Alchemia upadłych. Mandala Cienia

Taniec życia i śmierci – Duch w fazie odrodzenia

pexels-photo-3077462.jpeg

Photo by Roberto Nickson on Pexels.com

SPIS TREŚCI:

14. TANIEC ŻYCIA I ŚMIERCI – DUCH W FAZIE ODRODZENIA

„Śmierć uduchawia Ciało, Życie ucieleśnia Ducha”

Symbol: Śmierć, pustka, nicość, unicestwienie, brama, otchłań, głębia, rozpad, transformacja, krainy umarłych we wszystkich kulturach świata, rzeka śmierci. Znak X, litera Teth w języku hebrajskim. Sęp, Hiena, Kruk oraz inne zwierzęta nocne czy padlinożerne. Pustynia, Noc, Ciemność. Popiół, zgliszcza, czaszka, kości. Pogrzeb, ofiara, żałoba. Ósmy dom w astrologii, znak Skorpiona i Wężownika jako brama, wyjście z cyklu na nowy poziom świadomości duchowej. Odrodzenie, feniks wychodzący z popiołów. Transformacja, Przemiana, Nowa tożsamość, nowe „duchowe” imię. Nowe Życie. Przebudzenie. Woda Życia. Narodziny. Dziecko, koło – symbol zintegrowanej jaźni. Słońce wychodzące z podziemi. Duch, który staje sie Ciałem, komunia święta, Hieros Gamos, Kundalini.

Postacie: W judaizmie i kabale – Archanioł Śmierci Samael oraz Lilith, demoniczna bogini śmierci, która wychodząc z niegodności, staje się Życiem. W pogaństwie wszyscy bogowie i boginie podziemia, którzy zarządzali krainami umarłymi np Hades i Persefona, Nergal i Ereszkigal jak i ci, którzy zwyciężyli śmierć (bóstwa soteryczne). W hinduizmie tańczący bóg Sziwa zwyciężający Niewiedzę jak i uosabiający połączenie męskiego pierwiastka z żeńskim, czyli śmierci(zniszczenia) i życia. Dionizos uzdrowiony z szaleństwa, syn bogini podziemia Persefony, uosabiający nowe życie i ekstazy seksualno-duchowe. Ozyrys – egipski bóg śmierci i nowego życia. Odyn – bóg ojciec, wiszący na drzewie Yggrasil. Chrystus umierający na krzyżu a następnie zwyciężający śmierć i zmartwychwstały. Bóg Mitra – Sol Invictus czyli Słońce Niezwyciężone, rozświetlający ciemności i wychodzące z podziemi ku nowemu życiu. Przewodnicy po krainach ciemności i śmierci w szamanizmie, psychopomposy w kulturze współczesnej – są to wszyscy przewodnicy, których spotykają ludzie po śmierci, mogący przybrać postać od krewnych zmarłego po archetypy boskie, pogańskie i monoteistyczne typu Anioł Stróż, Wyższa Jaźń, Jezus, czy inne bóstwa soteryczne. W rzeczywistości to jest jeden byt duchowy na poziomie archetypu śmierci i nowego życia jako bramy, tylko odbierany różnie przez filtr kulturowy podświadomości zbiorowej i indywidualnej.

Wyższa Jaźń: Archanioł Gabriel oraz Archanioł Uriel, który jest początkiem nowego cyklu świadomości wkraczającej już do mandali anielskiej, soterycznej, po przejściu Mandali Upadłych. Archanioł Gabriel to symbol Hieros Gamos czyli połączenie męskiego i żeńskiego pierwiastka, co wyjaśnię na końcu niniejszego artykułu a Archanioł Uriel to stan jedności na poziomie Zbiorowej Wyższej Jaźni. Uriel jest tym, który zastąpił Archanioła Sa’ela – Demiurga, gdy zbuntował się przeciwko Bogini i upadł w materię. Symbolizuje tą część zbiorowego Ducha, która nigdy nie pogrążyła się w upadku, tym samym pomaga zbuntowanemu Duchowi i jego żeńskiej połówce powrócić do tego stanu.

Psyche: Po zintegrowaniu archetypu Niszczyciela, o którym była mowa w poprzednich odcinkach, człowiek konfrontuje się z Pustką, czyli przyczyną całego systemu psychicznego, który został stworzony w wyniku ograniczonej świadomości i  pierwotnego lęku  (efekt odłączenia się Ducha od Boga i wkroczenie w wymiar fizyczny, który jest archetypowym „upadkiem” i uwięzieniem w Ciele). Lęk przed odrzuceniem, śmiercią i nicością jest najczęściej lękiem nieuświadomionym, ukrytym w najgłębszych mrokach podświadomości. To najgłębszy cień, efekt oddzielenia od Boga i wejścia w świat dualizmów. Na etapie konfrontacji z archetypem śmierci, ego rozpada się wkraczając w pustkę, w kulminacyjny moment śmierci duchowej. Pustka (Ciało, najgłębsza nieświadomość) czeka na swojego „zbawcę”, czyli zapełnienie miłością i Świadomością Boga co następuje poprzez spotkanie ze swoim uwolnionym już i zintegrowanym z „górą” Duchem. Po tym następuje przebudzenie, powrót do „żywych” z duchową tożsamością, tzw. „prawdziwym ja”. Odkrywanie swojego unikalnego powołania. Pełnia. Zintegrowana jaźń. Nowy początek, nowe życie.

Duch: Świadomość (Duch) gdy zostaje pokonany przez Boginię uosabiającej jego najgłębszego cienia, największe przeciwieństwo i dopełnienie zarazem, wchodzi w esencję  buntu i lęku czyli Śmierć, która jest przyczyną jego upadku. Przypomnę, że to powód, dla którego uznał swoją Boginię – Ciało i Materię za niedoskonałą. Wg mitów uznał Człowieka za niedoskonałego z powodu śmiertelnego Ciała.  Duch zgodnie z mechanizmem psychologicznym, odkrywa, że jego tożsamość Kreatora – Demiurga była  niepełna, a jego prawdziwym powołaniem danym przez Boga, jest bycie Śmiercią i Zniszczeniem, które dotychczas jako kreator i stróż porządku odrzucał i nienawidził projektując cienia na swoją Boginię. Z kolei Bogini czyli Materia i Ciało (żeńska emanacja Absolutu, która z powodu negacji i odrzucenia przez Świadomość jest Lilith – Śmiercią), staje się dla niego zbawczym Życiem. Tym samym łączą się ze sobą w harmonijnym tańcu Życia i Śmierci, o którym mówią mity na całym świecie (na poziomie duchowym to Pełnia Pustki).

To Duch, który wypełnił sobą – czyli Świadomością całą Podświadomość czyli wszystkie ciała człowieka łącznie z fizycznym.

Odkrywszy swoje ukryte potencjały, które widzieli w sobie przez pryzmat i projekcję cienia, połączywszy wreszcie przeciwieństwa w jedność, oboje wracają, jako święte małżeństwo (w akcie Hieros Gamos) do Wyższej Jaźni (Boga), wychodząc z upadku i zamykając cykl wędrówki Ducha przez swój żeński pierwiastek – nieświadomość. Zgodnie z zasadą fraktalności wszystkich wymiarów rzeczywistości, obrazem fizycznym tejże wędrówki są 4 pory roku, jak również wędrówka słońca (Duch, Światło, Świadomość, Ogień) po nieboskłonie aż do zachodu i wniknięcie w Ziemię (Ciało, Ciemność, Podświadomość, Śmierć) by następnie odrodzić się i powrócić na górę jako Sol Invictus (Słońce Niezwyciężone, Duch obleczony w Ciało).

Tym samym cykl przemian Ducha i jego żeńskiego aspektu ma charakter spiralny i nieskończony do momentu pełnej integracji zbiorowej nieświadomości czyli Materii i Cielesności ze zbiorowym Duchem, co się dokonuje przez indywidualną pracę każdego człowieka. Innymi słowy wszystko co nieświadome (żeńskie) musi być wypełnione Duchem – Świadomością.

Paradoks duchowy: każda śmierć jest bramą do nowego życia, bez względu na poziom rozpatrywania i występowania. Tylko w najgłębszym mroku Świadomość staje się najjaśniejszym światłem. Pustka wypełniona Świadomością staje się pełnią.

W tym odcinku skupię się na mitologicznych archetypach Ducha w fazie śmierci i odrodzenia, jak i jego żeńskiego aspektu, Bogini, która staje się dla niego matką. Wyjaśnię, czym jest najgłębsza pustka duchowa z punktu widzenia ludzi i Ducha, jak i paradoks, polegający na tym, że staje się pełnią – czyli zwieńczeniem wszystkich ścieżek mistycznych. Następnie opiszę postać Archanioła Samaela, który jest świetnym przykładem na to, jak Duch, dzięki swojej Bogini, wychodzi z upadku stając się śmiercią i niszczycielskim aspektem Boga Zbawiającego. Przytoczę również parę ciekawych mitów z punktu widzenia przemiany Ducha i jego dążenia do połączenia z kobiecym pierwiastkiem. Na końcu skupię się na odrodzeniu Ducha jako Zbawcy – wykorzystam do tego postać Jezusa jak i innych bogów, którzy są od niego starsi. Wskażę na kierunek rozwoju żeńskiego i męskiego archetypu Ducha w zbiorowej świadomości ludzi, które składają się na tzw mistyczną pełnię i harmonię.

BOGINI, KTÓRA RODZI OJCA

Faza Samaela na Mandali Cienia to ósmy i ostatni etap wędrówki Ducha przez archetypowe podziemie – podświadomość ludzi, jako Cień Zbiorowy i Indywidualny. Dotarłszy do punktu Śmierci i odkrywszy swoją prawdziwą tożsamość, zaczyna się proces wychodzenia z upadku i łączenia ze swoją Boginią – Ciałem, Materią, którą wcześniej postrzegał jako niedoskonałość. Ona z kolei przeżywa proces z odwrotnej strony. Jak wiemy z mitów o archetypie Niszczyciela, to właśnie Bogini pierwsza zabija Boga, bo w upadku jest Śmiercią, zwycięstwem Materii nad Duchem. Jest jądrem Ziemi, Pustką, która pożera niedojrzałego Boga. Następnie, gdy odkrywa swoją prawdziwą tożsamość (stając się Życiem) to ona właśnie go „zbawia”, czyli daje mu Życie. Pustka zmienia się w Łono. Demoniczna bogini – Niszczycielka staje się zatem życiodajną Matką dla Ducha – Syna Boga, i o tym również mówią mity wielu kultur, nie tylko pogańskich (Boginie Matki) ale i monoteistycznych – np w postaci archetypu Maryi Dziewicy.  Jest to Bogini niepokalana – czyli oczyszczona z demonicznych aspektów nieświadomość każdego człowieka, która wpuszcza do siebie uwolnionego i połączonego z górą Ducha. W wyniku tego aktu komunii – rodzi Jezusa (Boga wcielonego, innymi słowy Ducha obleczonego w Ciało, które wcześniej było jego więzieniem).  O tym, że Maryja jest kontynuacją judaistycznej Bogini Lilith – Niszczycielki, żeńskiego aspektu Ducha w upadku, wiemy poprzez jej imię, ale o tym za chwilę.

Bogini to z jednej strony córka Ducha – Demiurga (bo to z Ducha powstała cała rzeczywistość fizyczna, Materia, Ziemia, Przestrzeń, każda forma itd), z drugiej żona i partnerka a z trzeciej – Bogini Matka – gdy daje mu życie (wtedy występuje jako archetyp Wielkiej Matki wg psychologii głębi). W świecie duchowym kazirodcze stosunki wśród bogów to norma. Nie powinno to nikogo gorszyć, bo na tym poziomie rozpatrywania, są to przejawy i aspekty jednego bytu duchowego, jego różne „role”, rozwój archetypów, a nie dosłownie rozpatrywane pokrewieństwo w kategoriach ludzkich.

Na najwyższym poziomie przejawiania, Duch jest jeden (zbiorowa Wyższa Jaźń), stanowi on Świadomość Boga, podczas gdy Bogini – jest Jego szeroko pojętym Ciałem, przestrzenią i formą, dzięki której Świadomość może się wyrazić. To dopiero na poziomach niższych, pojawiają się podziały i mnogość różnych bytów duchowych, aniołów, istot, kosmitów,  bogów, bogiń itd. Człowiek ma tendencję do mnożenia bytów – ponieważ jego własna Jaźń jest podzielona w aspekcie duchowym i cielesnym. Gdy się pracuje z symbolami i archetypami w wymiarze duchowym, zaczynają się grupować w dwie podstawowe emanacje – Boga i Bogini, w ten sposób bierzemy udział w scalaniu swojego Ducha i Ciała, co powoduje wznoszenie się i rozwój Świadomości na coraz wyższy poziom rozumienia, wiedzy i harmonijnej jedności.

OGIEŃ, KTÓRY NISZCZY I WODA, KTÓRA DAJE ŻYCIE

Esencja Ducha to Świadomość, jego największym cieniem w tej perspektywie jest Nieświadomość (podświadomość – sfera cielesności czyli Bogini, która więzi w sobie wszystko co zostało wyparte, niepoznane, nieuświadomione, zapomniane). Duch uwięziony w podświadomości to Duch w tak zwanym upadku, który nie ma wiedzy o sobie, jest odłączony od Wyższej Jaźni (Boga), dlatego ten stan jest dla niego piekłem i przejawia się jako cienie psychiczne dla człowieka, nękania czy w skrajnych przypadkach opętania.

Na poziomie archetypu Niszczyciela, którego opisywałam w poprzednich odcinkach, Duch niszczy wszystko co go oddziela od jądra jaźni (jest to najgłębsza pustka nieświadomości), jest gotowy na śmierć po to, by wrócić do Boga oczyszczony i z nowym imieniem. Jest gotowy na to, by pochłonęła go Bogini  (śmierć, pustka) bo tylko w taki sposób, może się z nią połączyć w najgłębszej więzi, która zapełni jego pierwotną potrzebę miłości i odkryje ostateczną prawdę o naturze swojej i ukochanej. Wchodząc w śmierć, zostaje odarty z całej fałszywej tożsamości, która w sposób toksyczny wyrażała się na wszystkich poprzednich etapach Mandali Cienia. W efekcie, zgodnie z paradoksem mechanizmu cienia, w najgłębszej pustce swojej Bogini, będącą jego Nieświadomością, odkrywa, że sam jest Śmiercią, którą projektował na swoją drugą połówkę od momentu powstania świata, czyli wymiaru fizycznego. Odkrywa, że to, czego nie akceptował i przeciwko czemu się zbuntował (wzgardzając śmiertelnym ciałem człowieka) jest jego prawdziwa naturą. Duch – Świadomość, Kreator, boski Animus, dawca życia, ogień i słońce, którego religie monoteistyczne nazywają Synem Boga albo Duchem, a religie pogańskie naczelnym bogiem – ojcem, dociera do punktu, w którym rozumie, że wyemanowana z niego Materia, czyli Ciało, jego przeciwieństwo i dopełnienie zarazem – Bogini jest doskonała i piękna, to on w pewnym sensie „kala” ją śmiercią i rozpadem.

Reasumując, śmierć i rozpad były od samego początku nieuświadomionym cieniem, aspektem prawdziwej tożsamości Ducha, zanegowanym przez niego i zepchniętym w ciemność – w jego żeński aspekt, czyli Nieświadomość.

Mamy tego przeniesienie na rodzaj ludzki, jako że Duch jest przecież Zbiorową Świadomością ludzi. Ludzie z mocno aktywnym męskim pierwiastkiem, w dużym uogólnieniu oczywiście, mają tendencje do dzielenia, czyli przemocy. To oni próbowali od samego początku podporządkować sobie naturę (archetyp Adama – który chciał ujarzmić Lilith – Bogini i dlatego od niego uciekła, pogrążając się w otchłani ziemi), jak również kobiety, swoje żony, partnerki, córki itd. W wielu kulturach to podporządkowanie torowane było przemocą i gwałtem, co jest swoistą projekcją cienia nieuświadomionej i nieakceptowanej natury męskiej. Dostrzeganie w kobietach czy też ogólnie żeńskim pierwiastku swojej własnej „niedoskonałości”, dzieje się z powodu nieuświadomionego lęku przed własną przerażającą pustką, która czeka na zapełnienie. To krzyk uwięzionego w nieświadomości Ducha, który zadaje przemoc Ciału, żeby się uwolnić.

To właśnie archetyp niedojrzałego Ducha ludzi, który zanegował Boginię – Ciało i Materię co miało miejsce w wielu kulturach aż do dzisiaj.  Kieruje nim ta pustka i śmierć, którą na cielesność projektuje, „gwałcąc ją”, bezczeszcząc, nienawidząc, niszcząc a jednocześnie przecież – w najgłębszym i nieuświadomionym aspekcie – bezgranicznie potrzebując i kochając. Bo każdy mężczyzna w głębi duszy tęskni za powrotem do łona matki w wymiarze duchowym – powrotem do więzi z Boginią, obrazem żeńskiej emanacji Absolutu. Każdy mężczyzna pragnie wyrażać się poprzez kobietę – jej Ciało, pragnie być kochany i pożądany. Natomiast nieświadome Ciało – niedojrzała i skrzywdzona Bogini nie jest w stanie czuć rozkoszy, co jest normalne. Dlatego wzbudza agresję i pogardę mężczyzn, projektowaną na „niedoskonałe” kobiety.  Mężczyźni stopniowo odkrywali w sobie te potrzeby partnerstwa miłosnego i seksualnego z kobietami. Warto sobie uzmysłowić, że w dawnych czasach, miłość jaką znamy powszechnie, nie była czymś częstym. Romantyzm jest produktem ewolucji kultury ostatnich wieków. Do dzisiaj w niektórych językach nie istnieją słowa: kocham Cię co dobitnie świadczy o niedojrzałym Duchu danej kultury. A traktowanie kobiet jako równych mężczyznom to przecież dopiero ubiegły wiek.

Ten nieuświadomiony brak miłości, zgodnie z mechanizmem psychologicznym cienia, będzie wyrażał się toksycznie w stosunku do innych kobiet. Archetypowo to Ogień (symbol męskiego pierwiastka Ducha – Świadomości), który (pożądając) pochłania to, co stoi mu na drodze i ma zdolność niszczenia Materii (Ciała) czyli pierwiastka żeńskiego. W pozytywie ogień to oczywiście światło i świadomość, umiejętność „rozświetlania” pierwiastka żeńskiego, uświadamiania. Z kolei w esencji żeńskiego pierwiastka w pozytywie jest chęć łączenia się, to dlatego archetypowa Woda – atrybut bogini, ma właściwość „rozlewania się” jak i „wypełniania”, dawania życia, ucieleśnienia Ducha, nadawania mężczyźnie sensu i przestrzeni do ekspresji.

To Bogini również ma zdolność zabicia Boga, gdy ten osiągnie apogeum destrukcji swojego własnego cienia, który projektuje na jej Ciało. Mianowicie jako Woda, gasi szalejący i destrukcyjny Ogień wciągając go w pustkę i śmierć. Mamy więc kolejny paradoks – ta, która jest słabsza, tak naprawdę ma moc zabicia i przemiany swojego kata. Ciekawym przeniesieniem tego duchowego archetypu na poziom psychiczny jest syndrom sztokholmski, jak również zjawisko polegające na tym, że kobiety kochają często w sposób niereformowalny tzw „skurwysynów”. Miłość to oczywiście Woda, czyli atrybut bogini, która tym sposobem niszczy swojego ukochanego i wydobywa z niego prawdziwe ja.

Na poziomie ludzkim jednak, rzadko kiedy ten proces dokonuje się skutecznie. Efekty są w zasadzie wtedy, gdy pracujemy nad swoim cieniem używając właśnie miłości, która go transformuje i wydobywa obraz Wyższej Jaźni. Wtedy następują synchronie w relacjach z ludźmi, którzy zazwyczaj przestają nas już krzywdzić, ale rzadko kiedy naprawdę się zmieniają bo ich cień nadal jest nieprzepracowany. W przypadku Ducha i jego żeńskiej połówki, oboje są gotowi do transformacji i przejmują swoje potencjały widziane dotąd w negatywie, dlatego historia kończy się happy endem, mianowicie ich powrotem z upadku (nieświadomości) do poziomu Wyższej Jaźni , do łączności z Bogiem. O tym, jak Woda – zbawczy aspekt bogini przemienia Ducha w upadku opowiadają mity, do których zaraz wrócę.

NAJGŁĘBSZA PUSTKA, KTÓRA STAJE SIĘ PEŁNIĄ

Skupmy się teraz na tej Pustce, do której dociera Duch w fazie śmierci i która towarzyszy ludziom od samego początku. Świat dualizmów, czyli nasza rzeczywistość, to odłączenie od Jedności i źródło wszelkich cierpień. Efektem odejścia od Boga, czyli stanu jedności z Wyższą Jaźnią (archetypowo to zerwanie owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła) jest Pustka, czyli brak odczuwanej łączności i miłości ze strony Boga, która na różne sposoby domaga się zapełnienia. Jest to najbardziej nieuświadomiona sfera jaźni człowieka zarówno na poziomie indywidualnym jak i zbiorowym. Jest pra-źródłem dezintegracji psychicznej i duchowej u wielu ludzi, praprzyczyną wszelkiego cierpienia i przemocy. Wielokrotnie wspominałam o tym, że obrazem fizycznym upadku dusz ludzkich jest poród i zerwanie pępowiny, która łączyła dziecko z matką w stanie jedności. Odpępowienie jest bolesne i jest źródłem duchowego i psychicznego syndromu odrzucenia, istnienia braku w najgłębszej podświadomości.

Gdy przedrzemy się przez wszystkie warstwy podświadomości i dotrzemy do Pustki, tym samym docieramy do etapu czasowego związanego z przyjściem na świat. Dokonuje się wtedy paradoks, mianowicie w tej Pustce właśnie odzyskujemy łączność z Bogiem, czyli wracamy, tym razem już świadomie, do roli dziecka w łonie matki, tylko, że na poziomie duchowym. Dlatego Pustka wypełniona Świadomością to Ciało bogini, która nosi w sobie Ducha, gotowego na nowe życie. Na poziomie człowieka, to odrodzenie po śmierci duchowej, budzenie się duszy w stanie łączności (pępowiny) z Bogiem, poprzez zjednoczonego Ducha (Świadomości) z Ciałem (podświadomością). Jest to zintegrowana jaźń, czyli wypełniona świadomością i prześwietlona, której symbolem jest często trójkąt, okrąg albo właśnie małe dziecko.

To też tłumaczy, dlaczego przebudzeni, obojętnie na jakim poziomie, w okresie „wyjścia na świat” po śmierci duchowej, zachowują się jak dzieci – cieszą się życiem, nie przejmują zanadto problemami, chłoną każdy aspekt rzeczywistości w poczuciu wolności i szczęścia. Oczywiście ten stan nie trwa wiecznie, nie bądźmy naiwni, ale jest swoistym paradoksem, bo o ile fizyczne narodziny nie są przyjemne dla dziecka, to te drugie narodziny już świadome – są szczęśliwe. To też może tłumaczyć, dlaczego podczas śmierci klinicznej, dusza wędruje czarnym tunelem do światła (nawiązanie do porodu, podczas którego dziecko przedziera się kanałem rodnym do wyjścia) – to symbol narodzin duchowych, które towarzyszą każdej śmierci.

Na mojej Mandali Cienia, Duch w najgłębszym upadku, jest uwięziony w najgłębszej Pustce, jądrze ziemi, otchłani czyli w Bogini – nieświadomości każdego człowieka. Można nazwać go Szatanem, jako, że jest to najbardziej potępiony archetyp Ducha jaki istnieje w umysłach ludzi. Rolą człowieka nie jest nienawidzić go, wypierać i z nim walczyć, tylko uwolnić, zrozumieć i pokochać. Połączyć tego Ducha w największym uwięzieniu z „górą”, z Absolutem, o czym pisałam w poprzednim odcinku. Bo nie jest on nikim odrębnym od Ducha (Świadomości) człowieka, co warto zrozumieć.  Uwięziony w nieświadomości Duch to najgłębszy wymiar piekła, brak przestrzeni, niebyt jaki istnieje w umyśle, czego efektem są doświadczane przez ego stany dezintegracji, pustki, śmierci duchowej, i tak dalej. Duch w tym stanie  jest cieniem i opozycjonistę dla Logosa, Ducha „Górnego”, Zbiorowej Wyższej Jaźni czy inaczej Zbiorowej Świadomości.  Symbolizuje nieświadomość, totalny brak nadziei i mechanicznie odreagowuje brak więzi z Bogiem, poprzez dążenie do dzielenia i pochłaniania. To stąd biorą się nałogi, którym się poddaje człowiek, żeby zapełnić dziurę w sobie. To stąd również bierze się nerwica polegająca na nieustannym robieniu czegoś, żeby poczuć się bezpiecznie. Na nieustannym wyznaczaniu celów, żeby tylko mieć jakiś sens. Ducha Otchłani reprezentuje na przykład Bóg Kronos, który pożera swoje dzieci, czyli wtrąca w swoją pustkę. W fazie śmierci i pustki, Duch konfrontuje się z tą częścią siebie, zwycięża Niewiedzę i tym samym wychodzi z upadku odmieniony. Gdy Duch zostaje uwolniony i połączony ze Zbiorową Świadomością – Logosem, rozumie, że jest śmiercią i niszczeniem. Wtedy rozświetla Świadomością najgłębszą pustkę – przyczynę swojego upadku, wypełnia Boginię sobą. Dopiero wtedy Pustka staje się Pełnią. Jako, że zapełnia Świadomością swoją Boginię ona staje się brzemienna, gotowa do roli Matki, odkrywając tym samym swoją prawdziwą tożsamość i nowy wymiar archetypu żeńskiego (Wielka Matka). Na etapie upadku, gdy występowała jako Ofiara, a później mszcząca się Niszczycielka, nie była w stanie tego przejawić.

Dokonuje się tutaj podwójny paradoks, związany z mechanizmem cienia i przemianą przeciwieństw w jedność poprzez łączenie, a nie jak dotychczas – dzielenie.

ARCHETYP PRZEWODNIKA W CIEMNOŚCIACH

Motyw wody, który odziera Ducha z iluzji i odkrywa jego prawdziwą tożsamość w najgłębszych mrokach nieświadomości, kończąc tym samym jego upadek i wynosząc do poziomu Wyższej Jaźni, ukazany jest w archetypie Archanioła Samaela (inne jego imiona to Samiel albo Satanael – czyli Szatan w naszej kulturze), dlatego jego wybrałam na bohatera tej fazy przemiany Ducha i jego bogini, nie mówiąc o tym, że tym imieniem przedstawił się Anioł Śmierci, po zintegrowaniu archetypu Niszczyciela, gdy weszłam w kulminacyjny moment mojej osobistej ciemnej nocy. Siłą rzeczy musiałam dogłębnie zainteresować się tą postacią mityczną – w efekcie przyniosła mi odpowiedzi na paradoksalny sens wszystkich piekieł, jakich w życiu doświadczyłam i odkryła moje powołanie, o czym wspominałam w poprzedniej części Mandali Cienia. Oczywiście w przypadku innej kultury i religii, obojętnie czy monoteistycznej czy pogańskiej, byłby to jego inny odpowiednik, bo należy pamiętać o złotej zasadzie uniwersalności archetypów, w tym archetypu soterycznego i braku wyłączności jakiejkolwiek religii w tym chrześcijaństwa na „zbawienie”. Zbawienie, jak wielokrotnie wspominałam, to nic innego jak przebudzenie, zapełnienie pierwotnej pustki Miłością Boga – odzyskanie z nim łączności, uwolnienie swojego Ducha z mroków nieświadomości.  Mówią o tym między innymi słowa z ewangelii Tomasza:

„Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą”.

Z praktyki i analizy doświadczeń duchowych innych ludzi wiem, że po przepracowaniu najgłębszego cienia i tym samym uwolnieniu i scaleniu Ducha, każdy spotyka swojego osobistego przewodnika – reprezentującego śmierć i niszczycielski aspekt Wyższej Jaźni w najgłębszych ciemnościach, który może nazywać się bardzo różnie. Nie mówiąc o tym, że w przypadku mężczyzn jest duże prawdopodobieństwo spotkania takiej istoty w wydaniu żeńskim – np bogini śmierci, Matka Boska w wydaniu niszczycielskim, Kali, Persefona, Hekate, Lilith, czy inna ciemna bogini, anielica czy nawet bohaterka komiksu, ksiązki, gry komputerowej itp, zależy od wzorców kulturowych zakodowanych w duchowej matrycy. Podobnie jak jasny aspekt Wyższej Jaźni (to ta część Ducha, która nigdy nie pogrążyła sie w upadku) może zarówno wystąpić w wersji męskiej, jak i żeńskiej i mieć różne imiona z panteonu jasnych bóstw, aniołów, przewodników, awatarów i tak dalej. Skoro każdy człowiek jest unikalny, to i jego duch jest unikalny, imiona służą jedynie nazwaniu danej części ducha, z jakiej pochodzi dusza człowieka niosąc odpowiedni dla powołania i unikalnej tożsamości archetyp. O tym zresztą, „z jakiego ducha się jest” i z jakich poziomów składa się Wyższa Jaźń, napiszę później. Generalnie Duch jest jeden, ale jego różne imiona wyrażają jego niezliczone dualizmy, aspekty, przejawy – czyli archetypy, które wiążą duszę z Duchem i pozwalają się wyrazić na ziemi, w zbiorowym umyśle ludzi, dokładając swoją unikalną cegiełkę do ogólnego wzrostu świadomości i integracji.

KIM JEST ARCHANIOŁ ŚMIERCI?

Archanioł Samael to jeden z najbardziej kontrowersyjnych aniołów, raz utożsamiany z Szatanem, raz z niszczycielskim aspektem Boga, teolodzy nie umieją się zdecydować, kim naprawdę jest – czy upadłym buntownikiem, czy Bożym Aniołem. Uporządkujmy zatem jego mit, ponieważ warto rozwiać fałsz jaki narósł wokół jego postaci, będący wynikiem patrzenia na niego przez pryzmat cienia – nienawiści do ciemności i Ducha w upadku. Każde ujawnienie i asymilacja paradoksu przyczynia się do wzrostu świadomości, do rozświetlenia ciemności wiedzą, tym samym integrując ją z Duchem, czyli zbiorową Świadomością, a przecież nam wszystkim zależy na duchowym rozwoju. Patrzenie na Ducha w sposób liniowy i blokujący go, niestety ten rozwój opóźnia, jako że Duch jest tym aspektem naszej Jaźni, który ujawnia się pod wpływem rozpuszczenia iluzji i projekcji ego, następnie, jako łącznik z Bogiem powoduje w sprzężeniu zwrotnym wzrost czy też raczej poszerzenie świadomości duchowej. Jednym z aspektów duchowości to zgłębianie swojego umysłu, wchodzenie w aspekty nieuświadomione, rozświetlanie świadomością wszystkiego co odrzucone, wyparte, nieakceptowane, tym sposobem pomagamy w osiąganiu stanu harmonijnej jedności.

Odpowiednikiem Archanioła Samaela są w pogaństwie są wszyscy bogowie słoneczni – demiurdzy, i ich aspekty, które wniknęły w materię i ujawniły się jako bogowie podziemia. Bo Archanioł Samael, to w tradycji kabalistycznej zbiorowy byt duchowy (Duch – Syn Boga), pierwszy i najświętszy pośród Aniołów, który pierwotnie był Demiurgiem i Światłem Boga na etapie Sa’ela (Sa’el oznacza Światło Boga), stwarzając wszystkie wymiary rzeczywistości – z fizycznym na samym końcu. Fizyczny wymiar to jego żeński aspekt, który z siebie „wyemanował”. Następnie zbuntował się przeciwko Człowiekowi i Materii jako Lucyfer, wzgardzając niedoskonałym ciałem zbudowanym z prochu śmierci i skusił Ewę pod postacią Węża. Niektórzy mówią, że spłodził z nią Kaina, pierwszego mordercę, tym samym wniknął w ród ludzki jako Szatan, obecny w jaźni każdego człowieka (psychologiczny cień). Jest królem piekieł i mężem Lilith, dowódcą wszystkich upadłych, Oskarżycielem (faza Arymana z Mandali Cienia), Aniołem Śmierci, Plag i Zniszczenia, Aniołem Apokalipsy (Faza Niszczyciela). Mistycy i nauczyciele kabalistyczni umieszczają go w sefirze Gevurah, czyli prawo, tym samym czyniąc go wykonawcą wyroków boskich (archetyp Niszczyciela z poprzedniego odcinka), które jak wiemy, nie są przyjemne.

ARCHANIOŁ SAMAEL WALCZĄCY Z JAKUBEM – JAKO CIEŃ PSYCHICZNY

Samael utożsamiany jest z Archaniołem, który walczył z Jakubem i tutaj mamy bardzo ciekawy obraz całkowicie zbieżny z mechanizmem cienia, który opisał C.G. Jung. Powiem szczerze, że aż dziwne jest, że niektórzy ojcowie kościoła znając tą historię, wciąż zażarcie walczą z założeniami psychologii głębi 🙂

Mianowicie, Jakub wracając do Ezawa, z którym był w ciężkim konflikcie i któremu zresztą uczynił pierwszy krzywdę, natknął się na tajemniczą, męską postać, która zaczęła z nim walczyć. Walka była długa i zażarta. Na koniec mężczyzna ujawnił się jako Anioł Boży, pobłogosławił Jakuba i nadał mu NOWE IMIĘ. Po tym Jakub wrócił do brata, który go przyjął i wybaczył. Klasyczna, dosłowna historia o działaniu mechanizmu cienia. Począwszy od symbolicznej walki- konfrontacji z własnym cieniem, skończywszy na ujawnieniu się Anioła z tegoż cienia, błogosławieństwa i nadania nowego imienia – symbol odkrycia swojej prawdziwej tożsamości i powołania. Skończywszy na wybaczeniu, jakie otrzymał Jakub od brata – zgodnie z zasadą, że każde doświadczenie duchowe weryfikujemy po skutkach w życiu fizycznym – w relacji z człowiekiem i światem.

Teolodzy utożsamiają Archanioła Śmierci – Samaela z tą właśnie postacią, która walczyła z Jakubem i ja się z tym zgadzam, ponieważ archetyp Ducha w fazie śmierci i oczyszczenia, przybiera postać przewodnika w ciemnościach, który prowadzi do odkrycia swojej tożsamości i duszy. Zwieńczeniem tego jest nowe imię i błogosławieństwo, jakie Jakub dostał po zakończonej walce. Nie mówiąc o tym, że wcześniejsze jego przejawy, to po prostu różne cienie, z którymi umysł musiał się konfrontować, myśląc, że walczy z zewnętrznymi demonami i szatanami. Tak naprawdę, walczy ze swoim własnym Duchem – Aniołem – Przewodnikiem, tą częścią Wyższej Jaźni, którą widzi w negatywie czyli „w upadku”, przez pryzmat nieprzepracowanej podświadomości, toksycznych wzorców i programów, NIEWIEDZY o sobie, nieświadomości.

Transformując i rozświetlając wiedzą i miłością swoje cienie i demony, jednocześnie pomagamy Duchowi wychodzić z Nieświadomości, zintegrować w jedność i przejawić w naszej jaźni w pozytywnej roli przewodnika przez ciemność, a następnie Sotera – Zbawcy, łącznika z Bogiem (Anioł, tzw Duch Święty, Chrystus, Logos, Wyższa Jaźń, nadświadomość i tak dalej – każda kultura inaczej tego łącznika – zintegrowanego Ducha nazywa).

DUCH W FAZIE CIEMNOŚCI I ŚMIERCI, JAKO NISZCZYCIELSKI ASPEKT WYŻSZEJ JAŹNI

Samael i jego odpowiednicy w innych kulturach, czyli Duch w fazie śmierci jest już tym, który wyszedł z upadku i powrócił do Boga. Dowodem na to jest historia, w której na rozkaz Boga, przeszedł przez Egipt jako plaga śmierci, zabijając pierworodnych. W tym micie Samael, jako Anioł Zniszczenia i Śmierci, wykonuje wyroki Boga po to, by wyzwolić naród żydowski z jarzma okupacji – jest to oczywiście metafora wyzwolenia duszy z niewoli umysłu, które zawsze dokonuje się przez niszczenie systemu ego i fałszywych przekonań, o czym wspominałam w poprzednich częściach Mandali Upadłych. Anioł, który wykonuje wyroki Boga jest tym, który Mu służy. Tym samym znienawidzony przez wielu Szatan, któremu odmawia się często miłosierdzia Boga, paradoksalnie jest tym, który odwala dla Niego najczarniejszą robotę w imię wyzwolenia duszy. Mamy to w historii o Hiobie, w historii o Jakubie, o wyzwoleniu narodu żydowskiego, w Apokalipsie, gdzie Anioł Zniszczenia (utożsamiany też czasem z Jezusem) odgrywa bardzo ważną rolę w zbawieniu, wreszcie mamy to w słowach Boga, które wypowiada w ks. Izajasza:

Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność, Ja przygotowuję zarówno zbawienie, jak i nieszczęście, Ja, Pan, czynię to wszystko. (Ks. Izajasza 45:7)

Widać wyraźnie, że Szatan, którego obwiniamy za wszystkie nieszczęścia, cierpienie i zło świata, jest Duchem, przez którego działa Bóg. Niszczeniu towarzyszy zbawienie, co nie powinno dziwić, gdyż jest to esencja uniwersalnego procesu duchowego i psychicznego, opartego na paradoksie. Bo najpierw zostają zniszczone iluzje i fałszywe założenia ego, dzięki czemu oczyszczamy podświadomość z cieni i uwalniamy ciemną stronę Ducha do poziomu Wyższej Jaźni.  Wtedy mamy pełny kontrakt z Bogiem, żywy i inteligentny. Na poziomie indywidualnym człowieka, te „wyroki Boga” to plan Wyższej Jaźni, który jest dla człowieka bolesny, ponieważ bez skrupułów dąży do realizacji. W praktyce objawia się to poprzez niszczenie „iluzji” czyli dotychczasowego systemu ego – fałszywej tożsamości, na zasadzie rozwalania „zamków z piasku”, z których zbudowaliśmy nasze życie. Archetyp Śmierci, reprezentując niszczycielski aspekt Zbawcy o którym pisałam w ostatnich odcinkach, przeprowadza świadomość człowieka przez duchową śmierć do nowego początku, pomagając odkryć w Pustce (najgłębszym mroku podświadomości) prawdziwą tożsamość (Duszę) i łączność z Bogiem poprzez Miłość. Miłość jako jedyna może zapełnić pierwotną Pustkę wynikającą z oddzielenia od Boga.

Wracając do Wyższej Jaźni jako jej ciemny aspekt, Duch w człowieku jest juz w pełni zintegrowany i może się przejawić jako Zbawca. A każdy Zbawca jest dwuaspektowy – niszczycielski i zbawiający. Dlatego Jezus – Zbawca, często jest przedstawiony z promieniem czerwonym (ogień, męski pierwiastek, Duch, niszczyciel) i niebiesko-białym (woda, żeński pierwiastek, Ciało, zbawienie – życie). To nie jest przypadek, tylko zobrazowanie jednego z największych paradoksów duchowych, sensu istnienia Ducha jako Szatana i Zbawcy w jednym, jak również równowagi między męskim i żeńskim pierwiastkiem kosmicznym.

Przypomnę również z poprzedniego odcinka Mandali Upadłych, słowa Jezusa, który mówi: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk. 12.49). Ogień to atrybut Ducha – Syna Boga – Szatana, który do Boga już powrócił, Jego niszczycielski, oczyszczający i uwalniający aspekt.

KONIEC ŚWIATA – CZY SAMAEL ODZYSKA DAWNE IMIĘ?

Jeszcze jedno sprostowanie na temat postaci Archanioła Samaela. Niektórzy uważają, że przy końcu świata odzyska on swoje pierwotne imię Sa’el, kończąc tym samym upadek stworzenia. Osobiście się z tym nie zgodzę, ponieważ Samael jest już tym, który do Boga wrócił, odkrywając swoją prawdziwą tożsamość – dlatego zmienił swoje imię z Sa’ela na Samaela. Zgodnie z mechanizmem psychologicznym, zasymilował swojego cienia – śmierć. Nie ma więc mowy o żadnej degradacji do wcześniejszej, fałszywej roli. Gdy odkrywamy swoją prawdziwą tożsamość i zyskujemy nowe imię, ono już pozostanie z nami do końca bo jest związane z naszą duszą, w przypadku Ducha – z jego najgłębszym aspektem i powołaniem. Proszę zauważyć, że w imieniu Samael wciąż jest zawarte imię Sa’el, a więc pomimo, że odkrył swoją tożsamość Archanioła Śmierci i Zniszczenia, to nie stracił atrybutów Ognia, Kreatora i Światła Boga. To tak samo z człowiekiem, który dotarł do Pustki, czyli do jądra swojej jaźni i odkrywa kim jest – nie stanie się przecież nagle kimś diametralnie innym, wciąż tkwi w nim pamięć tego kim był, i tego wszystkiego czego wcześniej się nauczył, nie straci swoich talentów i zdolności z którymi się urodził. I nie ma też mowy o tym, żeby nagle został zdegradowany do wcześniejszej, fałszywej tożsamości. Doświadczenie i pamięć składają się na matrycą duchową i nie da się ich zniszczyć czy cofnąć. W przypadku Samaela, który zintegrował swój żeński pierwiastek, w jego matrycy duchowej są potencjały uwolnione w pozytywie ze wszystkich poprzednich siedmiu demonów – cieni, które opisałam w Mandali Cienia, ale najważniejsze są następujące aspekty: rola kreatora czyli Światła Boga, niszczycielska rola Śmierci – boga podziemnego, zarządzającego całą ciemną sferą, przewodnika i przeprowadzacza przez najgłębsze ciemności do świtu nowego życia.

Rola przewodnika w ciemnościach wiąże się z rolą Oskarżyciela, jako, że konfrontuje człowieka z najmroczniejszymi, wypartymi aspektami jaźni, co nigdy nie jest przyjemne, ale konieczne w procesie integracji duchowej i rozświetlenia całego umysłu świadomością.

MITY O ZBAWCZYM ASPEKCIE WODY – OCZYSZCZAJĄCA MOC BOGINI

O historii Samaela i Lilith już pisałam wcześniej, przypomnę tylko na potrzeby tego odcinka o ważnej przemianie i transformacji Ducha – jego męskiego aspektu (bóg) i żeńskiego (bogini) poprzez IMIĘ. Samael był pierwotnie Sa’elem, Światłem (Ogniem) Boga. Po wniknięciu w najgłębszą pustkę swojej Bogini czyli Lilith ostatecznie pokonuje swoje ego i wchodzi w śmierć, którą wczesniej negował, a która – jest tak naprawdę jego powołaniem i prawdziwą tozsamością, którą widział w bogini przez pryzmat cienia. Towarzyszy temu akt asymilacji żeńskiego pierwiastka, który go zbawia – mianowicie Sa’el dodaje sobie literkę MEM (mem znaczy Woda) do swojego imienia, stając sie odtąd Samaelem – „Surowością Boga”, Archaniołem Śmierci, Ciemności i Zniszczenia. Dlaczego śmierci? bo słowo „Mot”, również zaczynający się od literki „MEM” znaczy śmierć. Tym samym wraca do Boga jako Jego niszczycielski przejaw, paradoksalnie prowadzący do zbawienia. Z kolei Lilith, z upadłej bogini śmierci wynosi się na poziom Szechiny – tej, która daje Życie, żeński obraz Boga, archetyp Wielkiej Matki.

Przypominam, że Szechina – żeński obraz Boga, to ten Duch, czy raczej „Duszyca, która unosi się nad wodami” – jak napisano w ks. Rodzaju, nieprzypadkowo używając rodzaju żeńskiego w oryginalnym zapisie. Wartość liczbowa Szechiny jest identyczna z Lilith, bo to jest ta sama Bogini, która z upadku wreszcie wraca do Boga jako Bogini Dająca Życie.

To dlatego w micie o Samaelu i Lilith, położony jest nacisk na szczęśliwe zakończenie – mianowicie Lilith wreszcie odnajduje spokój u swojego małżonka – Samaela (Adam – Człowiek niestety nie dał jej szczęścia). Oboje połączyli się w jedno, nastąpiła komunia Ducha i Ciała, śmierci i życia, męskiego i żeńskiego pierwiastka. W pogaństwie odpowiednikiem Samaela są wszyscy bogowie zniszczenia, ciemności i podziemia po zaślubinach z boginiami – np Hades po porwaniu Kory, sumeryjski bóg Nergal po poślubieniu Ereszkigal, Apollo – Niszczyciel po odrodzeniu się jako bóg słońca ze swoją siostrą Artemidą, w słowiańskiej mitologii to będzie bóg podziemia Weles (Wołos) poślubiający Dzidzilejlę (Dedilejlę), w hinduizmie to Sziwa, bóg zniszczenia który łączy się z Sakti w tańcu Życia i Śmierci.

TAUSI MELEK – SZATAN, KTÓRY GASI PIEKŁO ŁZAMI

Ciekawą historią o zbawczym aspekcie Wody – zbawczego atrybutu bogini, jest mit o Tausi Meleku, na którym opierają swój kult Jazydzi. Ten mit poznałam całkiem niedawno i przyznaję, bardzo mnie zaskoczył, ponieważ idealnie potwierdza to, co próbuję dowieść poprzez Mandalę Upadłych. Tausi Melek to odpowiednik Demiurga – Ducha, pierwszego pośród 7 aniołów, który odmówił pokłonu człowiekowi. Ale odpokutował za to wylewając swoje łzy (woda jako atrybut Bogini) czym ugasił ognie piekielne. Bóg mu wybaczył i ustanowił rządcą tego świata, jako swojego pośrednika z ludźmi (czyli stał się Zbiorową Wyższą Jaźnią). Dodatkowo Jazydzi wierzą, że Jezus Chrystus jest aniołem (soterycznym archetypem Ducha) a nie człowiekiem, z czym osobiście w pełni się zgadzam, co rozwinę jeszcze w dalszej części tekstu.

UPADLI, KTÓRZY BIORĄ KOBIETY ZA ŻONY

Innym mitem potwierdzającym przeznaczenie upadłych aniołów (Ducha w upadku), jest historia o tym, jak wzięli sobie za żony ludzkie kobiety a z tych związków narodzili się giganci. Trudno nie dostrzec związku z pogańskimi mitami w których bogowie często zstępowali na ziemię, żeby współżyć z kobietami ziemskimi . Z tych związków często rodziły się niezwykłe dzieci, przyszli bohaterowie o nadprzyrodzonych siłach. O ile mity żydowskie jednoznacznie negatywnie przedstawiają tego typu relacje, tak w mitologii pogańskiej nie zawsze. Zważywszy na zaborczość semicką, traktowanie swoich kobiet jak przedmiot własności, do tego walkę z systemem pogańskim (od którego zresztą judaizm sporo zaczerpnął)   chyba nie powinno to dziwić. Tym niemniej chciałabym zwrócić na aspekt duchowy tych mitów. Upadli aniołowie, czy zstępujący bogowie to inaczej te aspekty Ducha, które wchodzą w Materię , w swoje przeciwieństwo i dopełnienie zarazem. Współżycie z kobietami ziemskimi jest metaforą aktu Hieros Gamos – komunii Ducha z Ciałem, zaślubiny męskiego pierwiastka z żeńskim. Owocem są zazwyczaj niezwykłe dzieci z nadprzyrodzonymi mocami, na dodatek Niszczyciele. O co tutaj chodzi? Jak wspominałam w poprzednim odcinku, wszelkie linie pokrewieństwa w mitach, dotyczące bogów, należy traktować jak rozwinięcie danego aspektu uniwersalnego Ducha. Potomstwo związku Ducha i Ciała to oczywiście nie cudowne dzieci faktycznie zapłodnione przez bogów, bo jak wiemy nie jest to możliwe w naszym fizycznym świecie i jego biologicznymi prawami. To metafora pełnego człowieka, który połączył w sobie Ducha (Wyższą Jaźń – Nadświadomość) i Ciało (Podświadomość) tym samym wszedł na poziom jedności i zintegrowanej jaźni, stał sie „nowym człowiekiem” a jak wspomniałam wcześniej, symbolem uwolnionej duszy czy pełnej jaźni jest często dziecko. A fakt, że odzywa się wtedy Kundalini (Duch wypełniający Ciało od dolnych czakr do górnych) może sprzyjać wszelkim zdolnościom nazwijmy je „parapsychicznymi”. Dlatego też potomstwo tegoż mariażu przedstawione zostało w formie olbrzymów – co też metaforycznie należy czytać jako „poszerzoną” świadomość czy też osiągnięcie stanu Wyższego Jaźni, górowanie nad innymi – czyli wyższe stany umysłu, wejście w swojego Ducha. Tacy ludzie rzadko kiedy są akceptowani przez otoczenie, dlatego w mitach przedstawieni są raczej negatywnie – jako Niszczyciele. Ale nie dziwmy się – wszyscy mistrzowie duchowi byli Niszczycielami – nie głaskali po głowie tylko rozwalali mury myślenia, wskazywali na niewygodne prawdy i obnażali hipokryzję, czym naturalnie budzili wrogość otoczenia i w efekcie – często ginęli.

ZAKOCHANY LUCYFER

O tym, że Duch w upadku dojrzewa do relacji z żeńskim pierwiastkiem i pragnie połączenia z nim opowiada również historia Lucyfera, który wg mitów najpierw wzgardza Ciałem człowieka a tym samym swoją Boginią, a następnie wedle innej opowieści, zakochuje się w ziemskiej kobiecie i pragnie z nią być. Historia oczywiście kończy się negatywnie, mianowicie Bóg nie pozwala Lucyferowi na połączenie się z ukochaną, dopiero po 100 latach może wyjść na ziemię, ale ona już nie żyje. Raz na 100 lat zatem Lucyfer błąka się w wymiarze fizycznym szukając swojej umiłowanej. Historia jasno wskazuje, że Duch na poziomie Lucyfera nie jest gotowy do połączenia się z pierwiastkiem żeńskim, jest typem błędnego ducha, co nie powinno dziwić, gdyż archetyp Ducha na tym poziomie symbolizuje nieuświadomione przez ego treści a więc nadmierny idealizm, który jest przykrywką dla toksyczności wypływającej z nieprzepracowanych wzorców, związanych z Cielesnością i Materią. Dopóki cień nie będzie przepracowany, to historia będzie się powtarzać (stąd te 100 lat symbolizujące powtarzalność nieprzepracowanego wzorca). A cień będzie przepracowany dopiero na poziomie achetypu Śmierci, gdy Duch wnika w najgłębszą pustkę swojej Bogini, łączy się z nią i odkrywa swoją prawdziwą tożsamość, tym samym będąc gotowym do nowego życia i powołania.

NARCYZ – KOCHAĆ AŻ DO ŚMIERCI

Proponuję nową interpretację tego mitu, jako, że jest związany z archetypem Śmierci, któremu poświęciłam niniejszy odcinek. Ciekawym jest również to, że kwiaty – narcyzy są właśnie dedykowane bogom podziemia, bogom śmierci.  Hades skusił swoją Animę – Korę właśnie narcyzem, po zerwaniu którego porwał ją do swojego królestwa i uczynił Persefoną. Mit o Narcyzie mówi o tym, jak Narcyz został zmuszony do pokochania swojego odbicia w wodze (odbicie w wodzie to oczywiście cień, najgłębsze przeciwieństwo) aż w końcu umarł – co jest metaforą dotarcia do najgłębszej pustki, śmierci ego. Kora zerwała narcyza, wiec można się domyśleć, że musiała również dotrzeć do swojego najgłębszego cienia, dlatego też Hades, bóg podziemia i ciemności, miał prawo ją porwać i uczynić małżonką – bo był jej tak naprawdę prawowitą połówką, największym dopełnieniem, które się ujawnia po dotarciu do pustki. To też tłumaczy, dlaczego w mitologiach, bogowie podziemia są wiernymi i kochającymi mężami, pomimo, że reprezentują śmierć, zniszczenie, ogień i piekła. Z kolei bogowie z „góry” a więc ci dobrzy, pozornie jaśni – „puszczali się” na prawo i na lewo – co nie dziwi, ponieważ reprezentują świadomość, która szuka, lecz nie poznała jeszcze swojego najgłębszego odbicia, swojego cienia, które w efekcie okazuje się być największą miłością i sensem istnienia. Największy skarb – spełnienie i miłość, zgodnie z duchowym paradoksem, jest zawsze ukryte na dnie najgłębszych piekieł, ciemności i pustki.

JAK DUCH – SYN BOGA STAJE SIĘ SYNEM CZŁOWIECZYM (CIAŁEM)

A co się dzieje, gdy wreszcie w fazie Śmierci, Duch łączy się i wypełnia pustkę swojej Bogini, Ciało już jest brzemienna, a Bóg jest gotowy na nowe życie? Posłużmy się mitami chrześcijańskimi. W Apokalipsie Św. Jana, bestię/smoka ostatecznie zwycięża Archanioł Michał (czyli ten aspekt Ducha, Wyższej Jaźni, który nigdy nie pogrążył się w upadku i pokonując ciemnego Ducha po prostu go transformuje i włącza w swoją jedność) a przemienioną Nierządnicą jest oczywiście Niewiasta będącą kolejnym etapem bogini. Niszczycielka, która uśmierciła Ducha, po swojej śmierci (pokonaniu swojego cienia i rozpadzie ego) odradza się wreszcie jako swoje przeciwieństwo czyli Ta, która Daje Życie – Bogini Matka ze wszystkich religii pogańskich, Szechina (judaistyczny żeński obraz emanacji Boga) albo Sakti – z hinduizmu czy wreszcie Maryja -matka Jezusa. Apokalipsa jest bardzo interesującym obrazem konfrontacji świadomości z najgłębszymi cieniami i ich przemiany w soteryczne aspekty Ducha. Kamyk z imieniem, który dostaje autor Apokalipsy jest niczym innym oczywiście jak symbolem prawdziwej tożsamości. Każdy, kto przechodzi inicjację śmierci dostaje od Ducha nowe imię. Archetypowo – mamy to w historii Samaela, który wraca do Boga z nowym imieniem, o czym wcześniej napisałam. Na poziomie ludzkim, znajdujemy to w obrzędach wielu kultur, począwszy od szamanizmu skończywszy na chrześcijańskim bierzmowaniu.

Bogini –Niszczycielka, o której pisałam w poprzednich odcinkach, po zabiciu, czyli wpuszczeniu Ducha w swoją Pustkę, zostaje wypełniona Świadomością (bo Duch to najbardziej ogólnie – Świadomość, a jego Bogini – Ciało to od początku Nieświadomość, jego cień). Tym sposobem wypełniona Duchem, staje się czymś w rodzaju „brzemiennej”. Odkrywa tym samym swoją prawdziwą tożsamość tej, która nie uśmierca, tylko daje Życie. Bogini jest gotowa do urodzenia Boga, obleczonego w jej Ciało, symbolizującego udaną wreszcie komunię przeciwieństw. To mistyczna tantra jaka rozgrywa się w Jaźni każdego przebudzonego człowieka. Ciało to symbol oczyszczonej z negatywnych form i iluzji nieświadomosć, co jest celem każdej praktyki duchowej. W to niepokalane wedle terminologii chrześcijańskiej (wolne od cieni, czyli od uwięzionego Ducha) Ciało, wnika w całości Duch Święty, czyli Świadomość scalona, w łączności z Bogiem. To stan najwyższej rozkoszy, błogości, ekstazy. Duch wypełniający Ciało człowieka jest Bogiem wcielonym, Słowem wcielonym, mającym wiedzę o swojej naturze a tym samym wgląd w tajemnice stworzenia, dlatego człowiek w tym stanie wstępuje na drogę nauczyciela i mistrza. Na poziomie biologicznym z połączenia mężczyzny i kobiety powstaje dziecko, a na poziomie duchowym wyłania się Dusza – czyli stan wyższej świadomości wypełniającej całą Jaźń. Duch staje się Ciałem.

W praktyce, człowiek ma za zadanie zauważyć, że Materia i Nieobliczalne Życie, czyli przejawy Bogini, nie są więzieniem dla jego Ducha. Człowiek potrzebuje stabilności i dąży do porządku, pragnie widzieć Boginię jako Skałę, dającą bezpieczeństwo. Tymczasem to właśnie więzi Ducha, gdyż Bogini jako skała, choć daje bezpieczeństwo i ochronę, to na dłuższą metę nie daje owoców, blokuje kreację Boga. To woda – wyższy poziom Bogini oczyszcza Ducha i daje mu nowe życie. Płynąc z nurtem życia i otwierając się na nieznane, człowiek dojrzewa w obliczu Absolutu. Akceptując dziką, nieobliczalną naturę żeńskiej emanacji Absolutu, Duch dojrzewa i zamiast być jej ofiarą i więźniem co mamy na etapie Arymana, gdy opisywałam Ducha uwięzionego w Ciele, staje się JEJ SYNEM I MĘŻEM. Zmiana perspektywy jest kluczowa by obnażyć iluzję cierpienia. Wtedy cały świat – Materia, zamiast więzienia staje się  łonem dla Ducha. Łonem Bogini,  w którym Świadomość się może wyrazić w rozkoszy, radości i kreacji (na poziomie biologicznym symbolem tego jest dziecko w łonie matki, które pływa bezpiecznie w jej wodzie  albo mężczyzna wchodzący w kobietę i poruszający się w niej, czego owocem jest oczywiście nowe życie – kreacja). Dlatego ludzie przebudzeni nie mają nerwicy, płyną przez życie akceptując zmienność Bogini. Bo właśnie zmiana jest przestrzenią wyrażenia się Boga w wymiarze fizycznym, podstawą nieustannego postępu i szansy na odkrycie nowego potencjału. Ruch (seksualna i sprawcza siła Boga) to esencja Ducha, ale Duch często o tym zapomina w człowieku i zostaje uwięziony w „ziemi”, w braku przestrzeni i możliwości wyrażenia się. To uwięzienie, jak wspomniałam wcześniej, to stan śmierci duchowej, po której Duch uczy się być Synem Bogini, a nie jak dotychczas – agresorem i pasożytem.

MATKA BOSKA TO OCZYSZCZONA Z PIĘTNA LILITH

Nie bez powodu imię Matki Jezusa – Maryja czyli Miriam znaczy „gorzkie wody”. Widać bardzo wyraźnie, że Matka Boska jest kontynuacją Lilith (żeńskiego aspektu Ducha), jako, że Lilith w wg mitów judaistycznych, po ucieczce z Raju ukryła się na samym dnie Morza Martwego (morze śmierci czyli właśnie gorzkie wody) i pogrążyła w upadku, w nieświadomości człowieka.

W Apokalipsie mamy obraz Niewiasty rodzącej dziecko – to oczywiście odrodzony Duch, którego uśmierciła w fazie Niszczyciela. Jednocześnie Niewiasta jest, jak napisano, „obleczona w Słońce” – to symbol Słońca (Ducha) wychodzącego z łona ziemi. Duch powraca do Boga w swojej prawdziwej tożsamości, w zjednoczeniu ze swoim żeńskim pierwiastkiem – czyli w Ciele. To dlatego Mesjasz jest nie tylko Synem Boga (a więc Duchem) ale też Synem Człowieczym (Duch zjednoczony z Ciałem). W religii chrześcijańskiej mistyczne „bóg stał się Ciałem” w domyśle (Duch stał się Ciałem) jest osią bożego cudu, punktem kulminacyjnym mszy świętej, upamiętniającej to, jak Bóg stał się Człowiekiem. To Duch scalony, uwolniony,  powracający  w wigilię jako Sol Invictus – Słońce Niezwyciężone, które co roku pokonuje ciemności i wychodzi z ziemi wracając do nieba. Wigilia po przesileniu zimowym jest bardzo ważnym, archetypowym świętem, które chrześcijanie zaadoptowali z wierzeń pogańskich (z kultu boga Mitry) do mitu o narodzinach Jezusa. Zresztą nie ma w tym nic złego, bo zarówno mity pogańskie jak i chrześcijańskie mówią przecież o tej samej postaci, archetypie „Zbawcy”, Słońca, męskiej energii Absolutu, Duchu, który łącząc się w harmonii z żeńską materią – ziemią, może w końcu wrócić do Boga jako połączenie obu pierwiastków (Ducha i Ciała, Świadomości wypełniającej Podświadomość) i przejawić jako Wyższa Jaźń w człowieku.

Narodzinom Jezusa towarzyszy Gwiazda Betlejemska, a czym jest gwiazda jak nie symbolem Ducha – Demiurga? Wiemy to po Lucyferze, przedstawionego w Biblii jako Gwiazda Poranna, jak i samego Jezusa, który mówi: „Jam jest korzeń i ród Dawidowy, gwiazda jasna poranna” (Obj. 22:16). Poprzez te najprawdopodobniej cytaty, gnostycy wysnuli wniosek, że Jezus jest młodszym bratem Lucyfera. Jestem wrogiem mnożenia bytów duchowych ponad miarę, zwłaszcza, że w wymiarze niefizycznym czas biegnie w sposób pętlący się, a nie liniowy o czym wspominałam w poprzednich odcinkach Alchemii Upadłych. Dlatego Jezus jako młodszy brat Lucyfera oznacza po prostu tego samego Ducha w stanie przyszłej świadomości, gdy wyszedł z podziemii i przejawił się jako Zbawca. Dodatkowo gwiazda symbolizuje również zintegrowaną jaźń, a więc połączenie wszystkich przeciwieństw w dopełniającą jedność.

MISTYCZNA PEŁNIA, ZINTEGROWANA JAŹŃ

Trzech magów z mitu o Jezusie to najogólniej trzy przejawy Ducha jako męskiej emanacji Absolutu- reprezentujące najważniejsze i podstawowe role Mężczyzny jako Ojca, Syna i Męża. Analogię mamy do judaistycznej historii opisanej w Starym Testamencie, gdzie 3 męskich wędrowców – Bóg i dwóch archaniołów oznajmia Sarze i Abrahamowi, że urodzi dziecko.

Bogini – Ziemia oczywiście również rozwija się w tym samym kierunku – jako Córka (została wyodrębniona przecież z Ducha), jako Matka (bo rodzi Ducha) i jako jego żona. Mamy to w perypetiach bogów i bogiń w mitologiach, bajkach całego świata, nie mówiąc o tym, że u ludzi wyraża się to tak samo – w podstawowych rolach archetypowych mężczyzn i kobiet, których uczymy się przez całe życie, a które w praktyce są źródłem blokad, toksyczności i cierpienia. W hinduizmie mamy trójcę bogiń nazywaną Tridewi, jak i trójcę bogów – Trimurti. Generalnie Duch, jak i jego żeńska połówka, przechodzą tą samą drogę w umyśle każdego człowieka do harmonijnej integracji ról. Archetyp (obraz) żeńskiej i męskiej emanacji Boga osiąga tym sposobem pełnię: 3+3 = 6. Sześć to heksagram, znany jako  Gwiazda Dawida jak i wspomniana przed chwilą Gwiazda Betlejemska – symbol połączenia dwóch odwróconych względem siebie trójkątów (łączących niebo z ziemią) w harmonijną jedność – jest to zintegrowana jaźń duchowa, do której dąży człowiek, zwieńczenie mistycznej tantry. Symbolizuje połączenie pierwiastka męskiego – ognia i wody – żeńskości, czyli udaną hierogamię, o czym wspomina mistyka alchemiczna. Na heksagramie zbudowana jest także Merkaba.

Każdy z nas zbudowany jest na podobieństwo Absolutu – czyli posiada Ducha – Świadomość i Ciało (Boginię), a ich rozwinięcie do harmonijnych trójek, jest podstawą integracji żeńskiego i męskiego pierwiastka kosmicznego, aktu mistycznego Hieros Gamos, boskich zaślubin Ducha, który wypełnia Ciało. Człowiek dzięki temu procesowi nie tylko staje się pełny harmonii, miłości i mądrości w relacjach z innymi, nie tylko potrafi w sposób zdrowy wypełniać role Mężczyzny lub Kobiety, ale odzyskuje najczystszą łączność z Bogiem poprzez Wyższą Jaźń – zintegrowaną o aspekty Ducha, które były w upadku (uwięzione w Nieświadomości), a które na poziomie psychicznym nazywamy cieniami psychicznymi. Dzięki temu jest również gotowy do mistycznej relacji z Bogiem, już nie jako nieświadome dziecko z Edenu , ale na przykład – świadomy i dojrzały mąż/żona albo ojciec/matka czy syn/córka. A ponieważ relacja z Bogiem następuje zawsze poprzez Ducha, który jest jedynym pośrednikiem i jednocześnie obrazem Boga dla duszy indywidualnej i zbiorowej (zbiorowy umysł), to nie dziwi fakt, że w kultach na całym świecie czci się Boga (Ducha) pod postacią dziecka , męża czy ojca. W chrześcijaństwie to kult Dzieciątka Jezus, albo Jezusa jako Oblubieńca (któremu się zaślubia wierność i oddanie), no i Jezusa jako opiekuna, rodzica, nauczyciela (odpowiednik aschetypu Starego Mędrca z psychologii głębi).

W przypadku Bogini, nie mamy w chrześcijańskiej kulturze tak wyraźnie zarysowanego rozwinięcia żeńskiego archetypu Ducha jako zintegrowanej jedności. Z jednej strony występuje Matka Boska, czyli Miriam, co jak wcześniej napisałam, jest kontynuacją Bogini Lilith, tyle , że oczyszczoną z grzechu, czyli z piętna Szatana. Z drugiej mamy partnerkę Jezusa – Marię Magdalenę. I tutaj kolejna ważna informacja potwierdzająca rozwój Bogini w świadomości ludzi . Maria czyli Miriam jest nawiązaniem do Matki Boskiej, a więc jest jej kolejnym wcieleniem. Drugi człon imienia – Magdalena, pochodzi od Magdalith – to znowuż anagram bogini Lilith, z dodaniem litery Mem – czyli wody – Życia. Nie mówiąc o tym, ze jest ona utożsamiana z nierządnicą, którą Jezus uratował przed ukamieniowaniem i która później namaściła jego stopy w intymnym rytuale oddania. Nierządnica to oczywiście Lilith – bogini w upadku, utożsamiana z prostytucją. Tak więc Maria Magdalena to inaczej archetyp Bogini, która dzięki literce Mem – Wodzie, wynosi się z upadku do poziomu Szechiny – Życia, do poziomu Wielkiej Bogini – Życia, Sofii – Mądrości Bożej. Nie bez powodu, w kościele prawosławnym czci się ją jako Apostołkę Apostołów a gnostycy słusznie rozpoznają ją za żeńską reprezentację Ducha Świętego. Szkoda , że odmawia się jej prawa do bycia żoną Boga w oficjalnym dogmacie chrześcijańskim bo być może zaoszczędziło by to cierpień kobiet na przestrzeni wieków z powodu braku równowagi w ewidentnie męskim kulcie Jezusa i Boga. Natomiast Bogini – córki brak. Choć może nie do końca. Od wieków przewija się legenda o Świętym Graalu, czyli potomstwie Jezusa, oczywiście nie uznawana przez kościół, który nie rozumie, że w ten sposób blokuje rozwój żeńskiego archetypu w zbiorowej świadomości ludzi co zaowocowało później w kościele odmówieniem kobiecie człowieczeństwa a nawet duszy, traktując jako narzędzie Szatana. Mit o Świętym Graalu wskazuje, że potomkiem Jezusa – boga, który urodziła Maria Magdalena, jest córka o imieniu Sara (co znaczy po hebrajsku „księżniczka”). I mamy brakujący element pełni Ducha i jego żeńskiej połówki, tyle, że potępiany. Oczywiście cały czas mówimy o archetypach duchowych. Osobiście nie wierzę, że Jezus istniał jako człowiek. Dla mnie to kolejny przejaw Ducha, który się wyraził przez człowieka, o czym świadczy cała jego symboliczna, mistyczna historia, zawierajaca elementy pogańskich archetypów.

TRÓJCA ŚWIĘTA – SYMBOL ZINTEGROWANEJ JAŹNI CZŁOWIEKA

Wspomniane wyżej „trójki”, czyli rozwój Ducha w aspekcie żeńskim i męskim do trójpostaci występuje powszechnie w mitach całego świata. To uniwersalny archetyp jaźni, jako, że jest ona wedle wielu tradycji troista (Psyche-Duch-Ciało, albo Świadomość –Podświadomość – Nadświadomość, albo Jaźń – Niższa Jaźń – Wyższa jaźń i tak dalej) W praktyce duchowej, nasz Duch i Bogini również powinny się docelowo ujawnić w 3 postaciach, co na pewno wielu z Was zauważyło w swoich wizjach i snach. W chrześcijaństwie mamy Trójcę Świętą, która wg mnie nie jest niczym innym jak symbolem zintegrowanej jaźni człowieka w łączności z Absolutem. Bóg Ojciec, to Bóg Jedyny spoza wszystkich poziomów rzeczywistości, niepoznany, ekumena największej Tajemnicy. To czysta Świadomość bez Formy. Duch to pośrednik między człowiekiem a Bogiem, który w upadku, czyli uwięziony w żeńskim pierwiastku jest Szatanem pod postacią cieni psychicznych – demonów umysłu. A jako Duch uwolniony z nieświadomości i scalony, jest Mesjaszem dla człowieka, bo go prowadzi do zbawienia i relacji z Bogiem. Natomiast Syn Człowieczy to pełny człowiek – ten, który połączył Ducha z Ciałem (prześwietlił całą podświadomość, cały swój umysł Świadomością) i stał się jednością, zintegrowaną jaźnią. W trochę innym ujęciu zauważymy, że Trójca Święta pokazuje proces ucieleśnienia się Boga dzięki swojej żeńskiej emanacji  – od czystej Świadomości (Logos – Bóg Ojciec), po zstąpienie Jego Ducha w Materię (Ciało) skończywszy na wypełnieniu żeńskiego pierwiastka sobą (komunia Ducha w Ciele, Bóg w Bogini, Mesjasz – Bóg Wcielony, Syn Człowieczy).  W wymiarze biologicznym, proces ten doskonale widać w ewolucji, co opisuję w artykule: Ewolucja Świadomości. Dotyczy to każdej istoty  i  całego stworzenia ponieważ wszystko jest zbudowane z pierwiastka żeńskiego (Ciało, Forma, Materia, Przestrzeń) i pierwiastka męskiego, który w nią wstąpił żeby się wyrazić (Duch – Świadomość, Pamięć, Informacja, Czas).

NARODZINY DUCHA JAKO SOTERA I ODKUPIENIE LUDZI

Duch, który w upadku przejawiał się jako Szatan czy cienie psychiczne w jaźni każdego człowieka, po prześwietleniu całej podświadomości wraca jako najczystszy, pozbawiony iluzji obraz Wyższego Jaźni innymi słowy – Zbawcy. Łączy człowieka z Bogiem, bo taka od początku była jego rola, co więcej wypełnia ciało człowieka (oczyszczoną podświadomość) co w chrzecijaństwie nazywa się zstąpieniem Ducha Świętego, a na wschodzie ten proces nazywają Kundalini. W Buddyzmie stan poznania wszystkich przyczyn cierpienia i wyzwolenia umysłu z powtarzających się wzorców podświadomości to oczywiście słynna Nirwana, która też dziwnie urosła do rangi jakiegoś niedoścignionego cudu.

Wszystkie ścieżki tak naprawdę mówią o tym samym – o prześwietleniu całej podświadomości i wypełnieniu pustki Świadomością, co pozwala odzyskać łączność z Bogiem, Absolutem itd.

Skupmy się jednak na mitach i archetypach. Człowiek wypełniony Duchem, zintegrowany i w łączności z Bogiem staje się nauczycielem dla innych. Odpowiada na podstawowe bolączki ludzkości, z których najważniejsza to oczywiście śmierć – największa niedoskonałość Ciała. Wiele przejawów dojrzałego Ducha dąży do uświęcenia swojej Bogini – Ciała, poprzez między innymi uzdrawianie z chorób, wynoszenie kobiecości poprzez bycie synem Dziewicy, czy zmartwychwstanie cielesne.  I to zrobił między innymi Jezus, Asklepios, Mitra, Dionizos, Sziwa, których historie i przekazy opowiedzieli ludzie, którzy musieli mieć do czynienia z Duchem na poziomie soterycznym. Z nich wszystkich archetyp Jezusa jest najmłodszy i zawiera cechy poprzednich starszych „bóstw” o czym chrześcijanie powinni wiedzieć. Pewnie znalazłoby się więcej archetypów zbawców w innych kulturach, ale nie jestem antropologiem więc poprzestanę na paru przykładach. Jak się przejawia Duch, który wyszedłszy z upadku, pragnie w końcu służyć ludziom jako ich Wyższa Jaźń i odkupić imię Bożej Miłości? Oto wybrane przykłady z różnych kultur:

Dionizos – przemieniał wodę w wino, został zabity ale zmartwychwstał i stał się nieśmiertelny. Jego wyznawcy spożywali posiłki, dzięki którym jednoczyli się z Dionizosem, na kształt sakramentu chrześcijańskiego. Dionizos ofiarował się by zbawić ludzi, zupełnie jak Jezus

Mitra – bóg Słońce, będący łącznikiem między Bogiem a ludźmi, urodzony w Wigilię, tak jak Jezus :). Podobnie jak jego młodszy odpowiednik, był przedstawiany jako pasterz noszący owce, miał 12 uczniów, a po skończonej pracy na Ziemi zgromadził ich na ostatniej uczcie – coś w rodzaju wieczerzy na której dokonywano rytualnej kąpieli we krwi. Następnie wrócił do Nieba z obietnicą, iż na końcu świata powróci jako sędzia żywych i umarłych, dobrych wsadzając do nieba, a złych do piekła.

Ozyrys – dla Egipcjan był jedynym bogiem, który pokonał śmierć, zmartwychwstał i wrócił do Nieba. Podobnie jak Jezus, został zrodzony z Dziewicy Matki.

Horus – Syn Ozyrysa, przedstawiony i czczony zupełnie jak Dzieciątko Jezus z Matką. Nazywany był „barankiem”, „pasterzem”, „prawdą i życiem”, światłością świata. Jego symbolem był krzyż.

Asklepios – o nim już wcześniej pisałam. Jego kult bezpośrednio poprzedzał kult Jezusa, a w pierwszych wiekach naszej ery wzajemnie sie przenikały i konkurowały. Asklepios był człowiekiem – bogiem, uzdrowicielem, odkupicielem dusz, wskrzeszał zmarłych i dokonywał cudów. Jest to Syn Niszczyciela – Apolla – boga słońca, który w martwym ciele matki przeżywał fazę śmierci, nim Apollo go wyciągnął poprzez cesarskie cięcie. Nietrudno się domyśleć, że był Duchem, który wyszedł z upadku i objawił sie jako Soter – Zbawca, tak zresztą był nazywany. Został zabity jak Jezus a następnie zmartwychwstał, tym samym pokonując ostatecznie śmierć.

Herakles – Zrodzony z Dziewicy Matki i Boga. Nazywany był Zbawicielem Świata ponieważ oczyszczał go z potworów (demonów) a jego 12 prac symbolizuje wędrówkę Słońca, czyli Ducha. Umiera rzucając się w Ogień, czyli powraca do źródła.

Odyn – Bóg Ojciec w mitologii germańskiej, Wielki Wojownik (w domyśle Niszczyciel). Samoofiarował się dla dobra ludzkości. Przebity włócznią, wisiał na drzewie Yggdrassil by zgłębić śmierć i pokonać ją. Po tym dał ludziom runy i magiczne pieśni.

Sziwa – jego historia jest podobna do historii Szatana, który wraca jako Mesjasz. Najpierw Demiurg, później Niszczyciel w pełnej krasie, depczący kobiety i dzieci (duch w fazie buntu przeciwko żeńskiemu pierwiastkowi), następnie zmagający się z boginią – Niszczycielką i Mścicielką (Kali), by w końcu zostać przez nią uśmierconym i odkryć swoją tożsamość. Zwycięża niewiedzę oraz śmierć i łączy się z żeńskim pierwiastkiem w harmonijną jedność (jako Sziwa – Sakti). Hindusi czczą go jako Sotera bo rzeczywiście, ma wszystkie cechy Ducha w fazie Zbawcy dla ludzi.

Duch, który wyszedł z upadku, poświęca sie dla ludzi, jest pionierem wzrostu świadomości, niesie odpowiedzi na pytania egzystencjonalne, będące dotąd źródłem lęku, niesie nadzieję. Jest Pocieszycielem. Ujawnia tajemnice z tamtej strony kurtyny. Głosi tzw Dobrą Nowinę – czyli, że istnieje życie po śmierci i że każdy będzie zbawiony prędzej czy później. Każdy odzyska łączność z Bogiem i Miłością, która zapełnia pierwotną pustkę będącą przyczyną rozdarcia, dezintegracji i archetypowego upadku duszy. Pełny kontakt z Duchem w tej fazie to po prostu mistycyzm, poczucie bycia w Bogu, zrozumienie przyczyn cierpienia i chęć pomagania innym ludziom, co znamy z historii wielu duchowych nauczycieli.

ARCHANIOŁ GABRIEL – WYŻSZA JAŹŃ DLA DUCHA I JEGO BOGINI W FAZIE ŚMIERCI I ODRODZENIA

Na koniec, zgodnie z tradycją artykułów cyklu Alchemii Upadłych, opiszę Archanioła, będącego patronem danej fazy wędrówki Świadomości, czyli Ducha. Według Mandali Cienia, Wyższą Jaźnią dla Ducha w fazie Niszczyciela (Abaddona) jak i fazie Śmierci (Samaela), jest Archanioł Gabriel. Dlaczego akurat ten archetyp anielski wybrałam? Bo Gabriel jest żeńskim jak i męskim Aniołem – obrazem Boga, a więc symbolizuje udaną hierogamię (połączenie pierwiastka żeńskiego z męskim). Jego żeński aspekt związany jest z matczynością ponieważ wg mitów zwiastował Maryi. A więc przygotowywał Boginię do roli matki, która ma zbawić Ducha i urodzić go odmienionego – jako Zbawcę dla ludzi. W micie chrześcijańskim Gabriel zwiastując Maryi wprost nadał imię Duchowi, który ma się urodzić: Jeszua, co oznacza: „Bóg zbawia”. Dodatkowo imię Gabriel oznacza „Bóg jest moją Siłą”, a siła, jak wiadomo, jest także związana z mocą ciała, także tą seksualną, która rodzi nowe życie. Pomaga więc wyjść z niegodności Kobiecie i odkryć jej życiodajną siłę, jako Bogini – Wielkiej Matki. Dodatkowo imię Gabriel oznacza również „Mąż Boży” a więc bezpośrednio nawiązuje do męskiego pierwiastka Ducha i pomaga mu się przejawić w pozytywnej roli. Jest aniołem Zmartwychwstania, więc patronuje tej fazie Ducha, związanej ze śmiercią i jej pokonaniem. Jest Aniołem Objawień, czyli pomaga Świadomości w fazie soterycznej przejawić się w dobroczynny sposób – jako nauczyciel, mistrz, pionier, uzdrowiciel, prorok a nawet niszczyciel – ale w pozytywnym sensie w człowieku, który zintegrował swoją jaźń i osiągnął stan łączności z Absolutem. W islamie, Archanioł Gabriel był tym, który dyktował Mahometowi Koran, co ciekawe, jest przedstawiony jako Czarny Anioł.  W ikonografii prawosławnej również tak się go przedstawia – co pokazuje ikona obok. A czerń – jest związana z ciemnością (nieświadomością), czyli żeńskim pierwiastkiem – Boginią w upadku, nocą i ziemią, która czeka na rozświetlenie słońcem Świadomości. Złoty – to oczywiście pierwiastek męski – Ducha – Słońce.

Kategorie: Alchemia upadłych. Mandala Cienia, Archetypy cienia, Archetypy i mity, duchowość i rozwój osobisty, mity i symbole, O Śmierci, Tantra życia i śmierci, śmierć

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

41 odpowiedzi »

  1. Archetypiczne obrazy (ilustracje) poszerzają wgląd w tekst, bardzo mocno. I trochę „zmiękczają” Twoją męską narrację 🙂
    Ucieszyłaby mnie następna część o tym, co tak naprawdę zdarzyło się w Edenie. Jak doszło i w jakim celu do wtrącenia człowieka w sytuację (kondycję), w jakiej się teraz znajduje po utracie Raju. Czy utrata więzi z Bogiem, a więc wyalienowanie (grzech pierworodny), siły arymaniczne i lucyferyczne, warunkują rozwój duchowy ? Widzę to tak, jakby wygnanie z Raju (w sensie fizycznym poród) oznaczało narodziny Duchowości na Ziemi i drogę do przebóstwienia materii.
    Dziękuję za wszystko, co napisałaś dotychczas 🙂

    • Witaj Iwono, bardzo dziękuję za te słowa 🙂 o wydarzeniach w Edenie, sensie upadku i wkroczeniu w świat dualizmów napisałam tutaj: http://ciemnanoc.pl/2013/11/04/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz-8/

      W skrócie powiem jak ja to widzę – tylko oddzielenie od Jedności, zgodnie z zasadą duchowych paradoksów, powoduje, że możemy wrócić do stanu Jedności jako dojrzała świadomość. Wcześniej, poprzez brak punktu odniesienia byliśmy po prostu nieświadomi, tak jak dziecko w łonie matki nie jest świadome siebie, niezdolni do świadomej i dojrzałej relacji z Bogiem, Człowiekiem, Światem.

      Dualizmy z jakich zbudowana jest nasza rzeczywistość (fizyczna, psychiczna i duchowa), z jednej strony powodują cierpienie i przemoc wynikające z postrzegania świata w sposób dzielący (i to jest właśnie ten archetypowy upadek i grzech, mechaniczne odreagowywanie pustki wynikającej z oddzielenia od Jedności). Z drugiej strony, poprzez odrębność jakiej doświadczamy tutaj, kształtuje się nasza samoświadomość i uczymy się łączyć przeciwieństwa w dopełnienie, co powoduje wzrost świadomości i integrację indywidualną i zbiorową. Dzięki temu jest już świadomy powrót do Boga, świadomy wybór Miłości, która jest wyjściem z perspektywy dzielącej, na łączącą wszelkie przeciwieństwa w harmonijną i zróżnicowaną całość gdzie każdy ma swoje unikalne miejsce i powołanie (dotyczy to oczywiście nie tylko poziomu psychicznego – integracji jaźni, o której powiedział Jung, ale wszystkich poziomów rzeczywistości indywidualnej i zbiorowej, Materii – jako zbiorowego, żywego organizmu, którego jestesmy częścią również) I to jest własnie dojrzała duchowość i pełnia która przenosi archetyp Edenu na poziom rzeczywisty, do czego nie bylibyśmy zdolni, gdybyśmy nie poznali dramatu dualizmów i podzielenia (nie spożyli archetypowo owocu poznania dobra i zła i pierwotnie nie odłączyli od Jedności) 🙂

      • Dziękuję Sylvano, Twoja wykładnia archetypu Edenu pozwoliła mi spojrzeć na topos utraconego Raju z perspektywy procesu psychicznego i duchowego: grzech i upadek odpowiada przebudzeniu percepcji (narodzinom świadomości- ego), przebudzeniu w sensie mistycznym towarzyszy ekstaza (przyjemność ze spożycia owocu wiedzy).
        Następny etap procesu, czyli wygnanie z Raju, symbolizuje Oczyszczenie, a więc tzw. ciemną noc duszy – w sensie psychicznym to konfrontacja ego z podświadomością (Cieniem) powodująca ból i cierpienie. W mistyce Oczyszczenie wyraża tęsknotę za utraconą więzią z Bogiem i ma charakter katharsis.
        Dopiero teraz może nastąpić Oświecenie, a więc uświadomienie sobie natury Cienia i zintegrowanie się z nim (poszerzenie swojej świadomości). W sensie mistycznym rozpoznanie swojej prawdziwej natury. Konsekwencją Oświecenia jest poddanie się, czyli śmierć ego (dosłownie śmierć fizyczna).
        Ostatni etap procesu to Odrodzenie, czyli Zbawienie, a więc Komunia z Jaźnią, reintegracja duszy i Ducha człowieka. W sensie mistycznym to powrót do Boga i zespolenie się z Nim.
        Tak więc Raj Utracony inicjuje proces wędrówki Ducha ludzkiego do Ducha kosmicznego 🙂

        • Dokładnie 🙂 tak uważają kabaliści jak i inne ścieżki mistyczne, wszyscy tak naprawdę mówią o tym samym tylko innymi językami i z różnych perspektyw, łącznie z Jungiem który wszystko sprowadził do poziomu psychicznego tworząc zasady psychologii głębi (dzięki którym zresztą łatwiej zrozumieć czasem skomplikowany język mitów, duchowości, doświadczeń mistycznych etc. ale te uniwersalne zasady – prawa, mechanizmy umysłu czy też ducha, były znane dużo wczesniej, na przykład we wspomnianej kabale, alchemii, mitach itd). Nie ma żadnej sprzeczności w tych perspektywach wręcz przeciwnie, doskonale się uzupełniają 🙂 Jedna tylko rzecz – śmierc ego, czy raczej jego rozpad i transformacja nie musi się pokrywać ze śmiercią dosłowną tylko wystąpić w tzw śmierci duchowej. Przebudzić się i odzyskać łączność z Duchem, a poprzez niego z Bogiem, można za życia 🙂 I to jest pocieszające :)))

          • Tak czułam właśnie, że się mylę w tym miejscu, łącząc plan fizyczny z planem duchowym 🙂 Wkradła mi się antropologiczna inspiracja związana z prehistorycznymi pochówkami, gdy ciała układano w pozycji embrionalnej w jamach i jaskiniach (jak w macicy), co miało symbolizować śmierć jako narodziny, a więc mogło stanowić także odpowiednik duchowego Odrodzenia.
            Tak, czy owak, dzięki Twojej stronie przebyłam kosmiczną odległość z prędkością światła, co dało mi więcej niż kilka lat studiów na wyższej uczelni. Pewnie wiesz Silvano, że Twoja strona nie tylko inspiruje, ale i rozwija, poszerza świadomość.
            Pozdrawiam ciepło i dziękuję Ci szczególnie za ostatnie zdanie w Twoim komentarzu 🙂

            • Nie, nie myliłaś się 🙂 tak właśnie jest – każda śmierć, w tym dosłowna – fizyczna, jest paradoksalnie nowymi narodzinami duchowymi, nasi przodkowie doskonale o tym wiedzieli skoro składali ciała w pozycji embrionalnej 🙂 Tylko zwróciłam uwagę na to, że powrót do więzi z Duchem może się także odbyć przez śmierć niefizyczną, jeśli ktoś decyduje się na rozwój osobisty i pracę ze swoim wnętrzem. Dziękuję Ci za te słowa! Czuję się naprawdę zaszczycona. Dodaje mi to motywacji do dalszego rozwijania bloga. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję jeszcze raz 🙂

    • ha ha , zastanowię się nad źrebakami pląsającymi w kwiatkach, w promieniach słońca, i na tle tęczy. Pewnie bardziej by pasowały do tematyki cienia – demonów, ciemnej strony umysłu i duchowości, w których się specjalizuję i którym poświęcony jest mój blog. 😀

    • od mistycznej „nocy ciemnej” św Jana od Krzyża – wędrówki duszy wgłąb największych ciemności na spotkanie z Bogiem. Do tego zresztą (już teraz odpowiem Ci na serio) nawiązuje obraz – oprawa na moim blogu. Ta jasna postać to dusza wchodząca w swoją ciemną noc – w swojego Ducha.

  2. Moje doświadczenia duchowe doprowadziły mnie do tego, że jedno bez drugiego nie istnieje. Nie ma pełni duchowej bez asymilacji i pokochania jej ciemnej strony 🙂 I o tym w dużej mierze jest mój blog , zwłaszcza cały cykl „O zbawieniu istot upadłych” jak i „Klucza do Alchemii Upadłych”. Mechanizm Cienia od Junga idealnie to weryfikuje i potwierdza, tyle, ze w oficjalnym dyskursie „duchowym” to wciąż temat tabu, znienawidzony wręcz, atakowany , tłumiony i wyparty. Co skutkuje językiem podziałów (my – jaśni , oni – ciemni, my od Boga, oni od Szatana, my wierzący – oni ateiści, my zbawieni oni potępieni, i tak dalej i tak dalej) a nie łączenia do poziomu miłości, pełni, jedności duchowej, która jest wyjściem z jakiegokolwiek dualizmu. Dopóki dzielimy i zakotwiczamy się w jakimś biegunie, nie ma pełni, za to jest cień projektowany na innych i fanatyczna walka z innością (czy też siłami ciemności, szatanami itd – jako archetypem nieznanego, zanegowanego potencjału Ducha), która tak naprawdę jest walką z wypartym aspektem siebie na poziomie psychicznym i duchowym

    • Tomku, chyba jak zwykle prowokujesz, bo mimo, że nie każdy się rozczytuje w barokowej poezji mistycznej, mam na myśli twórczość św.Jana od Krzyża, toć przecież „ciemna noc duszy” jest ogólnie znaną metaforą wewnętrznego oczyszczenia, a więc doświadczenia duchowego. Jeśli nie dworujesz sobie tym razem, to zajrzyj pod adres strony: http://www.voxdomini.com.pl/duch/mistyka/jk/n-spis.htm i poczytaj św. Jana od Krzyża „Noc bierną zmysłów” (ciemna noc zmysłów w Księdze pierwszej) oraz „Noc bierną ducha” (ciemna noc duszy w Księdze drugiej). A przede wszystkim przeczytaj sam poemat „Ciemna noc”, który dorównuje Pieśni nad Pieśniami 🙂 Moja ulubiona 3 strofa: „W noc pełną szczęścia błogiego,
      Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
      Jam nie widziała niczego,
      Nie miałam wodza, ni światła innego
      Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.” Jan od Krzyża

      • Ps, Osobiście widzę w ciemnej nocy i blogu Sylvany oczyszczający ogień ciemnej kontemplacji. Nic głębszego nie ma na facebooku.

  3. Dziekuję Iwono 🙂 I dzięki za ten piękny cytat z Nocy Ciemnej 🙂 A Tomek, jak myślę, nie dworuje, tylko jest ciekawy 🙂 heheh, esencją męskiej natury jest ciekawość i drążenie 🙂 I chwała za to, że tak jest 😀

  4. Jakos nikt nie moze powolac sie na zrodla ( oczywiscie poza jakims objawieniem ) ani swieci mniejsi i wieksi, piesni nad piesniami, narody nad narodami. No bo jak, skoro one istnieja od poczatku.
    Za to pelno jarmarcznych konstrukcji – wata cukrowa czy koniki na biegunach, zdegenerowany umysl ( Ego ) przelknie wszysko.
    pozdrawiam

    • Witaj z powrotem Andrzeju 🙂 Tak to już jest, że człowiek ma wybitną skłonność do komplikowania, tworzenia iluzji i myślokształtów, na których na dodatek naiwnie opiera swoją duchowość. Dlatego tak ważne jest by przeczyścić podświadomość, żeby stała się pustką- ale nie w sensie nicości, tylko w sensie oczyszczenia tych projekcji i iluzji, zaszczepionych przez religie i innych ludzi, żeby dotrzeć do naszej własnej prawdy. Bo oczywiście mechanizm projekcji nigdy nie zniknie do końca – jest odbiorem Absolutu przez duszę, co stanowi o jej samoświadomości i unikalności. Dlatego Budda przebudziwszy się stwierdził, ze Boga nie ma, a Jezus wręcz przeciwnie. Duchowość to wg mnie dążenie do unikalnej relacji z Absolutem poprzez niezafałszowany przez wzorce ego czy podswiadomości odbiór Ducha na poziomie Duszy. Pozdrawiam serdecznie

  5. Witaj Sylvana. Dzięki Ci za tę stronę. Obecnie po szeregu new age’owych błędnych ścieżek jestem na początku rozpoznania i integracji swojej drugiej strony.
    U mnie przebiega to m.in. tak, że upadają iluzje, i pozostaje pustka, odbierająca energię.

    Widzę już opozycję względem siebie w postaci „natchnionych ezoteryczek” które zarzucają mi np. przejście na ciemną stronę. Staram się od nich w miarę dystansować, a kilka z nich uświadomić żeby popatrzyli na symbol Ying i Yang, albo na symbol drzewa, które jest mocno ukorzenione w Ziemi, tej Ziemi, ale liśćmi sięga nieba. Że jedno bez drugiego istnieć nie może.

    Pozdrawiam, Jarek

  6. Witaj Jarku i dziękuję za te słowa. Tak, praca z ciemną stroną umysłu to docieranie do swojej pierwotnej Pustki i nie jest to przyjemny proces dla ego, jako, że przedzieramy się przez iluzje jakie mieliśmy na swój temat i rzeczywistości. Bez integracji i rozświetlenia swojej ciemnej strony, nie można w pełni żyć i być w pełni sobą. A faktem jest, że ogólnie ciemna strona, budzi u ludzi agresję i natychmiastowe wyparcie i negację. Bo łatwiej jest walczyć z ciemną stroną u innych , wskazywać drzazgę w oku bliźniego, a nie dostrzegać belki w swoim. Łatwiej jest wypierać swojego cienia i przenosić na „zewnątrz”, walczyć z nim na przeróżne sposoby, bo poprzez walkę mamy złudne poczucie kontroli, która jest obsesją ego. Na poczuciu kontroli jest zbudowanych wiele ścieżek „niu ejdżowych”, dlatego są takie atrakcyjne ale w praktyce sprawdzają się tylko do czasu, zazwyczaj do momentu gdy Życie, które ego chce tak bardzo kontrolować, zaczyna pokazywać swoje zupełnie inne oblicze niż to, które chcieliśmy sobie zapewnić poprzez zakotwiczenie w jasnościach i walkach z drugim biegunem 🙂 Duchowość jest wtedy, gdy mamy odwagę zajrzeć w nieznane, płynąć w nieznane, którego nie da się już kontrolować, dlatego jawi się umysłowi jako ciemność i pustka. Bez skoku w pustkę, w swoją najgłębszą ciemność, w swój największy lęk, nie można osiągnąć pełni wolności. Dlatego bardzo się cieszę, że wkroczyłeś na tą ścieżkę. Powodzenia i jeśli będziesz chciał porozmawiać o swoich doświadczeniach – to zapraszam na maila.

  7. „Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą”.
    Rodzimy sie w Raju, smazymy w jego ogniu ( proces tzw.uczenia sie, zwany gdzieniegdzie indywidualizacja ) i w koncu wydobywamy sie sami z piekla sami. Wystarczy gotowosc na odmiane.
    No i wkrotce spostrzegamy, ze nie mamy pionowej i poziomej zmarszczki na czole, tworzacych wlasnie ten znak w ksztalcie litery T, czyli Tier-zwierze. Odmiane mozna zaczac od przestania porownywania, czegokolwiek.
    pozdrawiam

  8. Przeczytałem te Twoje artykuły i z radością muszę stwierdzić że Jesteś dobra, wręcz niesamowita, no ale ja jestem jeszcze lepszy, bo nigdy się nie babrałem w tym „uzdrowicielsko – mistycznym” badziewiu 🙂 Mimo że jesteś wspaniała to jednak to co tworzysz jest kiepskie moim zdaniem, taka historia „upadego anioła” 😉 Nie zrozum mnie żle. chciałem być szczery z szacunku do Ciebie, nudzi mnie że tacy ludzie cały czas tkwią w tym płytkim pseudo-magicznym bagnie, prawdziwa magia jest gdzie indziej.

    • Lfryt: w jednym komentarzu tyle przeciwieństw ….:) aż sama zgłupiałam. Fajno, że nudni ludzie i ich informacje zaprzątają Twoje myśli i zabierają Ci czas 🙂

      • Mam go bardzo dużo, a myśli nieograniczone 🙂
        Ludzie mnie nie nudzą, nudzi mnie astralna mitologia, chce wiedzieć co mi nieodpowiada, a przy okazji wyłowić pare pereł, które i w tych opowieściach znalazłem 😀

  9. Ifryt, po wielu latach wchodzenia w tamten świat wiem, że astral nie jest niczym odrębnym od umyslu czlowieka, jako ze jest jego projekcją w ujęciu indywidualnym i zbiorowym. Caly wymiar niefizyczny jest tym co ezoteryka nazywa Duchem. A umysl czlowieka odbiera tego Ducha przez pryzmat archetypow i symboli. Dlatego to nie jest jakas tam opowieść o upadłym aniele, co odczytaleś tylko na dosłownym niestety poziomie, tylko również opis wzorców duchowych, w jakich ego czlowieka sie zakotwicza nawet o tym nie wiedząc 🙂 Bez zrozumienia swojego osobistego mitu i archetypów duchowych , nie ma zrozumienia siebie – swojego Ducha i wolności od toksycznych i ograniczajacych postaw jakie zazwyczaj przyjmujemy w obliczu Nieznanego. Nie chodiz wogole o magię, tylko o wolność od magicznego myslenia. Nie chodzi też o wyścig kto jest lepszy a kto gorszy, nie chodzi o wartościowanie (to jest nudne, a to nie jest nudne), tylko o wolność od dzielenia siebie, świata , astrala, innych na rzecz dopełniającego myślenia i łączenia na poziomie milosci. I o tym są moje artykuly – o wzorcach duchowych w obliczu dojrzewajacej swiadomosci duchowej – ktorą reprezentuje archetyp upadlego aniola, boga, ducha itd w mitologiach calego świata.

    Żebyś to lepiej zrozumiał posłużę się przykładem na Tobie – oczywiscie miej dystans – to tylko przykład na to, ze „upadly aniol” nie jest niczym odrebnym od Ciebie. Otóż postawę jaką zaprezentowaleś w tych kilku zdaniach z latwością mozna przypisac pod wzorzec lucyferyczny, o ktorym piszę w 7 czesci Mandali Upadlych (ja jestem lepszy, ja wiem lepiej, ja ja ja…). Wzorzec lucyferyczny charakteryzuje sie tym, ze uwazasz sie za lepszego, mowisz o szacunku, ale za chwilę przemawia przez Ciebie nieuświadomiony cien i stad te sprzecznosci w jednej wypowiedzi co jest wlasnie charakterystyczne dla postawy lucyferycznej. Lucyfer to archetyp swiadomosci, ktora rozumuje liniowo i dosłownie, nie poznala swojego cienia ale juz uwaza sie za lepszego i zeby to udowodnic rozwija swoja pyche i piętnuje u innych „niedoskonałości” zeby na ich tle wypaść lepiej. Oczywiście jest to tylko jak zaznaczylam wczesniej – przykład zebyś lepiej zrozumiał czym są archetypy i postacie występujące w mitach i astralach, ktore opisuję – że są częścią Ciebie, częścią mnie, częścią procesu wyzwalania z wzorców i „poszerzenia” świadomości duchowej każdego człowieka – od wyparcia i dzielenia, po asymilację i łączenie.

  10. Sylvana z tą „lepszością” to była tylko moja delikatna prowokacja 😀
    Gdyby to co piszesz mi się jakoś kompletnie nie podobało to przecierz nawet bym tego nie czytał 😉
    Tu i teraz to już bardziej Ty Jesteś lepsza bo to Twój blog a ja tu tylko wpadłem się powymądrzać 😀
    Co do astrala i wzorców to uważam że nie było by żle gdyby odpuścić sobie tą mitologie, nie że tam całkowicie czy coś tylko żeby nie przykadać do niej nadmiernego znaczenia 😉 Do jakiegoś wzorca lucyferycznego pewnie bym pasował, siedziaem w psychiatryku kiedyś, pużniej jak wyszłem to miałem takie fazy że się sam wykurowałem, pisałem sam do siebie że jestem Feniksem – swoim własnym Bogiem, i czułem jak przepełnia mnie moc, można więc powiedzieć że Lucyfer jak w mordę strzelił 😀 Jednak nie jestem Lucyferem, akceptuje te archetypy, jedne lubie bardziej a drógie mniej, odkryłem nieograniczoność ludzkiej wyobrażni, odkryłem w sobie Boga i niechce wracać do „pierwotnego Raju”.
    To nie jest pycha, nie uznaje czegoś takiego jak doskonałość, nie dąże do niej, uznaje tylko Miłość, wspaniałość i zajebistość 🙂
    No ale na razie dzieciak jestem w tym wymiarze, chciał bym abyś odkryła to co ja i porzuciła Swoją mitologię „upadłego anioła”, wtedy też staniesz się dzieckiem, ale dzieci wkońcu dorastają, a to co wielkie i małe jest równie wspaniałe, tyle że duży może więcej, tak samo jak małe i wielkie gówno to wciąż to samo gówno 😉
    Wątpię czy da się wykorzystywać archetypy jeśli się dąży do doskonałości(wątpię bo nie jestem wszechwiedzący), Bóg nie jest doskonały tylko wszechmocny, czyli może wszystko, a doskonałe i skończone to są pszczółki w ulu, ale one się nie rozwijają, choć są porzyteczne 😉 Te wszystkie anioły(archetypy) to „pszczółki” człowieka, one mogą być świadomie modyfikowane i udoskonalane, ale nie człowiek, On jest kimś innym, kimś „ponad” a oni jego częścią jak sama piszesz 🙂
    Bóg mieszka w ludzkim sercu, i On może wszystko, gdy się połączy serce z umysłem(astralem)… Ja tam kocham swoje „aniołki” i swoich „braciszków i siostrzyczki” też. Mam w nosie jakąś mistykę, karanie kogoś i przestrzeganie jakiś praw, chce żeby było tak jak ja tego chce i tyle, czy może być coś bardziej prostego? 🙂
    No i tu nie chodzi o mnie, chciałem Ci tylko coś pokazać, sam tego nie rozumiem ale stanowię jakąś dziwną jedność z innymi ludżmi, chce żeby było dobrze, a nie żeby mnie tu ktoś wielce wielbił czy żeby być lepszym – kochaj bliżniego jak siebie samego – a ja siebie bardzo kocham, za bardzo aby wpadać w pychę, bo ona osłabia 😀

    Dobra wystarczy już tych moich wypocin, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

  11. Napisales: „chce żeby było tak jak ja tego chce i tyle, czy może być coś bardziej prostego?”
    To jest wlasnie esencja wzorca lucyferycznego, ducha buntującego się, niedojrzałej świadomości duchowej, ktora po prostu zachowuje sie dziecinnie. Bo to dziecko rzeczywiscie chce, zeby bylo jak ono chce, a jak nie jest po jego myśli – to jest płacz i trauma 🙂 Każdy kto ma dzieci wie o czym mówię 🙂
    Problem w tym, ze Życie pokazuje, ze rzadko kiedy jest tak, jak człowiek chce. Dlatego powstaly religie, duchowosci, kultury, filozofie, magie, i tak dalej. O tym takze piszę na swoim blogu dzieląc się swoimi osobistymi przezyciami. Bo to odwieczny problem ego czlowieka – co zrobic, żeby było tak, jak człowiek chce? Na tym bazują też nurty New Age – na mysleniu magicznym, życzeniowym „Ja chcę”, ktorego ego się czepia w swojej rozpaczliwej chęci kontroli. To działa, ale do pewnego momentu. W ktoryms momencie czlowiek stoi przed potęgą, ktora rozwala jego życie i wszystko co czlowiek zbudował. Opisuję to w 13 cz Mandali Upadłych. I wtedy te wszystkie filozofie oparte na cudownościach, magiach, afirmacjach, kontrolach, dziecinnościach, i chceniach rozpada się w drobny mak bo po prostu przestają działać. Wtedy zaczyna się rozumieć, że nie o to chodzi w duchowości, żeby coś chcieć, chodzi o to, zeby być dojrzałym do zaakceptowania nieobliczalności życia, która tak bardzo boli ego i jest niezgodna z tym co ono chce. Zostajemy zmuszeni do wejścia w swoja ciemną, nieuświadomioną stronę, żeby to zrozumieć.

    Mamy być jak dziecko – owszem – ale nie takie, ktore ryczy jak nie dostanie zabawki. Chodzi o wewnętrzną niewinność – ze nawet jak coś zlego sie stanie, ufamy Bogu i Jego Mądrości, dostrzegamy w tym paradoks miłości, ktora wcale nie jest jasna i dobra – bo jest czymś ponad dobrem i złem, które są wynikiem norm kulturowych. Ta miłość o której mówię, może zbawiać i niszczyć jednocześnie, dając przestrzeń do wolności i relacji dojrzałej z Bogiem. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Te wzorce lucyferyczne wcale nie są takie złe, podobnie wzorce arymaniczne, to tylko wzorce z którymi można zrobić co się zechce 😉
      Wzorzec lucyferyczny jest lepszy jeśli chodzi o kontakty z ludżmi, bo jak wyskoczyć z wzorcem arymanicznym to było by za ostro 😉
      Jednak dzieciom potrzebne są wzorce, jednak to zawsze jest „mój Lucyfer” i „mój Aryman”, niema drógiego takiego Lucyfera ani Arymana jak jak ja, niema i nie będzie, choć ja osobiście tego tak nie nazywam ale posługuje się Twoją terminologią 🙂
      Niszczyciela znam bardzo dobrze i też niema drógiego takiego jak ja, ale automatycznie oznacza to że niema drógiej takiej jak Ty, czy jaki kolwiek inny człowiek, to jest transformacja właśnie, prawdziwa, jestem dzieckiem, owszem, ale nie dzieckiem w ciemności 😉
      Nie przykładaj wagi do moich przechwałek, ani ktokolwiek kto to przeczyta, one są tylko konieczną konwencją bo piszę w swoim imieniu a nie w imieniu jakiś „potęg”, jednak nie chodzi o mnie, spróbuj zobaczyć w tym Siebie, niech Cię nie onieśmiela Twoja własna wspaniałość 🙂
      Kto naprawde poradził sobie ze swoimi „demonami”(lucyfery,arymany) to się już ich tak obawiać nie powinien 😉
      Pozdrawiam 🙂

      • Ta „wspaniałość” to pojęcie względne 🙂 Z jednej strony jesteśmy wspaniali, a z drugiej wcale nie. Dlatego to jest znowu wartosciowanie, czyli iluzja. Dusza nie potrzebuje wspaniałości, to ego jej potrzebuje, żeby się dowartościować, poczuć lepiej. „Odkryj swoją wspaniałość:” – to takie naiwne slogany, które w życiu się nie sprawdzają 🙂 bo spróbuj powiedzieć osobie umierającej na raka, czy gwałconej, ze jest „wspaniała”. Życie weryfikuje takie naiwne założenia, którymi człowiek się ” duchowo masturbuje”.
        Bo czujemy się „wspaniali” do momentu gdy dotknie nas prawdziwe nieszczeście. Wtedy stajemy przed naszą niedoskonałością i „niewspaniałością” i czujemy zjazd w drugi biegun. I znowu wracam do tego samego – celem jest odkrycie miłości Boga, która jest ponad jasnością i ciemnością, ponad jakimkolwiek wartościującym dualizmem, a nie swojej wspaniałości, która okazuje się niewiele wartą iluzją w obliczu traum i tragedii. Dusza nie potrzebuje być wspaniała, ona chce być KOCHANA. To najbardziej pierwotne, najbardziej „prawdziwe” pragnienie każdej istoty – ludzkiej, duchowej, a pewnie i Boga, skoro nas stworzył do miłosnej relacji z Nim. Duchowość polega na dotarciu do tej pierwotności. Pozdrawiam 🙂

        • Wychodzi z Ciebie Sylvano jakaś demoniczna Lilith, bardzo mrocznie się zrobiło 😛
          Masz racje, chodzi o miłość, o KOCHANIE, wszystko inne jest pochodnym i względnym, a Miłość jest bezwzględna 🙂
          Skoro samemu sobie w czasach gdy byłem żałosnym stworem ciemności potrafiłem powiedzieć że jestem wspaniały to i całej reszcie która marnie zdycha powiedział bym najchętniej to samo 😉
          Niewiem tylko czy bym się poważył no bo nie jestem jakiś bez serca.
          Mi mój „Aryman” powiedział – zdychaj, płacz, kwicz z bulu, ale oszczędż mi tego biadolenia – 😀
          No i nie mogłem mu tego zrobić bo go(siebie) KOCHAM 😛 On jest istotą Miłości i nie mógł znieść tego kłamstwa polegającego na użalaniu się i biczowaniu po plecach 😉
          Nie poto demony nurkują w ciemność żeby w niej siedzieś tylko żeby wydobyć nas z niej, oni bardzo nielubią gdy ktoś im mówi – proszę zostań tu ze mną – oni zostaną bo KOCHAJĄ, ale łykają mrok i są wściekłe, chulają strasznie.
          Zauwarzyłem że tak zwana „Lilith” jest wyjątkowo wytrzymała, nie ciekawi Cię jak wygląda poza tą ciemnością? 😉 Choć w sumie nieważne.
          Jestem Ci wdzięczny za tą rozmowę i bardzo Ci dziękuje że odpowiedziałaś na te moje „mUndrości”.
          Pozdrawiam 🙂

          • Haha, mrocznie i demonicznie, bo piszę o rzeczach ciężkich i trudnych ale prawdziwych? o śmierci, chorobach, cierpieniu, które są poza kontrolą ego i które podważają new age’ owy cukier i miód ? 😀 samo życie Ifryt, to jest samo życie 🙂 Warto zdać sobie sprawę, że nie uciekniemy od ciemnych barw, ciemnych przejawów życia, które są w naturze, w każdym istnieniu, w każdym człowieku, choćby nie wiadomo jak lukrował i łudził się, że jest dzieckiem światła a jasność jest jego orężem w walce z ciemnością 🙂 Paradoksalnie Ci „jaśni”, którym przeszkadza samo mówienie o ciemnej stronie życia, mają w sobie strach i największego demona 🙂 tyle, że wypartego i projektowanego na otoczenie 🙂

            Jak wygląda Lilith , która wyszła z ciemności, opisuję choćby w tym artykule, który komentujesz 😀 jak również tutaj:
            http://ciemnanoc.pl/2013/12/14/klucz-do-alchemii-upadlych-mandala-cienia-cz10/
            W każdym z nas jest archetyp Lilith, i ta demoniczna, reprezentująca śmierć i zniszczenie i ta , która wyszła z tego stając się Sofią – Mądrością Bożą i Życiem 🙂 I nie ma w tym nic złego, że są obie:) chodzi o to, żeby w sobie pogodzić jasność z ciemnością, rozświetlić to co niepoznane w sobie świadomością i w ten sposób wyjść po za to do poziomu Miłości, a nie zakotwiczać się tylko w jasności, albo tylko w ciemności 🙂 pozdrawiam i powodzenia na dalszej drodze 🙂

            • Ja jestem potężnym demonem i wcale się tego nie wypieram, co mi tam jakiś lukier, chce tylko Miłości i mocy żeby tworzyć i niszczyć całą wieczność, widzisz jak się rozmijamy w intencjach? 😀
              Dobra trzymaj się i pozdrawiam, rozmowa z Tobą to dobre doświadczenie dla mnie, fajnie piszesz i wogóle 🙂

    • To najlepszy komentarz jaki czytałam na Twoim blogu, Sylvano. Dziękuję. Człowiek chętnie mówi o wyjściu poza ego ale zawsze pojawia się jakieś „ale” i to „ale” chciałoby kontrolować proces. Ludzie wierzą w Boga jakiego wskazuje im religia, bo tak jest łatwiej, niż wierzyć Bogu w dojrzałej relacji. A tu nie chodzi o to żeby się targować, ale żeby wyjść ku Bogu.

  12. Obejrzalem dzis film – Noe. A raczej jakas jego czesc. Inaczej nie bylem w stanie. Nie dlatego, ze tak pochlonely mnie jakies problemy, ktorych tam sie staralem doszukac, ale to, ze nie znalazlem ich wcale. A temat wydawal sie byc idealnym, do przyblizenia wlasnie nauki po swiadomosci. Cale szczescie, ze ten blog istnieje, i jeszcze pare innych.
    pozdrawiam

  13. PEWNIE ŻE PO ŚMIERCI CHCIAŁBYM URODZIĆ SIĘ NA NOWO BO ŻYCIE JEST PIĘKNE JA BYM ODNOWA CHCIANO CHODZIĆ DO PRZEDSZKOLA I DO SZKOŁY I BYĆ NOWYM MAŁYM DZIECKIEM WIEM ŻE JAK UMIERAMY TO BĘDZIEMY SIĘ RODZIĆ W INNYCH WCIELENIACH JA BARDZO W TO WIERZĘ JEST TAKA MOŻLIWOŚĆ JAK UMRZE TO SIĘ URODZĘ OD NOWA

  14. „Dlatego Jezus – Zbawca, często jest przedstawiony z promieniem czerwonym (ogień, męski pierwiastek, Duch, niszczyciel) i niebiesko-białym (woda, żeński pierwiastek, Ciało, zbawienie – życie).”
    W kabale (ale pewnie i gdzie indziej) męskim (energii męskiej) kolorem jest biały, żeńskim czerwony. Dlatego kabaliści świątecznie ubierają się na biało. Zresztą badania naukowe dowiodły, że kobieta w czerwieni działa na mężczyzn znacznie bardziej niż ubrana w inne kolory. Nie wiem jak to się ma do tego akurat obrazu Jezusa..

  15. dla mnie czerwony to ogień – ogień to pierwiastek męski. Kobieta ubrana na czerwono symbolizuje ciało „gorące” czyli wypełnione ogniem dlatego daje sygnał mężczyznom, że jest „gotowa”.
    W mojej interpretacji biały (światło), żółty (słońce) i czerwony (ogień) to kolory męskie bo dotyczą 3 postaci światła, pierwiastka męskiego, który wchodzi w przestrzeń (pierw żeński, cielesność, materia) rozświetlając sobą 🙂 albo niszcząc (gdy jest niedojrzały)

Leave a Reply to Tomasz ŚlęzakCancel reply