Archetypy cienia

O pułapkach duchowości

 

unnamed

W artykule o wzorcu Lucyfera pisałam o tym, że Lucyfer to duchowość wyidealizowana, w oderwaniu od materii, cielesności i spraw doczesnych. Świadomość uwikłana we wzorcu lucyferycznym postrzega duchowość przez pryzmat ego, ponieważ reprezentuje już tą fazę Szatana, który nie wiedząc o tym – odłączył się od Absolutu i staje się samoświadomy. Lucyfer jest tym, który wzgardził ciałem człowieka wg mitów monoteistycznych, jak również zbuntował się przeciwko niedoskonałości świata, podważając Mądrość Bożą – czyli żeńską emanację Absolutu – Materię, Ciało, Formę. Dlatego tą postać wybrałam na opisanie duchowości negującej cielesność i materię, która w tym porządku jawi się jako „ciemna, niedoskonała strona” podczas gdy stanowi ona żeński pierwiastek człowieka i całego stworzenia.  Dla człowieka z nieprzepracowanym  lucyferycznym wzorcem, duchowość równa się dążeniu do doskonałości, światła, jasności w sposób liniowy, nie uwzględniając paradoksów. Dlatego osoby prezentujące ten wzorzec duchowości są uwikłane w dualistyczne i manicheistyczne postrzeganie świata (dzielące a nie dążące do jedności) co powoduje, że jednocześnie walczą z odbiciem schematu duchowej doskonałości, którą przyjęły za cel.

Na Mandali Cienia, naturalnym cieniem i opozycjonistą dla takiej postawy, jest szeroko pojęty mrok, który ujęłam we wzorcu arymanicznym zgodnie z tradycjami ezoterycznymi (Aryman – od zaratusztriańskiej siły ciemności, Ducha uwięzionego w podziemiach, który dał początek postaci Szatana w religiach monoteistycznych).  I to z nim walczą osoby lucyferyczne, wikłając się w grę i wojnę Światło-Mrok, nie tolerując żadnych odmian ciemnych energii i nie rozumiejąc paradoksu duchowości.  Polega on na tym, że mrok rodzi światło, a światło tworzy mrok w niekończącej się grze energii jaka rozgrywa się w umyśle każdego człowieka, czego fraktalne odniesienie mamy w cyklu dobowym dnia i nocy , oraz rocznym cyklu słonecznym. Prawdziwa duchowość to wyjście z dualizmów i osiągnięcie jedności w perspektywie Światło-Mrok, harmonijne połączenie ich w Jaźni i prawidłowe ukierunkowanie ku Miłości do ludzi, świata i Boga.

Tyle tytułem wstępu. Przejdźmy teraz do konkretnych przykładów pułapek duchowych nieprzepracowanego wzorca lucyferycznego. Są to pułapki, którym sama uległam na swojej drodze duchowej. Zauważyłam, że inni adepci, również mają do nich skłonność, dlatego zdecydowałam się je opisać:

1. PUŁAPKA – PRYMAT DUCHA NAD CIAŁEM I MATERIĄ

Ludzie idący drogą duchowości, często wyznają prymat świata duchowego nad światem fizycznym, co oczywiście nie jest niczym negatywnym bo odzwierciedla strukturę światów (świat fizyczny wyłonił się ze świata duchowego). Problem zaczyna się wtedy, gdy w imię tej idei, zaczynamy negować materię i cielesność, traktując jako siedlisko niskich energii, niedoskonałości. Tu już mamy pożywkę dla wzorca lucyferycznego, który nie akceptuje swojego żeńskiego pierwiastka – szeroko pojętej cielesności. Popadanie w skrajność  duchowości i zaniedbywanie materii, pracy, rodziny, ciała, spraw doczesnych to częsta pułapka rozwoju duchowego – sama w nią wpadałam co najmniej kilka razy w swoim życiu. Jak to się kończy ? Zazwyczaj tym, że bujając w obłokach, karmiąc się wysokimi energiami, jasnościami itd, w którymś momencie odezwie się cień, czyli wzorzec arymaniczny i zaczną się problemy na gruncie fizyczno-materialnym. Od delikatnych sygnałów – np problemy w pracy, odsunięcie się otoczenia po poważne – łącznie z problemami zdrowotnymi, zazwyczaj w obrębie czakry podstawy, która archetypowo związana jest z naszą łącznością z Ziemią. Mogą też zdarzyć się problemy z układem kostnym (jako, że od układu kostnego zależy nasza postawa), jak również problemy z nogami, stopami, układem krążenia (krew to życie, esencja cielesności) itp. Najgorzej jest wtedy, gdy osoby rozwijające się duchowo, biorą te problemy jako potwierdzenie słuszności swojej drogi i dochodzą do absurdalnych wniosków typu: „moje ciało się oczyszcza, zacząłem/zaczęłam wibrować wysokimi energiami, dlatego choruję”, albo „niskie energie – demoniczne chcą mi przeszkodzić na drodze rozwoju”. Nic bardziej mylnego. Dostrzeżmy jak nasze ciało, materia i grunt, który utraciliśmy, próbują nas z powrotem przywrócić do prawidłowej postawy. Tylko połączenie spraw duchowych ze sprawami ziemskimi gwarantują harmonię i prawidłowy rozwój duchowy. Po to mamy głowę, żeby móc czasem bujać w obłokach, ale nogi po to, by twardo stać na ziemi. Musimy połączyć górę z dołem (Ducha z Ciałem) i zapewnić harmonijny przepływ energii. W przeciwnym wypadku, gdy stracimy grunt pod nogami, mogą się także odezwać lęki psychiczne, jako efekt oderwania od rzeczywistości i materii, która powinna być źródłem naszej wewnętrznej pewności i stabilności, przestrzenią dla wyrażenia się naszego Ducha.

2. PUŁAPKA – NISKIE ENERGIE ATAKUJĄ

Agresja ze strony otoczenia  często pojawia się gdy za bardzo dajemy się ponieść  idealizmowi i zakotwiczamy się w biegunie jasności, światła i duchowości. Wielu mistrzów New Age traktuje to jako potwierdzenie, że wibrujemy wysoko, a niskie demoniczne energie pozostałych ludzi nie mogą tego znieść i stąd agresja oraz wrogość jakiej doświadczamy. Agresja ze strony ludzi powinna budzić w nas instynkt zachowawczy, to znaczy powinniśmy pragmatycznie podejść do rzeczywistości i nauczyć się na nowo stawiać granice, a nie brnąć w skrajność..  Zawsze będziemy mieć wrogów – na tym polega życie, ale przy przepracowanym wzorcu Światło-Mrok, potrafimy prawidłowo reagować na atak. Jak ten mechanizm działa? Bardzo prosto – ludzie agresywni, demoniczni,  reprezentują nieopanowany ogień. W momencie gdy zaakceptujemy naszą własną nieidealną agresję, niedoskonałość, jak również niedoskonałość świata i ludzi (czego archetypowo Lucyfer nie potrafił zrobić, bo uznał człowieka za „niegodnego”ze względu na Ciało), wtedy umiemy świadomie korzystać z ognia dla obrony siebie i swoich wartości. Wrogowie nie mają już punktu zaczepienia w naszej psychice.

2. Pułapka – NIEPRAWDZIWA DUCHOWA TOŻSAMOŚĆ

Ludzie z lucyferycznym wzorcem duchowości uwielbiają podawać gotowe recepty na to, kim powinniśmy być zgodnie z gotowym schematem pakującym wszystkich do jednego, duchowego worka. Wg nich role i zawody, pozwalające na poświęcenie się duchowości to na przykład bycie eztorykiem, przeprowadzaczem dusz, myślicielem, medytującym, bioenergoterapeutą, magiem, wróżbitą i tak dalej  a już szczytem marzeń jest przeprowadzka do klasztoru medytujących i życie w zgodzie z zasadami „duchowości”. Jest to kolejna pułapka, często prowadząca do zmiany swojej prawdziwej tożsamości na „duchową” i niestety nieprawdziwą. Po pierwsze – każdy człowiek jest inny, bo ma unikalny zestaw genów. W skład tych genów wchodzą wzorce przekazywane nam przez przodków i mające swoje odbicie duchowe w archetypach dominujących w  psychice. Jeśli ktoś ma duszę wojownika i wywodzi się od przodków – wojowników, nigdy się nie spełni jako nawołujący do jasności guru z kwiatami wokół szyi. Wojownik to wojownik, potrzebuje energii z czakry podstawy, czyli agresji (a to się bardzo lucyferycznemu wzorcowi duchowości nie podoba), potrzebuje walki, bo do tego został stworzony. Może być oczywiście wojownikiem na poziomie duchowym (to najwyższy poziom archetypu wojownika), ale cały czas  czas będzie mieć łączność z cechami związanymi z czakrą podstawy, która rozwijana a nie tłumiona, pozwala się spełnić w tym powołaniu. Jeśli ktoś ma umysł ścisły, nie zostanie dobrym wróżbitą, gdzie jak wiemy lanie wody jest bardzo istotne. Jeśli ktoś ma w sobie mocny  archetyp króla – kierującego i zarządzającego innymi – no to  niestety nie sprawdzi się jako medytujący w odosobnieniu mnich, bo go szlag trafi w którymś momencie – że nie ma ludzi, którymi mógłby zarządzać i „królestwa” (to może być firma, projekt, instytucja), które mógłby rozwijać. Jakakolwiek zmiana na siłę i próba wyrzeczenia się siebie skończy się fatalnie – bo jak zwykle w takich przypadkach, to życie weryfikuje naszą ścieżkę. Jeśli z niej zboczymy, dostaniemy ostro „po tyłku” od naszego Wyższego Ja.

Po drugie – ludziom się wydaje, że żeby duchowo się rozwijać, powinni  zostawić swoje dotychczasowe zawody, które sprawiały im satysfakcję, i które były zgodne z ich życiowym powołaniem na rzecz zawodów i ról „duchowych”. Otóż tak nie jest. Rozwój duchowy to nie jest odgrywanie jakiejś roli ani zawodu, ani życie wg sztywnych zasad duchowych, to coś innego, paradoksalnego bo jest wyjściem z każdego schematu. Rozwój duchowy to oczyszczenie, uwolnienie i integracja Ciała i Ducha – żeńskiego i męskiego pierwiastka w Jaźni, na podobieństwo czego zbudowany jest świat w każdym przekroju. To życie pełnią i w wewnętrznej wolności, w zgodzie ze swoją prawdziwą tożsamością. To ukierunkowanie wszystkich aspektów siebie na harmonię i jedność, która emanuje na zewnątrz, a nie wyrzekanie sie czegokolwiek i próba zmiany siebie na siłę. Niezmiernie rzadko sie zdarza, żeby po przebudzeniu duchowym okazało się, że naszym powołaniem jest życie duchowością w pełnym znaczeniu tego słowa. Przebudzenie duchowe to proces, który może dotknąć każdego człowieka, także ateistę i materialistę, którzy w wymiar duchowy nie wierzą. Po przebudzeniu nie staną się nagle medytującymi guru, tylko odkryją swoje prawdziwe powołanie, najczęściej nie związane z zawodami, które uważamy za „duchowe”. Jeden odkryje, że powołaniem jest bycie lekarzem, inny odkryje, ze powołaniem jest prowadzić biznes , ktoś inny zostanie artystą, a jedna na ileś tam osób, rzeczywiście zajmie się duchowością i będzie nauczać innych i prowadzić.

Duchowość realizujemy na wiele sposobów. Lekarz ratujący życie innych, choćby nie uznawał duchowości, to tak naprawdę – paradoksalnie – realizuje tą duchowość w pełni – bo działa w zgodzie ze swoją tożsamością i programem duchowym, który nakazuje mu w tym życie ratować ludzi w taki, a nie inny sposób. Naukowiec, który swoim odkryciem zmienia świat – dostaje inspirację od góry, od najwyższych poziomów duchowych,  nawet jeśli jest ateistą i nie wierzy w wymiary duchowe. Z kolei medytujący w klasztorze adept, żyjący w całkowitym odosobnieniu co robi dla ludzi? co robi dla świata, żeby go zmienić na lepsze? Prawdopodobnie, w wielu przypadkach – niewiele. Realizuje duchowość  skupioną na sobie i  w oderwaniu od spraw doczesnych. Oczywiście nie ma w tym nic złego, jeśli to jego prawdziwe powołanie.

Duchowość lucyferyczna jest potrzebna, jej idealizm i filozofia są inspirujące i stanowią ważny fundament wielu mistycznych ścieżek. Największym pozytywem wzorca lucyferycznego jest chęć zmiany świata na lepsze co dynamizuje działania ludzi na całym świecie.  To są ci wszyscy szaleńcy, którzy dokonali rzeczy niemożliwych i zawalczyli o swoje idee, zaszczepiając je u innych.

Ale ilu jest takich, którym się nie udało bo w imię idei próbowali być na siłę kimś innym, dlatego nie wyszło?  Dlatego wzorzec lucyferyczny należy realizować mądrze, na miarę realiów i swojej prawdziwej tożsamości,  nie można wyrzekać się siebie, popadać w skrajności i fanatyzmy które rozbijają psychikę. Najważniejsze to działać zgodnie ze sobą. Człowiek odwalający dobrą robotę w tym, do czego jest powołany, spełnia  się duchowo – obojętnie czy jest tego świadomy,  czy nie, najważniejsze, że jest usatysfakcjonowany i szczęśliwy. Każdy jest po coś, każdy ma do przesunięcia swoją cegiełkę w zbiorowości ludzkiej. Robi to zarówno ezoteryk jak i ślusarz i „Pan Zdzisław” prowadzący warsztat samochodowy.

DUCH, KTÓRY ISTNIEJE DLA CIAŁA

Gdyby wszyscy ludzie mieli zajmować się duchowością w wydaniu, jak to nazywam- lucyferycznym, to postęp nigdy by nie nastąpił i ludzkość by wymarła z powodu chorób i innych problemów (Bo na przykład ten, którego Bóg powołał na wybitnego lekarza, radośnie pląsałby na jakiejś odosobnionej fermie sekciarskiej zamiast ratować ludzi). Dlatego doceńmy naszą różnorodność i nie oceniajmy nikogo w kategoriach „rozwoju duchowego” bo to może być bardzo mylące.

To ludzie, których uznalibyśmy za nieuduchowionych, tak naprawdę odwalają kawał dobrej roboty i zmieniają świat na lepsze, bo potrafią odkryć swoje miejsce w wielkiej układance zbiorowego umysłu. Tacy ludzie są skuteczni i konkretni- a więc biorą udział w rozwoju globalnej świadomości, humanizmu i jakości życia. Duch nie po to zszedł na ziemię i się ucieleśnił w postaci człowieka, by za życia wracać do siebie… pamiętajmy o tym. Duch jest po to tutaj na ziemi, żeby naszymi rękoma zmieniać świat – swój żeński pierwiastek – wymiar fizyczny na lepsze.  O tym piszę w artykule: Duch, który istnieje dla Ciała. To może być jak wspomniałam ateista, który odkrył lek na raka ratując tym samym tysiące ludzi,  to może być informatyk, który wymyślił ideę internetu, czym przyczynił się do wzrostu świadomości ludzi na całym świecie, dzięki szybkiej wymianie informacji i zasobów. Każdy człowiek jest unikatem na skalę wszechświata i jego zadaniem jest odkryć swoje prawdziwe powołanie i tożsamość, następnie umieć je realizować. To jest ta prawdziwa duchowość i przebudzenie –  a nie wpasowywanie się w jakikolwiek schemat tożsamości kreowany sztucznie przez różne filozofie i instytucje duchowe.

4. PUŁAPKA – ZBAWIANIE INNYCH NA SIŁĘ

Osoby z uaktywnionym wzorcem lucyferycznym, czasem czują dyskomfort, że oni sie rowijają duchowo, a ich otoczenie nie. Próbują więc na siłę wprowadzić zasady, które uważają za słuszne – dla dobra tych drugich. Pomimo dobrych intencji, nie tędy jednak droga. Pomagać i „oświecać” należy wtedy, gdy ktoś przyjdzie i poprosi o pomoc. W przeciwnym wypadku odezwie sie cień Lucyfera – czyli wzorzec arymaniczny, i po prostu spotkamy się z agresją tych, których próbujemy na siłę „zbawiać”. Podstawą prawdziwej duchowości jest właściwe rozeznanie, komu można i należy pomóc, a kto jeszcze do tego nie dojrzał.  Jak również dostrzeżenie, że każdy człowiek jest na swoim właściwym miejscu i etapie rozwoju. Zadowolony i szczęśliwy „Pan Zdzisław” żyjący klatkę obok, będący dobrym mężem i ojcem, może być paradoksalnie – bardziej rozwinięty duchowo, niż niejeden sfrustrowany adept duchowości, który przechodzi ze skrajności w skrajność, w praktykach duchowych szukający ujścia swojego wewnętrznego konfliktu. Sama takim frustratem byłam, więc wiem o czym mówię 🙂 Na koniec uwaga – jeśli irytuje nas zło i cierpienie na świecie, pomagajmy w sposób efektywny. Instytucje charytatywne czekają na wolontariuszy, przeprowadźmy staruszkę przez ulicę, zróbmy zakupy dziadkowi, który żyje sam. I nie nawracajmy na siłę „Pana Zdzisława”, który ma poukładane życie, tylko dlatego, że nie potrafimy się z nim dogadać bo wydaje nam się, że jest poziom niżej. Znajdźmy kilku przyjaciół, którzy nas rozumieją i zostawmy w spokoju „normalnych” ludzi, jak i tych, którzy pomimo posiadania wyraźnych problemów – po prostu nie chcą pomocy.

Pamiętajmy również o tym, że to czasem ludzie, którzy nie radzą sobie z cielesnością (czyli żeńskim pierwiastkiem) mają tendencje do duchowości i magicznego, życzeniowego myślenia i praktyk zapewniających powodzenie. Człowiek, który jest wewnętrznie spójny i poukładany, zna swoje powołanie i płynie przez życie w harmonii. I nawet jeśli nie da się z nim pogadać o duchowości, tak naprawdę tą duchowość w pełni reprezentuje. Duch, który jest harmonijnie połączony z Ciałem, umie w pełni realizować się w wymiarze fizycznym, co więcej – umie go efektywnie zmieniać na lepsze. I nie potrzebuje do tego żadnych ezoteryk, magii, religii ani praktyk duchowych. Dlatego społecznik może mieć w sobie więcej mocy i Ducha, niż niejeden adept duchowości odlatujący w przestworza (czyt: uciekający od Życia – żeńskiego przejawu Absolutu). To właśnie życie i materia, jako przestrzeń dla wyrażenia się Ducha, są miarą jego dojrzałości, mądrości i mocy, a nie jakość „odlotów” duchowych, bo te i tak czekają każdego człowieka po śmierci.

5. PUŁAPKA – ZASADY CZYSTOŚCI DUCHOWEJ

Lucyferyczna duchowość to taka, która tworzy zasady czystości duchowej, a wszystko inne piętnuje jako zagrożenie dla duszy a nawet grzech. Najważniejszym jest utrzymanie swojej świadomości w wysokich, jasnych wibracjach – energiach a przeszkadzają temu między innymi:

– agresja

– złość

– seksualność (najlepiej wg wielu praktyków duchowych-  energię seksualną przepuścić przez wyższe czakry, żeby zamieniła się w duchową)

– telewizja

– materializm

– pieniądze

– oglądanie filmów o innej tematyce niż duchowa

– słuchanie muzyki „niskich wibracji” – np techno, pop, rocka czy metalu  i tak dalej, więcej absurdów nie chce mi się wymieniać 🙂

Znam takich pseudo-mistrzów duchowych, którzy nie akceptowali żadnej z powyższych rzeczy i głosili kompletnie nienaturalne zasady rozwoju duchowego opartego na wstrzemięźliwości i ograniczeniach, po to by utrzymać czystość ducha i myśli. Otóż nie ma czegoś takiego jak czystość ducha i myśli. Dążenie do tego łatwo się może skończyć paranoją i frustracją, gdy zaczną nas atakować energie odrzucone, czyli te „niższe i ciemne”, których się wyrzekliśmy. Taki jest mechanizm psychologiczny oraz duchowy i nic na to nie poradzimy. Człowiek ma swoją jasną i ciemną stronę, swoją wyższą i niższą, swoją czystą i brudną, grzeszną. Tak zostaliśmy stworzeni i tego nie zmienimy żadnymi praktykami wstrzemięźliwości oraz wyrzekania się rzeczy, które notabene nie decydują o duchowości. To błędne koło – wyrzekanie się zawsze rodzi drugi biegun czyli przymus. Prędzej czy później popadniemy w skrajność, od której uciekliśmy, dlatego daremna to droga. Nauczmy się być w pełni ludźmi bo wszystkie nasze jasne i ciemne strony, niskie i wysokie wibracje są potrzebne i do czegoś służą – na przykład niszczeniu albo budowaniu mostów między ludźmi. Ograniczenia i piętnowanie innych praktyk jako grzesznych niestety nie buduje mostów tylko je niszczy. Zaakceptujmy nasze Ciało i jego potrzeby – w tym seksualne, dbajmy o higienę psychiczną, która czasem potrzebuje odprężenia i przyjemności.  Kochajmy siebie i innych takimi jakimi jesteśmy a nie jakimi chcielibyśmy być. 

Nie ma pełnej duchowości bez cielesności i seksualności, bo są one częścią Jaźni każdego człowieka. Udawanie, że jesteśmy czyści od spraw ciała i seksu i zaniedbywanie tych sfer jest duchową hipokryzją i lucyferycznym dążeniem do doskonałości duchowej,  która jest iluzją i wyrazem pychy, aczkolwiek na tej iluzji bazuje wiele ścieżek. Możemy robić wszystko, o ile nikogo tym nie krzywdzimy.

Wszystkie nasze ciemne i „niższe” aspekty i wzorce ukierunkujmy na dążenie do jedności a nie do wyrzekania się, tłumienia, niszczenia czegokolwiek  w imię dążenia do utopijnej doskonałości bo to prowadzi do rozłamu wewnętrznego i zewnętrznego poprzez tworzenie cienia psychicznego w podświadomości. Psychika jest pełnią, ma swoje jasne i ciemne cechy bo NIKT NIE JEST OD NICH WOLNY, chodzi o to, że mamy nad nimi zapanować, przepracować i właściwie ukierunkować. Nie da się czegokolwiek w sobie zniszczyć ani wyrzec, bo to powróci prędzej czy później. Dlatego praktyki duchowe oparte na wiązaniu się z tylko z jednym biegunem psychicznym –  są po prostu niezgodne z mechanizmami działania umysłu i tworzą później problemy z alter ego i cieniem projektowanym na otoczenie, co  może objawić się problemami i zamętem w różnych sferach życia.

ROZWÓJ DUCHOWY

Rozwój duchowy najogólniej to nauka wyrażania siebie w sposób coraz bardziej prawdziwy i doskonały, co umożliwia coraz pełniejszą i piękniejszą relację miłości – z drugim człowiekiem i światem. Rozwój duchowy nie potrzebuje powtarzalnych czynności typu klepanie afirmacji, modlitw, mantr i rytuałów. Paradoksalnie jest wędrówką w przeszłość – przedzieraniem się przez cały materiał podświadomości, nagromadzony od pierwszego oddechu, który wydaliśmy przychodząc na świat. W tej właśnie podświadomości, konfrontując się z jej negatywnymi manifestacjami (cieniami, demonami, programami albo iluzjami – obojętnie jak to nazwiemy), uwalniamy z nich aspekty Świadomości – Ducha. Dzięki temu scalamy je z „górą” a podświadomość oczyszczamy. W tą oczyszczoną podświadomość (Ciało) wnika scalony i zintegrowany Duch, wypełniając wszystkie jej warstwy – ciała subtelne człowieka.  Świadomość poszerzona staje się również żywą obecnością Boga, dlatego ludzie, którzy przeszli ten proces są nauczycielami i mistrzami. Wszystkie religie i filozofie mówią tak naprawdę o tym samym, tyle, że używają różnych metafor i nazw na określenie uniwersalnego procesu wypełniania Duchem  (Świadomością) nieświadomości Pustki. Ta komunia Ducha w Ciele, Boga w Bogini, jest aktem zaślubin przeciwieństw, Hieros Gamos, mistyczną tantrą, błogością, stanem Duszy, pełnią.

Całą praktykę duchową, można sprowadzić do rozjaśniania świadomością, miłością i akceptacją wszystkich zakamarków, wzorców, cieni podświadomości, po to, by dotrzeć do Istoty Jaźni. Tam z najgłębszej ciemności,  po  przepracowaniu przyczyny naszego największego, pierwotnego lęku i pustki (zmierzenie się z osobistym demonem na poziomie Niszczyciela, podczas którego występuje śmierć duchowa), wydobywamy z mroku tak zwany kamień filozoficzny – czyli pierwotny skarb. Jest to najczystszy (pozbawionym już zniekształcających projekcji) obraz boskości, na który dotąd patrzyliśmy przez pryzmat nieprzepracowanych wzorców podświadomości. Tenże obraz -boski archetyp jednocześnie zawiera informację o naszej prawdziwej tożsamości i powołaniu, dla którego znaleźliśmy się na tej ziemi, ponieważ jest naszym Rodzicem, Mistrzem.

Bo mechanizm jest zawsze taki sam – na Jaźń patrzymy zawsze przez przekonania w podświadomości, dlatego bez porządnego wgłębienia się w nią i przepracowania wszystkich toksycznych „programów” nie można mówić o żadnym „rozwoju”. Przy zasyfionej podświadomości, Jaźń może się nawet jawić demonicznie, to błąd wewnętrznej percepcji.

Zamiast prowadzić do ROZUMIENIA I CAŁOŚCI, do PEŁNI wszystkich aspektów człowieka (jasnych i ciemnych,  duchowych i  cielesnych) ścieżki duchowe i ezoteryczne narzucają schemat dzielenia i wyparcia wybranych naturalnych przejawów umysłu, ciała, świata i życia, najczęściej demonizując cielesność, materię i seksualność.  Natomiast prawdziwa duchowość to dojrzała świadomość, która niczego nie wypiera, tylko potrafi łączyć przeciwieństwa w harmonijną jedność.

Dlatego religie oraz bogata, spisana wiedza mistyków jak najbardziej powinny być źródłem inspiracji do duchowego rozwoju, ale nauczmy się odróżniać co w nich rzeczywiście pochodzi od Boga, a co od nieprzepracowanych wzorców psychicznych ludzi, którzy wieki temu wpadali w te same pułapki duchowe co każdy z nas współcześnie.


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

Kategorie: Archetypy cienia, duchowość i rozwój osobisty, Integracja cienia, Integracja Cienia i dotarcie do Wyższego Ja, Praktyka duchowa, pułapki cienia, Rozwój duchowy

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

88 odpowiedzi »

  1. Tak wartościowe informacje, ale jak narazie znikoma publiczność, przynajmniej po ilości komentarzy sądząc. Kiedy pojawisz się na youtubie? Ja nie dla siebie, Ja w imieniu Ludzkości 🙂

    Pozdrawiam serdecznie i dzięki za pomocne informacje Ves!

  2. hehe, wjechałeś mi na ambicję ;)) najpierw blog, bo dopiero go rozkręcam i w zasadzie to dopiero początki tego, co chcę przekazać. Youtube może będzie później, zobaczy się 😉 pozdrawiam serdecznie i dzięki za miłe słowa:)

    • To o czym mówisz to nie jest wędrówka duszy, tylko Ducha – czyli globalnej świadomości – od najprymitywniejszych form do najbardziej skomplikowanych. Nie należy mylić duszy z Duchem. Dusza jest wtedy, gdy pojawia się „indywidualność”, samoświadomość czyli najprawdopodobniej u zwierząt naczelnych i oczywiście człowieka. Pytasz co z reinkarnacją? Dusza wyodrębnia się z Ducha i schodzi na ziemię i dopiero wtedy zaczyna sie cykl reinkarnacyjny dla niej. Może wejść w zwierzę ale nie musi, może od razu zacząć od formy ludzkiej, w zalezności od zadania i powołania jakie ma wykonać na ziemi. Kabała nazywa to zadanie i powołanie czynem Tikkun. Każda dusza schodzi na ziemię, żeby ten czyn Tikkun wykonać – jest to swoje, unikalne przesunięcie cegiełki w celu wzrostu globalnej świadomości czyli własnie Ducha. Najbardziej do mnie przemawia ta idea, ponieważ potwierdzają ją moje (subiektywne) doświadczenia duchowe a obiektywnie – weryfikuje to psychologia głębi – poprzez proces indywidualizacji (przebudzenia) któremu towarzyszy odkrywanie swojego prawdziwego powołania, które jest odpowiednikiem czynu Tikkun.

  3. Tego nikt nie wie, czy mówił czy nie, biblia w wersji jaką znasz była milion razy przerabiana przez Kościół, który decydował jakie teksty wchodzą w skład NT a jakie nie. Dlatego opieranie się tylko i wyłącznie na tym, co Kosciół włączył w NT, jest zawężeniem horyzontów. Ale jeśli koniecznie mamy opierać się o teksty wybrane przez Kościół to owszem, Jezus zasugerował reinkarnację w tych oto słowach: Mt 17,10-13
    Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

    Jezus w powyższych słowach potwierdza, że Jan Chrzciciel jest inkarnacją Eliasza.

    • Jezus nie nie mówił o reinkarnacji choćby z tego powodu, że reinkarnacja wśród żydów była kompletnie nie znana. A porównanie Eliasza do Jana Chrzciciela bierze się z zapowiedzi prorockich ST, wedle których zanim przyjdzie Mesjasz pojawi się nowy Eliasz. (Eliasz również głosił przyjście Mesjasza)..

  4. Można to interpretować tak jak piszesz, zgadza się. Ale ja traktuję pismo św jako teksty natchnione, mistyczne, które z natury, można interpretować na kilku poziomach a nie tylko na jednym, dlatego moja interpretacja jak i Twoja nie muszą się wykluczać. W ramach ciekawostki – sama idea wędrówki dusz pojawiała się u Żydów w tamtym czasie, mianowicie u Esseńczyków, ale nie jest to idea reinkarnacji w wydaniu New Age, o co innego chodzi.

  5. Witam. Jeśli to co piszesz odnalazłaś w swoim wnętrzu to jesteś ciekawą postacią w tym świecie, ale jeśli się gdzieś tego naczytałaś lub ktoś Ci o tym opowiedział to tylko tego dotknęłaś. Ta kwestia budzi moją ciekawość, kim możesz być skoro to wszystko wiesz? Pozdrawiam

    • Witaj. Sporo o mnie, jak i moich doświadczeniach z ciemną stroną umysłu, wnioskach i weryfikacjach z mojej duchowej drogi, można przeczytać w innych tekstach na blogu, np w cyklu Alchemii Upadłych, do czego serdecznie zachęcam. Pozdrawiam i dzięki za odwiedzenie mojego bloga i komentarz 🙂

  6. Ten artykuł jest okey i za to plus 🙂 w końcu ktoś odważył się o tym powiedzieć tak jak jest na prawdę 🙂
    Możesz mi wytłumaczyć jedno? Tak z Twojej perspektywy?
    Po co nam w takim razie ciało i umysł skoro kiedyś dusza odejdzie na stałe do świata duchowego i nigdy nie doświadczy już materii?

    To tak jakbym ja poszedł uczyć się przez 5 lat gotowania a potem bym to olał i się tym kompletnie nie zajmował.

    • Dobre pytanie 🙂 mogę tylko powiedzieć w co wierzę oczywiście na podstawie moich subiektywnych
      „wglądów” i wniosków z doświadczeń duchowych. Jaźń czy też Umysł ma strukturę w uproszczonej wersji dwoistą, składa się z duszy, która jest jednoczesnie zwornikiem (łącznikiem) dla Ciała (podświadomość) i Ducha (nadświadomość, Wyższa Jaźń). Po śmierci to co przechodzi dalej to cały czas dusza czyli dwie połówki jaźni – Duch – nadświadomośc i Ciało – czyli podświadomośc, razem to matryca duchowa czy też matryca duszy. Niektórzy uważają, że podświadomość sie degraduje, znika i tak dalej, ja się z tym nie zgadzam, to pierwiastek żeński Jaźni, a więc jej nierozłączny składnik, zapis jej „wzorców”, jak również zapis programów jej przyszłego „ciała fizycznego”, obojętnie czy będzie chodziło o reinkarnację czy tzw zmartwychwstanie czy jeszcze coś innego 🙂

  7. Wtrace, ze moja droga byly zupelnie inna. I nie moge sie nadziwiz, ze mimo wszystka takie podobne mamy doswiadczenie.
    pozdrawiam

    • Każdy podąża swoją unikalną ścieżką, ale cel ostateczny uważam, że ten sam:) dlatego wszyscy mówią o tej samej prawdzie, tylko z innych punktów widzenia.. To tłumaczy dlaczego pomimo różnych doświadczeń duchowych, wnioski mogą być wyciągane dość podobne :))

  8. Wyrazy szacunku za wiedzę, mądrość i „lekkie pióro” dla autorki.
    Mój Boże,? czyli właściwie determinantą kim jesteśmy, jest miejsce w którym przyszliśmy na świat ( otoczenie, rodzice, religia ). Religia nawkładała nam do głowy prawd jedynych i słusznych, społeczeństwo doktryn. Człowiek się buntował przeciw takiej prawdzie, czuł, ze coś jest nie halo.Szuka , wkręca się często w jeszcze gorsze sekty new age owe I nagle u schyłku życia doznaje olśnienia, że jednak został wkręcony w „kanał”. Tylko kto na tym kanale zarobił? kto jest zwycięzcą a kto pokonanym? a może dopiero pomiędzy jest Prawda. Przytoczę zdanie pewnego psychiatry, ..że najwięcej pacjentów i ludzi chorych psychicznie, schizofreników, obłąkanych wywodzi się z korzeni religijnych i sekt. Ateiści są najmniej podatna grupą na schizy. I czyja wina? Boga- chyba nie- raczej tych , którzy mieli do niego prowadzić, a zamiast tego we wszystkim widzieli diabła,( tak tak kościoły,sekty wszędzie węszą złe duchy, seks jest be, bieda i asceza cacy no i mamy zepchnięte potrzeby ….niespełnione, niezrealizowane bolą, domagają się ujścia i często jest już za późno …..Diabeł, ludzie go w końcu zobaczyli, na gwałt potrzeba egzorcystów.. ..proszę bardzo kościół, sekciarze maja rzesze egzorcystów . Koniunktura się kręci. Najpierw zarabiali na opętaniu, teraz na uwalnianiu od diabła. Wiem o czym mówię, bo sama zostałam wkręcona.

    • Dziękuję Ci. Bóg jest doskonałą miłością a więc ponad wszelkimi podziałami, ponad dobrem i złem, ponad wszelkimi dualizmami, które dzielą nas od momentu przyjścia na świat 🙂 i TAK, oczywiście masz rację – to kultura a przede wszystkim religia i duchowe nurty pogłębiają nasze wewnętrzne konflikty wikłając w walkę z grzeszną, ciemną stroną nas samych, persofinifikując ją w postaci grzesznej cielesności, seksualności, demonów, siłami zła, Szatana itd z którymi trzeba walczyć. A walka oczywiście pogłębia rozłam psychiczny powodując nerwicę, frustrację, schizofrenię i syndrom wyparcia powodujący projektowanie naszego wewnętrznego konfliktu na innych ludzi. Klucz to zrozumienie, że to , z czym walczymy i co egzorcyzmujemy jest tak naprawdę wypartym aspektem nas samych. Dlatego egzorcyzmy w wydaniu katolików są na dłuższą miarę nieskuteczne bo zakotwiczając w jasnościach, powodują paranoję i lęk przed drugim biegunem nas samych. Również przezyłam to na własnej skórze. Dopiero praca z ciemną stroną mojego umysłu i Ducha, uwolnienie wypartych aspektów psychicznych i duchowych które jawiły się jako „demony i szatany” a po rozjaśnieniu miłością i akceptacją przyniosły mi spokój, wolność i poczucie miłości Boga, powoduje, że możemy stać się w PEŁNI cżłowiekiem. Ta pełnia nie polega na byciu doskonałym – przecież żaden człowiek nie będzie doskonały, doskonały jest tylko Bóg. Nie polega na byciu jasnym czy ciemnym. Polega na MIłości, która jest ponad walką dobra i złego. To dopiero w umyśle człowieka rozdartego, przybiera formę jasną albo ciemną. To właśnie są paradoksy duchowe:) Słońce Świadomości nie powinna przesłaniać ani jasna ani ciemna chmura, rolą człowieka jest wychodzić z perspektywy dzielącej na łączącej przeciwieństwa w harmonię i miłość 🙂 Tego kościół nie potrafi 🙂 woli cały czas walczyć ze swoim cieniem i pogłębiać go w innych ludziach, zapominając o tym, że sam Jezus powiedział, ze należy pokochać swojego największego wroga – a największym wrogiem ego jest Szatan (demon umysłu), czyli alter ego, czyli cień, czyli tak naprawdę wyparty aspekt nas samych, który widzimy w negatywie z powodu lęku, strachu , który nam wszczepiono wszędzie tam gdzie jest to możliwe. I na tym lęku przed potępieniem i grzechem, na tym rozłamie i walce z cieniem bazuje naprawdę wiele nurtów kulturowych i duchowych od zarania wieków. Pozdrawiam serdecznie!

  9. …..po prostu świetne prawdziwe i jakoś się mi zgrywa z tym czego teraz doświadczam … dzięki ze mi ze to jakoś poukładałaś … serdecznie pozdrawiam

  10. Dzięki, kilka rzeczy mi uporządkowałaś a raczej ugruntowałaś. To mój pierwszy Twój tekst. Dzisiaj przeczytałem też małe fragmenty innych. Ale nie wiem jak duzy jest ten blog.
    Umiesz spojrzeć na sprawy bardzo szeroko i szczegółowo aż do bólu jednak, abstrahując od mojej oceny, za dużo tutaj intelektualizmu. Moim zdaniem trafiasz do odbiorców na pewnym poziomie, wysokim poziomie wiedzy, innym razem intelektu, innym razem obycia z innymi kultami, religiami. Mniej widzę, czuję praktyki. O ile bardzo dużo jest praktyki „zabawy” słowami, wiemy, że nie o nie (słowa) chodzi, to mniej jest głębi wyrazu werbalnego i praktycznego przełożenia na życie.
    Ale łatwo się krytykuje i łatwo się już ślizgam, sam widzę.
    Piszesz do rzeczy i to jest ważne. Wspaniale wyrażasz tę utajoną i uznaną wiedzę. Podkreślam to.
    To co chcę przekazać i jest to odczucie, które żywię – ogólnie po przeczytaniu tego tekstu w całości i paru innych fragmentów za bardzo się koncentrujesz, może mimowolnie na agresji intelektualnej na poziomie bardzo subtelnym.
    Myślę, że zdajesz sobie sprawę. To wszystko co wyrażają współczesne religie, jakie metody stosują, jaką wiedzę krzewią, jakich ocen się dopuszczają („ale kto konkretnie i co”: imię nazwisko) są cześcią naszego postrzegania Tu i Teraz – dla naszej korzyści i dobrego samopoczucia. Wszystko jest dobrze.
    My ludzie (i inne istoty) jesteśmy odróżniamy się poziomem „umiejętności / zdolności” czegokolwiek: postrzegania, wiedzy, rozmiaru, szybkości, rozumienia, świecenia itd.
    To co piszesz pragnę aby stało się z czasem, krótsze, bardziej esencjonalne, szybciej pojmowalne, prostsze. To korzystniejszy kierunek dla wszystkich odbiorców.
    My nadal się uczymy, chociaż jesteśmy pełnią.

    • Witaj, piszę mniej wiecej od roku, wszystkie teksty są wymienione po prawej stronie w sekcjach menu. Jest ich około 60, i są naprawdę przeróżne – od praktyki duchowej i mistycznej, wiedzy ezoterycznej po opis moich doświadczeń z bytami duchowymi, wzorców którym uległam. Zgadzam się, że mało artykułów poświeciłam strikce pracy i „ćwiczeniom”, ale te – można dosłownie znaleźć wszędzie w internecie i księgarniach. Najpierw muszę przekazać wnioski z moich doświadczeń i wglądów duchowych, bo mają one wpływ na myślenie, a myślenie jest kluczowe w rozwoju świadomości czy tego chcemy czy nie :). Wszystko o czym piszę – wynikło z mojej praktyki duchowej i wglądów, co potem weryfikuję o rzeczy spisane przede mną. Jak sie wchodzi i pracuje z archetypami Ducha, to siłą rzeczy powstają z tego długie opracowania. Tak to już jest – archetypy i symbole, którym poświęcam dużo miejsca, to język Ducha, zbiorowej Świadomości, nie da sie zrozumieć siebie ani swoich wizji, snów, przekazów itd, bez rozumienia symboli jakimi przemawia do nas Duch. Mam wewnętrzny przymus do pisania właśnie o tym, ponieważ w ezoteryce i religii wiele archetypów i związanych z nimi zjawisk jest interpretowanych w sposób liniowy, co rodzi wewnętrzne podzielenie – sama temu ulegałam. Zależy mi, żeby pokazać perspektywę w której to co podzielone, przestaje takie być, bo na tym właśnie polega paradoks – język duchowości. Jak to skończę, to najprawdopodobniej przejdę do formuły, o której piszesz, ponieważ już nie będzie potrzeby rozległego wyjaśniania. Pozdrawiam 🙂

  11. Ten wpis Ziomka normalnie dodał mi otuchy 😀
    Od paru dobrych dni czytam te artukuły i jestem pod wielkim wrażeniem jednak coś mnie w tym wszystkim drażni 😉
    No i właśnie może o ten brak światła chodzi? No niby wiadomo że to „Ciemnanoc” więc będzie ciemno i intelektualnie więc nie powinienem oczekiwać niczego więcej? 😀
    Uważam się za wielkiego oświeconego mądrale, giganta w dziedzinie rozwoju duchowego, idę prostą drogą światła i jestem niezwyciężony, a tu takie coś…
    Sylvano jesteś prawdziwym geniuszem 🙂 Twoja zdolność skupienia się na pewnym urywku rzeczywistości jest zdumiewająca.
    Musiałem to napisać bo nie dawało mi to spokoju, nie rozumiałem co mnie tak wciągneło w tych opowieściach, a nie lubie czegoś nierozumieć.

      • Wydaje mi się że ta ciemność to coś w rodzaju „wylęgarni” 😉
        Jest tu faktycznie ukryte światło, a kto zanurkuje w tą ciemność i je znajdzie to może je porwać do niebios, albo jeśli się zorientuje że jest światłem to sam tam poleci.
        W niebie poza Bogiem to chyba niema narazie nic ciekawego, ale jeśli się tam zabieże życie to już coś tam będzie 😉
        Ciemność strzeże swoich świetlistych skarbów, ale całą wieczność tego robić nie zdoła, zato władcy niebios mają całą wieczność aby dostrzec i zdobyć to co im się należy i co właściwie zawsze było ich.
        Ciemność jednak nie zbiednieje bo ona cały czas rodzi i rodzi i pewnie rodzić będzie, bo amatorów jej uroku nie zabraknie.
        Pozdrawiam 🙂

          • Myślę że to zostało już odkryte ale na niewiele się zdało, ja to nazywam Boskim żywiołem, jest on całkowicie dziki i nieokiełznany, nieda się nad nim zapanować w typowym rozumieniu ani mu w typowy sposób słurzyć 😉 To jest ta ciemność w swej prawdziwej postaci, coś nieprawdopodobnego do tego stopnia że ciemność sama by się siebie przestraszyła gdyby na siebie spojrzała 😀
            Jasność w swej prawdziwej postaci to wszechmocny Bóg/bogowie który ten żywioł zamieszkuje, niewiele się zresztą różni taki gagatek od swojego ukochanego żywiołu, tyle tylko że on by się samego siebie nie przestraszył 😉
            Natomiast ci jaśniejący aniołowie któży odkryli że są świadomością ciemności(boskiego żywiołu), to po pierwsze łudzą się że mogą nim rządzić jak oświeceni dyktatorzy, po drógie pragną mu słurzyć niczym maniakalni zbawcy, po trzecie dygają się go, dlatego do wszechmocnych Bogów(prawdziwej jasności) im bardzo daleko…
            No a Boski żywioł spełnia zachcianki swojego władcy no bo co ma robić? Jest w niego zapatrzony jak w Boga, słusznie zresztą bo taki władca jest wszechmocny i jest jego częścią, pozatym nie gniewa się na niego, akceptuje jego totalną nieprzewidywalność, i jest jego ŚWIATŁEM 😀
            Boskiego żywiołu tak naprawde nieda się włorzyć w żaden schemat, to coś wszechpotężnego i dlatego jest takie przerażające, musi więc wydać z siebie kogoś kto się go nie przestraszy czyli wszechmocnego Boga, i to jest ta jedność światła i ciemności.
            To co napisałem może wydać się szalone, bo faktycznie takie jest, no ale cóż… przyda się trochę niebiańskiej jasności 😛
            Pozdrawiam Sylvano 🙂

  12. A ja dziś gotuję ogórkową. Czy to jakiś etap, czy upadek, bo jeszcze nie tak dawno temu czytałam i komentowałam, rozprawiałam i analizowałam, dyskutowałam. Kocham przecież metafizykę. A teraz czytam i tylko tyle z tego czuję. Ogórkową.

  13. Odczytuję to jako wezwanie do ciszy. Bo duchowość tak naprawdę jest prosta. Jak ten nękający Cię dziś ogórek 🙂 U kobiety to doświadczenie żywego Boga w sobie. Żadne dyskusje i rozprawki z ludźmi nie są tu potrzebne, po co zagłuszać siebie

  14. Tak też i ja czuję, że to dobrze. Wyswobodziłam się od własnego umysłu który trawił energie na wieczną analizę. Nie było to złe, bo i wiedza moja i rozumienie tak się zbudowało. Teraz czuję i doświadczam. Tak, zdecydowanie obecnie najlepiej w ciszy. Poza umysłem w tej ciszy jest wszystko, czego potrzebuję.

    • W tej ciszy usłyszysz Słowo, tak się dzieje, gdy Duch (Świadomość) wypełnia Ciało (Nieświadomość) sobą…I to Słowo okazuje się prawdą, którą ego wcześniej szukało trawiąc energię.

  15. Witaj…powoli poprzez cisze udaje mi sie coraz głebiej zanurzac w wewnetrzne Słowo,a Twoje jest bardzo z nim w rezonansie,Bardzo Ci za nie dziękuję:)

  16. Przypomina mi to zasłyszaną w rodzinie znajomego opowieść, jego prababcia była widzącą, miała wizje i rozwiniętą intuicje, sprawdzały się różne rzeczy. Pewnego razu miała przeżyła ze swoim aniołem stróżem biblijne otwarcie pieczęci, przy ostatniej anioł zdarł z sieboe maskę i zobaczyła demona… Więcej o tym nie rozmawiała, do tamtego świata nie wracała i generalnie przewróciło jej to wizję świata… Tak sobię myśle, a gdyby umiała zareagować nie strachem a miłością? Może to był test, niestety niezdany?

    Dziękuje za teksty, które dają mi wiarę w moc polskiej myśli, głęboka gnoza. In Lak’esh

    • Witaj 🙂 wylazł cień zniekształcający odbiór Wyższej Jaźni – czyli tego Anioła itd,, Nic dziwnego, że miała taką reakcję, bo przecież oficjalnie straszy się demonami i szatanami, i nie mówi się o tym, że Duch człowieka (Wyższa Jaźń, Anioł, Chrystus, bogowie itd) jest odbierany przez iluzje nieświadomości. Mechanizm cienia jest opisany przez C.G. Junga, ale ezoteryka i duchowość do dzisiaj jeszcze tego nie przyswoiła w oficjalnym dyskursie, choć mamy metafory tego od wielu wieków – alchemiczna przemiana, lustrzane odbicia w kabale itd, buddyjska iluzja nie mowiąc o mitach, bajkach itp No ale jak się czegoś nie przezyło na własnej skórze, to metafory i symbole są i tak niezrozumiane albo pojmowane nie w tym sensie. Dlatego reakcja Babci była zrozumiana – skąd miała wiedzieć że ten anioł i demon to jedno tak naprawdę ? Ja przez 25 lat nie wiedziałam. Nawet znając mechanizm cienia Junga nie potrafiłam przenieść tego na moje doświadczenia z demonami. Dopiero musiałam dojść do totalnego punktu krytycznego, totalnej beznadziei, pustki, śmierci duchowej, żeby mnie olśniło – bo z obrazu Szatana który mnie nękał i niszczył wyłonił się obraz Wyższej Jaźni… To mnie kompletnie rozwaliło i zmieniło na wszystko spojrzenie. Dlatego własnie postanowiłam założyć bloga i opisywać te procesy rozświetlania wiedzą ciemnej strony i przemiany, Dużo ludzi – także tych zajmujących się duchowością ucieka przed ciemną stroną swoją, spycha i wypiera, a ona wlasnie ma wpływ na ich codzienne życie. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za te słowa 🙂 miło jest je słyszeć

  17. ‚ Dopiero praca z ciemną stroną mojego umysłu i Ducha, uwolnienie wypartych aspektów psychicznych i duchowych które jawiły się jako „demony i szatany” a po rozjaśnieniu miłością i akceptacją przyniosły mi spokój, wolność i poczucie miłości Boga, powoduje, że możemy stać się w PEŁNI cżłowiekiem. Ta pełnia nie polega na byciu doskonałym – przecież żaden człowiek nie będzie doskonały, doskonały jest tylko Bóg. Nie polega na byciu jasnym czy ciemnym. ‚ Powiedz mi Sylwano mowiac pokochac, zakaceptowac demony, swoje ciemne strony co Ty przez to rozumiesz i jak w praktyce to u Ciebie sie manifestuje. Prosze opisz swoj proces pokochania tego np. ze nie akceptujesz ludzi, ktorzy zakotwiczaja sie tylko w ciemnej stronie. To jest oczywiscie przyklad , ktory wymysliwam . Dziekuje juz z gory za odpowiedz. 🙂

    • Zrozumieć jaki wyparty potencjał w Twojej jaźni reprezentują ludzie, których nie akceptujesz. Jesli nie akceptujesz ludzi z ciemnej strony mocy, to znaczy ze wyparłaś z siebie tą część swojego Ducha, która jest związana „z nocą” czyli wchodzeniem w Twoją nieświadomość i rozwalaniem wzorców. To ciemna , niszcząca strona Bożej miłości, która nie ma za zadanie głaskać po głowie tylko rozwalać struktury ego – co powoduje wzrost świadomosci. To samo z „demonami” i innymi bytami. Zrozumieć jaka jest ich pierwotna przyczyna – czyli jaką prawdę o sobie, świecie, Bogu i Bogini, widzisz w zniekształceniu, przez pryzmat iluzji, dlatego jawią się Twojej podświadomości demonicznie. Caly blog temu poswięcam, więc chyba na tym poprzestanę 🙂 zachęcam do przeczytania Mandali Cienia, gdzie opisuję przyczyny różnych poziomów cienia i jednoczesnie wiedze, która uwalnia z wzorca 🙂 Proces pokochania i zrozumienia swojego demona, który jawi sie tez w życiu pod postacią psychopatów opisuję na przykład tutaj: http://ciemnanoc.pl/2014/02/08/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz-13/

  18. Witaj Sylvana,
    Kiedyś, w czasie sesji rebirthingu, nagle znalazłem się w rozświetlonym obłoku. Jedyne co wtedy czułem, to była totalna, spływająca ze wszystkich kierunków akceptacja. Czułem, że cokolwiek bym uczynił , jakiego zła nie wyrządził, nie zmieniłoby o jotę tej akceptacji. To doświadczenie rozpoczęło moje oswajanie z mrokiem.
    Dzisiaj znalazłem twojego bloga i oczom nie wierzę. To, co ledwie muskam z rzeczywistości duchowej, tutaj wszystko podane na tacy. Idealny materiał, do przerabiania. Nic tylko skoczyć na główkę, bo woda jak widać głęboka:)
    Dziękuję za twoją pasję, że tyle wieści naprodukowała.

    • 🙂 cieszę się, że zacząłeś wgłębiać się w swój mrok, bo „im wyżej tym niżej” i na odwrót. Rozwój to wchodzenie w ciemność żeby zyskać wiedzę o sobie, naturze świata i Absolutu. Miłego nurkowania:)

  19. Wspaniałe są Twoje artykuły :-). Podczas czytanie ich, czuje je i wszystko układa mi się w jedną logiczną całość. Dużo zrozumiałam.
    Tego właśnie potrzebowałam.
    Ale mam pytanie o jedzenie. Bardzo często w duchowości spotykam się z zakazem jedzenia mięsa. Jak ta sprawa wyglada?

    • Czemu interesujesz się czyimś zakazem? Odpowiedzi szukaj w sercu. Tu u Sylvany są świetne drogowskazy, ale żyć trzeba samemu. 🙂
      To co pasuje komuś, wcale nie musi pasować Tobie.

    • Dziękuję Gino 🙂 jeśli chodzi o jedzenie mięsa – ma to związek z symbolem, poziomem przyczynowym relacji Duch – Ciało, zakodowanym w naturze człowieka (na podobieństwo męskiej i żeńskiej emanacji Absolutu). Jedzenie mięsa to po prostu coś w rodzaju konsumpcji Ciała Bogini (ogólnie w tym porządku zwierzęta i rośliny , oraz kobiety i dzieci to przejawy , symbole Bogini). Ma to też wymiar rzecz jasna seksualny, bo Duch – Świadomość, spożywając Ciało Bogini, czerpie energię, potrzebną do „penetracji” jej głębszych, niepoznanych warstw nieświadomości (mamy oczywiscie przeniesienie na poziom fizyczny w zniekształceniu i okrutnej dosłowności, np w misteriach i obrzędach religijnych – ofiary składane męskim bogom, karmienie bogów krwią, a nawet w wersji light -komunia św i tak dalej, na poziomie biologicznym człowieka – człowiek też potrzebuje paliwa żeby mieć siłę utrzymać świadomość, jak i rozmnażać się, nie bez powodu mamy wyrażenie „skonsumować” związek, co oczywiscie w sferze symbolicznej traktuje ciało jak pokarm). Jak się wchodzi w pogłębioną duchowość, to wtedy w którymś momencie, naturalnie odechciewa się wszelkich używek, słodyczy, w tym i mięsa – mówię o sobie ale i na podstawie doświadczeń innych praktyków. Ciało się oczyszcza, wypełnia Duchem, to i nie ma już potrzeby projektowania tej konsumpcji energetycznej (jaka sie dokonuje w relacji Duch – Ciało) na poziom dosłownego spożywania mięsa 🙂 Każde docieranie do wiedzy poziomu wyższego, przyczynowego, uwalnia od dosłownej projekcji na poziomie fizycznym, zapełnia pustkę odpowiedzialną za daną powtarzalną reakcję, potrzebę czy nałóg 🙂 Ale nic na siłę. Do tego trzeba dojrzeć, wszystko we właściwym czasie sie dokonuje, i ma wtedy charakter trwały, bo jest wynikiem wzrostu świadomości a nie chęci tresowania siebie czy masohistycznego wyrzekania , umartwiania.

        • Tak, wiele innych pytań również. Jest wiele niejasności i pułapek w praktykach duchowych, zniekształceń, dosłownie interpretowanych symboli, fanatyzmów, podzielenia i wyrzekania się, nerwicy, itd 🙂 Którym sama uległam 🙂 Dlatego na blogu staram się upraszczać i „oczyszczać” te rzeczy z liniowego podejścia i dosłowności, która jest przyczyną nieporozumień, wyjaśniać ich sens na poziomie głębszym, pierwotnym dzięki czemu można łączyć i pokazywać elementy wspólne wszystkich tradycji. Także pytaj śmiało 🙂

          • Dziekuję serdecznie za pomoc :-). A mam dwa pytania :-). Pierwsze dotyczy oczyszczania podświadomości z tych wszystkich cieni. Ja zaczęłam stosować 2 metody: samoobserwację oraz kod uzdrawiania A. Loyda – jest to uzdrawianie kwantowe, które oczyszcza tzw. pamięć komórkową, potrafi wyciągnąć (i uzdrowić) nawet, to co znajduje się w tzw. piwnicy podświadomości, czyli z jej najgłębszych warstw. Jest to metoda w 100% bezpieczna. Co myślisz o tej metodzie (w sensie czy może być ona przydatna w usuwania cieni)? Pytam, bo w którymś Twoim artykule wyczytałam, że cienie można oczyścić tylko poprzez samoobserwacje.
            Powiem szczerze, że przez lata szukałam sposobów na oczyszczenie podświadomości i znachodziłam różne, niestety mało skuteczne. A od wielu lat marzę o scaleniu mojego umysłu z WJ, bo wiem czym jest kontakt z WJ, tylko dlatego, że to ona czasami nawiązuje ze mną taką łączność, gdy ma mi coś do przekazania.
            Drugie pytanie: czy prawdą jest, ze Światło na poziomie czakry trzeciego oka jest Nadświadomością i gdy zostanie otwarty ten portal całkowicie, to następuje zjednanie się z Nią? Ja to Światło często widzę (Ono sie przedziera) i wtedy pulsuje i 'rozrywa’ mi to trzecie oko oraz czuję połączenie energetyczne z szyszynką. A następnie to Światło znika.

            Ostanio, gdy pracuje nad oczyszczaniem mojej podświadomości, to snią mi się sny, że ją oczyszczam i pojawiją się we snie jakieś symbole, których nie rozumię, a które są tam przedstawione jako archetypy. Niestety podświadomość tak dziwacznie je przedstawia, że nie da sie ich nawet zapamiętać.

            • Nie wierzę że tak powiem, w bezpieczne metody bo duchowość od czasu do czasu jest jazdą bez trzymanki gdy wchodzimy w konfrontacje z kolejnymi cieniami 🙂 jak coś ma być z góry bezpieczne, znaczy, ze nie sięga głęboko, a jak nie sięga głęboko to nie jest skuteczne… konfrontacja z cieniem wymyka się ze schematów bezpieczne/niebezpieczne, zresztą wogole nie o to chodzi, duchowośc to odwaga we wchodzenie w najwieksze piekła a nie asekuracja, asekuracja to cały czas oznaka braku zaufania do Wyższej Jaźni czyli nerwica ego. Nie wierzę również w uzdrawianie na poziomie pamięci komórkowej… to jakiś marketingowy slogan 🙂 pamięć komórkowa zawiera dzieje ludzkości, zwierząt, roślin itd od samego początku, w pewnym sensie ta pamięć jest nieskończona. Takie slogany o najgłębszym uzdrawianiu ciała tylko świadczy o tym, że twórca danej metody nie za bardzo rozumie naturę nieświadomości – cielesności , materii, próżni… itd

              Co do Cieni ich jakby się nie usuwa, tylko wchodzi w nie i uwalnia do poziomu świadomości prawdę, którą reprezentują bo są aspektami świadomości a nie śmieciami, które sie wyrzuca. Metody wyobrażeniowe – Wizualki, choć przydatne, to jednak tylko do pewnego momentu. Prawdziwy rozwój, to asymilacja wiedzy jaka płynie z danego cienia, a nie tylko sztuczne rozświetlenie go kolorem, czy światłem, jak to w wizualkach sie zaleca. Osobiście w pracy z ludźmi, stosuję bardzo prostą metodę integracji jaźni i jej ciemnej strony – poprzez pracę z wizjami, snami, symbolami, cozywiscie wszystko pod okiem Wyższej Jaźni, która prowadzi człowieka w sposób genialny przez kolejne warstwy nieświadomości. Tak, że nawet są sytuacje, że człowiek myślał, ze coś już dawno przerobił a WJ z wdziękiem wywleka to znowu z największej dziury, bo jak sie okazało, ego tylko myślało, ze coś jest przerobione, a zostało po prostu wyparte, albo włąśnie z wierzchu tylko umyte, czyli klasyka. Dlatego będąc świadkiem tego procesu u siebie i u innych ludzi, których prowadzę, jestem absolutnie przekonana, że tylko nadświadomość widzi jaźń człowieka z góry i tylko ona może przeprowadzić do coraz głębszych warstw nieświadomości, która jest nieskończona i uwalniać prawdy i wiedzę. Tylko WJ jest prawdziwym i jedynym mistrzem człowieka, uzdrowicielem. Żaden człowiek tego sam nie zrobi, bo ego jest z natury ograniczone i ma tendencje do projekcji. Z kolei nadświadomość to czyste widzenie, bez projekcji. No i tak, zdecydowanie, znajomość symboli w prowadzeniu Wyższej Jaźni jest podstawą, bez tego nie zrozumie sie zadnego snu, wizji itd, bo każdy obraz nie można intepretować dosłownie tylko jest metaforą. Dlatego postanowiłam spisać i udostępnić słownik symboli, wedle klucza interpretacyjnego, który stosuję u siebie i innych, jeśli chodzi o komunikacje z WJ, ale to dużo czasu minie, zanim to skończę bo czasu brakuje …
              Co do drugiego pytania – czakry to system symboliczny, jak wszystko co należy do świata niefizycznego. Generlanie stan czakr odzwierciedla stopień świadomości , zupełnie jak oglądanie swojego ciała duchowego – jeden zobaczy demona, inny mesjasza, wszystko zalezy od przepracowanego cienia i świadomości. 3 oko jest symbolem widzenia wewnętrznego, umiejętności patrzenia wielowymiarowego, i wchodzenia w wymiary subtelne, wewnetrzne. Nie można powiedzieć, że 3 oko to nadświadomość bo każda czakra jako symbol to aspekt Ducha i Ciała i stopień ich relacji i odbioru, tyle, że w różnych obszarach istnienia. Dlatego nie ma sensu sztucznie otwierać czakr bo to nie da trwałego efektu. Poszerzanie się świadomości dzięki asymilacji wiedzy i paradoksów naturalnie wpływa na ciało duchowe człowieka – jego scalenie, wypełnieni dziur itd, rozpuszczenie blokad i jego połączenie z niższymi ciałami co skutkuje harmonią energetyczną. I dopiero wtedy ma to charakter stały, bez potrzeby nieustannego ładowania się, oczyszczania i pracy z energiami.

              • Dziekuję :-). jesli chodzi o czakry, to ja z nimi nie pracuję, to się dzieje samo. Nic nie robię w tym kierunku.
                A jeśli chodzi o tę metodę – kod uzdrawiania, to zapomniałam dopisać, ze jak kod dojdzie do źródła, które jest ukryte w nas bardzo głęboko, to wtedy te cienie wychodzą na wierzch. Ludzie, którzy o tym nie wiedzą i nie mają pojęcia, o co w tym chodzi, udają się do psychologa o pomoc. Zupełnie niepotrzebnie. Bo wtedy należy tylko zaprzestać robienia kodów i przyjrzeć się temu z dystanem, uzdrowić to. Tak poleca autor.
                Dodam, że jest to leczenie naszą własną energią (płynącą z palców u rąk), do tego dołącza się modlitwę do Boga. To On prowadzi.
                Ja stosuję 2 metody, a to dlatego, ze na bieżąco coś zawsze wychodzi z tej podświadomości. Przyjmują to z miłością, nie osądzam tego i pozwalam temu odejść i odchodzi. Czasami pojawia sie ponownie, tym razem dużo słabsze, wtedy ponawiam to znowu. I już się nie pojawia.
                Stosuję metody dostępne mi. Innych nie znam. Uważam, że warto w ogóle coś z tym robić, niż nie robić nic.
                Mam kolegę, który usunął ten cały śmietnik z podświadomości, poprzez zwrócenie się do Boga o pomoc w oszczyszczaniu. Kocha on i akceptuje siebie oraz innych, ciągle jest prowadzony przez Boga. Żyje pełnią życia, we wszystkim widzi Boga i Jednie. W życiu mu się układa pod każdym względem. Poleca mi, abym zrobiła to samo. Ale ja nie potrafię aż tak ufac Bogu, że On wszystko zrobi za mnie, wolę mu w tym „pomagać”. 😉
                Poza nim, są ludzie, którzy twierdzą, że zwrócili się do Boga z prośbą o przebudzenie i po jakim czasie je otrzymali, np. Mooji. Bo sami nie mogli dojść do oświecenia.
                Ja też dodatkowo o to proszę, bo 'umieram’ z tęsknoty za Bogiem. Nic mnie na tym świecie nie interesuje poza połączeniem się z Nim.

                • „Proście a będzie Wam dane ” 🙂 Dokłądnie, to Wyższa Jaźń prowadzi, Bóg i Bogini. Bez Ducha Bożego wypełniającego Ciało, nie ma procesu przebudzania się. I tak, pragnienie Boga jest fundamentem tego procesu, także jeśli bardzo tego pragniesz, to Wyższa Jaźn odpowie, zawsze tak jest, tylko jedyna rzecz… trzeba znać Język Ducha, który najprościej rozmawia z nami przez sny i wizje. Co do metody – odniosłam się tylko do „haseł”, nie znam autora ani się tym szczerze mówiąc nie interesuję 🙂 jestem zwolennikiem upraszczania w duchowosci, aczkolwiek tak jak mówiłam – znajomość symboli jest ważna w komunikacji z Wyższa Jaźnią

                  • Dziękuję :-).Bez wątpienie znajmość symboli jest ważna. Przecież to nie przypadek, że nasze sny są symboliczne, że znaki podczas medytacji są symboliczne (ja tak mam).
                    Co do metody – kodu uzdrawiania. To jest ona bardzo prosta. Ja napisałam „o uwalnianiu”, ale na myśli miałam „uzdrawianie”, bo to od nas zależy, jakiego słowo użyjemy w intencji. Autor tę metodę otrzymał od Boga podczas modlitwy o zdrowie swojej żony, która cierpiała na ciężką, „nieuleczalną”, genetyczną chorobę natury psychologicznej. Ta metoda ją całkowicie wyleczyła. Autor jako naukowiec zbadał ją. I dopiero podzielił się z nią z ludźmi. Sam ją stosuje. Można ją stosować nawet w przypadku niemowląt i zwierząt. Ja stosowałam na sobie, innych i zwierzętach, jak zaistniała taka konieczność i muszę przyznać – potrafi zdziałać cuda. 🙂 Co najciekawsze nie jest konieczna wiara w to. I tak działa. Fakt – z wiarą lepiej 😉
                    Metoda ta ma na celu połączenie nas z Bogiem. Oczywiście, nie każdego to interesuje. Są tacy (większość), których interesuje tylko uzyskanie zdrowia i nic więcej. I tak też można :-). Wszystko zależy od nas do czego ją wykorzystamy 🙂

              • Dziękuje Sylvano,przy okazji i ja skorzystałam wielce na Twej bogatej i kreatywnej odpowiedzi…..eh pracusiu piękny,Dziekuje Ci:)

                • O, Transferka, jesteś 🙂 dziękuję Ci za te ciepłe słowa i pozdrawiam serdecznie 🙂 Gina, skuteczność miarą prawdy 🙂 czyli weryfikuje praktyka. Czy ta metoda Ci pomaga w nawiązaniu żywej, inteligentnej relacji z Bogiem, z WJ ? Bo napisałas, ze taki jest jej cel – połączenie z Bogiem 🙂

                  • Pomaga 🙂 Wszystko dzieje się stopniowo, Rozszerza mi się świadomość, sporo programów mi odpadło, zwłaszcza te związane z lękami, z niecierpliwością i wiele innych. Ale widzę, że mam jeszcze dużo do przepracowania (bo wychodzą kolejne domagajace się uzdrowienia).
                    Sylvano, mam do Ciebie pytanie dotyczące snów. Od wielu lat miewałam sny, w którym przychodził do mojego pokoju nocą cień (demon), który obejmował mnie od tyłu, krępował i paraliżował strachem. Nie pomagały modlitwy, dosłownie nic. I wtedy budziłam się w środku nocy przerażona tym snem. Dzisiejszej nocy też przyszedł, jak zawsze nocą we śnie i nie pozwolił mi zapalić światła. Zaczęłam przemawiać do niego z miłością, ale bezskutecznie. Czułam, że on odbiera miłość jako słabość. Zatem mu zagroziłam. Powiedziałam mu, że jeśli nie odejdzie, to spalę go swoimi myślami. Zignorował groźbę, więc przeszłam do czynu i wyobraziłam sobie, że palę go w białym ogniu. Od razu się rozpuścił i znikł. Wtedy poczułam wolność i spokój. Następnie w lustrze ukazał mi się mój lęk w postaci jakiegoś stwora. Przemówiłam do niego z miłością i stwór od razu się rozpuścił w tym lustrze. Potem śniły mi się symbole, których nie umię opisać, ale nie budziły żądnych negatywnych emocji i uczuć. I obudziłam się w środku nocy, tym razem czułam się wspaniale i byłam bardzo spokojna :-). Czy jest możliwe, że w ten sposób podczas snu uwolniłam się od cienia z mojej podświadomości na zawsze? Czy w ogóle podczas snu można uzdrawiać cienie? Niektóre z nich mają możliwosć ujawnienia się 'tylko’ we sniach.

  20. I masz babo placek twoje teksty sa pomocne ale jak juz w czlowieku jest co nieco przerobione i scalone wtedy CZYTAJAC ZE ZROZUMIENI EM mozna posunac sie z sukcesem do przodu a tak to mozna chyba sobie samemu krzywde zrobic.Pozdrawiam.

    • Dodam, że wyparcie cienia czyli ciemnej strony Ducha (Boga) to dopiero krzywda, bo wtedy projektowane jest to na życie i nie ma się zrozumienia nad atakami otoczenia, nieszczęściami w życiu itd. Praca z cieniem o czym jest cały mój blog, to uwolnienie swoich cieni i wzrost świadomości, co skutkuje uwolnieniem się od automatycznych projekcji nieświadomości i rozpoczyna proces uzdrawiania relacji nie tylko wewnętrznych ale i zewnętrznych. To także zrozumienie wszystkich swoich piekieł, jak i przyczyn cierpienia, co otwiera na Miłość i wyższe rozumienie natury „iluzji” dlaczego w materii są te zniekształcenia. Mając tą wiedzę, można efektywnie inicjować zmiany, uwalniać swojego Ducha, uzdrawiać dzięki wiedzy. To jest wolność i duchowość a nie zakotwiczanie się w jasnej strony mocy – czyli iluzjach, światłościach a tym samym walkach z ciemną stroną, a także NIEWIEDZY i przeświadczeniu, żeby jak najmniej myśleć i broń Boze nie podejmować tematyki trudnej czy ciemnej, bo zaraz zjedzą nas niższe wibracje 🙂 Wtedy wlasnie robimy sobie krzywdę jak przed czymś uciekamy zamiast to zrozumieć 🙂 nie spotkałam się jeszcze z tym, zeby wiedza nt ciemnej strony, komukolwiek zrobiła krzywdę, wręcz przeciwnie, uwalnia umysł od zabobonów, nękań, niepotrzebnych lęków i przesadyzmów 🙂 Ale masz pełną rację, że czytanie ze zrozumieniem jest wskazane 🙂 jak ze wszystkim 🙂

      • Ha ,troche mialam co innego na mysli ale odpowiedz trafiona w dziesiatke , jestem krotko po oczyszczaniu swieckim i praktycznie kilka dni po tym trafilam na twoja strone ,,przeswietlilam oswiecilam pokochalam,, jak zwal to zwal moze za wczesnie na krzykniecie hurrra ale uswiadomilam sobie czytajac,ze te wszystkie cierpienia,leki cale te moje pieklo to jest moich rodzicow ich traumy wojenne . Wojna przypadla na ich wczesne dziecinstwo i zostawila …co ? No wlasnie co zostawila.Nie wiem.Wiem tylko ,ze przeszlo jak reka odjal .a ja sobie to tylko uswiadomilam jako jedna z mozliwych przyczyn. To sie dopiero dzieje ,czas pokaze .Dzieki serdeczne.

  21. Gina, pisałam wieloktronie o tym, choćby tutaj: http://ciemnanoc.pl/2015/01/31/cien-w-rozwoju-duchowym-gdy-za-ciemna-kurtyna-czeka-absolut/
    ze rozbijanie formy demona może na jakiś czas daje spokoj, a świadomośc demona i tak pozostaje bo jest wieczna, jest częścią Twojej Wyższej JAźni, tyle, że wypartą w nieświadomość. I będzie tak długo do Ciebie wracać aż jej nie przyswoisz i zrozumiesz… wiec poradziłabym na przyszłość oprócz otoczenia miłością itd, co jest bardzo słuszne, rozmowę z takim demonem i próbę zrozumienia jaki wyparty aspekt Twojego Ducha on reprezentuje , wtedy jest trwały efekt, a tak cały czas to może wracać… pod różnymi postaciami. Inny sposób który zalecam, to poproszenie wyższej jaźni o to, by pokazała z czym ten demon jest związany – niech ześle wizję, sen cokolwiek. Wtedy wiadomo o co chodzi i można zacząć pracować z danym obszarem Ducha, który trzeba uwolnić i przejawić, scalić z Duchem Bożym. Można też podczas wizualizacji iść do tego demona i z nim porozmawiać. O tym sposobie komunikacji i zrozumienia swojego demonicznego niszczyciela/niszczycielki piszę tutaj: http://ciemnanoc.pl/2014/02/08/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz-13/
    Ps. jak najbardziej podczas snu sie pracuje z cieniami… To co miałaś, możliwe że to Twój Duch wziął sprawy w swoje ręce i uwolnił cienia, skoro miałąś cykl symboli podczas snu i obudziłaś się z ulgą. No w każdym razie gdyby demon wrócił – spróbuj powyższych sposobów. Jak jakiegoś symbolu – wskazówki od Wyższej Jaxni nie bedziesz rozumiała to daj znać 🙂 pomogę to odczytać i zasymilować demona.

    • Dziekuję serdecznie 🙂
      Mnie się wydaje, że mój Duch wziął sprawę w swoje ręce. A przyczyna została mi przedstawiona – był nim duży stach, który niemal owładnął moja duszę, który go przyciągał (ten w postaci stwora w lustrze), bo najpierw on się pojawił w lustrze (z tego co sobie przypomniałam), a następnie przyszedł ten czarny cień (demon). Po przebudzeniu się, tego lęku już nie było, zamiast niego była ogromna pewność siebie i siła wewnętrzna, która nadal się utrzymuje.
      Ja kiedyś próbowałam z nim rozmawiać, ale on nie chciał przemawiać, Jedynie raz przedstawiał się jako „Jezus” tyle, że ja mu nie uwierzyłam, bo emanował zła energią.
      Mam nadzieję, że już nie powróci, ale nawet gdyby tak się stało, to już mnie nie przestraszy i wtedy na pewno zastosuję Twoje wskazówki :-).
      Wydaje mi się, że nie przestraszyłabym się niego nawet gdyby mi się zmaterializował.

      P.S. A co do tego linku, który podalaś, to chyba jeszcze nie doczytałam, bo sporo jest tego materiału tutaj. 🙂

  22. Filomena, Gina, <3. To co piszecie, jest potwierdzeniem tego, że wiedza, poszerzenie perspektywy, wyjście ze wzorca, uwalnia od lęku i oczyszcza swoje wew demony, obojętnie czy w wymiarze takim jak pisze Filomena, czy takim – dosłownym astralnym jak u Giny. Oczywiscie to nie koniec procesu, umysł wolny to umysł, który jest gotowy wnikać jeszcze głębiej w naturę Ducha i Materii. Ale najważniejsze, że już umie rozpoznać przeszkody jako iluzje i odnaleźć ich przyczynę głębiej a tym samym na wyższym poziomie subtelnym niż ograniczone, dosłowne myślenie i interpretacje ego 🙂
    Filomena, cień dziedziczny – traumy przodków dziedziczymy w genach, co już udowodniła ostatnio nauka. Psychologia wie od dawna, że wzorce toksyczne są dziedziczne, rodzice powielają toksyczność wobez dzieci a te wobec swoichg dzieci itd – to religia nazywa grzechem pierworodnym, buddyzm nazywa „karmą”, ale to po prostu dziedziczny cień, chory uwięziony Duch który przechodzi z pokolenia na pokolenia, uwięziony w powtarzalnym wzorcu nieświadomości, rodzącym cały czas przemoc i cierpienie. To kim jesteś, jest efektem wszystkiego co przeżytli Twoi przodkowie jak również tego, czego nie udało im sie przepracować jeśli chodzi o uwiezionego Ducha – cienia rodowego. W każdym pokoleniu musi się znaleźć ktoś, kto osiąga taki poziom frustracji i projekcji cienia, ze jest zmuszony zając się oczyszczaniem wewnętrznym, pracą duchową, czyli uwalnianiem Ducha z nieświadomości i tych niewolących wzorców. Wtedy przyszłe pokolenia są wolne od tego obciążenia. Tak sie dokonuje rozwój świadomości w wymiarze globalnym – dzięki pracy pojedynczych ludzi, którzy uwalniają różne aspekty Ducha zbiorowego.

    • Poplakalam sie jak bobr a jestem juz troche starsza osoba ,twoje odpowiedzi az sobie przepisze do swojego kajecika .Moje geny rodowe to jeszcze nic ,ale w polaczeniu z genami mojego meza to dopiero wspolna jazda bez trzymanki .Dziekuje Ci dziecko relaksuj sie , oswiecaj , przeswietlaj a potem pisz ,pisz i jeszcze raz pisz, bo zawsze sie znajdzie ktos kto to przeczyta i stanie sie to dla niego punktem zwrotnym w zyciu.Dzieki.

      • Dziękuję kochana. Tutaj w wymiarze fizycznym wchodzimy w relację międzyludzkie na zasadzie zniekształconych luster – spotkany człowiek jest katalizatorem naszych własnych potencjałów i wiedzy domagającej się ujścia… i taką rolę odgrywamy my również w stosunku do niego… idzie w dwie strony. Dlatego czasem zamienia sie to w jazdę bez trzymanki… ale im więcej świadomości i docierania do głębszych przyczyn, tym mniej projekcji w danej relacji z człowiekiem i cierpienia … Będę pisać… dziękuję <3

    • Dziękuję najmocniej 🙂
      Ja staram sie wchodzić coraz to głebiej w swego Ducha, aby uwolnić i siebie i innych z tych programów.
      Jeśli mi się uda uwolnić swoją jaźń z nieświadomości, to wtedy cała moja rodzina jest wolna od tzw. karmy rodowej? Czy dopiero pokolenie po mnie?

      • W każdym potomku jest zawarta wiedza wszystkich jego przodków, to jest właśnie Duch (pamięć i świadomość zbiorowa), i jak wspomniałam, potwierdza to genetyka (gen jest nośnikiem wszystkiego co osiągnęła ewolucja zarówno w wymiarze fizycznym jak i świadomości). Innymi słowy w Twoim Duchu masz pamięć wszystkich przodków w swojej linii, bo tym jest właśnie Duch rodowy – zbiorową świadomością, od której pochodzi pojedyncza świadomość człowieka. Duch rodowy jest z kolei częścią Ducha ludzkości a ten – zawiera się w jeszcze większym itd itd to jest nieskończone, bo na najwyższym poziomie Duch jest po prostu Bogiem, męską emanacją wszechświata, Świadomością Absolutu. Pracując nad swoim Duchem uwięzionym w nieświadomości jednocześnie uwalniasz i transformujesz ciemne aspekty świadomości swoich przodków, które się w nim zawierają a których przodkowie nie przepracowali, co powoduje, że po śmierci stanęli w miejscu, na jakimś poziomie zbiorowej świadomości. Dzięki pracy duchowej potomków, przodkowie również poszerzają swoją świadomość, wszystko jest synchronizowane i zawiera sie w sobie. Dlatego jest instynkt i pęd do rozmnażania się – żeby był postęp (ewolucja) i żeby Duch mógł cały czas dzieki swoim potomkom rozwijać się, uwalniać i mieć wpływ na doskonalszą przyszłość, w sprzężeniu zwrotnym. Dlatego rozwijajac się duchowo – uwalniasz i przodków i przyszłe pokolenia od danego powtarzalnego wzorca. Oczywiście w linii Twojej krwi, bo musi być ciągłość genowa 🙂 A w sensie duchowym – dokłada sie cegiełkę do ogólnoświatowej zmiany na lepsze:)

    • Sylvana, to wszystko co robisz jest niesamowite. Wielkie dzięki. Jestem początkującą na twoim blogu i wszystko co tu czytam jest po prostu fascynujące i bardzo poszerzające moją wiedzę. Wiele z tego to dla mnie nowy punkt widzenia, który mnie po prostu jak mówisz rozwala a jednocześnie jakbym to znała od dawna. Niesamowita inspiracja dla rozwoju duchowego pomimo, że nie miewam ani wizji ani snów na temat najróżniejszych aspektów Ducha takich jak Jezusy, Matki Boskie, najróżniejsi mistrzowie, aniołowie, demony, diabły itp Ja nie widzę nic. Sny miewam bardzo rzadko. Medytuję raczej często i oprócz ciemności nie widzę nic. Mam teraz dość dużo wolnego czasu. Jestem w miejscu gdzie mogę medytować z większą ilością ludzi po cztery godziny dziennie. W zeszłym tygodniu w medytacji modliłam się i prosiłam o pomoc dla mojego brata i jego żony, których dotknął Duch chyba w aspekcie Szatana. Oboje stracili pracę z powodu uzależnienia alkoholowego. Przeżywają upokorzenie, wstyd, poczucie winy bo w żaden sposób nie potrafią się uwolnić od uzależnienia chociaż próbowali. Taki jest nasz Duch rodowy. Mój średni brat i ja już to przeszliśmy. W medytacji usłyszałam słowa, na twoją rodzinę rzucona jest klątwa. To może wyjaśniać dlaczego każde z rodzeństwa mojego ojca przechodzili bardzo trudne sprawy w życiu. Ja i moich dwóch braci też. Dwa lata temu spotkałam osobę medialną, która powiedziała mi, że z moją rodziną dzieje się źle i że muszę im pomóc. Co to jest klątwa z twojego punktu widzenia. Piszesz Sylvano, że w każdym pokoleniu musi się znaleźć ktoś, kto osiąga taki stopień frustracji i projekcji cienia że musi zająć się oczyszczaniem wewnętrznym i pracą duchową czyli uwalnianiem ducha z nieświadomości. W mojej rodzinie ja jestem tą osobą. Pewnie z tego powodu poznanie i zrozumienie wszystkich aspektów Boga stało się dla mnie tak fascynujące. Wierzę, że wiedza i moja praca rozjaśni nasze cienie. Kiedy usłyszałam o klątwie zrobiłam oczyszczanie moich braci i ich rodzin oraz rodzeństwa mojego ojca. Czy mogłabyś dać mi jakieś wskazówki jak mogłabym pracować. Z góry bardzo dziękuję Maria

      • Witaj, klątwy to tylko manifestacja tego, co mamy wewnątrz. Czyli Duch pragnie uwolnienia, dlatego manifestuje się przez inne osoby z otoczenia. Oczyszczanie niestety nic nie da na dłuższą metę, cień znajdzie ujście inaczej. Trzeba dlatego wejść na poziom przyczynowy – czyli Świadomość i Nieświadomość 🙂 techniki oczyszczania energetycznego itp to poziom niższy niż Świadomość 🙂 trzeba zrozumieć jaki potencjał duchowy domaga się ujścia, jaki cień rodowy jest uwięziony i pragnie wyzwolenia , przejawienia się przez człowieka, dlatego się manifestuje przez niszczenie w życiu, żeby zwrócić człowieka ku sobie. O wszstkim piszę na blogu – poczytaj może artykuł ten:
        http://ciemnanoc.pl/2014/02/08/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz-13/
        i ten , o technikach energetycznych itd: http://ciemnanoc.pl/2013/11/19/odbior-astrala-metoda-cielesna/

        generalnie zachęcam do przeczytania całości a także forum, jak napisała moja poprzedniczka, tam jest bardzo dużo wskazówek praktycznych jak pracować z Bogiem i Boginią, uwalniać cienie itd

  23. Bardzo dziękuję za ten artykuł. Bardzo dojrzałe i mądre słowa, bardzo porządkujące dla mnie.
    Od jakiegoś już czasu zajmuję się tzw.duchowością. W moim przypadku jest to buddyzm,ale w myśl przysłowia „palec wskazujący na księżyc nie jest księżycem” wiem że jest to tylko jakaś metoda umożliwiająca podążanie do PRAWDY, która jest uniwersalna i ponad etykietami.
    Dlatego czytam,również Twój blog, który jest dla mnie wielkim odkryciem. Z natury jestem analityczna,wręcz techniczna, a Twój blog jest tak odmienny od mojego sposobu myślenia i etykietowania,choć opisuje te same wnioski doktórych doszłaśTy i do których bardzo powoli dochodzę ja. Oczywiście na razie tylko niektórych 🙂
    Wraz z rozwojem (?) widzę jak wzrasta we mnie zaufanie, że jest coś co mną kieruje, co stawia przede mną trudne wyzwania po to bym zobaczyła MĄDROŚĆ,co odkrywa przede mną coraz to nową wiedzę i doświadczenie.
    Mam wrażenie że to COŚ przyprowadziło mnie właśnie tu,bym mogła isc dalej. Że jestem jednocześnie i świadkiem i wykonawcą: woli,dzieła? I że moim zadaniem jest tylko obserwcja i zadbanie o otwarcie się i akceptację. Tylko, ale jakże trudnym …
    Jeszcze raz dziękuję.
    Czytając ten tekst nie schodziło mi z ust: wow ….przeciez to takie proste.
    Tylko jedno miejsce uderzyło mnie niepokojem: „Z kolei medytujący w klasztorze adept, żyjący w całkowitym odosobnieniu co robi dla ludzi? co robi dla świata, żeby go zmienić na lepsze? Prawdopodobnie, w wielu przypadkach – niewiele. Realizuje duchowość skupioną na sobie i w oderwaniu od spraw doczesnych. Oczywiście nie ma w tym nic złego, jeśli to jego prawdziwe powołanie.” Pomyslałam ze nie wiesz, ze piszesz o sobie. Może tak,moze nie,ale pozastanowieniu, tym sposobem odkrylam prawde ……. o sobie …… Jestem na etapie czyszczenia podświadomości, akceptacji swojego „ciała” a wymagam od siebie mesjanizmu i poswiecenia dla innych. Wymagam,bo taką wizję duchowości sobie stworzyłam 🙂 ot kolejne wymaganie niedojrzałego ego. Pozdrawiam:)

  24. Witam. Nurtuje i drażni mnie pewna kwestia dlatego chciałem o niej napisać. Czy niechęć do świata materialnego to zawsze jest wpadanie w pułapkę? Odkąd zaczął się u mnie głęboki i bolesny czas „demontażu” mojej psychiki, coraz mniej interesuje mnie ten świat, coraz mniej chce mi się uczestniczyć w tej grze. Zniknęło wiele pragnień i już nie rozumiem jak się można emocjonować i brać na poważnie życie ziemskie. Nie chce mi się w to wkładać energii. A tu nagle wchodzę na Twój blog i czytam o pułapkach duchowości i mam zgrzyt. Tym bardziej, że wiele z nauk duchowości pisze o tym, że nastaje w końcu czas, kiedy trzeba porzucić zabawki i pójść dalej, już bez nich.

    • Materia to przedłużenie Twojego Ciała. Niechęć do materii to niechęć do swojego ciała, czyli żeńskiego pierwiastka Absolutu. Wiele nauk duchowości nienawidzi żeńskości i warto zdać sobie z tego sprawę. Jednak niechęć do cielesności i materii, jest naturalnym etapem dojrzewania świadomości. Lucyfer na początku wzgardził cielesnością, uznając ją za niedoskonałą, dlatego upadł w otchłań, czyli materię. Na końcu swojej drogi , którą opisuję w Mandali Cienia, kocha i uświęca żeńskość. Wtedy staje się przebudzony. Nie ma przebudzenia bez połączenia męskiego (Ducha) i żeńskiego aspektu (Materii) 🙂 Jeśli masz niechęć do życia ziemskiego, znaczy, że projektujesz swoją własną niewiedzę i niedojrzałość na wymiar niefizyczny, stąd szukasz usprawiedliwienia dla swojej negacji.

      Inna rzecz jest taka, że bez tego, nie ma motywacji do zgłębienia siebie, dotarcia do przyczyn swojej negacji i niechęci. Tak się odkrywa swoją duszę. Ale ta dusza chce potem realizować się pośród ludzi, tutaj na ziemi 🙂 To co negowałes wcześniej, potem staje się rozkoszą istnienia 🙂

      • Witam serdecznie. To mój pierwszy post na twoim blogu i mam nadzieję nie ostatni. 🙂 Nie wiem jak zacząć ale spróbuję najprościej jak się da 🙂 i wybacz że piszę tutaj ogólnie o mnie ale muszę to z siebie wyrzucić 🙂 .Pochodzę z katolickiej rodziny gdzie jakakolwiek negacja na ten temat w łagodnym wydaniu kończyła się małą kłótnią a już nie wspominając o gorszym wydaniu. Od dzieciństwa chcąc nie chcąc byłem katolikiem,oczywiście lata presji rodziny i społeczeństwa niestety robi swoje musiałem żyć w takim środowisku. Lecz od jakiegoś czasu czyli od około 1,5 roku ja w sobie zaczynałem zadawać sobie pytanie: Czy ( mimo iż Prawdą jest że Bóg jest wszędzie i jest stwórcą wszystkiego co nas otacza choć żadna forma nie jest Nim) muszę chodzić do kościoła i wyznawać że jestem grzeszny i słaby, że muszę chodzić na mszę i dawać na tace że muszę być pokorny i służyć Bogu który za dobro nagradza a za złe karze? I tak zaczynałem poszukiwać Boga na własną rękę tzn. czytać książki, i strony internetowe o duchowości i wiele z nich mówią że należy wyzbyć się świata materialnego, że należy utrzymywać się w wysokich wibracjach i nie zaśmiecać umysłu rzeczami o niskich wibracjach. I z początku wydawało mi się to fajne ale z czasem odkrywałem że ja jakby jestem w innym świecie i że nikt mnie nie rozumie i tak jak Sebastian ( dziwny zbieg okoliczności 😉 ) też nie chcę uczestniczyć w tym całym Matrixsie. Aż trafiam chyba z natchnienia i chyba nie przypadkowo na twój blog, czytam twoje artykuły i nagle jakby wszystkie te elementy powoli zaczynają mi się w moim umyśle i duszy układać zwłaszcza ten artykuł o pułapkach duchowości który uświadomił mi że to co ja robiłem do tej pory w moim życiu czyli pasja do motoryzacji tej realnej jak i „wirtualnej” w której osiągnąłem znaczące sukcesy to może być moim powołaniem tu na Ziemi.( wiem że to wygląda bardzo dziwacznie 🙂 ale tak w tej chwili to wygląda. ). No i kiedy uświadomiłem kilku osobom z mojej rodziny że zaczynam myśleć inaczej to jak jeden mąż mówili że Szatan mnie opętał, muszę pójść do spowiedzi itd, itp. Choć niechętnie wróciłem do kościoła ( ale na własnych zasadach) po 4 miesiącach nie chodzenia, ale te 4 miesiące ZUPEŁNIE nowych dla mnie rzeczy ,sytuacji i doświadczeń życiowych oczywiście w pozytywnym słowa znaczeniu dały mi więcej radości niż to co przeżyłem w dotychczasowym życiu.I wychodzi na to że jestem w zupełnym przedszkolu prawidłowej duchowości i już po twoich kilku artykułach wiem że jest we mnie wiele cieni do przepracowania. Jestem niezmiernie wdzięczny za to co robisz. 🙂

        Mateusz.

        • Cieszę się, jeśli moje treści sie przydają 🙂 pozdrawiam 🙂 <3
          Mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie ułoży jeśli chodzi o kościół i cienie 🙂

  25. Świetny artykuł. Jestem pod wrażeniem. Wiele spraw bardzo mi przybliżyłaś… Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad niebezpieczeństwami, jakie niesie za sobą rozwój duchowy – idealizując go i widząc tylko jego jedną stronę… Jakiś czas temu przechodząc przez jeden z kryzysów, a mając już przepracowaną jakąś część swojej psychiki (robiąc to wcześniej pod okiem psychoterapeutki) doznałam – nie wiem jak to nazwać – olśnienia/przebudzenia/doświadczenia (?) duchowego… Poczułam jak to co było we mnie do tej pory rozjechane na lewo i prawo zaczęło łączyć się ze sobą… Poczułam siłę 🙂 Kryzysy niosą za sobą niebezpieczeństwo, ale również niesamowitą moc przemiany 🙂 Wtedy właśnie świadomie zaczęłam zgłębiać tajemnice duchowości (wcześniej też gdzieś jej dotykałam nie będąc nawet tego świadoma 😉 ) Wcześniej to, co działo się z moją osobą starałam się psychologizować – bardzo łatwo można wpaść w ten wir… Ale to jednak wszystko są pewne pojęcia/definicje/ujęcia różnych osób – a jest też coś co wymyka się tym wszystkim naukowym ramom 🙂 Próbując rozwiązać różne zagadki własnej psychiki natknęłam się na jeden z problemów – miałam wrażenie, że zupełnie nie mogę złapać kontaktu ze swoim ciałem… Jakbym go zupełnie nie czuła… Rozbijając wiele iluzji i łącząc to z jogą (bez żadnych mistrzów, w domowym zaciszu, traktując to jako formę relaksacji i wyciszenia) okazało się, że TO CIAŁO JEST MOJE 🙂
    Pisałaś kiedyś o swoim byciu męską kobietą… Ja bardzo długo próbowałam zanegować kobiecy aspekt swojej osoby, nie umiałam sobie poradzić ze swoją kobiecością (Czy ja ją mam? A jeśli ją mam to co mam z nią robić? Jak się o nią troszczyć?). Teraz już odpowiadam sobie na te pytania 🙂 A odkąd udaje mi się na nie powolutku znajdować odpowiedzi, dostaję informację zwrotną od ludzi, którzy mnie otaczają o moich zmianach, które dostrzegają 🙂 Siła lustra 🙂 To potwierdzenie, które dostaję od innych bardzo mnie umacnia w tym, że idę w dobrą stronę… Oni nie wiedzą skąd to się bierze, są zaskoczeni… – a ja dzięki temu widzę efekty swojej pracy (czasami bardzo ciężkiej!).
    Twoje teksty dają mi bardzo wiele odpowiedzi, mam wrażenie, że jeszcze nie zdążę zadać sobie jakiegoś pytania a już pokazujesz mi kierunek – za co bardzo Ci dziękuję 🙂
    Chciałabym zapytać o kilka rzeczy… Jak to jest z łączeniem jogi z chrześcijaństwem? Czy można traktować je na zasadzie uzupełnień? Czy mogą wiązać się z tym jakieś negatywne skutki tego typu praktyk? Ja osobiście nie jestem zwolenniczką zamykania się w obrębie jakiegoś konkretnego systemu, ze wszystkiego warto czerpać inspirację, niemniej jednak znalazłam sporo informacji o tym, że ten sposób rozwojowy jednak może nieść za sobą pewne niebezpieczeństwa… Do tej pory nie myślałam o tym, że łącząc obie drogi można narobić więcej szkód niż pożytku… Na razie wydawało mi się, że działanie jednego i drugie wykorzystywałam w konstruktywny sposób 🙂 Jednak przecież jest jeszcze ta siła destrukcyjna, która gdzieś mi umknęła a przecież jest i warto zdać sobie z niej sprawę. Pozdrawiam cieplutko i życzę spełnienia 🙂

    • Joga to oswajanie Ciała , Niższej Jaźni 🙂 zmierza do uwolnienia mocy cielesnej. Ale jak nie idzie za tym praca duchowa – ze świadomością no to wtedy ta energia moze człowieka przerosnąć gdy zaczną się odzywać bariery i wzorce z podświadomości 🙂 najlepiej Jogę czy inne metody pracy z Ciałem łączyć z pracą duchową, o której pisze na blogu i poradniku 🙂 pozdrawiam również serdecznie 🙂 i nie ma się czego bać… nic czego doświadczasz nie jest odrębne od Twojej Jaźni…

  26. Jakakolwiek zmiana na siłę i próba wyrzeczenia się siebie skończy się fatalnie – bo jak zwykle w takich przypadkach, to życie weryfikuje naszą ścieżkę. Jeśli z niej zboczymy, dostaniemy ostro „po tyłku” od naszego Wyższego Ja.
    /zgoda, tylko jak się mają do tego słowa:jeżeli człowiek się nie zaprze samego siebie i nie wyrzeknie wszystkiego co posiada, nie może być mym uczniem..

    • to jest to samo, o czym mówię. Chrystus jest symbolem Wyższej Jaźni, czyli prawdziwej drogi człowieka. To ego lubi iść nie w tą stronę co trzeba. Zapieranie się siebie – to jezus ma na mysli, zeby nie ulegać ego, tylk opoddać się planowi Duszy.

  27. ok. dziękuje, piszesz ze pierwiastek żeński to ciało a duch to pierwiastek męski, ale jakim pierwiastkiem jest dusza człowieka?żeńskim czy męskim, bo według mej wiedzy twa dusza jest rodzaju męskiego aby doświadczać kobiecości w ciele, poznawać ją doświadczać ciała, jest łącznikiem do osiągnięcia pełni człowieka, męskim strażnikiem aby twa kobiecość czyli jego bogini się rozwijała i nie została skrzywdzona i pozostała nią na wieki, w przypadku moim jest odwrotnie:) ma dusza to bogini która doświadcza życia w męskim pierwiastku, czyli w mym ciele, Jezus został zdjęty z krzyża i zmartwychwstał, z tym ze na tym krzyżu pozostała jego bogini jako łącznik ze światem do dnia dzisiejszego, szkoda ze nie mogę tutaj wkleić zdjęcia pięknej niewiasty przywiązanej do Jezusowego krzyża, co pięknie to obrazuje i dopełnia to co tutaj napisałem..

    przekaz jest taki aby mężczyźni odkryli w sobie swoją żeńską sex-alność, która jest w nich, pozostając w dalszym ciągu typowymi mężczyznami i to samo dotyczy kobiet by odkryli swa męską sex-alność która w nich jest, nawet Jezus w pewnym momencie odpowiada Piotrowi: chcesz a poprowadzę ją tak aby ona stała się żywym duchem do nas mężczyzn podobnym, albowiem każda niewiasta która czyni siebie mężczyzną wkroczy do królestwa niebios, jest to odpowiedz Jezusa na prośbę Piotra, który chciał aby Maria nie chodziła z nimi, gdyż kobiety nie są godne życia, chyba chodziło o życie duchowe Piotrowi tak mi się zdaje…ale są jeszcze inne kluczowe słowa Jezusa który mówi: jeżeli pozwolicie powstać temu co jest w was, to wtedy gdy to powstanie, uratuje was, a gdy zaś nie powstanie tamto co jest w was, to to czego nie macie w sobie, uśmierci was..więc na pewno nie chodzi tutaj oto aby mężczyźni swym zachowaniem przypominali kobiety a kobiety mężczyzn, nie nie i jeszcze raz nie!!..tylko ta żeńska siła sex-nośći która jest pochodzenia duchowego w mężczyźnie jak i męska w kobiecie musi powstać..

    jednocześnie oświadczam ze sex jaki znacie dzisiaj zniknie, chyba nie wyobrażacie siebie w raju ze stojącymi fallusami biegającymi za kobietami, skoro nie będziecie się żenić ani za mąż wychodzić, czyż bogini to nie dziewica, czy bogini może zostać zgwałcona?

    na próżno nieprzyjaciel wydobywa swój miecz, twe bramy nie zostaną zdobyte, krew się nie poleje:)

    nadejdą dni kiedy powiecie, błogosławione łono które nie rodziło i piersi które nie karmiły..

  28. Dusza = męska połówka plus żeńska połówka, Duch + Ciało, Bóg + Bogini
    Mężczyzna utożsamia się z męską połówką, a kobieta z żeńską. Dla Ciebie drugą połówką duszy jest Bogini i dzięki niej uczysz się wydobywać swoją boskość męską, czyli być dla niej nie tylko synem ale i partnerem a także ojcem. U kobiet na odwrót.

    Tu piszę o tym : http://ciemnanoc.pl/2014/06/27/o-pierwotnym-pozadaniu-ducha-i-jego-seksualnosci-w-relacji-z-czlowiekiem/ też o seksualności w wymiarze boskim.

    Jednoczesnie informuję, że nie jestem wiernym czytelnikiem pisma świętego. Opowiadam o swoich doświadczeniach duchowych i wglądach, wiedzy jaką nabyłam dzięki praktyce, wizjom, i kontakcie z moim Duchem. To są moje interpretacje i nie widzę sensu polemizować z interpretacjami innych 🙂 Każdy interpretuje zgodnie ze stanem swojej wiedzy i doświadczeń.

Leave a Reply to GinaCancel reply