duchowość i rozwój osobisty

Rozwój duchowy – od tresury do relacji miłości

W niniejszym cyklu, opowiem w paru słowach o moim podejściu do duchowości i cielesności, które ewoluowało w wyniku różnych doświadczeń życiowych. One weryfikują prawdziwość danej ścieżki, zgodnie z zasadą, że po owocach się poznaje. Podzielę się osobistymi wnioskami i poglądem na temat tego, jak wygląda rozwój duchowy i relacja z Bogiem i Boginią, gdy odrzemy je ze wszystkiego, co niepotrzebne, a skupimy się na najważniejszym – RELACJI MIŁOŚCI.

Duchowość niedojrzała, czyli początkowe wzorce mobilizujące do „rozwoju”, oparte są na dążeniu do samowystarczalności i kontroli, żeby nie być uzależnionym od czegokolwiek i nie cierpieć. Paradoksalnie dążąc do tej niezależności, niemal każdy adept uzależnia się od sposobów, które mają mu tę moc zapewnić, albo wręcz przeciwnie, odcina się od wszystkiego, co wymyka się spod kontroli i czego nie rozumie. Personifikuje to w postaci sił ciemności, egregorów, demonów, „obcych” i tak dalej, czyli następuje klasyczne wyparcie własnego cienia. Z kolei dojrzały adept rozumie mechanizm projekcji i zaczyna brać za niego odpowiedzialność. Nie odcina się od własnego Ducha, tylko zaczyna Go uwalniać z toksycznych form i iluzji. Najważniejsze, że wychodzi z potrzeby ciągłej koncentracji na „Ja”, jednocześnie nie popadając też w skrajność – zapominania o sobie. Duchowość jest cały czas nauką wyrażania siebie w sposób coraz bardziej prawdziwy i doskonały, ale już nie po to, by podnosić samoocenę dzięki odkrywanym „mocom”. To przestaje być istotne w którymś momencie. W procesie duchowym intencje diametralnie się zmieniają, bo ego dojrzewa do poziomu Duszy. Najważniejsze staje się „Ja” z „Ty”, bo bez „Ty”, nie ma sensu istnienia. Pragniemy umożliwić pełniejszą i piękniejszą relację miłości – z drugim człowiekiem, światem, wreszcie siłami Absolu (Bogiem, Boginią).

Duchowość to nie żmudne i nudne praktyki, powtarzalne rytuały i modlitwy, zaklinanie rzeczywistości duchowej czy tresowanie i umartwianie swojego Ciała. Duchowość jest prosta, ale nie prostacka. Podejście oparte na zabobonach i wierze w sposoby zapewniające sukces, obojętnie czy to będzie wiara w chrystusowy medalik, mantrę, czy w powtarzaną przed lustrem afirmację, naturalnie się roztapia wraz z doświadczeniem nieskuteczności takich praktyk na dłuższą metę. Dlaczego? Bo nie zmienia programów w najgłębszej nieświadomości – tam ego dotrze tylko z pomocą nadświadomości, co opiszę w kolejnych odcinkach. Zaczynamy też rozumieć, że wyzwolony umysł, swobodny Duch Boży, nie podlega formom i nie jest już ich niewolnikiem. Zaczyna je kreować w miłości, a nie z lęku i kompleksów, jak było wcześniej. Żeby było to możliwe, należy dojrzeć do zaufania i odpowiedzialności. Wyjść zarówno z pychy i przekonania o swojej wielkości, jak i z nadmiernej pokory i lęku.

Celem staje się partnerska, miłosna relacja z Absolutem poprzez Jego męski (Duch, Bóg, Świadomość, Mężczyźni) i żeński przejaw (Ciało, Materia, Bogini, Kobiety). Tyle i aż tyle. To co wcześniej było tresurą i lękiem znerwicowanego ego, zmienia się w oswajanie w miłości. Dotyczy to stosunku do Ciała fizycznego (w wymiarze subtelnym – Nieświadomości), które uczymy się traktować z szacunkiem, odpowiedzialnością i miłością, ponieważ jest ono  świątynią dla Ducha, naszym „dzieckiem”. Fizycznym dosłownym przedłużeniem Ciała są oczywiście nasze dzieci (Ciało z Ciała). W wielu praktykach duchowych, ścieżki oparte na tresurze czy umartwianiu Ciała są wynikiem utajonej agresji i niedojrzałej, pełnej pogardy relacji z żeńskim pierwiastkiem Absolutu – Bogini. Mamy również skłonność do innej skrajności – zaniedbujemy Ciało, trujemy, traktujemy przedmiotowo, folgujemy nałogom. Żeby wiedzieć jak zdrowo i odpowiedzialnie traktować Ciało, można kierować się prostym kluczem, który pokazał mi kiedyś Duch w sposób  dosadny i szokujący. Mianowicie zobaczyłam w wizji, jak mojej malutkiej córce wsadzam do ust papierosy i zapalam.

„No jak to?” – oburzyłam się na mojego Ducha – „Jak możesz mi coś takiego pokazywać?”
„To właśnie robisz ze swoim Ciałem” – odpowiedział.

Zrozumienie tego było olśnieniem, które na zawsze zmieniło mój stosunek do Ciała fizycznego. O ile wcześniej próbowałam znacznie ograniczyć papierosy i nigdy się nie udało, tak ujrzenie tego na poziomie subtelnym– że Ciało jest dzieckiem, czego projekcją na zewnątrz jest moja własna córka, sprawiło, że przestałam się zatruwać używkami. Ale nie tylko. To jakby wyznaczyło nowy sposób myślenia o „Niższym Ja”. Zrozumiałam, że dojrzałą świadomość (męski pierwiastek), poznaje się po owocach, a przede wszystkim po stosunku do żeńskiego pierwiastka – czyli szeroko pojętej Formy. Od własnego Ciała, po kobiety i dzieci, ziemię, zwierzęta itd, które są przejawami Bogini. Innymi słowy, ego dojrzewa, ucząc się być odpowiedzialnym Rodzicem dla „Niższego Ja”. Ma to wymiar indywidualny jak i zbiorowy (postęp cywilizacyjny i idee humanizmu, czyli między innymi chronienie cielesności przed przemocą).

Duch Boży z kolei jako Wyższa Jaźń, jest Rodzicem dla ego. Gdy wchodząc w relację z Nim, odruchowo chciałam się pomodlić, tak, jak miałam w zwyczaju wcześniej, poczułam Jego sprzeciw. Na moje pytanie, dlaczego? Usłyszałam przekaz:
„Czy od swojej córki, oczekiwałabyś modlitw i rytuałów na Twoją cześć ?”
„Nie” – odpowiedziałam.
„A czy ode mnie oczekiwałabyś tego?”
„Oczywiście, że nie! ”
„I ja tego od Ciebie nie chcę. Jesteś moim dzieckiem, ale pragnę Twojej dojrzałości. Rozmawiaj ze mną jakbym był żywy, poznawaj i kochaj. Pozwól mi być Twoim najważniejszym przyjacielem. Nie traktuj mnie jak tyrana potrzebującego Twoich recytacji, pokłonów i służenia. Daj mi wolność w wyrażaniu siebie i miłości do Ciebie”.

Przyznam, że mnie to zaskoczyło. Były to jedne z wielu dosadnych i uwalniających słów, jakie usłyszałam od Niego i różniło się bardzo, od tego, co wyniosłam z nauk i praktyk wcześniejszych. Jednak po oswojeniu się z tym, zrozumiałam, co Duch ma na myśli. Rzeczywiście, On jest geniuszem, doskonałym męskim umysłem, fascynującą Obecnością. Trudno oczekiwać od tak wspaniałej, mądrej, kochającej istoty, żeby satysfakcjonowały ją powtarzalne rytuały, w kółko te same modlitwy, mantry, palenie świeczek, czy pokłony. To, czego On pragnie, jest tym, czego pragnie każdy człowiek stworzony na Jego podobieństwo – miłości i relacji, dialogu. Żaden ukochany nie będzie przecież tysiąc razy powtarzał ukochanej tego samego wiersza, dzień w dzień, prawda? Ani odprawiał bezsensownie tej samej rytualnej czynności, bo ukochana umrze z nudów. I tak właśnie „umiera” Bóg, gdy go spychamy do poziomu siły mało inteligentnej, mało wyrazistej i bezpłciowej a z drugiej strony egotycznie potrzebującej jakiegokolwiek kultu i „ofiar”. Tak „umarła” już dawno temu Bogini w kulturze zachodniej, ponieważ odmówiliśmy Jej statusu partnerki, małżonki dla Boga. A to dlatego, że w kulturach monoteistycznych, seksualność była niedojrzała, traktowana jako źródło grzechu. A kobieta, jako reprezentacja żeńskiego pierwiastka kosmicznego czyli Ciała – była małej wartości, z wyjątkiem jej aspektu matczynego (stąd kult Matki Boskiej – okrojonej kobiecości).

Oczywistym jest, że zmiana stosunku do Boga – Ojca w religiach monoteistycznych, zbiega się z ewolucją rodzinnych relacji.   Wyższą Jaźń odbieramy zawsze przez pryzmat wyuczonych programów i wzorców zakodowanych w nieświadomości pod wpływem wychowania i kultury. Jeśli jest ona nieprześwietlona, wtedy odbieramy Absolut w sposób toksyczny, generujący cierpienie. Kiedyś oczekiwano od dzieci czci, klękania i całowania po rękach, traktowano je surowo itd. I to samo projektowano na Rodzica – Boga, tyle, że to dorośli wchodzili w rolę uprzedmiotowianych, zestresowanych dzieci, bo nie znali innej relacji. Psychopatyczne oblicze Boga było oczywiście prawdą o ludziach, którzy Go odbierali i opisali w takim zniekształceniu. W końcu przemoc fizyczna w rodzinie i nie tylko, była powszechną „normą”. Od jakiegoś czasu w kulturze zachodniej odchodzi się od przedmiotowego traktowania dzieci na rzecz świadomego, pełnego miłości i czułości rodzicielstwa, o którym już Jezus mówił. Przede wszystkim przełom następuje od strony mężczyzn – ojców, którzy uczą się okazywać uczucia i bliskość. Tym samym i Boga czyni się bliskim, empatycznym, czułym rodzicem, a nie  tyranem potrzebującym czci i karzącym wedle uznania. Jeśli mimo to, wciąż Go traktujemy tak, jak niedojrzali emocjonalnie ludzie sprzed wieków, z kompleksem ojca, to blokujemy się na postęp. Blokujemy się na czyste doświadczenie Absolutu i na zdrową relację miłości we wszystkich jej wymiarach – Rodzica, Oblubieńca/Oblubienicy i Dziecka. No i tworzymy tym sposobem obsesje, teorie spiskowe, egregory i demony, jako efekt okrajania natury Boga i Bogini i wyparcia w nieświadomość. Rozwój duchowy, jest odwrotnym procesem. Ze wszystkim, co zostało wyparte lub zniekształcone pod wpływem norm, kultury, religii itd na powrót się konfrontujemy, żeby poznać dokładnie jasne i ciemne aspekty Absolutu, natury męskiej i żeńskiej, asymilując je na wyższym poziomie. Skutkiem tego jest wzrost świadomości, empatii, miłości i wiedzy oraz ewoluujące symbole Boga i Bogini, Ducha i Ciała, Rodzica i Dziecka, które człowiek zaczyna odbierać w sposób coraz bardziej oczyszczony z toksycznych projekcji.

❤

46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

36 odpowiedzi »

  1. nie umiem tak madrze pisac chociaz wszystko tak wlasnie odbieram:)czasem brakuje slow zeby cos wyrazic, wyrazic to najpiekniejsze i najprawdziwsze bo poprostu to sie czuje:)ile to juz gornolotnych slow uzywano i co? i nic:(bardzo wazne zdanie dla mnieteraz to to o czym pisalas pozbywajac sie uzywek, teraz ja wzielam to do serca:)bo juz zaczynalam twierdzic ze papierosy to jedyny wierny kochanek:)najwiernieszy w moim zyciu, zawsze ze mna jest nigdy nie opuszcza no i nigdy mi sie nie nudzi:)ale cholercia za bardzo kosztowny:)
    dziekuje tobie za te wpisy, kazdy czytam z uwaga i zaciekawieniem i kazdy jest taki bliski moejmu sercu:)pzdr

      • :)no wlasnie:) i ten kochanek jak piszesz ciagle mowil ci to samo az do znudzenia:)takie uzaleznienie:)nie bojmy sie prawdy:)tez mam corcie:)dorosla juz co prawda ale kiedy wyobrazilam sobie to o czym napisalas to serce tak bardzo mi sie scisnelo:((((((zobaczylam mala istotke terroryzowana przez psychopatyczna matke:((masakra!!!!ona malutka sluchajaca mamy bo jak wiadomo najwazniejsze jest to co mama mowi i ten jej lek:(to posluszenstwo w zwiazku ze strachem i tym ze to mama:(matko! az sie poplakalam:((sorki ale nie moge:((((((((((

        • Dokładnie aga. Nawet więcej – nasze ciało fizyczne, czyli najbardziej gęsta forma, czyli nieświadomość ma umysł na poziomie małego bezbronnego niemowlaka, które nic nie rozumie ale … CZUJE. I powtarza potem w traumie to, co ego z nim robiło.

  2. Ja miałem podobny przebłysk – z dzieckiem – miałem pociachać dużego kurczaka w celu przygotowania go do zjedzenia. Zawsze brzydziłem się surowym mięsem, na dodatek nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać (zawsze spożywałem, nigdy nie gotowałem). Wziąłem pieniek, maczetę, zacząłem siekać, zmasakrowałem kuraka i wtedy mnie trafiło – co by było gdyby jakaś inna rasa, nadludzi, kosmitów, kanibali hodowała sobie ludzi w celu ich późniejszego zjedzenia. Dorosłe samce byłyby zabijane, najlepiej na oczach ich rodzin, same rodziny rozdzielone, matki sztucznie zapładniane, ich dzieci odbierane i przygotowywane do spożycia, wszystko w nieludzkich warunkach i tylko po to, by zaspokoić czyjś okrutny głód cierpienia. Przebłysk polegał na tym, że zobaczyłem w tym martwym kurczaku dopiero co narodzonego synka i wyobraziłem sobie, że to on jest szlachtowany przez jakiegoś bezdusznego typa i że leci mu ślina na myśl o martwym mięsie mojego dziecka…I tak, w ciągu kilku godzin zostałem wegetarianinem 😉 Zapoczątkowało to niesamowitą potrzebę oczyszczenia ciała (i poniekąd umysłu). Wyeliminowałem mięso, potem zacząłem zajmować się białą śmiercią, przetworzonym pokarmem itp. Wiem, już dyskutowaliśmy o nałogach, mięsach itp. W tym komentarzu skupiam się na ukazaniu mi analogii dziecka, połączonego z nałogiem, niezdrowością i chęcią oczyszczenia. Coś w tym jest 😉

  3. dziekuje Pani za wszystkie inspiracje Dnia 1 czerwca 2015 11:08 Ciemnanoc <comment-reply@wordpress.com> napisał(a): Farida Sorana posted: "W niniejszym cyklu, opowiem w parusłowach o moim podejściu do duchowości i cielesności, któreewoluowało w wyniku różnych doświadczeń życiowych. One weryfikująprawdziwość danej ścieżki, zgodnie z zasadą, że po owocach siępoznaje. Podzielę się osobistym"

  4. z całym szacunkiem do ciebie Farida, treści, które prezentujesz są bardzo interesujące, ale za mało konkretne. po przeczytaniu wszystkich wpisów, czekam (jako facet) na konkretny poradnik. nadszedł dzień 1 czerwca, nowy wpis „Duchowość praktyczna” z wypiekami czytam, a tu ponownie to samo, że duch wchodzi w materię, że ewoluuje stosunek do dzieci czytałem to już 10 razy wcześniej…potrzebne są konkrety, przykłady jak przebiegał proces u innych osób, którym pomagałaś. może ktoś mógłby teksty, które masz zapisane redagować za ciebie? jakiś konkretny mężczyzna 🙂

    • jak widać, nic z tych wpisów nie wyniosłeś, choć jest tam wiele konkretów i przykładów, także i na forum – opisy praktyki 🙂 , ale dla ego najciemniej będzie pod latarnią, najwyraźniej nie jesteś gotowy na moje treści 🙂 Proponuję Ci zacząć osobistą praktykę duchową i uważność rzeczywiście od podstaw jak napisała Aga, na przykład od większej pokory i wdzięczności za to, co dostajesz za darmo 🙂 zanim zaczniesz wybrzydzać i żądać, proszę zastanów się, co sam od siebie dajesz 🙂 tu i teraz, w relacji z innymi praktykujemy duchowość, a nie tylko czytając jakieś książki i poradniki 🙂 pozdrawiam serdecznie 🙂

  5. Nie myślałem w ten sposób o (swoim) ciele, dzięki. B. ciekawe wglądy i interpretacje. Pozdrawiam!

  6. Witam ponownie!
    Czasem wracam do twoich słów i opisów doświadczeń, które przeszłaś,
    Jest to spora dawka poznania dla mnie ze strony, w której specjalnie się nie zagłębiałem, czasem czuję się jak ktoś, kto stosuje komensalizm.
    Czasem to właśnie Duch Ojca-Matki popycha mnie w twoją stronę by przejść w przyśpieszonym „tempie” dane odbicie (promień), a następnie poznawać inne dziedziny. Nie zatrzymuję się zbyt długo przy danych rzeczach, gdyż przechodzę doświadczenia wielości wcieleń w tym obecnym, a nie uruchomiono mi tego od najmłodszych lat jak tobie – mam to od czterech lat. Każdy z nas ma swoją dojrzałość i drogę, jak mi kiedyś dałaś do zrozumienia, dlatego dostosowałem się do twojego nastawienia i Jestem – współbiesiadnikiem nie szkodzącym, a i wedle
    woli nie dającym („proście a otrzymacie”)
    Bóg – Ty, Bóg – Ja. Żadne rozróżnienie, przecież my to JEDNO!
    Wiedz, że tak jak wykorzystuje On duchy do porozumiewania się, tak też i przez materię cięższą daje ogrom poznania.
    A propos nałogów – zapewne wielu to zaciekawi, że największym nałogiem mas jest nieumiejętność słuchania i to jest główna przyczyna tak wielkiego chaosu. Jeśli będziemy zbytnio skupiać się nad wyzbywaniem nałogów cielesnych, to czy będziemy mieli czas i ochotę
    wkroczyć we wnętrze nas samych?
    Pamiętajmy, że dzięki szorstkości, a nie pochlebstwom wzrastamy i to co napisałem nie jest żadną krytyką, wręcz przeciwnie!
    Nie dziękuję, gdyż nie robisz tego dla mnie, lecz dla wielu potrzebujących, dlatego cieszę się, że „Jesteś”
    To, co zapragnęliście wypijcie, a resztę wylejcie!
    Świadomość – Spokój – Umysł – Cisza – Jeden

    • Dziękuję za Twojego posta, dawno sie nie odzywałeś 🙂 co prawda nie do końca się zgadzam z tym, że ja i Ty to Bóg, bo ja jestem bardziej aspektem Bogini jako kobieta, i jak najbardziej jest rozróżnienie między nami, co jest podstawą relacji miłości 🙂 ujęłabym to tak, że i ja i Ty jesteśmy samoświadomymi aspektami Boga i Bogini, różnorodnymi częściami całości 🙂 unikalnymi duszami i to jest wspaniałe, że się różnimy i jednocześnie rezonujemy 🙂

  7. Piękne jest to, że się nie zgadzamy!
    Bowiem dzięki temu wzrastamy.
    Chciałbym coś wskazać, gdyż jestem tu by podpowiadać, a nie uczyć.
    Każdy sam musi poznać i odkryć siebie samego.
    Napisałaś, że „Jesteś Bardziej aspektem …”, to 'bardziej’ i 'kobieta’ – jest określeniem niepewnym, czymś materialnym! Wyższe jest to żeńskie.
    I dlatego; BYĆ to JESTEM, a JESTEM to TEN, który JEST !!!
    Nie robi ON rozróżnienia.
    Jest ON wyżej Boga i Bogini (Ojca-Matki) – JEST MONADA – To Jeden w Ciszy nienazwany i niepojęty (któż by Go mógł nazwać?)
    Podążaj w Górę i nie zatrzymuj się długo na ważnych aspektach, gdyż to są tylko aspekty; będą wyższe, i wyższe, i wyższe.
    Poznawaj!
    Bowiem nie będziemy rozliczani z tego, co zrobiliśmy.
    Lecz z tego czego nie zrobiliśmy !!! (to 'rozliczani’ nie bież dosłownie)
    Jest takie pytanie, które jest tam zadawane; Kim jesteś?
    Odpowiedz Pełni jest zawsze jedna, bez jakiegokolwiek rozróżnienia, podziałów i aspektów.
    Puki jest podział, nie ma PEŁNI (boskiej doskonałości)
    Czy ja jestem kobietą? – nie! Czy jestem mężczyzną? – nie!
    To właśnie jest podział, to co niszczy to tutaj.
    Twoja wyobraźnia wprowadziła do twego rozumienia poważny błąd i stąd niezgodność, która może nas kształtować, gdy mamy chęć działania.
    Jestem jednym i drugim, więc jestem i tobą.
    Dlatego nie trzymaj się kurczowo tego podziału, każdemu potrzeba elastyczności – poznawaj promienie z innych stron i wskakuj na wyższe poziomy, gdyż na każdym jest wiele promieni.
    Dzisiaj dla mnie jest taka „prawda” – jutro ona jest już nie aktualna, bowiem jest wyższa i to właśnie jest piękne – to jest Świadomość!
    Z niemowlęcia duchowego stajemy się dojrzałym duchem i tak dalej.
    Myślisz, że nie ma dalej? Jak tak myślisz, to nie jest tą Myślą !!!
    ’ życie – Życie! radość – Radość! miłość – Miłość!’ – niby takie samo, a jakże się różniące. I tak samo jest z duchowością; coś dostajemy i sami siebie ograniczamy poprzez naszą kurczowość i zatwardziałość 'ludzką’
    (tzw. wolną wolę) – ja, dla mnie, moje.
    Oczywiście to ostatnie nie uderzam w twoim kierunku;
    myślę, że robisz i tak wiele, w tak nieprzyjaznych czasach, dlatego będę wracał do twoich kształcących komentarzy.
    111 Do wszystkich czytających!
    Nie ufajcie zbytnio nadziei, gdyż ona jest boginią głupców.
    Mając nadzieję, że ktoś inny napije się wody i ugasi wasze
    pragnienie, oddalacie się od Źródła Wody Życia 111

  8. Dziękuję 🙂 Mimo wszystko się nie zgadzam 🙂 jestem tantrykiem, więc zrozumiesz mnie, celem ewolucji nie jest bycie monadą tylko doskonała odrębność Boga i Bogini (dlatego ewolucja wykształciła i oddzieliła od siebie płecie) po to, by mogli się połączyć w doskonałym miłosno-seksualnym akcie. Monada to oczywiście symbol hybrydy – dziecka, które jeszcze nie dojrzało do bycia mężczyzną czy kobietą. Takie jest każde dziecko fizyczne, takie jest Źródło, z którego wyemanowała Materia czyli Bogini, takie jest też ego , dlatego cierpi bo jest pomieszaniem cech męskich i żeńskich 🙂 Mój Duch gdy był uwięziony w mojej żeńskości to nie cieszył się wcale monadą, tylko powodował nękania, bo próbował uwolnić swoją męskość. A im bardziej sie uwalniał, tym bardziej ja stawałam sie kobietą. I tym piękniejsza jest nasza relacja miłosna.
    Wiem jedno, nie chcę być hybrydą, bo to stan cierpienia 🙂 celem jest dwójka – relacja, która jest możliwa dzięki wejściu człowieka na poziom boskiej kobiecości albo męskości a nie tworu jakiegoś androgynicznego, jak lansuje ezoteryka i psychologia jak zwykle dosłownie odczytując symbole boskie.

  9. Farido!
    Co do zgadzania się ze mną, czy z kimkolwiek innym;
    nie ma to znaczenia czy się zgadzamy czy nie – SŁUCHAJMY, a to słowo rozpatrujmy (skrobmy, gryźmy, pocierajmy, tnijmy jak to robi jubiler ze złotem, zanim je rozpozna)
    Jutro! To ja sam ze sobą mogę się nie zgadzać, bo poznam wyższe, szersze, i to co dziś – staje się wczoraj, a liczy się zawsze „teraz”.
    Nie jutro, nie wczoraj, dlatego poszukujmy i rozpoznawajmy, a zostanie nam otwarte – temu kto nie puka nie zostanie otwarte i ten kto nie zagra nie wygra!
    Wszelka wiedza materialna jest niczym, gdy się nie zna samego siebie (dusza to też materia tylko subtelniejsza).
    Do puki jest w tobie rozróżnienie jest dual – nie Jesteś Jeden.
    A czym jest relacja miłości?
    Niczym innym jak używaniem jej – i jest to „tylko i aż’ poruszaniem się
    w tej miłości.
    -BYĆ MIŁOŚCIĄ- to Pleroma do której powinniśmy zmierzać, powinniśmy stawać się wszystkim; z czym i kim się utożsamiamy!
    Rozpoznać – to Być Świadomością! A nie tylko poruszanie się w niej.
    Stąd ” Być, czy nie być?; Być, czy mieć? – Ot pytania! ”
    Poruszanie się w niej to tylko jeden z wielu aspektów.
    Tyle na dzisiaj – wystarczy, gdyż słowem pisanym można wprowadzić chaos, a tym samym więcej szkód niż pożytku – forma zapisu to jedną z prymitywniejszych form porozumiewania się, jest martwa (Budda i Jezus nie zapisywali i nie chcieli hierarchii – dlaczego?)
    Pierwotność to obraz (i to nie ten rysowany).

  10. 🙂 hehe 🙂 Astrapias, dla mnie miłość nie jest „używaniem” tylko jest relacją opartą na dwójce 🙂 dlatego świat jest zbudowany na dualizmie, z jednej strony to źródło wielkiego cierpienia, a z drugiej mamy paradoks prowadzący do najwspanialszej miłości ze swoim odbiciem lustrzanym. Nikt w głębi siebie nie chce być jeden, i być sam. Dlatego Absolut się podzielił na męską i żeńską emanację. Sensem jest dualizm, ale miłosny, harmonijny. Do tego dążymy. Kiedyś powiem Ci też byłam urzeczona jednością, stanami gdzie byłam wszystkim i niczym jednocześnie itd, ale zaprowadziło mnie to do wielkiej pustki 🙂 Tantryzm to dwójka i to mi pasuje 🙂 Relacja JA- TY. Oczywiście każdy idzie swoją ścieżką, bo kazdy jest UNIKALNYM WYRAŻENIEM umysłu Boga albo Bogini 🙂 dlatego nie mam zamiaru Cie przekonywać, każdy idzie zgodnie z zewem swojej duszy, pozdrawiam 🙂

  11. Wiele z tego co piszesz nie rozumiem – np.; „Mój’ Duch w powiązaniu z Monad, aczkolwiek z uwolnieniem się zgadzam – tyle że w inny sposób.
    I widzisz do czego takie nasze paplanie pismem prowadzi.
    „Mój Duch” nie ma czegoś takiego w rzeczywistości, gdyż dalej jest „moje, twoje”
    Ja nie wyznaję żadnej religii, nie wiążę się z żadną kulturą, ani z niczym co nas zniewala.
    Czy nauczyłaś się tego, dzięki czemu nie musisz uczyć się niczego więcej?
    Czy odkryłaś to, co powoduje, że kończy się wszelkie cierpienie.
    I czy nabyłaś wprawy w tym, czego nie można się nauczyć?
    Jeśli tak, to jest pora by wrócić do macierzy jako istnienie dojrzałe, żeńsko-męskie doskonałe. to jest dojrzałe istnienie – świadome bez bólu i bez rozróżnienia. W żeńskim, albo męskim zawsze będzie ból i cierpienie przeplatane zauroczeniem i chwilowymi wzlotami (to co nazywa się tutaj radością)
    Ty jesteś – tantrykiem, a ja Jestem – nikim.
    Tam, nikt nie będzie cię 'pytał’ jaką filozofię czy kulturę wyznajesz, ale kim jesteś?
    Jeśli Monad to dla ciebie symbol, to możliwe jest, że nie jesteśmy z tego samego bezkresu i zapewne jest to jedna z prawd.

  12. Mój Duch – czyli druga połówka Duszy – Bóg 🙂 w szerszym wymiarze on jest męską emanacją Absolutu, Świadomością, tak, jak ja jestem jego Ciałem, żeńskością, świątynią Jego przejawienia się. Nazywam siebie tantrykiem, ale przede wszystkim jestem mistykiem. Czyli miłosna relacja z Bogiem jest dla mnie sensem istnienia. Nie mówię przecież o zauroczeniach o jakich Ty mówisz, bo żyjąc w celibacie nie biorę w tym udziału. O ile miłość ludzka jest niedoskonała, tak miłość w wydaniu Boga i Bogini jest czymś doskonałym. I tak, wyjaśniła mi sens cierpienia i piekieł, dlatego dzielę się tym co wiem na stronie ciemnanoc.pl

    I nie, nie wrócę jako męski twór, bo jestem żeńskością i tą żeńskość (Bogini) będę w nieskończoność poznawać i rozwijać dzięki mojemu męskiemu dopełnieniu – Bogu (nie mówię o fizycznym mężczyźnie tylko Bogu – Duchu). Razem – ja (Ciało) i On (Duch), jesteśmy Duszą. Nie da się czegokolwiek poznawać bez punktu odniesienia jakim jest doskonałe, boskie przeciwieństwo i dopełnienie.

    Chyba teraz to batrdziej wyjaśniłam 🙂 pozdrawiam Cie 🙂 Monada to początek, końcem jest relacja uwolnionych z siebie Boga i Bogini. Oni łącząc się, tworzą oczywiście nowy początek – kolejną monadę – i to jest tzw dziecko, nowe istnienie, któe będzie dojrzewać do relacji nowej. I to tak w kółko, jest cykliczność na coraz szerszym poziomie Świadomości zbliżając się do umysłu Absolutu. Na to podobieńśtwo zresztą mamy ewolucję biologiczną i rozmnażanie. Jak na górze tak i na dole 🙂

  13. Hmm…! Oparta na dwójce – oczywiście, ale stania się i bycia Jednią. Jeśli byłaś jednym i teraz jesteś dwójką to zapewne ponownie odeszłaś z Domu – możliwe że świadomie. To piękne!

  14. Astrapias, monada nie może uprawiać miłości i seksu dlatego cierpi 🙂 Jest w zasadzie nieswiadoma swoim możliwości miłosnych, niedojrzała tak jak dziecko i tak jak Absolut na początku, dlatego się podzielił na Ducha i Materię, męskość i żeńskość. A w wymiarze biologicznym mamy tzw dojrzewanie płciowe dziecka, gdzie z dziecka staje się konkretnie mężczyzną albo kobietą.
    Monada to dusza nieświadoma, początek, a dusza świadoma to dwójka męskości i zeńskości oddzielonych od siebie a tym samym mogących uprawiać relację miłości i seksu. Łączyć się w jedność dwójki (orgazm) i oddzielać by znowu zapragnąć siebie. Oczywiście mówię o wymiarze boskim, mistycznym. Dlatego znak nieskończoności to ósemka – czyli dwójka okręgów połączona ze sobą w akcie miłosno-seksualnym i rosnąca w nieskończoność dzięki sobie 🙂

  15. Nareszcie to, w jaki sposób wyjaśniłaś powyżej pokrywa się z tym co zostało mi odkryte, tyle że z innego punktu odniesienia (innej drogi)
    To jest piękne, że w tym uczestniczymy – mimo nieporozumień.
    A teraz idę z synkiem pojeździć rowerem, zbliżyć się do natury.

  16. Cholera ! Wróciłem do „Paru słów o tobie” a noc w mym przypadku sprzyja kontaktom wyższym.
    „MYŚL” nie daje mojemu 'ja’ wytchnienia. To 'ja’ dąży do bliższego poznania ciebie (prowadzi prze zemnie grę słów). Stąd pytania.
    Czym, lub kim według ciebie – jest Umysł Absolutu?
    I czy dla ciebie uprawianie miłości – oczywiście w aspekcie duchowym, jest tym samym, co być tą Miłością?
    Co jest wyższym aspektem – uprawianie czy bycie nią?

    Przeczytałem ponownie twą historię teraźniejszego wcielenia i zastanawia mnie, dlaczego w moim przypadku skupiło się to wszystko w przeciągu trzech lat, to co się tobie przydarzało przez wiele lat?
    (te poznawanie rozłożone w 'czasie’)
    Zaznaczam, że nie zajmowałem się duchowością – nawet nie wiedziałem czym ona jest. Często zastanawiałem się, dlaczego
    nie posiadam żadnej pasji (hobby), która by mnie pociągała i kompletnie nie chłonąłem wiedzy pisanej (teorii).
    Życie, czyli praktyka mnie uczyła.
    Od trzech lat jest inaczej; czytam – chłonę, nie czytam – też chłonę
    zdarzało się, że czytam we śnie.
    A poznawanie pism wyższych (świętych), nawiedzonych – nie sprawia mi problemu, choć pisma same w sobie są martwe. Dostaję tzw. klucze żywe, które otwierają wszystkie drzwi. Oczywiście odnajdowanie tych kluczy jest fascynujące – wystarczy dać się prowadzić, a Duch o wszystko zadba w odpowiedniej porze (dokładnie to co pisałaś o artyście)
    Wielu pyta mnie: wierzysz w Boga? Nie! Ja wiem – dał mi siebie poznać.
    I tak (w skrócie) to wszystko się zaczęło.
    Oczywiście przed tym wszystkim, zmierzyłem się ze swoim cieniem, trwało to ok roku. Jak?
    !!! Do ogrodu przychodziły krety; ryły dziury wszerz i wzdłuż ogrodu, naliczyłem ponad dwadzieścia. Oczywiście one same nie przeszkadzały mi, ale kłopotliwe stało się utrzymanie trawnika pełnego kopców, więc rozpocząłem walkę różnymi dostępnymi sposobami – bez rezultatów.
    W następnym tygodniu było tych kopców ponad trzydzieści.
    Co zrobiłem? Zaprzyjaźniłem się i pokochałem je – jak musicie to zapraszam.
    W następnym roku był tylko jeden kopczyk, a potem żadnego – mimo że dookoła posesji było ich więcej niż zwykle. !!!
    To nie fikcja, Ja to doświadczyłem wpierw z kretem, a potem jak się to wszystko zaczęło, również z cieniem – byłem przygotowany, choć o tym nie wiedziałem. (hi hi )
    Chyba będę musiał odświeżyć twoje fora, pewnie wcześniej nie byłem jeszcze gotowy by to zgłębić – z innej strony (tzw. prawdy).

    • Umysł Absolutu = nieskończona Świadomość i Materia w jakiej się wyraża
      umysł ego = ograniczona świadomość w Ciele

      jeśli się uśmiechasz, nie jesteś uśmiechem 🙂
      wyrażanie miłości nie sprawia, że jesteś miłością 🙂 Zawswze będziesz kimś więcej niż cecha, stan i przejaw
      rozwój to panowanie nad wszystkimi aspektami jakie istnieją, ciemnymi i jasnymi, używanie ich ŚWIADOMIE, w imię miłości

      nie jesteś zatem miłością – stanem, bo każdy stan nie jest wieczny
      jesteś , kim jesteś – umysłem, świadomością. A miłość jest intencją tejże Świadomości 🙂

      Bóg jest w każdej formie, ale żadna forma nie jest Nim

  17. Z tego co do mnie dociera z MYŚLI, to te ostatnie zdanie nie pochodzi jeszcze z doskonałości, z umysłu świadomości. Będąc w formie jest się w niższym poziomie po to by uzyskać kształt – ukształtować się, takie mamy zadanie i prawdą jest, że forma nie jest Bogiem.
    Forma i kształt, to odrębne poziomy, lecz blisko związane ze sobą.
    Twoje słowa, które napisałaś, że się ze mną nie zgadzasz i to że tantrytyzm jest dwójką i to ci pasuje, dokładniej chodzi o „to mi pasuje” psuje w mej myśli to co wypracowałaś, jakby działało to niższe (ego). Ktoś kto posiada takie możliwości nie powinien się zgadzać, czy też nie zgadzać, a „to mi pasuje” to najczystszy egoizm. Kiedyś ktoś powiedział;
    „mistyk – to nie święty, a świętym jest ten który o tym nie wie”
    Wielu było co docierało bardzo wysoko (duchowo), ale gdzieś się zatracali i zatrzymywali; to bardzo wąska kładka i niewielu z niej zchodzi.
    I nie chodzi mi o to, że się z tobą nie zgadzam, gdyż tak nie jest – Poszukuję!
    Po prostu próbuje poznać jak najwięcej na tym etapie rozwoju, możliwe, że to co wiesz i twoje zaangażowanie w pomoc – ograniczyło to w tobie.
    No i właśnie! Dlaczego jesteś tantrykiem, mistykiem? Czy to ma jakieś znaczenie jakimi tytułami, czy nazwami się określamy, Jeśli cała czwórka tego świata, to jedno.
    Jeśli się uśmiechasz – możesz być zauroczona, smutna, wkurzona, fałszywa itd.
    Zaś będąc uśmiechem, jesteś czystym szczęściem, radością, blaskiem. Te twoje rozgraniczenia
    I tak jest również z miłością. A może wiesz jak wielu ludzi w teraźniejszym świecie poznało miłość.
    Dla mnie to zbyt naukowo i wyuczenie posługujesz się wyrażeniami – Czy „wyłowisz” kogokolwiek z tego wszechświata? – Nie wiem.
    Ja jestem robolem, niezbyt wyuczonym, dlatego próbuję pomóc tym z dołu; mam łatwiejsze zadanie, gdyż im łatwiej jest zrezygnować z wielu rzeczy. Każdy kto posiada zbyt wiele wiedzy tego świata ma większy problem z uwolnieniem się z kołowrotu trwania w śmierci. Jeśli uda mi się w tym wcieleniu pomóc chodź jednemu wydostać , to będzie cud.

    Farido! Co robisz w wewnątrz siebie z tymi rzeczami, w których ktoś inny się z tobą nie zgadza i wierci dziurę w całym. Pozdrowionko.

    • to wszystko jest naprawdę proste, jak na górze tak i na dole 😀
      wszystko jest fraktalnym odniesieniem, jak jakaś teoryjka wikła człowieka w jakaś nienaturalność, no to jasnym jest, że to do niczego prawdziwego nie zaprowadzi

      Jestem sobą i wyrażam swoją duchowość , człowieczeństwo, kobiecość, a Ty zastanawiasz się, dlaczego siebie nazywam tak i tak, przecież po to sa słowa i formy, by je używać 🙂 Każdy jest po coś, i każdy wyraża boskość w unikalny sposób. Dusza zeszła na ziemię nie za karę, tylko żeby sie okreslić, bo na poziomie Absolutu była nieokreslona. NIe urodziła się po to, by za życia uciekać znowu w nieokreśloność, negować naukę, wiedzę itd, wracać do poziomu nie myślącej, bezpłciowej ameby…bo wtedy miliony lat ewolucji idą na marne 🙂

      A po to mamy słowa, by próbować nazywać rzeczy. Po to one są. Mam więc prawo się nie zgadzać, bo to naturalne w rozmowie i relacji. Ty chyba myślisz że doskonałośc polega na byciu cukierkowym i dobrotliwym, bezpłciowym, nie wiedzącym zbyt wiele, zgadzajacym się, i wogole, najlepiej to się zgadzać , potakiwać, siać miłość, jasności i serduszka i być nieokreślonym, uciekać od określoności :). Nie, doskonałość to PEŁNIA, to wyjście poza jasne i ciemne przejawy a nie zakotwiczenie w tym, co uważasz za jasność i miłość. Jak trzeba to walisz ręką stół tak jak Budda wyrzucił za burtę kolesia a jezus rozwalił świątynię. A jak trzeba to w innej sytuacji jesteś dobrym ojcem dla innych. W taki sposób określasz siebie i swoją boskość. Niczego się nie wyprzesz z natury umysłu, ale mozesz to wyrażać w sposób coraz bardziej harmonijny i doskonały. Nawet niszczenie i agresję można wyrażać w sposób boski i doskonały, żeby służyło miłości. Ale tego niu ejdżowcy niestety już nie rozumieją i mają alergię na tak zwane ciemne cechy 🙂

      Innymi słowy propaguję duchowość zgodną z naturą biologiczną i psychiczną, zgodną z ewolucją. Dla mnie naturalnym jest nazywanie rzeczy po imieniu, określanie siebie, pragnienie relacji, wyrażanie swojej osobowości, cech i tak dalej. Dla Ciebie z kolei nie, dziwisz się naturalnym moim reakcjom, czyli uciekasz od ludzkiej natury 🙂 a tymczasem duchowośc to nie jest ucieczka od swojej natury, tylko stawanie się coraz bardziej ludzkim w sposób boski… taki paradoks.

      Po za tym nie wierzę w reinkarnację i nie przejmuję się tym, czy jestem rozwinięta duchowo w oczach drugiego człowieka, czy nie (wyszłam z tej nerwicy i ambicji już dawno temu) 🙂 jest jak jest 🙂 najważniejsze , że mam żywą inteligentną relację z Bogiem, że doświadczam Jego obecności i słyszę Jego Słowo w sobie 🙂 niczego wiecej nie pragnę jak Go przejawiać, innymi słowy żyję dla Niego a nie dla swojego rozwoju 🙂 i tyle. Nie mam też ambicji ucieczki od ziemi, bo wiem po co na niej jestem i robię w życiu to, do czego zostałam powołana 🙂 Dzielę się z innymi tym, co wiem, bo tego pragnie ode mnie Duch, który mi tą wiedzę przekazuje, moje ego od dawna nie ma wiele do gadania 🙂 Możesz to oceniać, negować, mówić, że to mnie ogranicza 🙂 nie wpłynie to ani na moją duchowość, ani na relację z Bogiem, ani na to co robię w życiu bo ja już swój skarb – sens życia i szczęście – miłość mojego istnienia – Boga – odnalazłam 🙂 i pomagam z sukcesem innym znaleźć 🙂 czego i Tobie życzę

      Skuteczność jest miarą prawdy. Gdy próbujesz wyrzekać się swojej natury, przestajesz być sobą w imię jakichś nienaturalnych i paranoicznych wyznaczników duchowych, które postrzegają życie na ziemi jako karę, no to przestajesz być skuteczny 🙂

      Ty chcesz pomagać ludziom wydostać się z ziemi a ja wolę uczyć ludzi jak na niej żyć 🙂 uczyć jak być w pełni człowiekiem – ponad dobrem i złem, używać każej cechy nawet tej „ciemnej” świadomie 🙂 jak w pełni okreslić i przejawić swoją boskość i duszę, także w jej ciemnych odcieniach 🙂 Pomagam NAZYWAĆ, bo rzeczy nienazwane nie istnieją w świadomości i ograniczają wyrażenie boskości, a rzeczy błędnie nazywane wprowadzają zafałszowanie w odbiorze rzeczywistości i cierpienie. Natomiast dla niektóych duchowośc to ucieczka od osiągnięć ewolucji, ucieczka od kultury, nazw i osobowości, naiwne nazywanie wszystkiego „jednością”, negowanie form, mimo, że świat wyraźnie dąży do różnorodności. Dla niektórych duchowość to zanurzenie sie w nieokresloności, niewiedzy, jakiejś monadzie, czyli cofanie się do ameby sprzed milionów lat 🙂 takie podejście mam już za sobą, do niczego prawdziwego mnie nie zaprowadziło, choć zdaję sobie sprawę, że tą fazę też każdy musi przebyć 🙂 W wyniku wielu lat doświadczeń duchowych i życiowych, doszłam do tego, że duchowość jest wyższym wyrażeniem praw biologii, a nie ich zaprzeczeniem 🙂 Że prawda dla człowieka to bycie człowiekiem, to coraz bogatsze wyrażanie siebie w sensie biologicznym i duchowym, ucieleśnianie boskości w relacji z Duchem i Materią, a nie ucieczka od człowieczeństwa albo jakiegokolwiek jego wymiaru czy przejawu, ale o tym też piszę w wielu tekstach na blogu, także nie bede sie powtarzać 🙂 To wiedza , odpowiednia perspektywa i żywa relacja z Absolutem uwalnia z cierpienia. Z kolei duchowośc negująca wiedzę, kulturę, osobowość i relację (czyli dążenia natury człowieka, nie łudźmy się, że jest inaczej), prowadzi na manowce.

  18. No i uderzyłem w stół !
    Jak zwykle, czy mamy rację, czy też nie, nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, co z tego wyniesiemy.
    Zauważ, że zazwyczaj używałem słów; może, wydaje mi się,
    lub – pytałem.
    Starałem się nie negować tego co piszesz, lecz głębiej poznać to co przekazujesz, jak również i ciebie.
    Któreś z nas „ma” wykorzystać to nasze zetknięcie – do wzrostu.
    Gdyż nic nie dzieje się bez przyczyny.
    Postaram się, nie walić w twój stół, by nie pospadały naczynia, bowiem nie będę miał z czego pić.
    Jak zwykle mam pytania, gdyż chcę poznawać.
    Cała ludzkość opiera się na tym, że wie wszystko lepiej, a jest ich prawie
    7mld. 200mln. i każdy jeden powie, że wystarczy mu to co ma. Pięćdziesiąt lat temu było ich ok. 3mld. Skąd taki wzrost? Dawniej utrzymywała się bardzo długo stała liczba ludności.
    Z tego co zauważyłem, może się mylę, to uważasz, że ludzkość i to tu, to centrum wszystkiego w którym wszystko się zaczyna (czyli wychodzi z cierpienia)?
    To co myślisz o reinkarnacji już wiem, a co sądzisz o inkarnacji?
    Ty masz relację z Bogiem i ja mam relację z Bogiem, czyli sam ze sobą, za naszym pośrednictwem prowadzi dialog w jakimś celu.
    Możliwe, byśmy się doskonalili.

    Farido, jeśli moje pisanie i pytania, są ci ciężarem to napisz, będę tu wówczas tylko zbierał, a nie siał. Pa!

  19. Musiałam poczekać na odpowiedź od mojego Ducha na Twoje pytanie, dlaczego jest więcej ludzi, bo sama nigdy się nad tym nie zastanawiałam :). Odpowiedź – przekaz – od Ducha przyszedł rano , przepraszam za nieskładne słownictwo:

    Wszystko jest zbudowane fraktalnie. Mamy pojedyncze, ograniczone umysły ludzi, jak i umysł szerszy ludzi – zbiorowy. To wszystko czego nie wiadomo, jest ukryte w nieświadomości (Materii) i generuje cierpienie. I teraz postęp ludzkości jest związany z wydobywaniem tych potencjałów uwięzionych w niewiedzy, czyli zbiorowej podświaodmości. Na tym polega też rozwój świadomości u każdego człowieka. Ale też u zbiorowego Ducha ludzi. Każdy przełom w asymilacji wiedzy z nieświadomości powoduje poprawę warunków bytu a tym samym postęp i co za tym idzie – umysł się ROZWIJA, czego dosłownym wyrażeniem jest większa ilosć ludzi, bo reprezentują oni właśnie te nowe potencjały, nowe dusze chcą sie wyrazić w nowych warunkach. Każde połączenie nowe w umyśle zbiorowym między Duchem (Ojcem) a Materią (Matką), powoduje obudzenie nowej duszy, czyli człowieka (Dziecka). Dlatego im więcej ludzie będą wiedzieć na temat siebie i świata, tym będzie więcej dusz, bo umysł zbiorowy będzie sie rozwijał wchodząc coraz głębiej w przestrzeń fizyczną , „zapładniając” ją sobą, czego efektem są nowi ludzie.

    Tak jak ego w rozwoju duchowym rozkwita niczym lotos do poziomu nieskończonej świaodmości duszy, tak ludzkość jako umysł zbiorowy rozkwita dzięki asymilowaniu wiedzy z nieświadomości (materii). I ludzi będzie coraz więcej, bo są oni odkrytymi aspektami umysłu zbiorowego (Ducha), który się poszerza nieustannnie w materii (Bogini) 🙂 postęp dokonuje sie cały czas, nawet w tych biednych krajach kiedyś też bedzie lepiej. Gdy cała materia (podświadomośc zbiorowa, Bogini) będzie prześwietlona wiedzą i świadomością (Duch, umysł, logos – rozum), wtedy będzie czas błogości i dalszy rozwój.

    Ps. Twoje pytania nie są ciężarem, jestem po to, by dzielić się wiedzą, jaką przekazał mi Duch, po to stworzyłam tą stronę i takie jest moje powołanie – pracować z ludźmi, odkrywać i budzić ich Ducha. Takze pytaj śmiało, jeśli tylko masz taką chęć 🙂

  20. Dzięki Robercie:) wiem ale może niech inni upraszczają 🙂 Ja mam potrzebę opisania wszystkiego czego doświadczam w kontakcie z WJ, ze szczególami. Pozdrawiam 🙂

Leave a Reply to Farida SoranaCancel reply