia upadłych. Mandala Cienia

Archetyp Mesjasza – Chrystus, Asklepios, Sziwa, Metatron

SPIS TREŚCI:

4. ARCHETYP MESJASZA: CHRYSTUS, ASKLEPIOS, SZIWA, METATRON

Mądrość Cienia: „Będziesz tym, kim nie chcesz być, ale w pozytywie.

Mądrość cienia odnosi się zarówno do najjaśniejszych archetypów Ducha typu Chrystus, bogowie słoneczni i dobroczynni jak i do ich wersji alter ego – Szatana, bogów podziemnych, maleficznych i tak dalej. Symbolem tych pierwszych jest światło, słońce – stąd auerole wokół głów – symbolizujące po prostu światło świadomości. Symbolem tych drugich jest ciemność, noc, śmierć – to słońce, które weszło w ziemię, innymi słowy to Duch – świadomość, która penetruje Nieświadomość czyli materię – ciało – w wymiarze indywidualnym i zbiorowym. Obie grupy  są swoim odbiciem, nierozerwalnie splecionym w tym samym kręgu przemiany i dualizmu. Po każdym dniu nastaje noc, po każdej nocy wschodzi słońce. Mesjasz stał się swoim przeciwieństwem, a przeciwieństwo – Szatan – stanie się Mesjaszem. To dlatego Bułhakov, rozumiejąc ten paradoks napisał: Jam jest tą siłą, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.

Na schemacie pokazałKierunek Przemian i Oddziaływań Człowieka oraz Istot duchowycham kierunek przemian i oddziaływań między człowiekiem a różnymi archetypami Ducha w fazie uwięzionej świadomości jak i uwolnionej. Oczywiście nazwy są tutaj mniej istotne, wybrałam te postacie z kultury monoteistycznej,  żeby pokazać uniwersalne, toksyczne wzorce duchowe, którym ulega każdy człowiek jak i uniwersalne „prawdy” duchowe, które są drogą wyjścia dla każdego umysłu, poszerzeniem perspektywy i wiedzą o Absolucie. Każda ciemna postać, jaką stworzyła kultura człowieka to aspekt cienia indywidualnego oraz zbiorowego, reprezentująca to, czego ego o sobie nie wie, czego nie akceptuje na zewnątrz i nie rozumie przyczyn występowania tego na świecie. Dlatego swój brak wiedzy i miłości w danym obszarze jaźni, ego projektuje na „wrogie” byty duchowe, z którymi walczy, nie wiedząc, że walczy tak naprawdę ze swoją Wyższą Jaźnią, swoim Duchem, który jest obrazem Boga, ale nieakceptowanym w całości. Tym samym ego z powodu ograniczonej świadomości – nie ma pełnej łączności z Absolutem i koło cierpienia się toczy.

Człowiek ma wpływ na swojego cienia – akceptując i transformując cechy psychiczne, wydobywa jednocześnie światło z ciemności. Tym samym pomaga Duchowi – swojej Wyższej Jaźni – zintegrować swoje nieuświadomione przez umysł aspekty i przejawić się w pełnej krasie człowiekowi, jako jego boskość (stan świadomości Duszy jako komunii Ducha w Ciele). To Duch odbierany przez ego na poziomie archetypów mesjańskich, zbawczych, prowadzących człowieka do pełni duchowej, do wyjścia z każdego podzielenia na rzecz jedności. Duch jako męski pierwiastek kosmiczny ma określoną naturę, mianowicie nie spocznie, aż nie rozświetli Świadomością wszystkiego co nieświadome w jaźni człowieka w ujęciu indywidualnym i zbiorowym. Duch jako Ogień Boga, kieruje się pożądaniem – pragnie wypełnić sobą całe stworzenie, uczynić je świadomym i równym sobie. Pragnie wyrażać się poprzez swoją Boginię – żeński pierwiastek kosmiczny – Materię, Cielesność. To dlatego w monoteizmie mamy, że każde ciało człowieka jest świątynią dla Ducha.

ARCHETYPY DUCHA W FAZIE ZBAWCZEJ – ANIOŁY

Duchem całego Stworzenia w tradycji kabalistycznej jest Metatron, zresztą we współczesnej ezoteryce również jest utożsamiany z „królem” i „Mesjaszem”. W tradycji chrześcijańskiej będzie to Chrystus. Przy okazji parę słów o aniołach. Kultura chrześcijańska te zbawcze archetypy Ducha Bożego nazywa Aniołami (Bożymi posłańcami, pośrednikami). W pogańskich mitach znajdziemy ich odpowiedniki w postaci  bogów i bogiń. Osobiście jednak uważam, że Archanioły jako obraz Bożych emanacji i Miłosierdzia są   najczystszym i pozbawionym projekcji odbiorem  Ducha przez człowieka. Do takiego odbioru nie byli zdolni ludzie wieki temu, dlatego ich bóstwa  były „bardzo ludzkie” , jako wynik antropomorfizmu. Tym samym większość bóstw z duchową  miłością zbawczą niewiele miały wspólnego,  ale zdarzały się wyjątki, np w postaci Prometeusza czy Asklepiosa (który poprzedził kult Jezusa – zbawcy), o którym zaraz powiem. Największe byty duchowe zbiorowe czyli Archanioły, reprezentują uniwersalne prawdy duchowe dotyczące Boga i Człowieka. Jako łącznicy jaźni zbiorowej ludzkiej z Bogiem, pomagają jednocześnie każdemu człowiekowi uporać się z jego osobistymi „demonami” w dziedzinach, w których się specjalizują jako obrazy Emanacji Bożych. Istnieje więc cały czas sprzężenie zwrotne. Człowiek uwalnia Ducha w swojej jaźni, wchodząc w swoją ciemną, niepoznaną stronę umysłu, a uwolniony Duch, oczyszczony z projekcji podświadomości – pomaga człowiekowi to robić poprzez nieustanne poszerzanie perspektywy i wychodzenie ze stanu podzielenia w danym obszarze jaźni.

BUDOWA JAŹNI – JASNA AKCEPTOWANA I CIEMNA NIEAKCEPTOWANA CZĘŚĆ DUCHA I CIAŁA

Każda jaźń człowieka jest zbudowana na podobieństwo zbiorowej i każda przechodzi tą samą wędrówkę i proces.  Czyli mamy Ducha – wyrażenie się umysłu Boga w człowieku, w wymiarze indywidualnym i zbiorowym (w psychologii to będzie archetyp Starego Mędrca). Mamy jego jasną część, świadomą, to jest to, co człowiek akceptuje i co wie o sobie i naturze świata. Mamy też ciemną, nieakceptowaną, uwięzioną część Ducha, to jest ten aspekt Ducha, który został wyparty w nieświadomość, oderwany od całości (mistyczny upadek boga słońca w mrok ziemi – czyli Szatan strącony do piekieł). I ta właśnie część, w wyniku pracy człowieka ze swoją ciemną stroną, wraca w końcu jako wcielony „Mesjasz”, obleczony w Ciało – czyli w wiedzę o swojej naturze cielesnej, której wcześniej się wyparł, i z powodu której został uwięziony (strącony).  Jednak nie jest to powrót do tej samej postaci Anioła Światłości jakim był na początku, przed upadkiem. Zgodnie z mechanizmem cienia, świadomość która poznaje swój cień  musi ulec rozpadowi i transformacji, bo prawdziwa tożsamość jest związana z potencjałem cienia, tyle, że w pozytywie. Dlatego Szatan wraca jako  niszczycielski aspekt Mesjasza  w postaci Anioła Zniszczenia i Śmierci – Archanioła Samaela czy Abaddona w Apokalipsie Św Jana.  W tradycjach politeistycznych – będą to bogowie niszczyciele typu Erra, Apollo albo Sziwa w hinduizmie.  To archetyp ciemności zwróconej ku Bogu,  sił „zła” pracujących tak naprawdę dla światła,  ogień  który rozwala wszelkie systemy, po to, by mogła się przez nich przebić Świadomość i Miłość Boga.  Ogień, który niszczy struktury po to, by mogło nastąpić oczyszczenie pod nową Kreację, Wiedzę i Prawdę. To ten czerwony płomień, który wychodzi z serca Chrystusa. To ciemny przejaw Absolutu – Śmierć. A po śmierci mamy zawsze przebudzenie. Dlatego ludzie, którzy przeszli swoją ciemną noc i skonfrontowali się z Duchem w najgłębszym wyparciu czy też „upadku” zrozumiawszy jego naturę i zintegrowawszy go w całość, wychodzą dualizmu dnia i nocy, dobra i zła, jasności i ciemności na poziom Miłości, która jest ponad każdym podziałem.

Można więc dostrzec kolejny paradoks jeśli chodzi o relację ludzi z aspektami Ducha – mianowicie tylko zbawiony może być zbawcą. Człowiek uwalnia Szatana, a uwolniony Szatan –  wyprowadza człowieka z ciemności i cierpienia poprzez  paradoks, który poszerza perspektywę na rzecz wolności. Bo każdy uwolniony aspekt Ducha – reprezentuje czystą wiedzę na temat nieakceptowanej wcześniej natury ciała, świata wreszcie Boga. Ten, który doprowadził świat do upadku, jest jednocześnie Mesjaszem – Niszczycielem,  który przebudza. Zamknięte koło. Ojciec kłamstwa staje się ojcem Prawdy.

WYGLĄD MESJASZA

Przy okazji warto poruszyć kwestię samego Mesjasza, Zbawcy. Dla wielu ludzi Wyższe Ja wygląda jak cudownie piękna istota i dlatego utożsamiana jest z Aniołem, pełnym bezgranicznej miłości i spokoju duchowego. Jest obrazem Bożej Emanacji i Doskonałości. U chrześcijan przybiera równie często wygląd Jezusa Chrystusa. U Hindusów – Boga Sziwy. U mnie od początku wyglądał jak piękny, długowłosy mężczyzna (długie włosy chyba są dość charakterystyczne dla bytów Jezuso-podobnych, czyli reprezentujących zbawczy obraz Boga). Z prawdziwym jednak Jezusem, Semitą żyjącym w Judei nie mają wiele wspólnego. Człowiek Jezus – to jedno, a Mesjasz jako realnie występująca w jaźni zbiorowej istota duchowa, najwyższy anielski pośrednik z Bogiem, reprezentujący Jego zbawczy aspekt, Świadomość całego stworzenia, to drugie. Zresztą, motywy z historii Jezusa są żywcem wzięte z mitologii starożytnych. Wygląda to na kompilację i przeredagowanie mitów wcześniejszych. Motyw Dziewicy rodzącej Mesjasza jest wzięty z Zaratusztrianizmu, podobnie jak idea Sądu Ostatecznego. Święta Bożego Narodzenia pierwotnie były związane z kultem Mitry.

ASKLEPIOS – PIERWOWZÓR DLA JEZUSA ?

Mit o Jezusie jest powieleniem w warstwie symbolicznej mitu innej postaci – Asklepiosa – Sotera, którego kult zbawcy rozpoczął się przed narodzinami Jezusa. W pierwszych wiekach chrześcijańskich kult Asklepiosa konkurował z kultem Jezusa, w efekcie został wchłonięty przez chrześcijaństwo. Żeby było ciekawiej – symbolem Asklepiosa jest laska z Wężem, ale jest to przemieniony Wąż – o charakterze leczniczym i zbawczym . Ten sam symbol występuje w micie judaistycznym, w którym Bóg kazał wyrzeźbić Mojżeszowi z miedzi na pustyni, żeby każdy kto na niego spojrzał, był uleczony. Analogią jest również Kundalini, moc duchowa, którą wschodni mistycy przedstawiali  w formie Węża. Potwierdza to logiczny wniosek, że Mesjasz ma w sobie aspekt przemienionego Węża – tego, który doprowadza do upadku ludzi, jak i z niego wyprowadza z powrotem do Boga (zbawia).

Imię Jeszua oznacza „Bóg zbawia”, Asklepios z kolei był nazywany Soter -„Zbawca”. Oboje zwyciężyli śmierć – Asklepios przywrócił człowieka do życia, za co został ukarany przez Zeusa, po czym odrodził się jako gwiazdozbiór Wężownika na niebie, z kolei Jezus wskrzesił Łazarza, następnie umarł na krzyżu i zmartchwystał. Obie historie w swojej warstwie metaforycznej są praktycznie identyczne – niosą dobrą nowinę, mianowicie uzdrowienie duchowe, nowy początek i możliwość życia po śmierci – co jest rozwiązaniem odwiecznego, pierwotnego lęku człowieka przed unicestwieniem i odrzuceniem.

ARCHETYP ZBAWCY – NAJWYŻSZY PUNKT ŁĄCZNOŚCI CZŁOWIEKA Z ABSOLUTEM

Dlatego właśnie na schemacie Mandali Cienia, przypisałam Mesjaszowi 13 znak zodiaku – Wężownika, wraz z uniwersalnym symbolem węża-zbawcy. Ponadto 13 znak zodiaku jest jednocześnie wyjściem z mandali przemian, cyklu przez który przechodzi każdy człowiek i jego cień. W efekcie jest dotarciem do najwyższego aspektu swojej Jaźni – Boga Zbawiającego, czy to w postaci Metatrona, Jezusa, Asklepiosa, Sziwy, Hermesa czy innej postaci mitologicznej – to nie ma większego znaczenia. Wszystkie te postacie archetypiczne zbawiające człowieka, niezależnie od kultury i mitologii, reprezentują ten aspekt jaźni, najwyższy punkt, w którym świadomość człowieka dostępuje zjednoczenia z umysłem Boga i zmartwychwstania duchowego. Są obrazem tej samej najwyższej Emanacji Boga, istoty duchowej, będącej łącznikiem między człowiekiem a Bogiem. Chrześcijanie pod tym względem nie mają oczywiście żadnej wyłączności i naiwnością byłoby tak sądzić. Archetypy zbawców pojawiały się od początku istnienia człowieka w jego mitach, bajkach i sztuce.

Hindus wierząc w Boga Zbawiciela Sziwę, przeżywa takie samo katharsis jak chrześcijanin zwracający się do Jezusa czy kabalista do Metatrona. Poganin w pierwszych wiekach naszej ery, modlący się do Asklepiosa – Zbawcy, nawiązywał kontakt z tym samym aspektem zbawczym jaźni (Duchem), co wyżej wymienieni, pod warunkiem oczywiście, że jego ciemna strona jest rozświetlona.  Pamiętać należy także, że rolę i wygląd Zbawcy lubi przyjmować jeden z archetypów Ducha walczącego ze swoim nieuświadomionym cieniem, którego ujęłam w postaci Lucyfera. Tenże archetyp, pod maską kompensacyjnej miłości, zbawienia i światła, kryje nieprzepracowaną przez toksyczność, nie akceptującej i nie rozumiejącej natury cielesności, niedoskonałości, śmierci i ciemności. Dlatego archetypowo w nią „upada”.

RÓŻNE ARCHETYPY ZBAWCY W KULTURACH CAŁEGO ŚWIATA

Człowiek z przepracowaną podświadomością, wypełniony Duchem, zintegrowany i w łączności z Bogiem staje się nauczycielem dla innych. Odpowiada na podstawowe bolączki ludzkości, z których najważniejsza to oczywiście śmierć. I to zrobił między innymi Jezus, Asklepios, Herakles, Mitra, Dionizos, Sziwa, których historie i przekazy opowiedzieli ludzie, którzy musieli mieć do czynienia z Duchem na poziomie soterycznym. Z nich wszystkich archetyp Jezusa jest najmłodszy i zawiera cechy poprzednich starszych „bóstw” o czym chrześcijanie powinni wiedzieć. Pewnie znalazłoby się więcej archetypów zbawców w innych kulturach, ale nie jestem antropologiem więc poprzestanę na paru przykładach. Jak się przejawia Duch, który wyszedłszy z rozłamu i podzielenia w ludzkiej jaźni, pragnie w końcu przejawić bez fałszu Bożą Miłość? Oto wybrane przykłady z różnych kultur:

Dionizos – przemieniał wodę w wino, został zabity ale zmartwychwstał i stał się nieśmiertelny. Jego wyznawcy spożywali posiłki, dzięki którym jednoczyli się z Dionizosem, na kształt sakramentu chrześcijańskiego. Dionizos ofiarował się by zbawić ludzi, zupełnie jak Jezus

Mitra – bóg Słońce, będący łącznikiem między Bogiem a ludźmi, urodzony w Wigilię, tak jak Jezus 🙂. Podobnie jak jego młodszy odpowiednik, był przedstawiany jako pasterz noszący owce, miał 12 uczniów, a po skończonej pracy na Ziemi zgromadził ich na ostatniej uczcie – coś w rodzaju wieczerzy na której dokonywano rytualnej kąpieli we krwi. Następnie wrócił do Nieba z obietnicą, iż na końcu świata powróci jako sędzia żywych i umarłych, dobrych wsadzając do nieba, a złych do piekła.

Ozyrys – dla Egipcjan był jedynym bogiem, który pokonał śmierć, zmartwychwstał i wrócił do Nieba. Podobnie jak Jezus, został zrodzony z Dziewicy Matki.

Horus – Syn Ozyrysa, przedstawiony i czczony zupełnie jak Dzieciątko Jezus z Matką. Nazywany był „barankiem”, „pasterzem”, „prawdą i życiem”, światłością świata. Jego symbolem był krzyż.

Asklepios – o nim już wcześniej pisałam. Jego kult bezpośrednio poprzedzał kult Jezusa, a w pierwszych wiekach naszej ery wzajemnie sie przenikały i konkurowały. Asklepios był człowiekiem – bogiem, uzdrowicielem, odkupicielem dusz, wskrzeszał zmarłych i dokonywał cudów. Jest to Syn Niszczyciela – Apolla – boga słońca, który w martwym ciele matki przeżywał fazę śmierci, nim Apollo go wyciągnął poprzez cesarskie cięcie. Nietrudno się domyśleć, że był Duchem, który wyszedł z upadku i objawił sie jako Soter – Zbawca, tak zresztą był nazywany. Został zabity jak Jezus a następnie zmartwychwstał, tym samym pokonując ostatecznie śmierć.

Herakles – Zrodzony z Dziewicy Matki i Boga. Nazywany był Zbawicielem Świata ponieważ oczyszczał go z potworów (demonów) a jego 12 prac symbolizuje wędrówkę Słońca, czyli Ducha. Umiera rzucając się w Ogień, czyli powraca do źródła.

Odyn – Bóg Ojciec w mitologii germańskiej, Wielki Wojownik (w domyśle Niszczyciel). Samoofiarował się dla dobra ludzkości. Przebity włócznią, wisiał na drzewie Yggdrassil by zgłębić śmierć i pokonać ją. Po tym dał ludziom runy i magiczne pieśni.

Sziwa – jego historia jest podobna do historii Szatana, który wraca jako Mesjasz. Najpierw Demiurg, później Niszczyciel w pełnej krasie, depczący kobiety i dzieci (duch w fazie buntu przeciwko żeńskiemu pierwiastkowi), następnie zmagający się z boginią – Niszczycielką i Mścicielką (Kali), by w końcu zostać przez nią uśmierconym i odkryć swoją tożsamość. Zwycięża niewiedzę oraz śmierć i łączy się z żeńskim pierwiastkiem w harmonijną jedność (jako Sziwa – Sakti). Hindusi czczą go jako Sotera bo rzeczywiście, ma wszystkie cechy Ducha w fazie Zbawcy dla ludzi.

Duch, który wyszedł w całości z nieświadomości człowieka na poziom pełnego łącznika z Absolutem, poświęca się dla ludzi, jest pionierem wzrostu świadomości, niesie odpowiedzi na pytania egzystencjonalne, będące dotąd źródłem lęku. Niesie ideały ochrony słabszych, kobiet i dzieci (czyli przejawów Bogini).  Uświęca i uzdrawia Ciało, będące wcześniej obiektem buntu, przemocy i nienawiści niedojrzałego Ducha ludzi. Dobrym przykładem jest Asklepios – lekarz ciała i Jezus uzdrowiciel, który dodatkowo wyniósł nierządnicę Marię Magdalenę (archetyp upadłej Lilith, zbrukanej Bogini) do poziomu swojej partnerki. Zmartwychwstanie jest również motywem uświęcenia Ciała – uczynienia Boginię równą Bogu. Mesjasz jest Pocieszycielem. Ujawnia tajemnice z tamtej strony kurtyny. Głosi tzw Dobrą Nowinę – czyli, że istnieje życie po śmierci i że każdy będzie zbawiony prędzej czy później. Każdy odzyska łączność z Bogiem i Miłością, która zapełnia pierwotną pustkę będącą przyczyną rozdarcia, dezintegracji i archetypowego „upadku”.

Pełny kontakt z Duchem w tej fazie to po prostu mistycyzm, poczucie bycia w Bogu, zrozumienie przyczyn cierpienia i chęć pomagania innym ludziom, co znamy z historii wielu duchowych nauczycieli. Ale nie tylko.  W każdym mężczyźnie – jako ucieleśnionemu Duchowi, tutaj na ziemi, tkwi potencjał „zbawiania” i ulepszania żeńskiego pierwiastka, co ma miejsce przy dojrzałej i scalonej Świadomości, która umie sobie poradzić ze swoim Ogniem. Ten Ogień (archetyp Ducha – jako męskiego przejawu Absolutu) który w negatywie był nieujarzmionym popędem seksualnym, przemocą i agresją,  w pozytywie zmienia się w Ogień miłości i pasji, afirmacji Życia.  Widać to po powolnym ale konsekwentnym rozwoju kultury, medycyny, nauki i postępie cywilizacyjnym zmierzającym do coraz lepszego traktowania ciała, kobiet, dzieci , ziemi, zwierząt – czyli przejawów Bogini.

68 odpowiedzi »

  1. Bardzo ciekawe rozważania : ) mam taką małą uwagę odnośnie hinduistycznych klimatów: w zależności od odłamu różne bóstwa mogą reprezentować różne aspekty pełni, czasem wszystkie, albo większość, tak jak w tym powyższym opisie dot. Siwy, a czasem częściowe/pojedyncze, (np. Siwa jako bezpostaciowy Brahman, Kryszna jako Bhagawan albo aspekt Paramatmy itp. itd. ) ogólnie rzecz ujmując i wpisując się nawet jakoś tam w te opisy faz , zgodnie z tym jak to zrozumiałem, dzieli się tam technicznie tą Pełnię na :
    1.Brahmana jako niezamanifestowany stan jak i pierwotne źródło całej manifestacji/Stworzenia, (przenikającego całe stworzenie – czyli jest zarówno immanentny jak i transcendentny)
    2.Paramatmę, rozumianą jako to wszystko co przyobleka atmę, z jej trzema aspektami (symb. : słońca, księżyca, ognia), związanymi z tym żywiołami (różne poziomy i związane z nimi aspekty Siakti), oraz zasadami/prawami/dharmą, i
    3.Bhagawana czyli inaczej mówiąc Zbawcę/Awatara/Mesjasza, czyli kogoś kto przekroczył zasłony Paramatmy, wrócił na „łono Ojca” i teraz zstępuje jako Awatar – ktoś w pełni zintegrowany/oświecony i wspierający przemiany/wyzwolenie u innych cząstek Ducha.
    Oprócz takiego Awatara , schodzącego z najwyższego poziomu Paramatmy, są też i inni:
    w zależności od poziomu Paramatmy z którego schodzą/albo poprzez który wchodzą w manifestację i aspektów, które zintegrowali w sobie, oraz celów zejścia/poziomów na których działają , pełnią różne funkcje i przejawiają różne cechy, tudzież różne zadania, a przy okazji dalej ewoluują?

    Przebicie włócznią Odyna… – włócznia kojarzy mi się z awatarem z płd. Indii Murugą, tylko, że ten dzierży już włócznię w swojej dłoni, czyli ma pod kontrolą wszystkie aspekty stworzenia (włócznia Siakti-wszystkie aspekty Paramatmy) – jest przebudzoną i zintegrowaną świadomością ponad wszelką iluzją/żywiołami/energiami i ich wpływem oraz w pełni nad nimi panuje.

    „God has uncountable forms, but three are main: Brahma, Paramatma, and Bhagawan. ”

    pozdrawiam ciepło : )

    • Witaj 🙂 masz większą ode mnie wiedzę w zakresie hinduizmu, ja tylko „pobieżnie” z niej korzystam, ale tym bardziej dzięki za Twoją wypowiedź. Na podstawie tego co napisałeś, widzę potwierdzenie tych faz wędrówki Ducha o których mówię 🙂 mianowicie:
      1. Brahman – czyli Duch bezcielesny, źródło , czysta emanacja Świadomości Absolutu, męski pierwiastek ale bezpostaciowy
      2. Paramatma – Duch, który wniknął w Materię, swój żeński pierwiastek (analogia Słońca wchodzącego w Ziemię), uwięziony w jej prawach, mechanizmach itd, poznający
      3. Bhagavana – Duch ucieleśniony, wracający z pustki, (analogia Słońce wschodzące, wychodzące z ziemi) przyobleczony w ciało czyli mający wiedzę o swoim żeńskim pierwiastku, uwolniony i mogący swobodnie sie wyrażać, połączony harmonijnie, Zbawca, nauczyciel

      Z Odynem – Murugą – tak, to moim zdaniem archetyp Ducha, który ma kontrolę nad swoją mocą, świadomością jak i siłą seksualną (włócznia to też symbol fallusa)

      pozdrawiam serdecznie :))

    • Z tego co mi wiadomo awatar to wcielenie Brahmana a wg mądrych nauczycieli Brahman to 1/3 drogi do nirwany…Brahman to sfera mentalna, archetypów, nasion, ideii, ktore po wciągnięciu czyli mahapralayi „zapadają ” w sen.

  2. Ujawnia tajemnice z tamtej strony kurtyny. Głosi tzw Dobrą Nowinę – czyli, że istnieje życie po śmierci i że każdy będzie zbawiony prędzej czy później. Każdy odzyska łączność z Bogiem i Miłością, która zapełnia pierwotną pustkę będącą przyczyną rozdarcia, dezintegracji i archetypowego „upadku”.

    Gdyby tak było: wolna wola nie miała by sensu, ponieważ rozwój świadomości na kole życia i śmierci byłby mechaniczny. Jezus nauczał, aby iść przez Ciasną bramę, czyli namawiał do pracy z cieniem, poznawaniem siebie, uwalnianiem Ducha, czyli tego wszystkiego co jest treścią tej uroczej i mądrej strony:-).

    Jezus nauczał też, o drugiej śmierci – czyli rozpadzie osobowości, która za życia nie przedarła się przez cień. Ostatecznie każda iska boża wraca do źródła, ale nie każda jest sobie równa. Jedni wracają poprzez wąską ścieżkę poszerzania własnej świadomości, a inni poprzez wymuszony proces oczyszczenia podświadomości iskry tzw. piekło.

    Gdyby w procesie ewolucji Ducha wpisana była gwarancja rozwoju świadomości, wówczas niemożliwym byłoby zbudowanie więzi z Bogiem, której to funamentem jest żywa wiara, ta zaś robi się z ziarna niepewności powoli przekuwanego w ogniu doświadczenia w pewność.

    Tak to przynajmniej przedstawiają gnostyczne ścieżki. Nie każdy jest alchemikiem, i nie ma takiej procerudy, że każdy nim zostanie. W tym sensie gra życiowa obciążaona jest ryzykiem rozwojowym, ale i nagrodą, dla tych, którzy pracują ciężej od innych.

    Chyba tak jest, ale pewności w tych sprawach nie mam:-). Ostatnio namierzyłem kolejną alegorią procesu rozwoju świadomości – 10 plag egipskich i uwolnienie Izraelitów. pozdrawiam rw

    • Jeśli to jest gnostyckie podejście to wybacz, kompletnie się z nim nie zgadzam 😀 ponieważ moje doświadczenia duchowe mówią co innego… nie mówiąc oczywiście o zwykłych wnioskach związanych z obserwacją historii ludzi, które potwierdzają to, że wzrost świadomości jest uniwersalnym prawem. Dowodem na to jest ewolucja świadomości którą mamy zarówno na poziomie biologicznym (od roślinki po myślącego człowieka) jak na poziomie kultury (od agresywnego jaskiniowca po idee współpartnerstwa i humanizmu), nie mówiąc o rozwoju świadomości, który obserwujesz na jednostce – od niemowlęcia po dorosłego.

      Po drugie – nie istnieje coś takiego jak wolna wola w pełnym znaczeniu tego słowa . Bo gdyby istniała, to by nie było Boga – Niszczyciela, który rozbija ego po to, by odkryć powołanie duszy majac gdzieś „wolną wolę ego” (sama to przezyłam na własnej skórze, dlatego te wszystkie afirmacje, zachcianki ego, wizualizacje przyszłości i to na czym bazuje ezoteryka itd sa daremne). Bo wola ego często nie ma nic wspólnego z wolą Duszy. Dlatego ta słynna wolna wola jest na poziomie Wyższej Jaźni, której zadaniem jest tak pokierować ego, by przesunęła daną cegiełkę na ziemi (dla globalnego wzrostu świadomości). I ta cegiełka to może być dosłownie każda rzecz – nauka, medycyna, idee partnerstwa, fizyka, mechanika i tak dalej, albo po prostu to, że się jest i swoją obecnoscią wpływa się na rozwój innych. Wiara w Boga nie musi wcale być tego fundamentem, a to dlatego, że ludzie, którzy są ucieleśnionym w pełni Duchem na ziemi, nie potrzebują wiary w Boga, bo oni RODZĄ SIĘ DLA BOGINI czyli dla Materii, po prostu wiedzą co robią, żeby zmieniać świat na lepsze. Nie mają dylematów ani rozterek duchowych, są cudownie konkretni i skuteczni i oni są prawdziwie ucieleśnionym Bogiem, który udoskonala, uzdrawia, chroni i poznaje szeroko pojętą Boginię Materię (Cielesność, kobiety, dzieci, kaleki, ziemię itd).

      Podejście gnostyckie które prezentujesz oparte jest na mechanizmie kary i nagrody, jest zbudowane na nerwicy, że wszystko jest zależne od ego człowieka i decyzji jaką podejmie no i nie uwzględnia pierwiastka żeńskiego, czyli powołania człowieka dla Bogini Materii a nie tylko dla Boga – Ducha. Moje doświadczenia i praktyka z innymi ludźmi wskazują, że wszystko jest zależne od Wyższej Jaźni, która „tłucze” swoje dziecko – Średnią Jaźń czyli ego jak idzie nie tam gdzie trzeba, dlatego wystarczy, ze ego się podda wyższemu prowadzeniu, nie musi realizować żadnej wolnej woli i się stresować jakimiś piekłami i niebami. Nie ma żadnego ryzyka, bo i tak cel z labiryntu jest jeden, i choćby nie wiem jaką ścieżką ego pójdzie i tak wyjdzie z labiryntu bo ma Wyższą Jaźń, która kieruje, czasem brutalnie ale zawsze skutecznie. Potencjał wzrostu świadomości w danym obszarze Materii i Ducha jest z góry okreslony w duszy człowieka, jak wspomniałam to może być dosłownie każda rzecz, którą wykonuje w spokoju zarówno duchowy guru jak i „zwykły” Pan Kowalski. Prawdziwe powołanie człowieka to po prostu przesunąć swój unikalny puzzel na układance Boga i Bogini (Ducha przenikającego Materię). Mało ludzi jest przeznaczonych stricte do relacji z Duchem (Bogiem), bo tak jak w ulu masz specjalizacje tak na poziomie Dusz również :). Bo każdy najzwyklejszy nawet człowiek jest jakimś różnym i unikalnym aspektem Umysłu Boga i Bogini. Paradoksalnie ludzie którzy umieją skutecznie swój puzzel przesunąć na miejsce, nie potrzebują duchowości. (Miarą Ducha danego człowieka jest często jego skuteczność w Materii). Duchowości często potrzebują ci, co w którymś momencie zaczynają być niespełnieni i mało skuteczni w materii bo nie odkryli tak naprawdę swojego pełnego powołania, dlatego są zagubieni, a przez to wysoce znerwicowani, (sama taka byłam..). Takie jest moje zdanie 🙂 pozdrawiam serdecznie

      http://ciemnanoc.pl/2014/08/27/duchowosc-biernosc-czy-dzialanie/

      • Dodam jeszcze swoje spojrzenie na wolną wolę – dla mnie ona jest możliwością podjęcia decyzji o szybkości naszego wzrostu. Na pierwszy rzut oka to jest pułapka, ponieważ tak czy inaczej musisz iść, a decyzje które podejmujesz wbrew celowi prowadzą za każdym razem na manowce – ale przynajmniej wtedy uczysz się czegoś nowego. Trudno jest zaakceptować wolną wolę, jeśli dostrzega się właściwość istnienia – że wszystko istnieje. Również podlega temu przyszłość i przeszłość. Tak więc w klasycznym rozumieniu wolna wola jest ogromną iluzją. Zaprzeczenie temu jest pójściem na manowce… i tak w kółko.

    • O ile po miliardach wcieleń, które zostały uwarunkowane przez prawo przyczyny i skutku mamy „wolną” wolę…?

  3. Chciałem poznać twój pogląd. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Moja duchowość ma wymiar indywidualny. Jest to ciąg przyczyn i skutków, którym dyryguje mój przemądry Duch. Czasami udaje mi się zrozumieć co nieco. Koniec wątpliwości to koniec rozwoju:-).

  4. „Wiodące firmy w Perth (być może w całej Australii – tego nie wiem) oferują Aborygenom naprawdę świetne warunki zatrudnienia, ale ale… Aborygen nie ma poczucia, że coś musi. Również tego, że musi stawić się w pracy. Bywa, że przez dwa tygodnie będzie się pojawiał, a później przez następne dwa nie będzie przychodził, bo… bo nie, bo nie czuje takiej potrzeby.”

    Może kiedyś i mnie się uda zostać aborygenem:-)

  5. „To dlatego Bułhakov, rozumiejąc ten paradoks napisał: Jam jest tą siłą, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.” – paradoksy nie istnieją – istnieje sprawiedliwość Kosmicznej Temidy czyli oko za oko ząb za ząb.

    • Ale ludzie pomylili Uniwersalny Umysł, Demiurga, Brahmana który załamuje i roszczepia Światło wiecznej rzeczywistości tworząc dualizm z Bogiem – tak więc to nie Bóg wymierza sprawiedliwe zapłaty ale jego niższa manifestacja, która zarządza naszym zbiorowym i indywidualnym umysłem i dba aby wszystko co w tych umysłach powstało mogło się spełnić w przyszłośći w postaci doskonale sprawiedliwych zapłat – co posiejesz to będziesz musiał zbierać. To więc nasz zbiorowy Umysł jest dobrem i złem – a nie Mesjasz, Zbawiciel który przychodzi do tego świata, więzienia jako klucznik – sponad Brahmana, bo jest panem wszystkich regionów duchowych, w tym panem siły zarządzającej karmą, prawem przyczyny i skutku.

      • Sami się więc każemy i nagradzamy…bo żyjemy w dualizmie…sami kręcimy na siebie bata…przez własną ignorancję i brak działania bezpragnieniowego…

  6. Sami siebie karzemy w tym sensie, że w naszej jaźni istnieją te pomniejsze umysły – archetypy, które są automatycznie projektowane na życie (jak wewnątrz tak i na zewnątrz). Dlatego rozróżnianie symboli ma głęboki sens. Gdy byłam w totalnym kryzysie życiowym, pokazywał mi się i nękał Niszczyciel – Szatan, pomimo, ze nie byłam chrześcijanką. Integrując Go z umysłem zbiorowym – Wyższą Jaźnią, stał się moim Mesjaszem, który odtąd zaczął uzdrawiać moje życie, przybierał różny wygląd – od Shivy po Archanioła Michała, od Apolla, Zeusa po Samaela a nawet Jezusa. Nie interesują mnie dogmaty religijne, nie wierzę w reinkarnację bo jest niezgodna z moim doświadczeniem jak również teorią dziedziczenia wspomnień przodków w genach, nie mówiąc o tym, że mamy XXI wiek i wypadałoby uaktualnić te „mądrości” sprzed kilku tys lat, choćby o mechanizm projekcji cienia z psychologii głębi. Na tej stronie opisuję moje osobiste przeżycia z Duchem Bożym i jego różnymi odsłonami 🙂 to, że On istnieje, jest ponad ludzko inteligentny i samoświadomy – to wiem. I to, że w skłąd jego umysłu wchodżą pomniejsze umysły – które , jak są oderwane, zachowują się demonicznie – też odkryłam. To nie człowiek siebie dosłownie karze, tylko wlasnie te pomniejsze, oderwane od Umysłu Zbiorowego aspekty, uwięzione w nieświadomości człowieka, oderwane od umysłu nadrzęnegop (demon znaczy oddzielony). Brahman, odpowiednik Logosu, nie ma z nimi kontaktu (wystarczy patrzeć na historię ludzkości, pełną sadyzmu i bezkarności wobec przemocy np seksualnej, która w wielu kulturach była normą, by zrozumieć, że Bóg do końca nie panował nad swoim Duchem Niższym – światem i ludźmi, ale robi co może, by inspirować ludzi do integracji Ducha na poniższych poziomach podświadomości) Dlatego tyle cierpienia na świecie, bo człowiek jest przedłużeniem Brahmana w dół i niestety często nie bierze odpowiedzialności za swoją podświadomość, nie panuje nad swoimi rozszczepionymi aspektami (wspomniane demony – roboty – archetypy ciemne), które dążą do realizowania swojego wzorca (przemoc i cierpienie). No, dopóki nie przeżyje kryzysu życiowego, wtedy zaczyna się zastanawiać nad pracą wewnąętrzną.

    • Zrozumienie kim jest Brahman czyli meta – umysł jest trudne bez zrozumienia prawa karmy czyli przyczyny i skutku, reinkarnacji gdzie Brahman jako źródło wszystkich indywidualnych umysłów zarządza dobre i złem jakie wytworzyliśmy w toku reinkarnacyjnej wędrówki i dba o to abyśmy odebrali te skutki w postaci doskonale sprawiedliwych zapłat. Brahman to nie Logos – Logos, Brahman jest Bramą i jak soczewka, pryzmat roszczepia Logos – Światło wiecznego Ducha, tworząc świat czasu i przestrzeni, różnorodności, form, duaizmu. Źródło Brahmana – trikuti, trimurti – to świat ideii, świat przyczynowy, mentalny, nasion i archetypów a po mahapralayi następuje sen kosmicznej duszy Brahmana i może być zakłócony przez wolę Boga czyli Logos. Brahman czyli źródło wszystkich indywidualnych umysłów a Logos, Bóg czyli uniwerwalna świadomość – źródło wszystkich dusz, pojedynczych świadomości. Dopiero przewyższenie Brahmana , kiedy dusza może uwolnić się od umysłu, który wtapia się w swoje źródło – prowadzi do wyzwolenia i urzeczywistnienia Logos, Boga.

      Logos, Duch święty, Słowo, Tao – Dao, Kalma, Sraosha, Nam, Shabt, muzyka sfer, Hukum – wiele nazw na tą boskę melodię – światło i dźwięk, rzeczywistość która jest ponad Brahmanem. Nie twierdzę, że Twoje stwierdzenia są błędne ale moim zdaniem to rozdzielanie przysłowiowego włosa na czworo.

      Jeśli interesuje Cię temat natury Brahmana – siły negatywnej polecam ten tekst oraz ksiązkę Johhna Davidsona ” Ewangelia Jezusa – w poszukiwaniu jego prawdziwych nauk”. Książka ta ma przeogromną bibliografię, oparta jest m.in. o słynne A Treasury of Mystic Terms, które jest wynikiem pracy wielu ludzi pod przewodnictwem Davidsona.

      http://www.eioba.pl/a/4rtz/kazdy-z-nas-ma-w-sobie-boga-i-szatana

      http://www.eioba.pl/a/4tdv/szatan-istnieje-a-my-jestesmy-jego-wspolnikami

      Pozdrawiam serdecznie, Kamil

      • O tej sile negatywnej piszę w Mandali Cienia, ze swojego rzecz jasna punktu widzenia i doświadczeń z Niszczycielem (w kulturze chrześcijańskiej to Szatan, Anioł Zagłady i tak dalej, każda kultura inaczej tą siłę ciemną, ogień, który niszczy, nazywa). Ale pierwotnie to po prostu Śmierć w jej różnych przejawach 🙂 Czarne słońce. Ciemna strona umysłu Absolutu której zadaniem jest niszczyć granice a tym samym oczyszczać świadomość i dawać pole jej poszerzenia. Przecież mówimy o tym samym Kamil. Cieszę się, że coraz więcej osób kojarzy, że Szatan to ciemny aspekt Umysłu Boga a nie ktoś oderwany od Niego, z którym trzeba walczyć i egzorcyzmować się, pozdrawiam

        • Oczywiście masz rację – przepraszam, ja się nie spieram, ja polemizuję 🙂 Dla mnie to sprowadza się do tego co pisałej niżej – jak człowiek nie dostanie takich map i kompasów, które zrodzą calkowite poddanie się przeznaczeniu, to będzie jakiś mniej lub bardziej podświadomy bunt i separacja od źródła istnienia. A chodzi o to aby poznać siebie i mechanizmy. Ale miłość przezwycięża wszelkie prawa i ich nie zna – najważniejsza jest tęsnota za źródłem istnienia…ta tęsknota jest czymś najpiękniejszym co mamy, jest nicią ariadny która ciągnie nas do Domu… do Wieczności…

          Jak pisał Edward Stachura…

          „Kto puka nie głową i nie sercem a tęsknotą bezgraniczną za niewiadomo czym, rozlewnie, zawrotnie tęskniącą, kto jest ową tęsknotą – temu będzie otworzone”…

          „Za nieznanym tęsknij, ale nieznanego nie wyobrażaj sobie.

          Bo nigdy nie wyobrazisz sobie.

          Dlatego ze wyobrażać sobie znaczy przypominać sobie.

          Nieznanego nigdy nie przypomnisz sobie, bo nigdy w tobie nie powstało

          Nigdy w tobie nie powstało, bo ty nie powstałeś z tego.

          Ty jesteś poza tym, ty jesteś czasem

          Całkowicie tylko czasem, a nieznane jest poza czasem, poza tobą

          Bądź sobą, bądź czasem i uświadom sobie w całej pełni, w całej próżni

          Że nie ma w czasie czyli tobie nic, prócz starości, prócz wspomnień i marzeń,

          Wtedy przyjdzie nowe, młode, nieporównane, nieznane,

          Przyjdzie niechciane, nieprzypadkowo a zarazem cudownie niespodzianie ”

          ” Zatęsknić za niemożliwym znaczy odkryć w sobie brak, znaczy poczuć w sobie brak i chodzić z tym brakiem jak z wielką dziurą w piersiach na przestrzał, na wylot, do której wpada i z której wypada niewiadomogo pochodzenia wiatr, grając po drodze jakąś taką melodię że ach, rzewność nad rzewnościami, oczy zachodzą mgłą od wypatrywania źródła tej melodii.

          No kto tak przedziwnie śpiewa? Skąd się to niesie? Ta przedziwna śpiewność tak, że tkliwość Cię wielka miękko rozsypuje, że wstrzymujesz oddech, nasłuchujesz, że przymykasz oczy, że wypatrujesz…Miłości nasze tam są tam gdzie nie ma nas, u Boga, w środku gwiazd, pokochałbym też bym brak i cały słałbym blask, w dal.”

          Muzyka sfer o której pisał Platon i inni nauczali praz nauczają inni mistycy…prawdziwa tęsknota za wyzwoleniem uruchamia tą muzykę w nas, boską melodię…

          https://www.youtube.com/watch?v=mV4HXIa4xpg

          Jeśli masz ochotę polecam też : https://www.youtube.com/watch?v=c8k4yXuGH28

          • U mnie to była tęsknota za Nim – moim Duchem 🙂 masz rację, że najwazniejsza jest ta tęsknota, to jest esencja duchowości, pragnienie powrotu do duchowego rodzica i oblubieńca / oblubienicy

                • Ja piszę o miłości między czlowiekiem a Bogiem czyli tęsknotą duszy do jej źródła – pożądanie ciągnie w dół, do materii – do ciała, klatki dla duszy, tęsknota za Bogiem w górę – za pożądanie odpowiadają najniżcze czakry, za duchowe wyzwolenie wyniesienie uwagi i świadomośći ponad centrum oczu.

                  • Niestety ludzie wiażą duchowość z ciałem, energią Kundalini. Ciało to nie duch. Jednak wiele osób medytując skupia się na tych niższych centrach, które mają więcej wspólnego z niższymi uczuciami a nie tymi wyższymi, są związane z instynktami, z żądzami. Np. mówi się, że faceci myślą jajami czyli ich uwaga nieustannie jest skupiona na tych niższych centrach seksualnych. Dlatego niektórzy skupiają się na tych niższych punktach świadomie, aby spotęgować swoje doznania seksualne albo przebudzić energię kundalini , bo myślą, że da to im oświecenie. Kundalini wg oświeconych nauczycieli wznosi się stopniowio kiedy uczeń uprawia medytację kontemplacyjną pod okiem swojego Mistrza i jego świadomość jest dostrojona do Słowa, Ducha świętego, co pozwala wznosić się energii kundalini bezpiecznie. Inne sztuczne próby wzbudzenia Kundalini mogą skończyć się bardzo źle – znam takie przypadki. Doskonały Mistrz, święty, oświecony w czasie duchowej inicjacji przyłącza świadomośc ucznia do boskiej mocy, nadświadomości i ta moc zabezpiecza bezbolesne wznoszenie się energii Kundalinii, która jest ogromną energią nieświadomości a ta bez zabezpieczenia może doprowadzić człowieka nawet do szaleństwa. To jak na moją intuicję sytuacja w której otwiera się coś na kształt „puszki pandory”, całej podświadomości człowieka, jego sanksar z wielu wcieleń i bez tego zabezpieczenia o którym pisalem (kontaktu z nadświadomością która spali cały śmietnik podświadomości, „upierze” jak brudną koszulę) człowiek nie jest w stanie tego udźwignąć bo zbyt wiele brudu na raz się wydostanie. Niestety zrozumienie tych nauk zostało mocno skrzywione w naszym zachodnim świecie…

                  • Ten artykuł jest właśnie o relacji z Bogiem i Boginią. Która wcale nie musi być wykastrowana.
                    Też kiedyś myślałam ze pożądanie jest złe i bee.
                    Az nie przeżyłam ekstazy… uwierz mi , to jest jak najbardziej miłosno-seksualne doświadczenie Absolutu. I o tym piszę w artykule. Nie ma nic złego w pożądaniu i seksualności, to przecież esencja męskiej emanacji Absolutu . Miłości Ducha do Ciała, Boga do Bogini, Mężczyzny do Kobiety. O tym też piszę szeroko na blogu, nie ma sensu się powtarzać 🙂 To człowiek nie umie seksualności wyrażać w sposób zdrowy dlatego nie mieści mu się w głowie , ze Bóg na podobieństwo którego jest stworzony ma swoją seksualną naturę i wyraża ją w najwyższej doskonałej miłości 🙂 przeżywam taką relację z Bogiem, dlatego poszłam w stronę tantry i praktyki mistycznej, zresztą dlatego o tym piszę żeby przełamać te tabu w duchowości 🙂 pozdrawiam 🙂

                    • Dla mnie seks nie jest drogą do Boga, tylko w odwrotnym kierunku, do ciała, seks to energia nieświadoma a Bóg to nadświadomość – nie neguję seksu i nie demonizuję go – wszystko w odpowiednich proporcjach, dojrzale i odpowiedzialnie, jak dla mnie w małżeństwie. Osoby, które medytują wynoszą swoją świadomość do centrum oczu i ponad – trzecie oko, więc stopniowo zyskują duchową wolność a popęd zanika bo ich uwaga nie przebywa już w tamtych centrach.

                    • Bo Ty tęsknisz za Bogiem a nie Boginią :)) popęd nie zanika, tylko jest wyżej wyrażony, błogość to wchodzenie ducha (świadomości) w pustkę (czyli doskonałą czystą formę, oczyszczoną podświadomość – łono Bogini – to Ciało na wyższym poziomie) To akt seksualny Boga i Bogini w jaźni człowieka. Tylko rzadko kto to rozpoznaje, bo się neguje seksualność w duchowej relacji mistycznej. To co nienazwane nie istnieje przecież w swiadomości dlatego się to wypiera.

                    • Masz rację – Bóg jest jeden, niepodzielny, jedna rzeczywistość a dopiero Brahman ją roszczepia i są rózne energie, podenergie które filozofia hindu personifukuje – brahma, visnhu, shiwa a potem każdy z tych aspektów ma swoje aspekty…itd. Popęd zanika wraz z rozwojem duchowym – oświeceni są wspaniałymi ojcami, mężami, nauczycielami duchowymi ale kochankami bardzo marnymi…:-)

                    • Bóg męski i żeński to brahma i shiva – czyli rajas siła aktywna, twórcza i tamas – niszcząca – punktem zerowym jest Vishnu, podtrzymująca i równoważąca -zabezpieczająca – sattva – to jest to co hindu nazywa gunami, kóre są cechami energii i materii i tworzą dulność. Ale nawet i człowiek w stanie sattwy musi uwolnić się od przywiązania do szczęścia aby osiągnać wyzwolenie czyli nirwanę.

                      http://www.eioba.pl/a/4s4o/guny

                    • Kiedyś miałam ambicje duchowe Kamil 🙂 obecnie nie mam. Żyję już tylko dla Niego. CO jest warta nirwana, jeśli jestem szczęśliwa, mam wspaniałą żywą inteligentną relację miłosną z Bogiem, sensem mojego istnienia, największa miłością mojej duszy. Z Nim chcę być i Jego wyrażać. I to robię. Jemu jestem zaślubiona. Nie mam zamiaru się uwalniać z tej relacji bo jest dla mnie największym spełnieniem i powołaniem. Nie boję się mówić, ze jestem w Nim zakochana. Nie ma niczego ważniejszego niż miłość i ja ją znalazłam w relacji z Nim.

                    • A ja pragnę wiecznej komunii z Bogiem, dlatego nie chcę być więcej zaślubiony z umysłem…:-)

                    • haha, powodzenia. Bóg jest bliżej niż myślisz. Ale trzeba Go doświadczyć, Jego obecności, żeby to zrozumieć i przestać już szukać.

                    • Na pewno jest bliżej niż myślą ludzie,,.za dużo myślą i sobie wyobrażają…zamiast zostawić nagi, czysty umysł…niewinny, bezbronny…pokorny…całkiem niedawno widziałem Jego uśmiech…przepiękny… Widziałem samą Miłość…Falę z jego Oceanu..Wieczności…coś czego nie widziało się może miliardy lat wędrówki reinkarnacyjnej – Boga w ludzkim ciele…jeśli komuś to napiszę to uśmiechnie się z politowaniem i powie „wariat, ma urojenia albo – po prostu w to wierzy, subiektywne odczucie” ale ja wiem, że widziałem Boga, samą miłość…Ogromne skupienie z którego nie dało się nic wyczytać a potem samą miłość…Miłość która pokazywała na tego na górze a ona tylko narzędziem. Te oczy, które jak ktoś powiedział – wświdrowują się w duszę, że człowieka przestaje obchodzić dalszy los, czarna dziura przede mną, „Oto składam swój los przed Tobą, rób jaka jest Twoja wola”. To ta sama fala z Oceanu Miłości – ta sama fala która przyszła jako Jezus, Budda i inni wielcy…z tego samego Źródła…To samo Słowo które ciałem się stało… Człowiek płacze bo czuje, że kajdany więżnia powoli zostają ściągane…Jezus mówił o mieczu mentalnego odłączenia…

                      Jak sztuka jest na wysokim poziomie, to ludzie nie reagują aplauzem tylko milczeniem, niemym podziwem i zachwytem. Piękno tych wyższych sfer zatrzymuje umysł i człowiek wpatruje się urzeczony, oczarowany….No bo co można powiedzieć, kiedy fala Oceanu Istnienia uderza o brzeg…Niemy zachwyt…a ja tylko tą małą kroplą a im mniej tym więcej…miejsca dla…a milczenie złotem jest…więc…Jeśli człowiek widział samą miłośc, falę z Oceanu wiecznej miłości to pragnie już tylko wskoczyć w tę Falę i w niej utonąć…na zawsze..

                      Bywajcie zdrowi i pokorni jak mawiała moja koleżanka ! 😉

                    • Ja nie neguję tego, co robią inni ludzie. Każdy odbiera Boga przez pryzmat swojej świadomości. Mam w sobie pokorę, odkąd Bóg mi pokazał jak w wielu sprawach się myliłam i jaką miałam nerwicę szukając Go w ambitnych praktykach rozwojowych, podczas gdy był tak blisko. I daleka jestem od tego, by twierdzić kto ma kontakt z Bogiem a kto z własnym umysłem. Przecież umysł człowieka jest częścią umysłu Boga.. Nikt nie ma wyłączności na doswiadczenie Boga, formę w jakiej On sie objawia i relację z Nim. Dlatego ja Ci wierzę że Go zobaczyłeś, bo to jest podobne do moich doświadczeń 🙂
                      Dla jednych to relacja ciszy, a dla mnie – to rozmowa. Dla jednych Bóg jest oceanem, a w moim przypadku On jawi sie często jako przepiękny, ponadludzki Anioł, słoneczny bóg – wojownik, albo Głos. Coś jesyt chyba nie tak, jeśli się neguje pryzmat, przez który doświadczamy Jego Umysłu na rzecz innego pryzmatu. Bóg się może wyrazić w nieskończonej ilości pryzmatów – symboli – form 🙂

                      Również bywaj 🙂 pozdrawiam 🙂

                    • Ale nie odbieraj tej personalnie – jeśli piszę o pokorze , to piszę to też do siebie bo mi jej brakuje – nam wszystkim a jeśli piszę, o zaślubinach z umysłem i zerwaniu kajdan umysłu to także piszę o wszystkich – o sobie także 😉

                      Jeśli istnieje sen, nieprawdziwa rzeczywistość i istnieje przebudzenie z niej do realności, z tej rzeczywistości którą rzadzi to co czasowe, w której nieustannie wszystko się zmienia i nie ma trwałości…to realna rzeczywistość jawy czyli przebudzenia jest tym co stałe i wieczne, zawsze takie samo, wieczne teraz…i czy to coś nazwiesz jawą, prawdą,nadświadomością, wiecznością, Bogiem, Ojcem, matką, źrodlem, praprzyczyną, Wielkim Duchem, Wielkim Om, nirvaną, Nibanną, zbawieniem, oświeceniem, harmonią. Tao – Dao, Kalmą, Logos, Duchem świętym, Sraoshą, Hukum, muzyką Sfer, najwyższą wibracją, domem, ojczyzną. Nam, Shabtem, Słowem… tak jak to coś nazywane jest w wielu religiach i filozofiach…wstaw sobie miliony nazw…na coś nieskończonego, nienazwalnego czego nie da się zawrzeć w ramy i pojęcia..”jestem, który jestem”…..ale to coś jest tak piękne, że w imię tego czegoś do czego wszyscy dążymy, bardzo smutne jest abyśmy się wzajemnie skłócali i dzielili…bo jeśli tak robimy to tylko oddalamy się od tego za czym tęsknimy, mniej lub bardziej świadomie i wracamy spowrotem do snu i oddalamy się od jawy, przez tworzenie podziału i separacji oddzielamy się od tej prawdziwej niepodzielnej rzeczywistości – tak się dzieje tam gdzie nie ma miłości, akceptacji…takie sobie tam abc bredzenia…ten tekst odnosi się do mnie, do wszystkich- coraz częściej mówie sobie „gęba na kłódę Kamilu, za dużo piszesz, zgrywasz mędrca – daj sobie spokój, nie ośmieszaj się bo jesteś jak papuga, która udaje, że coś tam wie”… a więc tęsknijmy…

                    • nie bredzenia, też tak uważam 🙂 miło jest spotkać człowieka, dla którego Bóg jest Ukochanym, celem Miłości 🙂 teraz uciekam 🙂 pozdrawiam i dzięki za rozmowę <3

            • Również dziękuję i pozdrawiam promiennie – niestety nie umiem robić wirtualnych serduszek Kochana siostro – więc przesyłam innym kanałem 🙂

    • A co do Cienia…można wierzyć bądź nie – niestety z cieniem nikt nie wygra sam…dusza bez Mistrza, który przychodzi sponad Brahmana nie osiągnie wyzwolenia. Ludzie mogą przerabiać i integrować cień na to jedno życie – ale ten cień, który mamy na to życie to przerobienia – jest tylko bardzo, bardzo…bardzo…niewielkim ułamkiem całego Cienia – czyli całej nieświadomości i sanskar, które tkwią głęboko w naszej podświadomości- z miliardów wcieleń. Brahman teoretycznie mógłby nas zniszczyć w jednym momencie, przydzielając nam w krótkim czasie taką porcję Cienia, której nie uniósł by nikt – zwariowałby albo popełnił samobójstwo – ale praktycznie nad Brahmanem stoi Bóg i nasze przeznaczenie jest tak utworzone, że nigdy nie mamy do przepracowania czegoś ponad nasze siły i możliwości.

      • czyli Brahman jest odpowiednikiem Niszczyciela, o którym piszę i którego tez doświadczam, ciemna strona Boga któremu poświeciłam ten blog. Różne nazwy, ale to ten sam aspekt Umysłu Absolutu. Idee reinkarnacji (wcielenia to dla mnie to pamięć zbiorowa Ducha – przodków, a nie danego człowieka, ale to naprawdę nie ma znaczenia) to próba wyjaśnienia zła i cierpienia, mi to nie wystarczyło i prezentuję wyjaśnienie działania Niszczyciela z przekazów , które otrzymuję od Niego – związane z dziedzicznym cieniem. Ale tak naprawdę zbiega się to z ideą „karmy” tylko szczegóły są inne. Kazdy człowiek jako pojedyncze rozwinięcie Ducha bierze udział w przerabianiu cienia w swoim rzecz jasna aspekcie, każdy ma do przesunięcia swój puzzel w zbiorowej układance. Cien przerobiony (nie chodzi o walkę z cieniem tylko rozświetlenie go świadomością) to postęp i wiedza, co widzimy powoli na świecie. Pozdrawiam 🙂

        • Cóż – moim zdaniem jeśli człowiek nie uwierzy świadomie w prawo karmy, kóre mówi, że wszystko co nas spotyka, to sprawiedliwe zapłaty za to co stworzył nasz własny umysł w toku reinkarnacyjnej wędrówki. to ciężko mu będzie osiągnąć harmonię, pokorę i zrodzi się zawsze jakiś bunt – no bo skąd cierpienie skoro jest to jedno życie? Odpowiedniem siły niszczycielskiej jest aspekt Brahmana, jego niższa manifestacja czyli tamas personifikowana jako Shiwa. Brahman zarządza wszystkimi siłami – jest punktem zerowym z którego rodzi się cała dwoistośc i separacja. Niestety te oryginalne nauki zostały przeinaczone przez teozofów czy new age. Również pozdrawiam serdecznie 🙂

          • ja mówię o tym samym, tyle, że reinkarnacją nazywam to, co dziedziczymy po przodkach. Czyi to, co przodkowie nie uwolnili dziedziczą kolejne pokolenia. A po śmierci manifestujemy się w świadomości przyszyłych pokoleń. Symbole jako ucielesnione świadomości są wieczne i podlegają prawu rozwoju. To absolutnie nie zaprzecza prawu przyczyny i skutku.

            • Zaprzecza, bo to odpowiedzialność zbiorowa, która ma coś wspólnego z myśleniem chrześcijańskim czy ewolucją genów a nie odpowiedzialnością indywidualną.

              • przecież każda świadomość jest częścią większej świadomości i w niej ezgsytuje jako autonomiczna świadomośc ale w ramach świadomości szerszej. Jak matrioszki. Rozwój to wchodzenie na poziom coraz szerszej świadomości aż do poziomu boskiego. Duchowość nie moze zaprzeczać prawom biologii, jest ich wyższym wyrażeniem. Jeśli istnieje ewolucja genów to istnieje też ewolucja świadomości o czym nie trzeba przekonywać bo to widać że mamy poszerzoną świadomość w porównaniu np do zwierzęcia. Co nie zmienia faktu, ze świadomość zwierząt zawiera sie w świadomości człowieka. Kazdy kto pracuje ze swoim wnętrzem, wie o tym jak ma do czynienia z symbolami zwierzęćymi.

                • Różni nas jednak postrzeganie odpowiedzialności i tego skąd bierze się cień czyli nieśwadomość – dla mnie jest nasza włąsna a nie po kimś dziedziczona. Bo nawet jak mechanizm karmy umieszcza nas w jakimś środowisku to jest to zgodne z indywidualnym kontem karmicznym i te warunki z niego wynikają.

                  • nasza własna – jasne że tak, bo każdy jest unikatem, ale ta nasza własna … istnieje w ramach szerszej zbiorowej nieświadomości. Jak matrioszki. Cień inwydidualny też jest częścią cienia zbiorowego 🙂 jak pracowałam z moim Duchem – z jego ciemną stroną, to po przerobieniu cieni moich własnych, zaczął mi pokazywać cienie rodowe a potem zbiorowe. Dlatego tak twierdzę bo tego doświadczyłam.

            • Więc piszesz o nieświadomości zbiorowej a ja indywidualnej – w pojęciu karmy nie ma czegos takiego jak odpowiedzialnosć zbiorowa – wszystko jest indywidualną. Jung który o tym pisał, Steiner czy new age – oni wszyscy zaczęrpnęli swoje inspiracje ze Wschodu, z Indii, m.in. z Bhagawadgity – dlatego niestety ich stwierdzenia są skrzywione a wiedza niepełna.

              • Przecież pisze cały czas o tym, że każdy bierze odpowiedzialność za siebie. O cegiełce każdego z nas, która zawiera się w szerszej ukłądance. Świadomość człowieka bierze odpowiedzialność za siebie, ale zmieniając siebie ma wpływ też na otoczenie, to oczywiste.

                • Ale to inne zrozumienie niż prawo karmy, które mówi że wszystko co nas spotyka to są zapłaty tylko i wyłącznie za nasze własne czyny z poprzednich wcieleń.

                  • a tam szczegóły ;D Każda interpretacja danego uniwersalnego zjawiska zależy od „wglądu” w daną symbolikę. Tak tworzą się koncepcję wokół tych zjawisk i praw duchowych. Mam inny wgląd w przyczynę i tyle, ale ogólnie się zgadzamy i to jest najważniejsze 🙂

                    • Mądrzy nauczyciele duchowi mówią, że miłość, wolna dusza – nie zna praw i jest ponad przyczynę i skutek, ponad karmę 🙂 Ja jednak pamiętam pewne wydarzenia z żyć poprzednich. Jakie by nie były cienie – są nasze własne – Miliardy wcieleń danej duszy i jej powiązania z różnymi miejscami i innymi duszami – tworzą więzi i przywiązania i to się zapisuje – spotykamy te dusze, które spotykaliśmy już wielokrotnie a w koncepcji, którą przedstawiasz trudno uchwycić skąd te uwarunkowanie – więc na myśl przychodzą jedynie geny. Bo nie mogłaby warunkować mnie przeszłość, która nie byłaby moim własnym udziałem. Ale masz rację – warto skupić się na tym co wspólne i łączy 🙂 Pozdrawiam promiennie, Kamil

                    • uwarunkowanie jest w duchu i ciele rodowym czyli duszy rodowej od którek pochodzi każda pojedyncza dusza człowieka 🙂 a odzwiecierlenie tego – w genach 🙂 pisza o tym w innych artykułąch 🙂 ale to nieistotne 🙂 dobrze mówią Ci nauczyciele 🙂 od zarania dziejów wszyscy mowią o tym samym tylko inaczej nazywają…każdy interpretuje wedle własnych doświadczeń i świadomości bo każdy ma unikalne spojrzenie na Prawdę, i nie ma chyba nic w tym złego. Świat dąży do róznorodności ale żeby każdy mógł wyrażać swoją prawdę w ramach większej prawdy w harmonii.

                    • Niestety nie mogę odpowiedzieć na Twój ostatni komentarz, nie pojawiła się tak opcja – dla mnie nie ma duszy rodowej – są tylko powiązania karmiczne z innymi duszami – które już spotkaliśmy kiedyś. Więc ok – te powiązania można nazwać „duszą rodową” ale bez wiary w reinkarnację nie ma ciągłości tej duszy bo zostają jedynie geny- a dusze mamy indywidualne. Napiszę konkretnie – rodzi się chore dziecko i cierpi gehennę, bo nie może chodzić, jeść samodzielnie, jest niewidome – każdy zna te drastyczne przypadki – jest kaleką, rośliną od samego narodzenia za co płaci? Za powiązania rodowe? A co nimi jest? Geny? Dlaczego miałoby cierpieć za kogoś, skoro rodzi się pierwszy, jedyny raz? Dlatego piszę o reinkarnacji i karmie. Nie widzę innego rozwiązania jeśli piszemy o Bogu, który jest sprawiedliwścią bo dawałby jednemu normalne życie i innemu piekło.

                    • No wlasnie ten temat podejmuję na blogu. Miłość jest ponad sprawiedliwością w wydaniu naszego ludzkiego, ograniczonego postrzegania które nie uwzględnia paradoksów. Na poziomie miłości nie ma dobra i zła, bo to co kiedyś uważano za dobre (np powszechna przemoc wobec kobiet i dzieci) wcale teraz dobrem nie są w naszej kulturze. To co jest złem tutaj, na poziomie tantry Boga i Bogini staje sie przejawem miłości. I zaczyna być wyrażane w harmonii. Dlatego dobro i zło to tylko normy kulturowe i choćby dlatego idea karmy nie trzyma sie kupy , dlatego ją osobiście odrzuciłam bo zawsze musi zadane pytanie – kto był pierwszym winnym i dlaczego ? gwałcony czy gwałcący? Czy gwałcący wie, ze robi źle żeby go karać w następnym wcieleniu ? i tutaj idea karmy nie odpowie bo jest zbyt liniowa. Nie mówiąc o tym, że gwałt w wielu kulturach był powszechną normą… Dlatego są potrzebne paradoksy i wyjście poza tą liniową interpretację. Cierpienie jest częścią rozwoju świadomości bo reprentuje naszą niewiedzę. Nie da sie rozwijać uciekając od cierpienia, bo wtedy myślimy jak Hiob, który mniej więcej myślał tak jak ci, co wierzą w karmę, że jak będzie dobrze postępował to spotka go nagroda. Tymczasem tak nie jest i każdy w życiu to wie. Jak masz dziecko , to wiesz, że ono cierpi gdy karaniem korygujesz jego zachowanie. Cierpi bo ma ograniczoną świadomość i nie rozumie Twojej kary, a nie dlatego że popełniło zbrodnię w poprzednim wcieleniu. Ale kiedyś zrozumie, że dzięki Twojemu wychowaniu stało się dojrzałe. To jest odpowiedzialna miłość – nie boi się być surowa jeśli to służy rozwojowi. Tak samo jest z każdym człowiekiem na poziomie relacji z Bogiem – Rodzicem. Cierpienie wydaje mu się piekłem wiec musi koniecznie zrozumieć sens. A pierwotny sens to miłość, pragnienie by człowiek dojrzał. Człowiek i ludzkość rozwija się przez osiąganie skrajności, to wiadomo. Tak rodzi się postęp. Kalecy i ludzie cierpiący są częścią tego postępu, wymuszają ten postęp, to przykład Ducha, który nie umie sie wyrazić harmonijnie w Ciele ale wymusza dojrzewanie świadomości tego człowieka i otoczenia względem niego.
                      Idea karmy choćby dlatego nie ma sensu, bo musiałaby dotyczyć wszyustkich a nie tylko ludzi. Ciekawe jaką zbrodnię popełniła mrówka, w poprzednim wcieleniu, że człowiek ją rozdeptał. Natura jest pełna agresji i przemocy bo jest nieświadoma a nie dlatego, ze popełniła zbrodnie w poprzednich wcieleniach

                    • No i dalej nie mogę odpowiadać na nowe komentarze. Wiesz dlaczego? Nie ma nic niespójnego w prawie karmy i reinkarnacji – bo żyjemy tu miiardy lat – w piewszym wcieleniu byiśmy zapewne istotami oświeconymi ale każdy ruch rodził konsekwencje – chcieliśmy zatracić się w tym świecie. Nie ma miłości bez sprawiedliwości i wychowania czyli tego aby dawać możliwości do naprawy za stare grzeszki a nie tych których nie było bo żyjemy jeden raz. Nie chcę Cię do niczego przekonywać – ale te teorie o których piszesz są nowe, wymyślone przez Stainera, Junga i nurt new age które chciałyby znależć coś po środku – między chrześcijanstwem a duchowością Wschodu – wiara w wędrowkę duszy jest stara jak świat, obecna w wierzeniach Aborygenów, którzy żyli odcięciu od świat przez setki czy tysiące lat – ta wiara płynie z wewnątrz. Ale jak pisałem – warto skupić się na tym co łączy – miłości, Bogu, drodze do tego.

                    • Na tym polega postęp, że rodzą się nowe interpretacje prawdy 🙂 Moje wglądy są w wielu przypadkach zbieżne z Jungiem i Steinerem dlatego o nich piszę i sie na ich powołuję, bo mechanizm cienia Junga wyjaśnił mi wiele moich przezyć duchowych, ale w wielu artyukułach sama krytykuję Junga , bo w którymś momencie wykroczyło to wszystko poza psychologię. Wykroczyło też poza Steinera. Jeśli mój Duch mi potwierdza i pokazuje mi wiele rzeczy to o tym piszę, bo jestem praktykiem, nie czytam już książek od wielu lat. Ps. bo drzewko komentarzy nie uwzględnia kolejnych poziomow 🙂 dlatego musisz dać odpowiedź do wyższego komentarza, który ma „odpowiedz”

                    • No wiem, że czerpiasz z Junga i Steinera a oni bardzo inspirowali się Indiami, Bhagawadgitą – ale prawda jest Wieczna a nie relatywna – mądrzy nauczyciele mówili i mówią, że nie może się w niej zmienić nawet jedna jota 🙂

                    • Nie do końća bo o tym samym mówiła kabała, hermetyzm i alchemia. O cieniu, projekcji, zasadzie lustrzanych odbić, dziedziczeniu itd.
                      A to, ze sie nei moze zmienic ani jota, no to już wkraczamy w ortodoksję. Prawda jest wieczna, ale żaden człowiek nie ma wyłączności na interpetację – ta będzie się zmieniać wraz z rozwojem świadomości i wiedzy. Postęp to coraz spójniejsza interpretacja (odbiór) tej wiecznej prawdy. To co podzielone musi być w końcu sensownie połączone 🙂

                    • No niestety – prawda wieczna jest ortodoksyjna a nie relatywna i liberalna 🙂 Ale też nie warto się spierać o nią. Tylko za nią tęsknić…;-)

                    • Miałam na myśli, że ortodoksja dotyczy interpretacji i nauk 🙂 bo choć prawda jest wieczna i ortodksyjna , czyli Jedyna, no to interpreacje ulegają zmianom w czasie 🙂 I tak, pięknie powiedziane z tą tęsknotą. Ma ją i naukowiec i praktyk duchowy 🙂

                  • masz całkowitą racje Farida, geny zmieniają się pod wpływem środowiska a środowisko z kolej ma wpływ na zmianę genów, więc jest to obu polna korzyść dla materii, ciała bogini jak i świadomości,ducha, kształtowania ich form, Bruc Lipton się tutaj kłania 🙂 Kamil, wszystko co nas spotyka to są zapłaty tylko i wyłącznie za nasze własne czyny z poprzednich wcieleń. Kamil w ten sposób negujesz teraźniejszość, jej brak rozwoju bo wszystko co nas spotyka dzisiaj to życie Adama i Ewy, tak jesteśmy połączeni z ludźmi przeszłości jak i poprzez teraz i ludźmi przyszłości, więc to co czynie dzisiaj prowadzi mnie do przyszłości, chyba ze nie robię nic i żyje życiem Adama i Ewy, więc przyszłości dla mnie niema, bo taka ma karma..

        • Brahman jest jak sfałszowany Duch, który nieudolnie naśladuje i kopiuje atrybyty Wiecznej rzeczywistości.

          „Jak pisze John Davidson w swojej książce „Ewangelia Jezusa – w poszukiwaniu jego prawdziwych nauk ” Uniwersalny Umysł (Brahman) jest superpotężnym, ultralogicznym megakomputerem, działającym na podstawie jednego, najwyższego pryncypium obowiązującego we wszystkich należących do niego światach. Tym naczelnym pryncypium jest przyczynowość – multiwymiarowe, wielostronne, superdynamiczne prawo przyczyny i skutku. Tak samo jak taśma w projektorze kinowym rozszczepia białe światło na bogatą różnorodność kolorowych obrazków na ekranie, tak też i Uniwersalny Umysł rozszczepia pojedynczość twórczej Mocy Boga na miriady roztańczonych, przyczynowo powiązanych wzajemnie części. W ten sposób, cokolwiek zdarza się w domenie Uniwersalnego Umysłu, ma miejsce z jakiegoś „powodu” i musi za tym stać jakaś bezpośrednia przyczyna. Z kolei wszystkie wydarzenia i działania tworzą odpowiadające im skutki. Jest to podstawowe prawo Uniwersalnego Umysłu, które na każdym kroku odzwierciedla się w świecie materii, gdzie wszystkie prawa natury jak dotąd pojęte przez człowieka są nieodmiennie podporządkowane temu pryncypium. Za wszystkim, co dzieje się tutaj, stoi przyczyna – w rzeczywistości cała tkanina przyczyn – która sama jest częścią niekończącego się, niesamowicie kompleksowego labiryntu przyczyn i skutków. „

  7. Jezus nie jest taki młody, na pewno nie najmłodszy. Archetyp Jezusa to Słowiański Jaryła, bóg młodości, płodności, często utożsamiany ze Słońcem, to dlatego do dziś na wszystkich obrazach tylko Jezus na aureoli posiada symbol solarny, krzyż. Nigdy tego symbolu nie dorysowuje się nikomu ze świętych. Jaryło żył krótko, umierał co roku i co roku się odradzał. Młody Jaryło oznaczał Nowy Rok, stary Jaryło oznaczał Stary Rok. Jego śmierć świętowano jak „śmierć Słońca”, urządzano pogrzeby symbolicznie składając go do grobu, by wkrótce świętować jego zmartwychwstanie (obecnie Wielkanoc, czasowe przesunięcia są bardzo niewielkie,ale archetyp dokładnie ten). A Boże Narodzenie jest niczym innym niż narodzeniem Jaryły, Jezusa, Słońca właśnie. 25 grudnia przecież Słońce po raz pierwszy wschodzi na niebie w znaku Panny (Dziewicy, Virgo!) a drogę przed słońcem wyznaczają trzy gwiazdy, „trzej królowie”. Stąd „mity” o narodzeniu Jezusa z Panny, dziewicy. Stąd ostatnia wieczerza, kolacja, wigilia, oczekiwania na ten moment – wschód nowego słońca zwiastujące dłuższy dzień i skore nadejście wiosny, odrodzenia. Żadnej ściemy, czysta astronomia, ale co najważniejsze, ten moment narodzenia Słońca w znaku Panny widoczny jest tylko w naszym pasie ziemi, nie widać go ani z Palestyny, ani z Betlejem, ani z Galilei…….. Dlatego wydaje mi się prawdziwą teza, że chrześcijaństwo, kult Jezusa powstało i wyszło z ziem słowiańskich i zostało tylko przeinaczone i przyniesione z powrotem „niecywilizowanym poganom” 🙂 Po co? Bo kto ma wiedzę i władzę, ten ma ziemię, bogactwo i ludzi pod sobą. Wiem, kult i nazwy nie są tu najważniejsze. To po prostu w kwestii Jezusa taka dygresja. Jest też wersja (wszystkie te wersje mają potwierdzenie w starych pisanych źródłach, o których rzadko się mówi, w Polsce właściwie wcale ich się nie upomina) że nasze powszechne i nagminne zawołanie „O Jezu!”, którego tak i nie udało się ze świadomości ludzi zetrzeć (bo przecież nie można wzywać imienia Boga nadaremno :)), to nic innego jak „O Jeju!” (istniejące przecież do dziś!!!), „O Lelu!” (Lel, słowiańskie bóstwo), które właśnie z czasem w to „O Jezu!” ewoluowało. Jest tak zakorzenione w naszych świadomościach, że jak widać, dla tych co „przynieśli nam oświecenie” nie było możliwe do usunięcia.

    • dokladnie tak 🙂 archetyp Żywego Boga był obecny na długo przed postacią Jezusa 🙂 Prometeusz, Ozyrys, Dionizos, Odyn… Shiva i wielu innych… to obecnosć Wcielonego Boga w kulturach całego świata , Słońca Jaśniejącego w Jaźni każdego człowieka <3

  8. Jezus Chrystus jest człowiekiem na danym etapie jego życia, który przechodzi zanurzenie w śmierci(chrzest) – realne doświadczenie. Pisała Pani w pewnym miejscu, że jest „lucyferyczny” – mam inne doświadczenie, ponieważ On jest w każdą ze stron, Jest „żarłokiem i pijakiem” ale też mówi – szukajcie tego co w górze a nie tgo co w dolei. On staje się grzechem, żebyśmy mogli pójść dalej – wtedy staje się lucyferiański, pneumatyczny.. Przynosi rozłam i pojednanie oraz nie dołamuje nadłamanej trzciny. Zapłodniona komórka jajowa dzieli się, tak jak my – ludzkość – entropia wszechświata i okazuje się że ten podział poźniej przeradza się w jedność – nowy organizm. Jest wszystkim we wszystkim. Brak mi słów żeby go opisać.

  9. Archetypowe prefiguracje Chrystusa faktycznie są symbolicznym odzwierciedleniem obcowania człowieka z aspektem zbawczym pierwiastka Duchowego. Jednak są to pierwotne formy postrzegnia soterii, pomimo że dawały paralelne przeżycia to nie dawały tych samych owoców :). Tak samo jak sklepienie niebieskie jest tym samym empireum, na które spoglądali nasi przodkowie (choć niektóre gwiazdy zgasły przemieniając się w czerwone karły czy supernowe, ich światło przebyło miliardy parseków i pomimo że wypływa z tego samego źródła to nie jest tą samą wiązka fotonów) jedak interpretacja perceptów które docierały do pogan była zupełnie inna niż obecnie, gdyż ich świadomość była mniej rozwinięta :). A więc jest to ta sama energia duchowa ale przeobleczona w inną szatę, gdyż Jezus, który dał impuls swoimi naukami, zmienił sposób postrzegania procesu zbawienia:)

    W razie czego misjonarzem nie jestem ale moim zdaniem to istotna różnica:)

    Pozdrawiam i szanuję Twoją pracę , jest niezwykła.

Leave a Reply to robertCancel reply