duchowość i rozwój osobisty

Jak wyjść z uniwersalnego programu kat – ofiara. Dlaczego lubimy usprawiedliwiać oprawców?

pexels-photo-1437440.jpeg

Photo by Engin Akyurt on Pexels.com

Świadomość serca uczy akceptować różnice międzyludzkie. Nie ma potrzeby ich atakowania, jeśli nikomu nic złego nie czynią. Człowiek świadomy, jeśli prawdziwie szanuje siebie, to szanuje też i innych, nawet jeśli się z nimi nie zgadza, czy po prostu ich nie lubi. Warto tu podkreślić, że szacunek do drugiego człowieka, nie oznacza zgody na bycie jego ofiarą. Co więc zrobić, jeśli szanujesz odmienność i nie masz potrzeby obrażania i zaczepiania innych ludzi, natomiast to oni wchodzą w twoją przestrzeń z buciorami, by zaatakować ciebie?

W duchowej perspektywie każdy człowiek napotkany na drodze, będzie twoim nauczycielem, nawet jeśli jest wrogiem. W tym drugim przypadku, nauczy cię czegoś bardzo cennego – jak wyjść z roli ofiary i bronić się przed jego niedojrzałością, którą projektuje na ciebie. Ty z kolei posiadasz wypartą siłę agresji, która do ciebie wraca i atakuje. I wracać będzie tak długo, aż nie powiesz jej NIE i nie nauczysz się chronić – psychicznie, emocjonalnie, ale także fizycznie. Tak zintegrujesz energię, która cię nęka pod postacią innych ludzi.

Niektórzy ludzie błędnie myślą, że praca ze swoją ciemną stroną polega na tym, że jeśli ktoś atakuje, to nie mają prawa się bronić, bo wtedy będzie to dowód na nieprzepracowany cień. Jest wręcz przeciwnie.  Przepracujesz swój cień wtedy, gdy zasymilujesz potencjał tego, który ciebie atakuje. Czyli wykorzystasz jego agresję w pozytywie – w słusznej sprawie – chroniąc siebie i innych.

W idei karmy zdarza się podobna, błędna logika. Ludzie nie bronią się przed wrogami czy przeciwnościami losu, bo uważają, ze mają je przyjmować z pokorą, żeby przepracować karmę. Tymczasem powinno być na odwrót – pokonywanie przeciwności losu jest właśnie tym przepracowaniem karmy, wzięciem udziału w postępie indywidualnym i zbiorowym. Zakotwiczenie w roli ofiary tylko pogłębia karmę, i przyjdzie taki moment, kiedy nie będzie mieć wyjścia. Żeby przeżyć będzie musiała zrobić to, czego tak nie lubi – zawalczyć o siebie i swoich bliskich. Dorosnąć do życia i wziąć sprawy w swoje ręce.

Wewnętrzny stosunek do „ciemnej strony” nie ma nic do rzeczy. Można kochać swoich oprawców, katów, kochać Boga za każde zesłane nieszczęście. Chodzi o to, że praca wewnętrzna to jedno, a drugie to praca na zewnątrz. Praca zewnętrzna to konkretne uwolnienie energii w realu, albowiem to jest nasz świat i przestrzeń ekspresji.

Dlaczego jednak tak chętnie wchodzimy w rolę ofiary i usprawiedliwiamy to duchowością ?

Otóż przypomnę ci, że jako dziecko byłeś ofiarą silniejszego od siebie – np. toksycznego rodzica, starszego rodzeństwa, albo wrednych kolegów ze starszych klas. Gdy byłeś małym chłopcem mama cię prosiła, żebyś się nie bił, bo to brzydko, i jeszcze uczynisz sobie krzywdę. A dziewczynka ma być uśmiechnięta, grzeczna i dobrze wychowana, nawet jeśli koleżanki i koledzy ją opluwają i wyzywają od najgorszych.

Potem ci wmówiono, że bycie ofiarą to coś dobrego i wartościowego. Zalano cię ideologią, że należy być biernym wobec agresji, bo przecież na nią zasłużyłeś, czy to w poprzednich wcieleniach, błędach życiowych, grzechu pierworodnego, czy w wyniku twojej odmienności. Jezus się poświęcił i ty również musisz. Dzisiaj być może nie uczęszczasz do kościoła, ale za to są tacy, którzy głoszą, że gniew to zło, i należy tą emocję wyprzeć z siebie, odgrodzić się od niej wielkim murem, być świętym i niewzruszonym. Nawet gdy ktoś obok atakuje kobietę z dzieckiem, bo przecież nie można brać jej karmy na siebie.  W imię fałszywie pojętej praktyki osobistej, są ludzie, którzy wyparli się własnego dziedzictwa ewolucyjnego – siły, która istnieje po to, by bronić siebie i słabszych. A przecież każda emocja jaką mamy, ma swoją nie tylko zwierzęcą ale i boską przyczynę, którą należy odkryć i używać świadomie (bo jak na górze tak i na dole).

Niektórzy ci wmówili, że powinieneś być wdzięczny  katowi, który cię krzywdzi, bo w zamian jesteś np. utrzymywany finansowo, czy czerpiesz inne korzyści z toksycznej relacji. Niektórzy ci powiedzą, że masz znosić przemoc od strony kata, ponieważ ma inne dobre cechy i to się przecież równoważy. A po za tym sam nie jesteś idealny, więc powinieneś znosić zło, które cię dotyka, bo ono jest też w tobie (jest to dosłowna, a zatem błędna interpretowana zasada lustra).

Kolejnym argumentem jest źle pojęta zasada projekcji. Mianowicie sam sprokurowałeś sobie oprawcę, czyli do swojego życia zaprosiłeś kata. Oczywiście podświadomie, ale jednak. Więc teraz zaproszonego kata musisz znosić. W obliczu takich argumentów, nie pozostaje ci nic innego jako stłumić swój instynkt samozachowawczy, na rzecz usprawiedliwienia przemocy, której doświadczasz.

Tym samym na wszystkie sposoby zostałeś utwierdzony w poglądzie, że NIE NALEŻY NICZEGO ZMIENIAĆ. Jesteś przekonany, że trzeba się poświęcić i zaczekać, aż „karma się wypali”, cień rozjaśni, więc i kat sam się zmieni. Zło, które ciebie dotyka chcesz zintegrować w umyśle, by nie sprawiało już cierpienia. Chcesz być „ponad” tym. I dlatego uciekasz w duchowość, szukając w niej tej mocy, której sam się wyrzekłeś.

Niestety, ale życie weryfikuje iluzje i fałszywe założenia. Otóż w większości przypadków kat sam się NIE ZMIENI. A prawdziwe zło pozostanie prawdziwym złem w wymiarze fizycznym, dopóki na nie pozwalasz. Nawet jak nazwiesz cudzy atak czymś dobrym, to niestety dalej będzie to opresja, ponieważ rzeczywistość fizyczna jest dosłowna. O ile w duchowości widzimy wymiar przyczynowy, gdzie wszystko jest paradoksem miłości i lekcją, tak w realnym życiu gwałt to gwałt, przemoc to przemoc. A jeśli będziemy doszukiwać się w tym  coś dobrego, by zachować uległą postawę, to znaczy że wciąż jesteśmy uzależnieni od utrzymania programu kat – ofiara. I nic tego nie zmieni, nawet całodzienne medytacje i modlitwy. Ciemna strona sama się nie przepracuje, ani nie uwolni. Jeśli człowiek powstrzymuje się przed podjęciem działań asertywnych, to cień będzie cały czas wracał coraz silniejszy.

Usprawiedliwiamy kata i umniejszamy zło, którego doświadczamy z prostej przyczyny. Nie chcemy wyjść poza schemat uległości, bo to się wiąże z wzięciem odpowiedzialności za siebie, swoje życie – i jakby na to nie patrzeć – pewną pracą do wykonania, żeby przeciąć relację toksyczną i się usamodzielnić. Niestety, jeśli tej pracy nie wykonamy, będziemy realizować cały czas ten sam program, bo podświadomość nie zna innych rozwiązań.

W praktyce oznacza to, że jeśli ofiara nie postawi granic, to kat wciąż będzie ją nękał, przeświadczony o swym słusznym postępowaniu.  Tak właśnie wyglądał świat przez tysiące lat, podczas których funkcjonowało prawo silniejszych, którzy skutecznie uciszali głosy ofiar. Przemoc usprawiedliwiano ideologicznie, religijnie itd.. Dopóki ofiary siedziały cicho, przemoc wobec nich działa się cały czas. Dopóki ofiary tłumiły w sobie siłę, to kaci z otoczenia traktowali ich jako „słabszych” i bezkarnie maltretowali. Dlaczego ? Bo mogli.

Postęp nie dokonał się dlatego, że agresorzy nagle się opamiętali i przyszła nowa era. Nie. Postęp  w wielu obszarach życia dokonał się dlatego, że ofiary zrozumiały, że to co ich spotyka jest po prostu niesprawiedliwe. Uwolniły wreszcie swoją „ciemną stronę” – gniew. I zaczęły wspólnie działać i pokazywać swoją siłę, by wywalczyć swoje prawa i zmianę w świadomości ogółu.  Zrobiły to po to, by ich krzywdy zaczęto nazywać złem, a nie dobrem. Normy dobra i zła ewoluują w czasie, bo człowiek jest coraz bardziej świadomy. Wraz ze świadomością otwierają się szerzej oczy (przebudzanie się z iluzji). Potrafi dostrzec niesprawiedliwość wokół siebie i prawidłowo ocenić, a potem zapobiegać poprzez czynną postawę. Ale te procesy rozróżniania dobra i zła trwają bardzo długo i pełne są zniekształceń i pomieszania.

Dla przykładu – gdyby kobiety nie wywalczyły 100 lat temu praw obywatelskich, do dzisiaj by ich nie miały.  Gdyby kilkadziesiąt lat temu ofiary pedofilii nie zaczęły głośno mówić o swoich traumach, do dzisiaj nie byłaby zmian w prawie, a wielu rodziców nie byłoby świadomych zagrożenia i skali problemu. Spójrzcie, jak w krajach mało postępowych, do dzisiaj gwałciciele nie są karani, ponieważ w świadomości społecznej wciąż obarcza się ofiarę winą za gwałt. Kiedyś w  Polsce również uważano, że kobiety są winne gwałtu, a mimo to dokonał się skok w myśleniu, głównie dzięki kobietom, które zaczęły się bronić przed takimi stereotypami, wymuszając na mężczyznach większą wrażliwość i empatię na swoje krzywdy. Tak samo  jest w przypadku homoseksualistów, którzy również muszą walczyć z niesprawiedliwymi osądami na swój temat.

Proces rozróżniania  prawdy od iluzji się nie kończy. Dla przykładu nasza współczesna, polska kultura wciąż ma przekłamania. Usprawiedliwiamy chamstwo, seksizm, wulgarność, które prezentują nasze gwiazdy i autorytety (także i duchowe). Przyklaskujemy im, gdy pogardzają i ośmieszają czyjąś osobę, wygląd, płeć, orientację seksualną, kolor skóry. Uprzedmiotawianie ludzi dzieje się nieustannie w mediach i świecie wirtualnym, a my wciąż nie potrafimy odróżnić chamstwa od konstruktywnej krytyki.

Pamiętajmy,  każda zmiana w prawie i w świadomości społecznej zostaje zapoczątkowana przez osoby pokrzywdzone, które uczą się pokonywać barierę wstydu i działać kolektywnie.  Mówić głośno o swojej traumie. Do tego potrzeba ogromnej odwagi i temu służy ciemna strona, wyzwolona pod wpływem życiowych dramatów. Siła ognia w pozytywie to asertywność i rewolucja, daje wielką siłę do działania i determinację. Pragnie innych uchronić i pragnie zmian na lepsze. Oczywiście nieświadomi ludzie z otoczenia będą próbowali przyblokować jednostki postępowe. Będą bronić programu kat – ofiara za wszelką cenę, ponieważ wg niego działają, jak roboty.

Dzięki ludziom, którzy wyszli z bierności, zaczynasz odróżniasz co jest fałszem, a co prawdą. Odrzucasz ideologie, które utrzymywały twoją uległość, bo widzisz teraz wyraźnie, że bierność prowadzi do bycia jeszcze większą ofiarą. Odkrywasz w sobie siłę do powiedzenia „nie” swoim agresorom i wychodzisz z postawy świętego męczennika. Rozumiesz, że po to masz siłę, by używać jej w słusznych sprawach. Nie po to „zaprosiłeś” kata do swojego życia, by znosić zło w milczeniu, ale po to, by nauczyć się NIE BYĆ OFIARĄ. Pamiętaj, nie chodzi o to, by stać się  taki, jak oprawca. Ale warto obudzić w sobie miłość własną, szacunek do siebie, swojego ciała i przestrzeni. To w końcu żeński pierwiastek, którego wartość uczymy się dostrzegać i uświęcać w praktyce osobistej.

Prawo do ochrony siebie, to jedna z najcenniejszych lekcji w rozwoju osobistym. Jest czymś oczywistym, ale wciąż mamy z nią problem . Szacunek i prawo do ochrony siebie stanowią podstawę zdrowej miłości i zdrowych relacji międzyludzkich, niezależnie od tego, co głoszą ideologie religijne i duchowe.


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

10 odpowiedzi »

  1. Dziekuję bardzo za ten tekst. Bardzo ciekawy blog. Na pewno będę tu wracać. Cień i jego siła jest ogromna, ale kiedy przepracujesz go, ta siła zostaje z Tobą a cień się zmienia. Ta energia, która wcześniej była kierowana na obgadywanie oprawcy, somatyczne objawy i przekazywanie agresji na słabszych jest teraz kierowana pieknym czystym strumieniem do twoich granic, a one rosną za każdym razem gdy wybierasz siebie. Nagle mówisz „nie” i to tak poteżne, że sama się dziwisz. A uczucie jest niesamowite. I tak, nadal będą osoby toksyczne koło Ciebie, które spróbują Cię zmanipuować, ale w końcu zrozumieją, że to nic nie daje (jeśli utrzymasz granice). Albo Ty odejdziesz widząc, że cena za ich miłość jest zbyt wysoka. W zasadzie jest nie możliwe, żebyś ty była w stanie dać jej wystarczająco dużo, a to dlatego, że to nie od Ciebie jej potrzebują. W mojej opinii toskyczne osoby projektują tak wiele i żadają tak wiele od kogoś kto im nie może tego dać, a boją się być źli na tych którzy im tego nie dali. Nie są w stanie przejść żałoby po tym co stracili jako dzieci i ciagle szukają w innych rodzica, który ich skrzywdził. Rozwój osobisty jest taki ciekawy!

    Interesujące w moim życiu jest to, że zwykle znajduję taki artykuł albo zaczynam rozumieć coś już po tym jak to przepracuję. Czasem się zastanawiam dlaczego nie wcześniej, ale prawdopodobnie po prostu nie umiałam zrozumieć więć nie widziałam no i chyba tak to już jest, że musimy sami to przepracować. Fakt, że potem te artykuły potwierdzają moją decyzję bardzo mi pomaga. A może to tylko zmienione postrzeganie? Przyciągamy to co chemy widzieć? Śmieje się głośno do siebie bo pewnie wszystkiego po trochu :). Jeszcze raz dziękuję.
    Maria

  2. Bardzo interesujący blog. Co do zła – każdy kto je czyni robi to nieświadomie. Uważa, że robi dobrze. Gdy Twoja świadomość rośnie automatycznie przestajesz czynić zło, bo rozumiesz że to co robiłeś dotąd było złe. Gdy zaś ktoś wie, że coś jest złe, ale to dalej robi to on wciąż nie jest świadomy. Ma jedynie informację. To tak jak np. z paleniem papierosów – wielu ludzi wie, że to jest szkodliwe, ale dopóki nie wykryją u nich osobiście nowotworu płuc to dalej palą. Dopiero w momencie wykrycia choroby stają się świadomi. Zatem informacja nie czyni cię automatycznie świadomym. Co zaś się tyczy kata – jak ktoś cię fizycznie atakuje to nie masz wyjścia i musisz się bronić również używając siły fizycznej. Jeśli zaś jest to agresja werbalna typu: ty kretynie, debilu itp. czy szydzenie z Ciebie to odpowiadanie tym samym wcale nie jest dobre. Do niczego nie prowadzi poza nakręcaniem emocji obu stron. W takiej sytuacji najlepiej jest powiedzieć coś w stylu: ty masz swoją drogę, a ja mam swoją. To jest moje życie i ja o nim decyduję. Życzę ci szczęścia na Twojej drodze. I odejść. Jeśli chcemy być bardziej stanowczy można dodać – nie interesuje mnie twoja opinia o mnie. Nie dbam o to. Wtedy taki osobnik powinien się odczepić, gdyż wie, że nie ma na nas wpływu. I my także odnosimy korzyść z takiej postawy – jesteśmy wtedy naprawdę wolni. Nikt wtedy nie ma władzy nad nami i nie może nas unieszczęśliwić wyzywając od najgorszych, ale i z drugiej strony nikt nie może nas uszczęśliwić komplementami czy pochwałami. Wtedy o naszym szczęściu decydujemy my sami. I tak samo z katem typu mąż despota. Osoba świadoma wie, że najważniejszą rzeczą w życiu dającą szczęście jest wolność i nigdy nie pozwoli sobie na zniewolenie przez kogoś innego. Co to za życie gdzie mamy np. dużo świecidełek, ubrań itp. ale mąż czy żona nami pomiata, traktuje jak służącą? Lepiej powiedzieć precz z tym – odchodzę. Znaleźć byle jaką pracę (gdy brak kwalifikacji), wynająć małą klitkę i może klepać biedę, ale być wolnym od tyrana. Żeby być wolnym trzeba się pozbyć tego co nam wprogramowano do głów w domu, szkle, kościele, mediach itp. Przede wszystkim należy się pozbyć zależności od innych – w jakiejkolwiek formie czyli zwłaszcza emocjonalnej i ekonomicznej. Czyli nie dbać o to co o tobie mówią, nie dbać o szacunek innych, poważanie, podziwianie, bycie najlepszym itp. Gdy tego programu w głowie nie masz to krótko mówiąc olewasz to czy ktoś uważa cię za nieudacznika, dziwaka czy idiotę. Podobnie z emocjami – mówi się, że miłość jest ślepa.To nie jest miłość. To jest przywiązanie.Ono jest ślepe. Gdy jesteś do kogoś emocjonalnie przywiązany to nie umiesz patrzeć obiektywnie na tą osobę. Jakby to ująć – patrzysz ale nie widzisz. Jesteś niewolnikiem tej osoby. gdy ona Cię zostawia i idzie do innego/innej to brutalnie zrywa twoje więzy i doznajesz szoku i masz doła albo wpadasz w depresję. Dlatego, że ty nie kochałeś tej osoby świadomie, a więc byłeś tylko do niej przywiązany jak pies do budy. Prawdziwa miłość to uczucie, w którym odczuwasz radość z bycia z kimś, ale tej osoby nie ograniczasz. Gdy zechce odejść to niech odchodzi takie jej prawo. Znajdę kogoś innego albo będę sam przez jakiś czas. W takim stanie widzisz obiektywnie tą osobę , gdy odejdzie to nie wpadasz w depresję czy alkoholizm, bo nie ma ona nad tobą władzy emocjonalnej. Traktujesz taki związek na zasadzie – dobrze mi z Tobą ale jeśli odejdziesz to też dobrze. I bez Ciebie będę szczęśliwy. Polecam przeczytać „Przebudzenie” Anthony de Mello. Naprawdę dobra książka poszerzająca świadomość. Kiedyś gdy ktoś mnie wyzywał wkurzałem się i odpowiadałem tym samym. Teraz się z tego śmieję, bo wiem że to robi osoba która „śpi” lub też zwyczajni ignoruję mówiąc – nie dbam o Twoją opinię. I czuję się z tym bardzo dobrze.

Leave a Reply to Reiko FardreamerCancel reply