duchowość i rozwój osobisty

Niewidzialny przyjaciel

Podczas nocy ciemnej, następuje rozpad założeń w stosunku do otoczenia. Bolesnym jest doświadczyć fałszu ze strony ludzi, którym zaufaliśmy. Najsmutniejszym jest to, że ten fałsz był zawsze, ale wcześniej tego nie dostrzegaliśmy. Podczas wchodzenia we własną ciemność, każda iluzja zostaje uwypuklona. Trudno jest się z tym pogodzić, bo rozpada się świat, który był dotychczas oparciem. Dlatego jeszcze staramy się ratować daną relację, usprawiedliwiać, naprawiać, jednak prawda jest nieubłagana.

Gdy w końcu nabierzemy odwagi do odcięcia się od destrukcyjnych układów, opartych na wykorzystywaniu i kontroli, tworzy się nowa przestrzeń. W tej nowej przestrzeni, z czasem zjawią się ludzie, którzy rezonują z nasza prawdą. To oni zostaną prawdziwymi przyjaciółmi, którzy będą wspierać, bez potrzeby kontrolowania. Prawdziwy przyjaciel nie odrzuci nas, nawet gdy postąpimy wbrew oczekiwaniom otoczenia.  Jak trzeba, to powie kilka słów gorzkiej prawdy, ale dla wspólnego dobra, a nie po to, by upodlić, czy dowartościować się cudzym kosztem. I nie ma znaczenia czy będzie z nami rozmawiać codziennie, czy raz na pół roku. Za każdym razem będziemy czuć jego wsparcie i łączność z duszą. Takich przyjaciół życzę każdemu.  Ale jest jeszcze przyjaciel niewidzialny i niefizyczny. I chyba nie ma wierniejszego i bardziej inspirującego od niego.

Kim on jest ? Otóż do niego zwracamy się w najciemniejszym dole, gdy zostajemy  sami. Ludzie odwrócili się od nas, albo my od nich, ale wciąż mamy przyjaciela w wewnętrznym Opiekunie, który może się objawić jako „Wyższe Ja”, duch, anioł stróż, duchowy mistrz. Obserwuje człowieka i czuwa nad jego drogą. Przekonać się można wielokrotnie, że nawet jak nie czuje się jego obecności, on JEST. W takich sytuacjach czeka, aż  człowiek dojrzeje, rozchyli kurtynę iluzji i będziesz mieć odwagę przemierzyć parę kroków, by dostrzec światło w ciemności i ponieść je dalej, do swojego życia. Tym jest dorosłość, wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoją przestrzeń, bycie na jego podobieństwo.

Duch boski nie potrzebuje umartwiania, obrzędów i modłów, ani systemów kontrolowania „wiernych”. Tego potrzebuje zalęknione i naiwne ludzkie ego, które boi się życia.  Ktoś, kocha kocha zdrową miłością nie chce uzależniać człowieka od siebie, tylko nauczyć samodzielności. Dlaczego? Bo on też pragnie mieć przyjaciela w człowieku, który go zrozumie i przed którym może otworzyć swoją naturę. Duszę i ducha łączy relacja głęboka, intymna i miłosna. Potrzeby, które dają sens miłości, istnieją też w wymiarze boskim, tylko są wyrażone w bardziej świadomy sposób. Jaźń otwiera na doświadczenie boskości, która łamie porządek ego. Wskazuje prawdę wyższego poziomu, która wcześniej nie mieściła się w głowie. Duch boski jest nie tylko wiernym przyjacielem ale i najlepszym nauczycielem duszy. Tylko On zagląda w nią tak głęboko i tak dobrze zna – w końcu od niego pochodzi. Ale mając takiego boskiego mistrza, to nie oznacza, że będziemy mieć z górki.

Duch nie zrobi wszystkiego za człowieka, tylko zainspiruje do tego, by nauczył  sam radzić ze swoim życiem i problemami. Tak można być wolnym i szczerym w miłości, gdy człowiek otwiera się na Obecność, nie oczekując niczego w zamian. Tak serce dojrzewa i otwiera na wszystko, co istnieje. Uczymy się akceptować życie, z jego dniami i nocami, przechodząc przez nie z zaufaniem i odpowiedzialnością. Boski przyjaciel i mistrz, nie chroni człowieka przed doświadczeniem siebie samego, ale może wskazać kierunek do prawdy. Natomiast całą drogę ku niej, przechodzi człowiek, bo tym jest jego osobisty proces uświadamiania i poznawania swej całości…

❤


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

13 odpowiedzi »

  1. Tak, gdy już się odetniemy od tych „destrukcyjnych układów, opartych na wykorzystywaniu i kontroli,” jakże często miałam do czynienia z toksycznymi ludźmi z fałszywymi przyjaciółmi, że trudno jest zaufać kolejnym. Tak jak piszesz w tym momencie utworzyła się nowa przestrzeń, którą mogę nazwać pustką. Pięknie piszesz o wierze, o Bogu, o metafizycznej sile. Wyjaśnienia wystawiania na próby i radzenie sobie z przeciwnościami jak dorośli ludzie. Piękne i dające otuchy 🙂

  2. Trudno polemizować, jeśli ktoś naprawdę doświadczył wsparcia takiego Boga. Dla mnie nadal byłaby to kwestia jedynie nadziei i tworzenia iluzji.
    Jestem przekonana, że Boga trzeba doświadczać, z zaufaniem w sens wszystkiego. Tego właśnie pragnę, nie znając/nie pamiętając.

    • A niby po co polemizować na temat doświadczeń duchowych bliźniego? Po co negować je, nazywać „takiego Boga” iluzją i pokazywać swoją „lepszejszą prawdę”, jak ona jest również tylko przekonaniem, iluzją „oświeconego” ego, które tak naprawdę chce się dowartościować kosztem drugiego człowieka ? Przemyśl to. Przecież każdy ma prawo odbierać Jaźń na swój sposób bo każdy jest unikalną duszą a tym samym unikalnym odbiorem ducha i materii. Ludzie mają różny stopień wrażliwości kontaktu z Bogiem jak i różnych doświadczeń życiowych, które weryfikują daną duchowość. Nie każdy chce doświadczać traum, i naiwnie wierzyć w ich wyższy sens- to też jest jedna z największych iluzji, dla tych co wpadli w tą pułapkę. Kiedyś i z niej się wychodzi, poszerzając myślenie i nie wrzucając już wszystko do jednego worka 🙂 rozumiejąc, że na świecie jest nie tylko porządek ale i chaos nieświadomości, za którą trzeba wziąć odpowiedzialność i której atawizm sensu nie ma , za to powoduje niepotrzebne cierpienie. Ale wiadomo, to co dla ciebie jest prawdą, dla innych może być iluzją, i na odwrót. Są różne etapy grzęźnięcia w przekonaniach. Z drugiej strony, tak też rozwija się indywidualność i różnicuje duch w ludziach. Każdy w duchowości może zająć się swoim odbiorem zgodnie z własnym doświadczeniem życiowym, a nie odbiorami innych, a wtedy świat będzie zdecydowanie piękniejszy i mniej agresywny 🙂 Wychowanie swojego ego i otwarcie go na szacunek do odmienności, to podstawa, nie tylko gadanie o wszech – miłości i wszech zaufaniu do wszech wszystkiego, bo to każdy może, tylko dawanie realnego świadectwa w relacji z bliźnim świadczy o czyjejś duchowości 🙂 I od tego warto zacząć <3

  3. Odkryłam niedawno ten Blog i dosłownie pochałaniam Twoją wiedzę jak i też mam wrażenie że to co piszesz jest w większości odbiciem moich przemyśleń.Dziękuję Farido za przekaz tych wszystkich informacji.W mojej przestrzeni nie jednokorotnie pojawiał się smutek czy też nie zgoda na bycie samotną czy opuszczoną.. strach, pewnie tak ale tylko przez moment. Od małego dziecka lubiłam puste kościoły a póżniej w wieku nastoletnim wiedziałam że nie muszę mieć żąnego przewodnika by rozmawiać z Bogiem.Tak mi się wydawało.. Z wiekiem zaczełam szukać aprobaty na zewnątrz i zaczełam się uczyć i uczyć… A na dzis ,uff… pragnę wrócić do mojej perwotnej myśli! Po raz pierwszy ją wyczułam jak rozchodziłam się z moim pierwszym mężem.. Sama nie jestem wstanie opisać dlaczego lub kiedy zrodziło się w moim sercu że pragnienie miłości nie jest grzechem ale jeszcze wtedy nie wiedziałam że jest to moj brak szukając jej na zewnątrz… Jedynie co instyktownie czułam że stan w którym się zanalazłam należy przerwać bo jest to ciągły film o kacie i ofierze gdzie ofiara również zamienia się w kata … Choćby przez to że ciągle chce być OFIARĄ.. wydaje sie przecież taki scenariusz bardziej „pozytywny” choć prawda jest taka, zawsze mamy wybór w jakim FILMIE chcemy grać nasze role i w jakimś procencie mamy wpływ na to kto lub co .. pisze nam scenariusze naszego życia.Zawsze miałam i do dziś mam przekonanie, że nie jestem SAMA.. że jestem częścią czegoś większego i że w każdym momnecie mojego życia opiekuje się mną .. PRZYJACIEL.. Kiedyś pracowałam w moim ogrodzie i zadrapałam się w powiekę oka a po pewnym czasie poczułam jakieś dziwne ciepełko w oku i pomyślałam że pewnie powinnam je przemyć czymś. Weszlam do domu i po drodzie do łazienki usłyszłam w mojej głowce ;” -nie przeraź sie swojego wyglądu, nic się nie stało…” I w odbiciu lustra zobaczyłam zadrapana i rozkrawione oko. Mimo strasznego widoku zaczełam się śmiać.. Czulam wewnętrzny spokój i zrozumiałam, że to co czujemy i widzimy jest iluzją. Jestem w trakcie studiowania i praktowania Kursu Cudow nie jest to dla mnie rzeczą łatwą ponieważ jest ścilsle związany językowo z regligią i biblilą.Od małego dziecka nie bardzo wierzyłam w przekaz biblijny zawsze go porownywałam do zabawy pantelkowej .. jedna pani drugiej pani powiedziała… Historycznie nie wątpię w postać Jezusa jedynie mam wrażenie ,że gdzieś jego prawdziwy PRZEKAZ został zafałszowany.. A powrót do naszych pierwotnych myśli jest odnowieniem kontaktu z wyższą Jaźnią. Serdecznie pozdrawiam

    • Dokładnie <3 Wyższa Jaźń pomaga człowiekowi odkrywać swoją niewinność, wychodzić z pragnienia autodestrukcji między innymi… to odkrywanie zdrowej miłości która nie krzywdzi i nie chce być krzywdzoną…

  4. Chyba napisalas to dla mnie… Wlasnie cala iluzja opadla…. zobaczylam prawdziwe twarze swoich niby najblizszych… Nie da sie opisac tego, co sie wtedy czuje. Nie wiem jakim sposobem stalo sie tak, ze napisalas o tym wlasnie teraz…

Leave a Reply to FaridaCancel reply