Alchemia upadłych. Mandala Cienia

Duch uwięziony w Ciele: PRZEMOC

SPIS TREŚCI:

11. DUCH UWIĘZIONY W CIELE: PRZEMOC

Symbol: ciało, grzech, potępienie, oskarżanie, piekło, ogień, agresja, przemoc, kontrola, perwersje, obsesje, nałogi, gwałt, czarna magia, cień uświadomiony, spalanie, karanie, destrukcja, bluźnierstwo, wystawianie na próbę, brukanie, walka, wojna, zniewolenie, pogrążanie w upadku, dążenie do wolności, satanizm, rebelia, bunt, zemsta, chaos, materializm

Postać: Oskarżyciel, Szatan, Diabeł, Mara, Aryman, Demon, smoki, Reptilianie, byty, bóstwa i bohaterowie kultury człowieka o charakterze maleficznym zarówno w wersji żeńskiej jak  i męskiej.

Wyższa Jaźń: Archanioł Rafael

Psyche: Ego walczy z alter ego czyli cieniem uświadomionym, swoim lustrem i odbiciem. Cień uświadomiony przyjmuje funkcję oskarżyciela, demona, który wydobywa z podświadomości wszystko to, czego ego nie akceptuje. Natrętne niechciane myśli i wyobrażenia aż po nękanie demoniczne. Tłumione przez ego niechciane prawdy o sobie, ujawniają się w pełni. Ego przeżywa piekło psychiczne, emocjonalne i duchowe, które mogą zaprowadzić do tzw pustki, poczucia nicości i beznadziei. Koszmary i wizje, w których ego wbrew swojej woli wchodzi w role potępiane i nieakceptowane. Cień przejmuje władzę nad umysłem.

Duch: Świadomość spotyka się z mrokami swojej jaźni – uwięzionymi aspektami Ducha, które wniknęły najgłębiej w żeński pierwiastek, czyli nieświadomość. Konfrontacja duchowa z demonem, czyli tym wszystkim co świadomość potępiła wcześniej, odrzuciła i naznaczyła grzechem oraz niedoskonałością. Możliwe wystąpienie śmierci duchowej. Uwięziony Duch jawi się jako klasyczny diabeł, Szatan, demon, wszelkie maleficzne postacie, próbujące zniszczyć żeński pierwiastek – swoje więzienie, co człowiek odreagowuje przez przemoc od samego początku swojego istnienia.

Paradoks duchowy: Piekło, zło, demony i ogólnie ciemności, są nie tylko niszczeniem ale jednocześnie wyzwoleniem świadomości z blokujących schematów i iluzji nieświadomości, dzięki czemu może zbliżyć się do wewnętrznej wolności i światła. Konfrontacja z ciemnością Jaźni  i wydobywanie z niej uwiezionych aspektów Ducha  jest niezbędnym elementem przebudzenia i scalania swojego ciała duchowego. Integracja swojego Ducha o wszystkie jego ciemne przejawy przyczynia się do wzrostu świadomości duchowej człowieka i wyjścia z każdego podzielenia Jaźni. Zgodnie z zasadą „im niżej, tym wyżej”.

CIAŁO, KTÓRE JEST PIEKŁEM DLA UWIĘZIONEGO DUCHA

Etap, który nazwałam Arymanem (od zaratusztriańskiej siły ciemności, która miała wypływ na rozwój monoteizmu i koncepcji Szatana, na czym inspiruje się również steinerowska gnoza) rozpoczyna fazę konfrontacji ego z Duchem uwięzionym w najgłębszych mrokach cielesności  – nieświadomości, co religia nazywa piekłem. To piekło nie istnieje nigdzie odrębnie od człowieka tylko w jego własnej jaźni, warto zdać sobie z tego sprawę.  Gdy człowiek dociera do tego etapu, cień staje się już uświadomiony. Następny etap – Niszczyciela, to faza „apokaliptyczna”, czyli zniszczenie dotychczasowego systemu ego. Należy tutaj wyraźnie zaznaczyć, że każda konfrontacja z cieniem, jako swoim alter ego, powoduje rozpad ego, gdyż ma do czynienia z treściami nieakceptowanymi, które musi zasymilować. Treści i potencjały negatywne w fazie asymilacji powodują rozbicie iluzji, przez jaką ego patrzyło na siebie, ludzi, świat. Niszczenie iluzji i konfrontacja z niewygodną prawdą o sobie, powoduje śmierć dotychczasowej konstrukcji duchowej, emocjonalnej i psychicznej umysłu. Dlatego niech nikomu się nie wydaje, że rozwój osobisty (duchowy) jest czymś przyjemnym i pięknym. Do pewnego momentu tak jest, później zaczyna się jazda po bandzie i zaglądanie w otchłań własnego umysłu, która niszczy wszelkie iluzje i poglądy jakie mieliśmy na nasz własny temat. To konfrontacja z własnym podświadomym piekłem, w którym mieszczą się wszystkie wyparte aspekty uwięzionego Ducha (Świadomości), będące tak naprawdę nieakceptowaną prawdą o naturze swojej, świata i Boga. Gdy wchodzimy w podświadomość, nasze demony zaczynają krzyczeć i domagać sie uwagi, jeśli im ulegniemy – wylądujemy w tymże „piekle” i rozpocznie się proces autodestrukcji. Dlatego tak ważnym jest zachowanie spokoju, praktyka uważności i dystansu, żeby zapanować nad własną podświadomością i rozbroić wszystkie cienie. Innymi słowy należy przepracować wzorce i „programy” podświadomości, z których dotąd nie zdawaliśmy sobie sprawy, a które tak naprawdę rządziły naszym życiem i umysłem. Dodam jeszcze, że większość opętań  i nękań demonicznych wynika właśnie z fazy arymanicznej – czyli konfrontacji z najciemniejszym Duchem – cieniem uświadomionym, który przejmuje władzę nad ego. Wielcy mistrzowie nie byli wolni od konfrontacji z własnym cieniem – Jezus był kuszony na pustyni, a Budda nim osiągnął nirwanę, musiał przejść przez nękania Mary. Wielu świętych mistyków przechodziło przez etap konfrontacji z Szatanem. Z punktu widzenia psychologii są to dobrze opisane mechanizmy działania ego i cienia.

Bez uwolnienia swojego Ducha z niewolących go agresywnych form – iluzji, jakie nakłada na niego nieświadomość czyli Ciało, nie ma mowy o odzyskaniu łączności z Absolutem. Tylko w pełni scalony Duch – uwolniony z jasnych i ciemnych form dzięki pracy ego i poszerzonej perspektywie, może wniknąć w swój żeński pierwiastek Ciało (Podświadomość) w miłości, bo to co było wcześniej dla niego więzieniem, w pozytywie stanie się błogością  i rozkoszą. Jest to możliwe tylko dzięki pracy ego wnikającego w nieświadomość i uwalnianiu Ducha z tychże iluzji, które powodują cierpienie. Dzięki uwolnionym aspektom Świadomości, które ego asymiluje, podświadomość jest „oczyszczona”, pozbawiona cieni i przestaje produkować iluzje. Dojrzewa innymi słowy, bo wcześniej była po prostu reaktywna i nieświadoma. Dopiero wtedy scalony Duch ponownie w nią wchodzi , tym razem jako jej Oblubieniec a nie Agresor. Następuje komunia Ducha w Ciele. Jest to cel każdej praktyki duchowej – od buddyjskiej pustki (Ciała) ,w które wnika Świadomość skończywszy na zstąpieniu Ducha Św w Ciało.

Faza Arymana, to właśnie etap „piekielny” czyli krzyk naszych demonów, konfrontacja ze wszystkimi treściami, które odrzuciliśmy, stłumiliśmy, nie akceptujemy u siebie i innych, potępiamy. Wszystkie krzywdy jakich doznaliśmy a których nawet nie pamiętamy. Każda przemoc, wstyd, złość, agresja. Te treści cały czas funkcjonują w podświadomości, ponieważ każda psychika jest całością, nic w niej nie znika. Jeśli ego decyduje się coś odrzucić i „wyprzeć” wtedy spychane to jest do podświadomości i prędzej czy później wyjdzie – w fazie cienia ujawnionego, którą ja nazwałam arymaniczną. Jeśli nienawidzimy homoseksualistów, okaże się, że w pewnych warunkach moglibyśmy nimi być. Jeśli nienawidzimy gwałcicieli czy pedofilów np w wyniku własnych krzywd, niestety w fazie Arymana odkryjemy, że w nas samych mieszka gwałciciel czy pedofil – na tym właśnie polega „zaraźliwość wzorca” i podstępność cienia, który przyjmuje postacie nieakceptowane przez ego zmuszając go tym samym do radykalnej zmiany i dojrzalszej postawy akceptującej i transformującej tzw „zło”. Tylko wtedy uwalnia się dany aspekt Ducha, ujawniając tym samym paradoks przemiany negatywu w pozytyw.

Konfrontacja z cieniem w ujęciu indywidualnym szczegółowo jest opisana w artykule: Jak dotrzeć do Wyższego Ja: 2. Etapy Integracji Cienia. W niniejszym artykule zajmę się uzupełnieniem informacji pod kątem upadku Ducha (zbiorowej Świadomości – istoty duchowej w fazie cienia zbiorowego czyli Szatana) i jego drugiej, żeńskiej połówki w której jest uwięziony.

Jak wiemy z ostatniego odcinka o Lilith, Duch dotarł do przyczyny swojego upadku czyli do swojego najgłębszego cienia i przeciwieństwa, będącego w istocie drugą żeńską połówką, dopełnieniem w Wyższej Jaźni – Ciała. To Ciało wcześniej zanegował z powodu nieobliczalności i niedoskonałości, stąd mamy odzwierciedlenie w historii ludzkości, która od początku zmaga się z żeńską emanacją Absolutu – fizycznością, nieobliczalnym życiem, niedoskonałą cielesnością, których ego ani zrozumieć ani kontrolować nie potrafi, co wzbudza w nim agresję i lęk.   Do akceptacji i zrozumienia żeńskiego pierwiastka, o którym była mowa w poprzednim odcinku, wzajemnej asymilacji, komunii Ducha z Ciałem i transformacji duchowej dojdzie dopiero w fazie Samaela. Na etapie konfrontacji z cieniem, wszystkie wzajemne oskarżenia, pragnienie odwetu za cierpienie, niedoskonałość, potępienie i chęć odreagowania zaczynają dochodzić do głosu. Dlatego Aryman symbolizuje piekło we wszystkich jego wydaniach. To piekło jest wyrazem walki uwięzionego Ducha z reaktywnym Ciałem, wyraz jego niedojrzałości, niewiedzy i braku łączności z Wyższą Świadomością, czyli Bogiem.

DUCHOWE PRZYCZYNY PRZEMOCY FIZYCZNEJ

Odreagowywanie wewnętrznej pustki, która pojawiła się pod wpływem oddzielenia Ducha od Wyższej Jaźni (Jedności – Boga) i uwięzieniu w najgłębszej nieświadomości – Ciele, manifestuje się w przemocy fizycznej.  To projekcja na zewnątrz tego, co dzieje się w Jaźni człowieka. Duch uwięziony w Ciele próbuje się wydostać, to oczywiste, a ponieważ nie jest uświadomiony przez ego, tym samym następuje klasyczna projekcja cienia na wymiar fizyczny. Jest to zgodne z zasadą, że to co nieuświadomione rządzi tym co świadome, bezpośrednio kreując życie. Od zarania dziejów, ograniczona świadomość człowieka projektuje na rzeczywistość krzyk i wściekłość swojego uwięzionego Ducha, mając skłonność do agresji wobec żeńskiego pierwiastka – począwszy od matki ziemi,  natury, zwierząt, skończywszy na kobietach, dzieciach i własnym ciele.  To nieświadoma próba kontrolowania jak i ukarania swojej ofiary za własną wewnętrzną krzywdę. Przemoc fizyczna bierze się z wewnętrznej bezsilności uwięzionego Ducha, który poprzez niszczenie Ciała robi wszystko, by się uwolnić, co jest projektowane na wymiar fizyczny. Walkę Ducha z Ciałem widzimy w wielu kulturach, na różnych jej etapach – w relacjach mężczyzn wobec przejawów żeńskiego pierwiastka, który jest dla nich więzieniem, ograniczeniem, największym lękiem.  Tenże lęk, przyczyna agresji, ma miejsce z powodu chaosu, skłonności do zdrady i nieobliczalności Lilith – żeńskiego pierwiastka. A to, czego nie można kontrolować, jest dla ego największą traumą.  Znalezienie się w ekumenie cielesności ciemności i śmierci (królestwo Lilith) jest największym piekłem, które Duch początkowo nie potrafi zaakceptować i wobec którego jest całkowicie bezsilny. Dlatego próbuje na wszelkie sposoby zniszczyć to, czego nie akceptuje. W aspekcie cielesnym, niszczenie objawia się w zabijaniu, gwałtach, przemocy, sadyzmie i tak dalej. To także, w swojej najgłębszej warstwie, chęć ukarania siebie samego, dlatego mamy tu również wszelkie mechanizmy autodestrukcji, jak praktyki masochistyczne, nałogi, złe odżywianie , nie dbanie o swoje ciało (podobnie jak w fazie Lilith). Szatan w fazie Arymana profanuje Ciało na wszystkie sposoby,  odreagowując swój własny upadek w materię, uwięzienie w niej i odłączenie od Boga.

Ludzie mający nieprzepracowanego i silnego cienia, reprezentują wzorce destrukcyjne dla otoczenia i siebie samego, co ma oczywiście podłoże w ich Jaźni – toksycznej relacji Ducha uwięzionego w Ciele.  Jest to dziedziczone po przodkach i przenoszone na następne pokolenia, chyba, że znajdzie się wreszcie ktoś, kto podejmie trud i uwolni Ducha z nieświadomości.

DZIEDZICZNY „GRZECH PIERWORODNY”

Dlatego to, co nas spotyka w życiu jest efektem tego, co nie przepracowali nasi przodkowie, a co odziedziczyliśmy w genach. Bo gen, na podobieństwo Absolutu i każdej rzeczy zbudowanej z Ducha i Formy, ma swoją męską cechę – jest to INFORMACJA I PAMIĘĆ, oraz żeńską – NOŚNIK tejże informacji. Wspomnę jeszcze, że wcale nie musimy znać naszych przodków, by wiedzieć co po nich odziedziczyliśmy. Wystarczy spojrzeć na własne życie i wydarzenia, które spowodowały w nas cierpienie, by wiedzieć, jakiego cienia – Ducha w uwięzieniu, przekazali nam w genach. Tak samo wystarczy znać dzieje ludzkości – relacje między męskim i żeńskim pierwiastkiem, by zrozumieć naturę Ducha i Ciała, cele i dążenia Boga i Bogini w wymiarze indywidualny, zbiorowym a przez to globalnym. Każdy człowiek jest częścią – aspektem, przejawem Ducha rodowego. A Duch rodowy jest oczywiście częścią Ducha ludzkości a następnie stworzenia. I tak dalej. Im większa niedojrzałość Ducha, tym większe oddzielenie „od góry” co powoduje przemoc i cierpienie wobec Ciała. Gdy męska i żeńska emanacja w jaźni człowieka są w dysharmonijnej, toksycznej relacji, możemy przyjąć za pewnik, że nasi przodkowie mieli ten sam problem. Nie przepracowali cienia, nie uwolnili swojego Ducha rodowego, w efekcie, uwięzionego w nieświadomości (rodowym Ciele) przekazali nam jego wzorce w genach. To jest to, co monoteizm nazywa grzechem pierworodnym. W każdym pokoleniu powtarza się ten sam schemat do momentu, gdy znajdzie się ktoś, kto osiągnie taką skrajność wypartego Ducha w pustkę, że będzie zmuszony zajrzeć w tą pustkę i uwolnić go. To są ludzie, którzy zajęli się rozwojem duchowym. Uwalniając z pustki (mroków nieświadomości) swojego Ducha, scalając i integrując swoją Jaźń, uzdrawiają jednocześnie Ducha rodowego, który jest Świadomością wszystkich przodków od początku istnienia. W ten sposób zarówno przodkowie jak i potomkowie tej osoby są wolni od cienia rodowego.

NĘKANIA DEMONICZNE

Jak wspomniałam wcześniej, u podłoża nienawiści i agresji do Ciała i Życia czai się lęk. Duch będąc na dnie piekła, jest najbliżej śmierci duchowej – którą symbolizuje na mojej mandali Szatan w fazie Śmierci, czyli ten, który mechanicznie dąży do oddzielenia od Boga, będąc już w totalnej beznadziei i stanie pustki. Oskarżanie człowieka o nieczyste myśli, potępianie, zmuszanie do grzechu, namawianie do bezczeszczenia ciała i duszy, wmawianie, że jest nic nie wart, niegodny łaski itd to tylko niektóre z przypadków nękań arymanicznych. Inne charaktertyczne objawy to koszmary, w których człowiek odnajduje się w roli kata lub ofiary, obce demoniczne głosy w głowie, ohydne obrazy pełne przemocy, które człowiek wyobraża  całkowicie bez kontroli. Najgorzej, gdy te głosy i obrazy namawiają człowieka do zadania realnej przemocy drugiej osobie i zaczyna tworzyć się obsesja na tym punkcie. Im bardziej człowiek będzie próbował stłumić takie myśli i obrazy, tym stają się one silniejsze. To potrafi wykończyć każdego „mocnego” dlatego tak ważnym jest wiedza o właściwym postępowaniu w takich sytuacjach. Przede wszystkim należy zachować spokój, nie utożsamiać się z tymi głosami, zająć pozycję obserwatora. Skierować dużo miłości i akceptacji do tej części siebie, która rozpętując piekło w naszej głowie, tak naprawdę rozpaczliwie domaga się uwagi i akceptacji. Najbardziej skrajnym przejawem uwięzionego Ducha są oczywiście opętania, które jednak zdarzają się rzadko. Przypominają zadawanie sobie gwałtu na wszystkie możliwe sposoby. U ich podłoża kryje się dramat wypartych aspektów Ducha – demonów uwięzionych we wzorcach i negatywnych formach nieświadomości, która traktuje ich jak agresorów (pamiętajmy, że to Duch pierwszy wszedł w Ciało, a więc zadał „gwałt”).

Przypomnę, że żadna istota duchowa – jako przejaw Ducha – Świadomości, z natury nie ma wyglądu, więc może się wyrażać w jaźni człowieka TYLKO I WYŁĄCZNIE na tyle, na ile pozwala jej wzorzec, tzw program w podświadomości, która ucieleśnia i nadaje formę aspektom Ducha. Jeśli Podświadomość (Ciało) jest niedojrzała i reaktywna, wtedy zawsze będzie negatywnie widzieć swoje przeciwieństwo – Ducha, który w nią wchodzi. Dlatego tworzy demoniczne i agresywne formy duchowe (projekcje) w których więzi Ducha. Na tym polega piekło jakie rozgrywa się w najgłębszej nieświadomości człowieka,  projektowane na życie.

To dlatego człowiek zdrowy psychicznie, ze scalonym Duchem i Ciałem w harmonii,  nie przeżyje opętania, choćby wykonał miliony wywołań duchów, demonów, rytuałów magicznych, choćby słuchał najbardziej satanistycznej muzyki i czytał bluźniercze księgi czyli tego wszystkiego co kościół zabrania „w trosce” o dusze owieczek. Bo nie chodzi  o praktyki, tylko o wzorce podświadomości ukształtowane pod wpływem przemocy –  od emocjonalnej po fizyczną i seksualną. Tej zależności między wzorcami umysłu a opętaniami księża nie chcą dostrzec, wolą za to profilaktycznie zakazać  praktyk duchowo-ezoterycznych, które nie są rytuałami katolickimi, wolą widzieć Szatana w  astrologii, technikach wróżebnych, okultyźmie, filmach, muzyce a nawet w książkach Harrego Pottera i obchodzeniu świeta Halloween przez dzieci.  Jest to oczywiście klasyczny przejaw cienia i czasem szczerze się zastanawiam kto ma większy problem – osoba nękana czy ksiądz egzorcysta, który widzi Szatana dosłownie wszędzie, strasząc ludzi i ostrzegając ich przed opętaniem, tym samym wpędzając zdrowych ludzi w niepotrzebne paranoje i obsesje. Prawda jest taka, że opętania takie jak na filmach zdarzają się bardzo rzadko. Większość konfrontacji z ciemną stroną umysłu (cieniem, alter ego, swoim „demonem”) przybiera formę wewnętrznego konfliktu, koszmarnych snów, obsesji, frustracji, niechcianych myśli. Nękania w zaawansowanej formie również zdarzają się rzadko.

Jeśli w astralach widzicie istoty demoniczne albo piekła – to znaczy, że odwiedziliście obszar arymaniczny swojej jaźni. Po przepracowaniu swoich cieni,  demony ujawnią swój potencjał duchowy w odbiciu, czyli pozytywie, wrócą tam, gdzie było ich miejsce przed upadkiem czyli do Ducha – Wyższej Jaźni. W ten sposób bierzecie również udział w rozjaśnianiu cienia zbiorowego, powrocie różnych aspektów Szatana czyli ciemnych przejawów uwięzionego Ducha do Boga.

SYNCHRONICZNOŚCI

W fazie arymanicznej, jak i następnej – Abaddona (Niszczyciela), mogą dziać się synchroniczności w otoczeniu o charakterze destrukcyjnym, wymierzone przeciwko człowiekowi, który konfrontuje się ze swoim cieniem. Może to być agresja ze strony obcych ludzi, natężenie relacji toksycznych, kradzieże, przemoc, wypadki i choroby. Czegokolwiek człowiek nie tknie, rozpada się albo ma negatywny efekt. Trwa to do momentu rozbrojenia cienia – zaakceptowania i pokochania tych odrzuconych i destrukcyjnych aspektów siebie, następnie poddania ich asymilacji i transformacji – scalania swojego Ducha w JEDNOŚĆ. Charakterystycznym może być w tej fazie spotykanie ludzi, reprezentujących w formie męskiej – wzorzec Arymana (kat, psychopata, sadysta, toksyczny człowiek, niszczyciel) a w formie żeńskiej – wzorzec Lilith (femme fatale, niszczycielka) lub też sami możemy wejść w powyższe role w stosunku do słabszych od siebie osób.

KAT I OFIARA – WALKA O WŁADZĘ, MIŁOŚĆ TOKSYCZNA

Duch i jego żeńska połówka – Lilith na poziomie wzorca Arymana walczą ze sobą nieustannie,  będąc dla siebie katem i ofiarą. O ile Duch uwięziony w nieświadomości, czyli Ciele jest ofiarą Bogini, to niszcząc ją od środka, staje się Katem. W wymiarze fizycznym, jak zaznaczyłam wcześniej, mężczyźni przenoszą to na stosunek do życia, cielesności itd. Przyznać  więc należy, że częściej to Lilith jest ofiarą, na co wskazuje historia ludzkości i ilość przemocy wymierzonej przeciwko kobietom i dzieciom – archetypowo reprezentującym siłę Yin – czyli Bogini.

Pamiętajmy,  że każda ofiara w pewnych warunkach staje się katem, także i kobiety znalazły sposoby, żeby „mścić się” na mężczyznach do czego inspiruje archetyp Lilith i innych maleficznych bogiń w kulturach całego świata.  Największa bolączką dla mężczyzny jest brak miłości i wsparcia ze strony kobiety, zdrada i cielesny chłód. To dlatego postęp cywilizacyjny opiera się na dojrzewaniu mężczyzn (Duch) do uznania kobiet (Ciało) za równych sobie, nie tylko pod kątem społecznym ale i seksualnym. To potrzeba partnerstwa i miłosno – seksualnego tańca, a nie gwałtu. To wreszcie pragnienie mężczyzny, by kobieta odczuwała rozkosz podczas seksu, co w naszej kulturze stało się miarą jego męskości. To objaw dojrzałego, uwolnionego i scalonego z „górą” Ducha, męskiej emanacji Boga, który pragnie wypełnić sobą Ciało w miłości, czyniąc swoją Boginię świadomą partnerką i oblubienicą. Obserwujemy to w kulturze zachodniej, która znienawidzone, uprzedmiotawiane, „gorsze” i „grzeszne” przez wieki Ciało wyniosła wreszcie na piedestał. Na tym polega ewolucja Świadomości, by Ciało – pierwiastek żeński stał się równy Duchowi – pierwiastkowi męskiemu, równie uświęcony, miłowany i doceniany. Na tym polega też każda prawidłowa praktyka duchowa – nie na wyrzekaniu się Ciała, tylko na poznaniu go, kochaniu i połączeniu go z Duchem, bo jest ono Jego Świątynią, przestrzenią wyrażenia się, formą przejawienia. Bez miłosnego i świadomego zjednoczenia Boga (Ducha) i Bogini (Ciała) w Jaźni człowieka, nie osiągnie się stanu przebudzenia, Duszy.

Wzorzec kata i ofiary jak wiemy, jest najsilniej toksyczny i najtrudniejszy do przepracowania w ludzkiej psychice, a występuje powszechnie. Każda miłość naznaczona wzorcem kata i ofiary czyni ją  zniewalającą, uprzedmiotawiającą, a także silnie uzależniającą. Miłość zdrowa z kolei daje wolność w partnerstwie i swobodę bycia sobą. Archetypowo,  po raz pierwszy miłość toksyczna ze wzorcem kata i ofiary pojawia się u Kaina i Abla. Kain zabijając brata stał się pierwszym katem, a Abel pierwszą ofiarą co naznaczyło ludzkość powtarzalnym przez każde pokolenie piętnem. Na poziomie psychologicznym,  polega między innymi na tym, że ludzie , którzy padli ofiarą przemocy,  nieświadomie powielają wzorzec w różnych obszarach życia skończywszy na własnych dzieciach a te powtarzają na dalszym pokoleniu. Świadomość istnienia wzorca nie zawsze pomaga –  wielu  rodziców zarzekających się, że nie będą traktować swoich dzieci, tak jak dziadkowie, niestety w chwilach emocji postępują identycznie. Na szczęście postęp humanizmu (dojrzewanie zbiorowej Świadomości) w wielu społeczeństwach Europy wyznaczyło trend walki z jakąkolwiek formą przemocy wobec człowieka, także i w w wychowaniu dzieci. Miejmy nadzieję, że reszta świata również kiedyś dojrzeje do tego. Wtedy ta odsłona cienia zbiorowego będzie efektywnie przepracowana. Wzorzec nie powtarzany w następnym pokoleniu uwalnia Ducha i po prostu musi zaniknąć na rzecz nowo odkrytego potencjału w pozytywie. To dlatego społeczeństwa, w których wielki nacisk kładzie się na brak przemocy w wychowaniu dzieci, są pokojowo nastawione i mają wysoki poziom świadomości i empatii. Przy nieprzepracowanym cieniu zbiorowym, społeczeństwa nie tylko wewnętrznie są pełne przemocy rodzinnej, społecznej, ale również chętnie wdają się w konflikty i wojny z innymi traktując przemoc jako podstawowy sposób na rozwiązywanie problemów.

BLUŹNIERSTWO SZATANA

Duch uwięziony w Ciele oraz Bogini, która nosi w sobie niszczącego ją potwora, czują się  skrzywdzeni, zranieni przez Boga, który poddał ich takiemu scenariuszowi. Nie rozumieją, że są to konsekwencje wolnego wyboru i samoświadomości, która następuje wskutek oddzielenia się od jedności. A oddzielenie się od jedności – zawsze jest „upadkiem”, to koszt rozwoju ego, dzięki któremu możemy wkroczyć w świat dualizmów, w świat relacji Ja-TY po to, by świadomie już zapragnąć miłości i dojrzałej relacji ze swoim przeciwieństwem i dopełnieniem. Na tym etapie nasza demoniczna, walcząca ze sobą para nie jest w stanie tego pojąć, może jedynie  odreagowywać swoje cierpienie i poczucie odrzucenia.  Szatan i Lilith w arymanicznej odsłonie cienia zbiorowego, chcąc zemścić się na sobie, sięgają po wszystkie odmiany bluźnierstwa. Prezentują drugi biegun każdej świętości adorowanej przez człowieka. Dlatego, jeśli ktokolwiek z Was szczególnie mocno walczy z nieczystymi i grzesznymi myślami, starając się żyć „nieskalanie” , to może być pewny, że w fazie arymanicznej, każda świętość i ideał zostanie zbrukana przez alter ego. Wewnętrzny bluźnierca nie śpi i jest gotowy czekać na swój czas, gdy głośno upodli każdą rzecz, do której ego przywiązuje szczególną wagę i traktując ją jako nieskalaną doskonałość. Nie życzę nikomu popadnięcia w ten wewnętrzny konflikt gdy słyszy się w głowie słowa brukające to, co dla było zawsze święte, czyste, niewinne i idealne, ale bez tego nie ma też wyzwolenia od tzw „złotych cielców”, czyli rzeczy adorowanych przez ego jak bóstwa i będące jednocześnie jego klatką i iluzją. Dlatego cień arymaniczny i jego bluźnierstwa, boleśnie uwalniają od iluzji i przewartościowują dotychczasowe spojrzenie na wszelkie świętości tam, gdzie tak naprawdę nigdy ich nie było, bo są sztucznie kreowane przez kulty. Jedyną ekumeną, której  nie da się zbrukać to oczywiście Absolut, będący poza jakimkolwiek wyobrażeniem, należący do sfery największej Tajemnicy. Kogoś tak niepoznanego, nie można sięgnąć jakimikolwiek bluźnierstwami, dlatego jeśli ktoś z Was ma problem z potrzebą obrażania Boga, czy też bluźnienia na Niego, niech się nie krępuje, lepiej to z siebie wyrzucić i rozbroić tym sposobem cienia, niż z nim walczyć i wpędzać w stan pogłębiającej paranoi. Bóg, który jest miłością bez granic, wszystko rozumie, każde cierpienie człowieka i każdą jego niedoskonałość. Duchowość to nie jest dążenie do świętości, tylko poznawanie całej prawdy o swojej niedoskonałej naturze i tym samym otworzenie się na zbawczą i uzdrawiającą miłość Absolutu.

MATERIALIZM – GROMADZENIE DLA GROMADZENIA

W fazie arymanicznej, ludzie czują pęd do gromadzenia dóbr materialnych dla samego gromadzenia. Każda wewnętrzna pustka, będącą wynikiem odłączenia Świadomości (Ducha) od Absolutu, co nazwałam syndromem duchowego odrzucenia rodzi skłonność do uzależnień wszelkiego typu. Na przykład w fazie lucyferycznej, człowiek uzależniony jest od duchowości i praktyk mistycznych, zaniedbując tym samym materię i sprawy cielesne, które uważa za niedoskonałe. W fazie Węża człowiek uzależnia się od kłamstw, produkowania fałszywych historii i mitomanii bo najlepiej czuje się, gdy może innymi manipulować.  W fazie soratycznej, człowiek uzależniony jest od rozwoju swoich astralnych mocy i mechanizmu kija i marchewki, pragnie awansować w hierarchii duchowej, być kimś lepszym, mieć władzę nad światem i ludźmi po to, by ich zbawiać i tak dalej. W fazie arymanicznej (cielesnej) w wyniku uwięzionego Ducha w nieświadomości, czyli archetypowych podziemiach, mamy wszelkie działania i uzależnienia związane z ciałem i materią, jak również racjonalizmem. Archetypowo, pomyślność w gromadzeniu bogactw przypisywana jest wszystkim bogom podziemnym w mitologiach całego świata. Wiąże się to z tym, że metale i kamienie szlachetne wydobywa się z ziemi i skały, które są ekumeną boga podziemnego. Aryman, jako władca podziemia sprzyja materializmowi w każdym wydaniu. Odreagowując swój upadek Ducha, więzi ego człowieka w tej samej perspektywie, zgodnie z mechanizmem projekcji cienia. Materializm w tej fazie cienia często skutkuje fanatyczną racjonalnością i zanegowaniem duchowości, co może spowodować u człowieka swoiste wyjałowienie duchowe, podważenie wartości i idei, które wcześniej dawały sens.  Ma się wrażenie wszechogarniającej nicości, wewnętrznej pustki, samotności i braku Boga. Wchodzimy w piekło niewiary.  Dla osób, które wcześniej bardzo mocno wierzyły (bez weryfikacji) w magiczny świat, teorie kreowane przez wielkie biznesy new-age’owe, zjawiska nadprzyrodzone i prymat ducha nad materią może to być szczególnie mocno bolesne doświadczenie, ale konieczne na drodze wolności umysłowej. Aryman ze swoim materializmem i racjonalizmem uruchomi drugi biegun tejże perspektywy podważając całą pseudo-duchowość, w którą wierzyliśmy.  A ponieważ ta wiara dawała sens istnienia, to bez niej wpadamy w depresję, poczucie beznadziei.   Odzywa się tutaj echo najgłębszej pustki Szatana i jego śmierci duchowej, którą czasem nazywam fazą Kolekcjonera (Szatan, zgodnie ze stworzoną przeze mnie mandalą upadłych jest już poza kręgiem, jako najgłębsze uwięzienie Ducha w nieświadomości człowieka, tzw pustce, jądrze ziemi).  Dlaczego Kolekcjoner? Bo gromadzi dla samego gromadzenia, nigdy nie zaznając zaspokojenia jak i nie potrafiąc wyjść z mechanizmu wzorca. To wzorzec dotyczący każdego człowieka, który szukając spełnienia, wciąż jest uzależniony od osiągania kolejnych celów, by na końcu się przekonać, że to czego szukał, jest tak naprawdę zupełnie w innym wymiarze świadomości.  Duch w fazie Pustki nie czuje już nic – tylko martwość i brak nadziei. O nim będzie mowa jeszcze w dalszych częściach cyklu „Klucz do Alchemii Upadłych. Mandala Cienia”. Ten brak wiary w duchowy wymiar rzeczywistości i przejście do skrajności może trwać bardzo długo. Ale pozytyw jest taki, że po jakimś czasie, człowiek uczy się tzw racjonalnej duchowości, przestaje ślepo wierzyć we wszystko co powiedział „mistrz”, albo co wyczytał w serwisach i książkach paranormalnych. Wychodzi również z  nihilizmu duchowego, uczy się wierzyć w to, co sam zweryfikował poprzez praktykę duchową. Kolejną istotną sprawą jest to, że człowiek, który wcześniej lucyferycznie bujał w obłokach, w fazie Arymana jest zmuszony do bolesnego „zejścia na ziemię”. Aryman zarządza materią i ciałem, więc mogą się pojawić problemy finansowe albo zdrowotne, jako efekt wcześniejszego zaniedbania tych sfer życia na rzecz  fałszywej duchowości.

DZIECI

Sporo w tym artykule, jak i poprzednim, poświeciłam na temat przemocy wobec dzieci jako efekt nieprzepracowanego cienia zbiorowego i indywidualnego. Z mojego doświadczenia i rozeznania duchowego,muszę zwrócić uwagę na szczególną rolę dzieci, jako cel niszczycielskich działań Arymana-Szatana. Dzieci najpełniej symbolizują pierwiastek żeński, jako , że archetypowo są bierne i podporządkowane.  Ponadto,  jako jedyne istoty żyjące na tym świecie, dzieci są naprawdę niewinne czyli „święte”, a jednocześnie bezbronne. Dzieci są obiektem pożądania niedojrzałego Ducha, ponieważ są nieświadome, a jak wiemy Duch pragnie wypełnić sobą każde nieświadome Ciało, bo taka jest jego natura. Męska emanacja Absolutu – Światło i Ogień dąży do rozświetlenia wszelkich ciemności i pustki (każda forma jest żeńską emanacją Absolutu). Dlatego Świadomość wnika w Nieświadomość, Duch  w Materię, Mężczyzna w Kobietę i tak dalej. Podstawą tego procesu od strony męskiego pierwiastka obojętnie czy na poziomie biologicznym czy duchowym, jest zawsze pożądanie seksualne, które może być niszczące, agresywne albo przejawem najwyższej miłości i tantry.  To stąd, w warunkach ludzkich źródło ma pedofilia i wszelkie zbrodnie seksualne, towarzyszące człowiekowi od zawsze. Przyczyną jest esencja natury męskiej – nieujarzmiony popęd seksualny, nad którym ego nie umie albo po prostu nie chce zapanować, ale uczy się w wyniku postępu kulturowego, etycznego, cywilizacyjnego (dojrzewanie zbiorowego Ducha wobec swojego dopełnienia – Bogini).

Kiedyś brałam udział w transformacji upadłej istoty duchowej- indywidualnego cienia pewnej osoby, o imieniu Adramelek (tak się ten demon przedstawił). Objawiało się u tego człowieka pragnieniem przemocy wobec własnego dziecka, pomimo wielkiej miłości i odpowiedzialności. Duży stopień samokontroli i znajomość mechanizmu cienia dawały pewność, że do niczego złego i tak by nie doszło ale po nauce akceptacji i transformacji tego aspektu Ducha w podświadomości, osoba ta uwolniła się od problemu, dostępując niewiarygodnej ulgi i mogąc od tej chwili normalnie już funkcjonować jako rodzic. Oczywiście Adramelek nie zadomowiłby się w głowie tej osoby gdyby nie istniał grunt w podświadomości – jak się okazało, była ona molestowana w dzieciństwie. Dopiero po wszystkim zdałam sobie sprawę, że przecież Adramelek, to demon o charakterze arymanicznym, władca ogni piekielnych, któremu składano w ofierze dzieci w dawnych czasach. Ogień ofiarny to archetyp pożądania (symbolem Ducha jest Światło i Ogień), które ma wymiar totalnie niedojrzały i niszczący.

EGZORCYZMY KATOLICKIE – PRZENIESIENIE W FAZĘ JASNOŚCI

Ponieważ najwięcej opętań przypada na etap arymaniczny, jest to dobra okazja by wspomnieć o mechanizmie katolickich egzorcyzmów. Po pierwsze nie wiadomo dlaczego, katoliccy księża uważają, że złe duchy opętują bez związku z podświadomością człowieka tylko w wyniku jakichś klątw, praktyk magicznych itd. Dawno udowodniono już, że najwięcej opętań przypada na kobiety molestowane seksualnie w dzieciństwie z czym osobiście się zgadzam, bo tak wykazuje również moja praktyka. Przemoc seksualna jest największym pogwałceniem świętości Ciała, czymś co moim zdaniem powinno być karane na równi z takimi przestępstwami jak morderstwo. Dlaczego? Bo mamy tutaj również morderstwo, tylko że rozłożone w czasie, biorąc pod uwagę  silne autodestrukcyjne skłonności z jakimi człowiek musi sobie od tej pory radzić przez całe życie.

KAŻDE OPĘTANIE NIE BIERZE SIĘ ZNIKĄD TYLKO MA SWOJE ŹRÓDŁO W PODŚWIADOMOŚCI

To nieprawda, że praktyki okultystyczne mogą doprowadzić do opętania, one tylko wywołują coś, co już wcześniej istniało w nieświadomości człowieka. Żaden Duch nie jest odrębny od człowieka bo przecież docelowo jest jego Świadomością. Przyczyną wszystkich opętań są wzorce przemocy zakodowane w podświadomości, dlatego Duch w tej formie jawi się demonicznie. Dlatego też egzrcyzmy katolickie rzadko kiedy są skuteczne na dłuższą metę, one tylko niwelują objawy i skutki, natomiast nie docierają do przyczyny – toksycznej relacji Ducha i Ciała w jaźni człowieka. Nie docierają do tych otwartych furtek, które należy przepracować, zrozumieć i zamknąć. Co w zamian robią? Otóż wikłają opętanego w drugi biegun perspektywy, czyli jasności i czystości, mianowicie – fazę lucyferyczną, która wyraża się poprzez walkę z niedoskonałością i własnym cieniem. Pisałam już o archetypie Lucyfera w odcinku o Świadomości niedojrzałej, niepełnej, która buntuje się przeciwko niedoskonałości, nie wiedząc, że sama tą niedoskonałość powoduje. Egzorcyzmy katolickie powodują klasyczne wyparcie cienia i żeby to podtrzymać – nakładają praktyki typu pokutnego czyli ascezę duchową, modlitwę, nacisk na czystość duchową, odwołanie się do doskonałej  bo czystej cieleśnie Maryi, branie udziału w określonych , programujących umysł rytuałach religijnych i tak dalej. Skutkuje, oczywiście, że skutkuje, bo następuje zablokowanie na jakiś czas cienia zamiast jego przepracowanie i asymilacja wypartego aspektu Ducha. Każde wyparcie nie jest rozwiązaniem problemu, bo zamanifestuje się w inny sposób, mianowicie poprzez projekcję na otoczenie. Doskonałym przykładem takie opętanego, który przeszedł na stronę fałszywej jasnosci, jest znany wróg ezoteryki i praktyk duchowych innych niż katolickie –  Robert Tekieli. Okultysta nie potrafił przepracować cienia arymanicznego , który się odezwał pod wpływem praktyk duchowych. W efekcie przerażony zwrócił się do przeciwnej strony – katolickiej, nawrócił się i zablokował swojego cienia. Ponieważ jednak cień nie śpi, odzywa sie w takich przypadkach poprzez projekcje – Tekieli od tej chwili zaczął wszędzie widzieć w otoczeniu siły demoniczne i szatana. Jako nawrócony katolik z podejściem lucyferycznym (asceza duchowa, rygor duchowy, nacisk na teurgiczne rytuały jak np komunia święta) począł aktywnie walczyć z siłami arymanicznymi, które widzi dosłownie wszędzie – we wchodzeniu w astral, w praktykach duchowych innych niż katolickie, w muzyce, w jodze, medytacji, w książkach, bajkach itd. Nie muszę mówić, że obsesyjna projekcja cienia na otoczenie w wydaniu Tekielego to jego własny , stłumiony demon, który kiedyś się ponownie odezwie ze zdwojoną siłą, to tylko kwestia czasu.

Żeby sobie poradzić z demonem trzeba dotrzeć do przyczyn – uwolnić go z formy, jaką nałożyła na niego nieświadomość. Wiąże się to z konfrontacją z omawianym wcześniej „syndromem kata i ofiary” w sobie co jest jednym z najgorszych doświadczeń jakie tylko istnieje wg mnie. Zrozumienie go, wybaczenie, zaakceptowanie i pokochanie go sprawia, że cień przestaje być cieniem, kat przestaje być katem, a my wyzwalamy się z toksycznego wzorca kat-ofiara. Wtedy już sprawa demonicznych nękań i bycia ich ofiarą (męczennikiem) przestaje mieć miejsce . Niestety ale bez pracy z ciemną stroną własnego umysłu się nie obędzie, choćbyśmy mieli milion ton światła za sobą. Tu trzeba dotrzeć do przyczyny „programu”, zawartej głęboko w naszym umyśle i jaźni, a nie tylko niwelować światłem skutki, bo światło – mrok  to cały czas ta sama zabawa, a chodzi o to, żeby z niej w końcu wyjść.

Prawdziwie efektywnym egzorcyzmem, który rozwiązuje problem raz na zawsze, to pokochanie swojego oprawcy (demona, cienia) w umyśle i jego transformacja w aspekt Wyższej Jaźni, innymi słowy uwolnienie Ducha i połączenie go ze Zbiorową Świadomością. Łączę tutaj wiedzę psychologiczną z duchową bo obie mówią o tym samym, obie nawzajem się weryfikują nie tylko teoretycznie, ale przede wszystkim praktycznie, a skuteczność jest miarą prawdy. Żadne popadanie w skrajności w przypadku opętań nie jest rozwiązaniem, bo wikła człowieka w niekończącą się grę walki z własnym cieniem, a tu chodzi o to, by tą walkę wreszcie zakończyć. „Pokochaj swoich wrogów” – Jezus.

BLUŹNIERCZA SZTUKA, DARCIE BIBLII I TO WSZYSTKO CO DZIAŁA KOŚCIOŁOWI NA NERWY – CZYLI WRZASK DEMONA W NASZEJ KULTURZE

Od razu zaznaczę, że nie jestem wrogiem kościoła, wręcz przeciwnie – ogromnie doceniam jego wkład w rozwój wartości chrześcijańskich i ogólnie myśli filozoficznej, bez której kultura Europy nie wyglądałaby tak, jak wygląda. Ale przeżyłam nękanie demoniczne i  kościół mi nie pomógł, bo problem wrócił, nie mówiąc o tym, że nabawiłam się chorób związanych z tłumieniem cienia, które zniknęły dopiero gdy poznałam ciemną stronę mojego umysłu – przyczyny, wzorce, które rozświetliłam miłością. Znam wiele takich przypadków bo się nimi zajmuję. Dlatego krytykuję egzorcyzmy kościelne jako nieskuteczne na dłuższą metę i blokujące potencjały psychiczno-duchowe z głębokiej podświadomości, które w taki sposób domagają się ujścia.

Dodatkowo krytykuję również wojnę kościoła z elementami kultury i sztuki, które poruszają problem cienia i arymaniczności. Proszę pamiętać, że tłumienie cienia zbiorowego zamiast jego efektywnego przepracowania skutkuje wzmocnieniem dualizmu, gry Światło-Cień. Dlatego też walka kościoła z muzyką, świadomym satanizmem i ateizmem, darciem biblii i tak dalej, nigdy nie zostanie wygrana w taki sposób. Tak naprawdę pogłębia problem bo narzuca schemat czystości i światła, który zawsze będzie rodzić cień. Prawdziwie przepracowany cień jest wtedy, gdy darcie biblii nie rusza człowieka wewnętrznie wolnego – bo to tak naprawdę tylko księga, przedmiot, który zgodnie z przykazaniem Starego Testamentu nie powinien być adorowany, jedyną świętością jest Tajemnica. Osobiście cenię Biblię, uważając ją za najważniejszą księgę ezoteryczno-mistyczną świata, która jest  niekończącym się źródłem inspiracji dla moich własnych, duchowych wglądów i praktyki. Ale bez przesady, nie jest ona złotym cielcem, za który powinnam walczyć w krucjacie religijnej, bo oprócz prawidłowego rozeznania duchowego należy również umieć nazywać rzeczy po imieniu i odpowiednio układać hierarchię ważności. Dlatego nie oburza mnie gdy ktoś w artystycznym performance drze biblię. Oczywiście nie popieram tego, ale nie oburzają mnie żadne przykłady profanacji „świętych symboli”, ponieważ doskonale wiem, że są zewem stłumionego cienia, który każdą świętość do której ego jest przywiązane – będzie próbował zniszczyć – poprzez bluźnierstwo i profanację.

Cień ujawniony to tak naprawdę cień gotowy do przepracowania. Dlatego warto inaczej spojrzeć na nasze czasy, w których wolność artystyczna tworzy gatunki bluźniercze i atakujące religijne świętości, przez wieki będące tematem tabu, którego naruszenie skutkowało wysłaniem na stos. Żyjemy w kulturze wolności, która uczy akceptowania cienia arymanicznego pod postacią bluźnierstwa, pozwalając mu na krzyk, a tym samym na jego asymilację w zbiorowym umyśle ludzi. Wszelkie tłumienie tego głosu rodzi fanatyzm i niewolę co można zaobserwować np w działaniach talibów, a w historii Europy – w świętej inkwizycji. Chronienie człowieka przed nim samym jest daremne na dłuższą metę. Religijne jak i ezoteryczne obrzędy oczyszczające (typu tworzenie świetlistych tarcz i wzmacnianie aury) tłumią ciemną stronę natury na rzecz jasnej strony mocy, dlatego daje zawsze odwrotny skutek, paradoksalnie wzmacniając cienia, który prędzej czy później wybuchnie. Ulga jaką się czuje po wykonaniu obrzędu religijnego, wzięciu komunii świętej, czy zbudowaniu bariery ochronnej na ciele astralnym jest zwodnicza i tak naprawdę powoduje uzależnienie od praktyk tego typu. Po jakimś czasie stłumiona ciemność po prostu się odezwie bo jest częścią jaźni człowieka a nie czymś odrębnym jak zakładają niektóre nurty ezoteryczne i religia. Psychika zawsze dąży do pełni i wyrażania siebie we wszystkich aspektach, a wszelka skrajność tą równowagę narusza poprzez zniewolenie człowieka w jednym z biegunów dualizmu, obojętnie czy to będzie ciemność czy jasność. Takie działanie może się skończyć niezrównoważeniem, agresją, nerwicami, stresem, depresją i wiele innymi schorzeniami psychicznymi u podłoża których jest właśnie ten wewnętrzny konflikt.

ZABOBONY I PARANOJE ZWIĄZANE Z MYŚLOKSZTAŁTAMI

Argument, że artyści atakujący świętości są opętani i szerzą negatywne myślokształty, jest dla mnie głębokim zabobonem i wyrazem wewnętrznego lęku przed ciemną stroną umysłu. Otóż żaden negatywny myślokształt nie przyczepi się do człowieka, który ma wolny umysł i jest świadomy walki dualizmów oraz potrafi z nich wyjść.  MY WSZYSCY TWORZYMY MYŚLOKSZTALTY, na tym polega rzeczywistość duchowa, bez sensu jest kogokolwiek osądzać z tego powodu albo uciszać. Dlaczego? bo każdy ma wolną wolę, nieustannie jest bombardowany astralnymi myślokształtami, ale to człowiek decyduje jaki myślokształt URZECZYWISTNIĆ , albo jakiemu się poddać. Każdy człowiek ma mroczniejsza cześć swojej osobowości na różne sposoby realizowaną. Jeden będzie namiętnym fanem horrorów, mocnej muzyki czy  porno, inny będzie grał w pełne przemocy gry komputerowe, ktoś inny pójdzie na koncert, a jeszcze ktoś inny zostanie np demonologiem. Nie ma w tym nic złego, jeśli się ma dystans, nikogo się nie krzywdzi i nie jest się tego niewolnikiem. Światłość i ciemność to nierozerwalni towarzysze tak jak Dzień i Noc.  Wolność to wyjście po za ten dualizm, bez negowania ciemnej strony siebie, tylko ukierunkowanie jej właściwie, rozświetlenie jej miłością, ale nie niszczenie. Dopóki nikt nikomu rzeczywiście krzywdy nie robi w uprawianej sztuce, to wszystko jest ok, nawet bluźnierstwo,  ponieważ jest to tylko performance, tak jak horror. Patrząc na to trzeźwo, o wiele więcej patologii dzieje się wśród młodzieży na dyskotekach, ale czy powinniśmy wysnuć wniosek, że muzyka dyskotekowa jest twórcą wielkiego egregora zła ? Jak wspomniałam wcześniej paradoksalnie tam, gdzie ciemność pokazuje się w całej krasie – tam jest najsłabsza bo tam cień gotowy jest do przepracowania 🙂

NAJSILNIEJSZE ZŁO WYSTĘPUJE POD MASKĄ DOBRA – PARADOKS CIEMNOŚCI

Najsilniejsza ciemność występuje pod płaszczykiem ideałów, które porywają tłumy i każe im robić zło pod przykrywką ładnie brzmiących sloganów, będących odpowiedzią na zbiorowe kompleksy.

Nawet niewolnictwo i gwałty na kobietach oraz palenie na stosie w krajach chrześcijańskich przez wieki miało swoje ładnie brzmiące religijne usprawiedliwienie ze strony kościoła a nawet zachętę (kobieta ma służyć mężczyźnie i być mu posłuszną). Zło jest najsilniejsze tam, gdzie go nie dostrzegamy, bo występuje pod płaszczykiem  cienia nieuświadomionego czyli lucyferycznej jasności i ignorancji. Największe zło, dzieje się w ludzkich domach, do których kościół próbuje zaglądać poprzez nakazy i zakazy, bagatelizując jednocześnie poważny problem przemocy rodzinnej, zamiast tego widząc Szatana w muzyce, praktykach ezoterycznych, wróżebnych itd.

Sztuka rządzi się swoimi prawami. Od zawsze  spełniała specyficzną rolę, będąc między innymi odpowiedzią na zbiorowy cień, który luzie tworzą. Poprzez sztukę ludzkość ma szansę odreagować brak zgody na otaczającą rzeczywistość. Dlatego Salman Rushdie napisał powieść „Szatańskie Wersety” wycelowane w egregora islamu poprzez bluźnierstwo. To samo robi Darski wsadzając kij w nasze katolickie, świętoszkowate mrowisko. Sztuka tworzona przez artystów-bluźnierców jest wyrazem buntu przeciwko zabobonom religijnym i manifestem wolności jednostki do wyboru i bycia sobą. Dlatego w tym szczególnym wypadku  bluźnierstwo jest moim zdaniem uwalniające (nawet jeśli niesmaczne) bo jest sposobem na odreagowanie cienia zbiorowego w opozycji do sztucznie tworzonych przez instytucje religijne, nienaturalnych zasad czystości i prohibicji duchowej.

W silnym świetle cień zawsze jest najgłębszy. Dlatego żadna prohibicja duchowa nie zdaje egzaminu na dłuższą metę bo tworzy „czarny rynek”. W ten mechanizm wpisują się również znienawidzone filozofie satanistyczne – w swej istocie będąc manifestem hedonizmu, wolności myślenia, pochwałą indywidualizmu i buntu czyli tak naprawdę nic nowego, bo o tym już Fryderyk Nietzsche mówił. Sztuką jest praktyka uważności, czyli dystans do myślokształów. Należy wyjść po za nie, wyjść po za dualizm, pozwolić, by swobodnie przepływały przez umysł. Niczego nie odrzucać, tylko rozświetlać miłością.

Miłość jest wyjściem z dualizmu , jest słońcem, którego nie przysłania ani jasna ani ciemna chmura. Miłość wypływa z centrum jaźni i pełni psychicznej, po zintegrowaniu i pokochaniu swojego cienia, czyli tego wszystkiego co wcześniej odrzuciliśmy (stłumiliśmy) w sobie i nienawidziliśmy u innych. Podsumowując – człowiek ma wolną wolę i sam decyduje, z jakimi myślokształtami się wiązać i jakie urzeczywistniać. I z urzeczywistnianiem czyli np prawdziwą patologią typu przemoc i zadawanie prawdziwych cierpień drugiemu człowiekowi, należy ostro walczyć i wyciągać konsekwencje. Ale  nie będziemy zabraniać sztuki w postaci filmów, muzyki, książek, gier itd, poruszających tematykę ciemnej strony ludzi. W obliczu tej astralnej fikcji, którą tworzy kultura, hartujemy siebie, określamy , czy się na to godzimy czy nie, wyrabiamy swoje zdanie i gdy dojdzie do jakiegoś wyboru w świecie rzeczywistym, nie będziemy się wahać, żeby zareagować zgodnie ze sobą, będziemy wiedzieli jak rozbroić cienia, którego widzimy u innych w sposób efektywny, a nie poprzez walkę z wiatrakami i sztucznie wykreowaną „czystością” duchową. Ta „czystość duchowa i afirmacja światła”  jest tak naprawdę wyrazem pychy. W wielu mistycznych ścieżkach wyraźnie zwraca się uwagę na skłonność do grzeszenia w myślach, która jest czymś naturalnym dla człowieka i nie da rady tego zwalczyć na dłuższą metę bez narażenie się na schorzenia psychiczne i fanatyzm – potwierdza to psychologia.

Dlatego to nie myśli ani myślokształty są świadectwem o człowieku (dlatego walka z nimi nie ma sensu) tylko to, co z niego faktycznie wypływa poprzez mowę i czyny w relacji z drugim człowiekiem, Bogiem, światem.

UWALNIANIE DUCHA – WZROST ŚWIADOMOŚCI

„W całej ludzkiej historii więcej przestępstw popełniono z powodu posłuszeństwa, niż nieposłuszeństwa obywatelskiego. Tak więc to nie sprzeciw, nie bunty i nie dewianci są zagrożeniem dla społeczeństwa. Prawdziwym zagrożeniem dla wszystkich społeczeństw są ludzie bezmyślnie i ślepo posłuszni jakimkolwiek władzom. Tłumienie rebelii i wszelkich innych poglądów jest oznaką tyranii. Chodzi o to, żeby nie dopuścić opozycji, żadnych alternatywnych poglądów do iluzji, którą stworzono. Zazwyczaj do iluzji, że dadzą ludziom bezpieczeństwo, lepsze życie, choć tak naprawdę zabierają ludziom wolność i swobody.”– Phillip Zimbardo.

„Jam jest tą siłą, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro”– Bułhakov

Od najgorszego oblicza tej odsłony Szatana w cieniu zbiorowym, przechodzimy powoli do pozytywów, bo Bóg w swej mądrości operuje językiem paradoksów i na nich zbudował świat duchowy. Aryman jako przeciwnik „Boga” ale  nie tego prawdziwego, tylko tego zawartego w naszych umysłach pod postacią Sorata – super ego (czyli naszego wyobrażenia, poczucia boskiej sprawiedliwości i porządku, kar i nagród itd), paradoksalnie niesie zew wolności. Każdy krzyk, każdy bunt i każda profanacja ma na celu uwolnienie ego od schematu  i iluzji w których ugrzęzło. Każdy cień ujawniony niesie prawdę o człowieku i bezlitośnie niszczy wszystkie świętości i iluzje, które dawały mu poczucie bezpieczeństwa. Tym samym zmusza ego do zajrzenia w głąb jaźni po to, by odnaleźć w największych mrokach światło prawdziwe, światło miłości, a nie to, które produkują lucyferyczne iluzje. Tak jak nie ma rozwoju indywidualnej świadomości bez bólu, tak i dotyczy to zbiorowości ludzkiej. Każdy postęp humanizmu rodził się w wielkich cierpieniach, poprzedzany wojną , przemocą, eskalacją cienia zbiorowego. Spójrzmy na II wojnę światową, którą możemy nazwać arymanicznym piekłem na ziemi. Gdyby jednak nie ta wojna, nie powstałyby kolejne Konwencje Genewskie, które przyniosły przełom w rozwoju i respektowaniu praw człowieka, zrodziły normy kulturowe i zdynamizowały wzrost świadomości jeśli chodzi o wolność jednostki i jej prawo do godnego życia.

Wzrost świadomości związany z chęcią ochrony innych, zrozumienia ich krzywd i współczucie a następnie nadanie im praw i przestrzeganie ich, często  rodzi się poprzez eskalację przemocy i cierpienia. W takim kontekście nie należy krytykować media, że arymanicznie i z sadystyczną wręcz satysfakcją prezentują nam straszne rzeczy, które dzieją się wokół nas. To niestety część bolesnego rozwoju świadomości zbiorowej i indywidualnej, nasz cień zbiorowy, który agresywnie do nas przemawia z każdej gazety, serwisu informacyjnego przypominając nam nieustannie ile jeszcze trzeba zrobić na tym świecie.

Dobrym przykładem współczesnym dot. przepracowania cienia zbiorowego na poziomie Arymana są Indie. Uduchowiony kraj, marzenie wielu ezoteryków, kolebka filozofii duchowych, z których czerpią inspiracje mistrzowie i nauczyciele z całego świata. A gwałty na kobietach, dzieciach i molestowanie dzieci są praktycznie powszechne (dotyczą prawie połowy dzieci wg ostatnich statystyk). Większość ludzi w Indiach przez wieki traktowało to jak normę i nie sprzeciwiało się cierpieniu kobiet i dzieci, bo przecież – karma, bo kastowość, idea bierności, iluzji cierpienia i tak dalej. Proceder kwitł z pokolenia na pokolenie w milczniu i powszechnej akceptacji. Indie są przykładem tego, jak bardzo można być „uduchowionym” i jednocześnie mało ludzkim w stosunku do drugiego człowieka. To oczywiście duchowość lucyferyczna, pozbawiona miłości z serca. Na szczęście, dzięki nagłośnieniu przypadków przemocy, świat jest teraz zwrócony w kierunku Indii. Dzięki mediom i rozpowszechnianiu wiedzy na ten temat, ludzie wyzwalają się z tej lucyferycznej znieczulicy, którą narzuciła im od pokoleń filozofia duchowa, kastowość i karma. Wychodzą na ulice, chcąc praw dla swoich kobiet i dzieci oraz kar dla tych, którzy te prawa łamią. Zanegowali wewnętrznie karmę i tą filozofie duchową, która trzymała przez wieki w znieczulicy i bierności. I bardzo dobrze – niech tą tłumioną agresję, skierują nie w stosunku do swoich kobiet i dzieci, ale w stosunku do zmian na lepsze, niech spożytkują tworząc rewolucję obyczajową i społeczną. To przykład pierwszego kroku w kierunku przepracowania wyjątkowo ciężkiego cienia arymanincznego, przez wieki tłumionego przez lucyferyczny idealizm, który produkował iluzje duchowe, zamiast zająć się doczesnością, rozwojem człowieczeństwa i problemami społecznymi. Tak bardzo przypomina to nasz kościół katolicki, który przez wieki walczył z szatanami w sztuce, nauce i ezoteryce a problemy przemocy wobec kobiet i dzieci, niewolnictwa, zamiatał pod dywan a nawet normalizował i usprawiedliwiał.

Podsumowując, cień arymaniczny przepracowany niesie wolność od systemu duchowego i generalnie każdego porządku i schematu w którym się zamknęliśmy. Ujawnia niewygodne prawdy, które wcześniej omijaliśmy, woląc duchowe iluzje i uciekając tym samym od odpowiedzialności za życie nasze i innych. Przepracowany wzorzec arymaniczny nie polega na tym, że odtąd możemy być źli, bo wtedy popadniemy w niewolę drugiego  z biegunów gry Światło-Cienia. Przepracowanie wzorca polega na poznaniu i zaakceptowaniu naszej ciemnej strony i ukierunkowanie jej ku miłości i harmonii zarówno w wymiarze wewnętrznym jak i zewnętrznym w relacjach z ludźmi. Potężny potencjał jaki ujawnia przepracowany cień arymaniczny warto spożytkować na zbudowanie czegoś nowego – ja w tym czasie rozwinęłam firmę , ale znam takich, którzy zajęli się działalnością społeczną i charytatywną, także takich, którzy „wyżyli się” w sztuce. To nie koniec jednak drogi. Ponieważ Aryman niesie  wolność od systemu, tenże system musi się rozpaść, jednym z przejawów rozpadu jest śmierć duchowa, uczucie bezsilności, pustki i beznadziei. Może to wystąpić już wcześniej – na etapie Lilith (gdy wchodzi się w swoją nieświadomość – żeński pierwiastek jaźni) i trwać do fazy Niszczyciela albo wystąpić dopiero w fazie Niszczyciela, zależy od predyspozycji indywidualnych. Jednak śmierć duchowa jest prawidłowością występująca u każdego, kto się przebudza.  Rozpad ego objawia się również jako swoista, niepohamowana apokalipsa życiowa, niszcząca to, co zbudowaliśmy  na wielu płaszczyznach naszego życia.  Paradoksalnie ma to aspekt zbawczy i transformujący. I o tym będzie w następnej części – o Niszczycielu, który przebudza.

Podobnie jak w fazie Lilith, wybawianiem w trudnej konfrontacji z Arymanem jest Wyższa Jaźń w postaci Archanioła Rafaela. Archanioł Rafael rozbraja przemoc poprzez Bożą akceptację i miłość, do której człowiek nie jest zdolny. Zwrócenie się do tego Archanioła pomaga zrozumieć ukryty sens każdego piekła i wydobywa z niego światło. Rafael pomaga uzdrowić Ciało i Psyche, które trawią ognie Arymana. Jako opiekun buntowników, wybacza każdy arymaniczny  czyn i pomaga zrozumieć jego przyczyny. Bóg akceptuje i kocha każdego, największego nawet grzesznika. Nawet w największym grzechu kryje się paradoks miłości i wolności , bo Szatan w fazie Arymana symbolizuje piekło, które niszczy ego, tym samym pomagając wydobywać światło duszy w ujęciu indywidualnym i zbiorowym ludzi.

Kategorie: Alchemia upadłych. Mandala Cienia, demony, duchowość i rozwój osobisty, Integracja cienia

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

12 odpowiedzi »

  1. Nie przeczytalem jeszcze wszystkiego. Materialu jest zbyt duzo jak dla mnie. Pierwszy raz spotykam osobe o tak szerokich zainteresowaniach a raczej o takim doswiadczeniu. Pierwszy raz takze takie opracowanie jest zgodne zmoimi przekonaniami. Nie mam zbyt wiele czasu ale i tak chetnie bym podyskutowal.
    pozdrawiam

  2. Myślę , że bardzo delikatnie obchodzi się tutaj pani z religiami.W większości przypadków to one umiejętnie podsycają rozłam , o którym Pani pisze demonizują raz to raz tamto a jak im wygodnie to się z tego
    wycofują ,niestety człowiekowi udającemu „Jezusa” nie jest już tak łatwo
    kiedy odkrywa że to z czym walczył to fragment jego własnej duszy, który
    został opluty i podeptany a następnie demonizowany. Może napisać wprost że im większy podział tym wszelkie władze zbawcze mają się lepiej. Wszelkie oferty zbawienia stają się coraz gorętsze i bardziej chwytliwe trzeba tylko w zamian się czegoś wyrzec. Ot drobnostka
    zaczniemy od fantazji seksualnych itd. 😉 hahaha właśnie tak jak Pani
    pisze to pierwiastek żeński. Pomiędzy świętoszkowatym psychopatą bez uczuć a najgorszej maści kurwiarzem sadystą nie ma żadnej duchowej różnicy.

  3. Racja 🙂 Ale nie wiem czy delikatnie, hehe, w wielu artykułach mocno krytykuję 🙂 bo sama na własnej skórze przezyłam paranoję walki z demonami. Temu problemowi podziałów i wyparciu (zdemonizowaniu) seksualności w duchowości poswięciłam wiele artykułów na blogu, choćby ten
    http://ciemnanoc.pl/2013/12/30/o-pulapkach-duchowosci/

    http://ciemnanoc.pl/2014/06/27/o-pierwotnym-pozadaniu-ducha-i-jego-seksualnosci-w-relacji-z-czlowiekiem/

    czy ten: http://ciemnanoc.pl/2013/10/16/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz2/

    albo ten: http://ciemnanoc.pl/2014/10/03/smierc-i-seksualnosc-podstawa-duchowosci-ekstaza/

    to nie tylko problem religii, ale ezoteryki ogólnie. Nie ma różnicy czy walczymy z szatanem czy archontem, egregorem albo złym kosmitą 🙂 to ten sam obszar Ducha – niezrozumiany a przez to wyparty, najcżęściej jest związany z cielesnością człowieka, śmiercią i seksualnością Boga – esencją męskiej energii (dlatego źli kosmici eksperymentują na ciałach ludzi wg współczesnych mitów, tak jak kiedyś szatan nękał cieleśnie kandydatów na świętych).

    • widzę że jest Pani Bardzo spostrzegawcza 😉 ale zapomina Pani że w grę wchodzi długotrwałe podtrzymywanie iluzji która niestety chce żyć 😉
      Poza tym jak mówi kościół każda osoba w nim uczestnicząca jest ciałem pana Ch. a on głową. Z tego połączenia nie można się wyrwać poprzez zwykłe odejście od K.K. Tylko odkrycie kto „mówi” prawdę na to pozwala
      a prawda ukryta jest w samym człowieku kto to poznał zrozumie właściwie ten obraz http://pl.wikipedia.org/wiki/Śmierć_Prokris_(obraz_Piera_di_Cosimo)#mediaviewer/File:Piero_di_Cosimo_013.jpg
      ten kabel „kosmitów” czy złych archontów to po prostu siły które istnieją
      dzięki iluzjom podzielonej jaźni jak Pani to pięknie nazywa. A świętym psychopatą i szalonym kurwiarzem jestem Ja sam przyznaję się tylko nie bijcie już więcej hehehehehe .

      • Ależ nie zapominam 🙂 Wiedza i właściwa perspektywa rozpuszcza iluzje, zniekształcenia (cienie) i scala wewnętrzne podziały, dlatego właśnie pomagam ludziom zrozumieć ich demony i produkuję się na tym blogu 🙂 poruszający obraz, dziękuję 🙂 Udanych łowów w Nowym Roku zatem, święty psychopato-kurwiarzu 🙂

  4. Niestety prawda bywa bolesna współczesny wzorzec mężczyzny przypomina taki właśnie automat , wypierający uczucia. Również życzę
    sukcesów w Nowym Roku. I jeszcze raz dziękuję, dzięki temu że się Pani tak produkuje udało mi się poznać prawdziwie toksyczny schemat który odtwarzałem. Ja sam zaatakowałem swój cień i poniosłem niestety wszystkie konsekwencje , pewnie bez tego nigdy bym nie zrozumiał że to moja własna dusza ciało i uczucia 😉 Teraz mam duuuużooo do nadrobienia ale pewnie zajrzę jeszcze kiedyś na Pani Blog.

    • Tak, walka z cieniem z góry jest przegrana. Najważniejsze, że wie Pan co robić 🙂 pozdrawiam serdecznie życząc powodzenia w rozwoju Ducha i zapraszam ponownie

  5. Moim paradoksem było zły dla swoich, dobry dla obcych i nie wiem dlaczego. Nikogo nigdy nie udawałem, ale głupoty robiłem od małego. Autodestrukcja wszystko w lewo. Już teraz wiem, że z Panem Bogiem to nie ma żartow. Prawo Boże jest i basta.

  6. Farida!

    Dzięki za Twój blog. Pomaga mi zrozumieć wiele rzeczy które się mi przytrafiają. Etap który przerabiam od 3 miesięcy to Aryman w najgorętszej postaci 😉 Jestem już trochę zdesperowany aktualnym stanem rzeczy i mimo niewielkiego doświadczenia w modlitwie, idąc za cytatem „Wyższa Jaźń w postaci Archanioła Rafaela. Archanioł Rafael rozbraja przemoc poprzez Bożą akceptację i miłość, do której człowiek nie jest zdolny.’ chciałbym spróbować swoich sił w modlitwie. Zdaje się, że przerabiając Sorata nawiązałem z nim kontakt w jednej z chwil kryzysu/totalnego odklejenia od ziemi ale ciężko mi na ten moment powrócić do tego. Tęsknię do swojego wyższego ja i zgłaszam się do Ciebie z prośbą o pomoc, by przebić się przez to dziadostwo 🙂

    • Witaj <3 modlitwa nie wystarczy 🙂 trzeba tą energię cienia uwolnić w nowych działaniach życiowych, bo aryman jest stworzony do aktywności w materii, w świecie fizycznym 🙂 Jeśli potrzebujesz mojej pomocy, to zapraszam do zakładki "kontakt". Z tym, że z nowymi osobami mogę popracować od lutego 2017 🙂 pozdrawiam i powodzenia <3 🙂

  7. On bowiem jest naszym pokojem, który z dwojga uczynił jedno i w swoim ciele skruszył stojący pośrodku mur oddzielenia

Leave a Reply to Farida SoranaCancel reply