duchowość i rozwój osobisty

Gdy upadają iluzje w kontakcie z Jaźnią

W duchowości liczą się intencje. Można mieć intencje z serca, albo motywacje wynikające z niedojrzałości, pragnienia ucieczki od własnego życia i nierozwiązanych problemów. Nie kocha się siebie, ani bliźnich, ale oczekuje się tej miłości od Boga – sama byłam kimś takim. Ludzie z brakiem w sercu szukają ukojenia w duchowości, mając na jej punkcie nierealne oczekiwania i założenia. Na początku pragnie się mistycznych uniesień, dostąpić oświecenia itd, a potem nagle okazuje się, że trzeba skonfrontować się z własną ciemnością, której nie było się wcześniej świadomym.  Ta ciemność odziera przekonania z iluzji, jest bezlitosna w odsłanianiu fałszu i hipokryzji, które człowiek głęboko w sobie skrywa, często je zresztą projektując na innych (widzimy drzazgę w oku bliźniego, a belki w swoim nie).  Jest to prawidło na drodze duchowej. A gdy cień się odzywa, zaczynają się transakcje z siłą wyższą, oczekiwanie  cudów „wybawienia”, a potem egzorcyzmowanie siebie, ucieczka od grzesznej materii, obwinianie innych o własną ciemność… niestety to wszystko okazuje się prędzej czy później mrzonką.

Źródło nie odpowiada wprost, gdy człowiek mierzy się z własną podświadomością i iluzjami. Dlatego noc ciemna jest tak bolesna i długa. Człowiek błądząc w labiryncie musi sam odnaleźć światło. Tym jest jego inicjacja w dorosłość a następnie przejawienie tej dorosłości w życiu. Tak boski duch wyraża się w człowieku. Ale dojrzewanie do wyrażania boskości w materii może trwać latami. Po drodze człowiek złości się na Boga, że go „odrzuca”, że nie przyjmuje do siebie, nie obdarza stanami błogości, których doświadczył wcześniej itd. Pojawia się ogromna pustka, bo traci się wiarę we wszystko, co nas wcześniej ukształtowało i dawało nadzieję, z którą wkraczaliśmy w praktykę duchową. Paradoksalnie, ta pustka, jest przestrzenią, którą trzeba wypełnić swoim działaniem, swoim rosnącym duchem. Zrozumienie tego trwało u mnie długi czas, bo nie mogłam się pogodzić z tym, że muszę wyjść z trybu pustelniczego, w którym czułam się bezpiecznie. Gdy wreszcie pogodziłam się z tym, że dusza pragnie świata, „wróciłam do życia” i zaczęłam wszystko od nowa. Musiałam przekroczyć w sobie tendencje do destrukcji, izolacji, śmierci, która objawiała się pragnieniem kompletnego wycofania z rzeczywistości.

Bo im wyżej człowiek sięga, tym niżej później zstępuje, bo dusza pragnie wyrazić się w materii. W duchowości nie ucieknie się od problemów dnia codziennego, od nierozwiązanych relacji z drugim człowiekiem, niezrealizowanych potrzeb życiowych. Z tym wszystkim trzeba się zmierzyć, albowiem tak hartuje się człowiek w swojej przestrzeni, ucząc się być mądrym, odpowiedzialnym kreatorem. Z perspektywy lat, jestem wdzięczna za te lekcje. Lepsza bolesna prawda, niż najpiękniejsza iluzja. Ta droga uczy dojrzałości, ale już nie fałszywej pokory. Uczy bycia sobą, a im bardziej człowiek jest sobą, tym jest bardziej skuteczny, a jego działania przynoszą piękniejsze owoce.

Kierunek życiowy to wyrażanie swojej duszy tu i teraz. To oklepane duchowe hasło, ale prawdziwe. Przestajemy bez końca analizować przeszłość, karmę, poprzednie wcielenia, dzieciństwo, swoje emocje i wady itd. i po prostu zaczynamy być znowu całością, ufającą sobie. W stanie harmonii i przepływu energii z góry na dół i z dołu do góry, będąc głęboko korzeniami w materii, odkryć można paradoksalnie nowy wymiar w kontakcie z żywą boskością, światem i ludźmi. Bo gdy człowiek umie zadbać o siebie i innych, wtedy wyraża Boga w sobie. Natomiast gdy cały czas ucieka od rzeczywistości,  pokazuje swój lęk i brak miłości do świata, w którym dusza wciąż nie odnalazła swojego miejsca ani wyrażenia.

W duchowości nie tylko liczy się intencja, ale też i cel, który często sobie stawiamy, bo daje nam motywację. Do celu jednak nie warto się przywiązywać. Cele się zmieniają wraz z doświadczeniem, które je weryfikują. Dlatego etapów nigdy się nie przeskoczy. Każdy etap jest niezbędny bo odsłania kolejny puzzel w układance Jaźni. Człowiek ma swoją spiralę rozwojową, w obrębie której dokonują się skoki w świadomości. Ale są pewne prawidła, np takie, że pustka przy zmianie perspektywy stać się może pełnią, a po śmierci duchowej  wkraczamy w odrodzenie. Praktyka duchowa nie prowadzi do „świętości”, „czystości” i bycia w „wysokich wibracjach” z odrzuceniem „niskich”, tylko do połączenia w człowieku „góry” i „dołu”, światła i ciemności.

Żeby móc twórczo pracować ze swoją ciemną stroną, trzeba najpierw ją w sobie zaakceptować, a to jedna z kluczowych inicjacji. Warto pogodzić się ze  swoimi wadami i słabościami, bo Jaźń pokazuje, że są one niezbędne do odkrywania i wyrażania swoich zalet.  Żeby nasze upiory pokazały swoje potencjały i światło, najpierw należy uznać ich obecność w sobie, jako cząstki jestestwa, a nie obce byty, które trzeba naiwnie egzorcyzmować czy odganiać bez końca. Wyrzekając się swojej ciemności wciąż się tkwi w powszechnej pułapce duchowej, którą lansują religie i niektóre ścieżki ezoteryczne. Oparte są na dualistycznym myśleniu, i ucieczce od odpowiedzialności za duszę, która ma swoje jasne i ciemne przejawy, jak wszystko na tym świecie.

Zarówno w świetle, jak i w ciemności odnaleźć można tego samego Boga, ale nie chodzi o to, by zakotwiczyć się w jednym albo drugim, lecz połączyć i scalić. Bez ciemności światło nie zaświeci i nie pokaże piękna. Tak samo bez ziemskich form duch się nie wyrazi. Nauka równowagi to esencja duchowego podejścia. Gdy za bardzo odlatujemy w duchowość, materia odezwie w sposób negatywny, zmuszając do powrotu na ziemię i zajęcia się jej sprawami. I na odwrót, gdy człowiek jest fanatycznym materialistą, odrzucającym świat ducha, może pojawić się pustka, która zainspiruje do głębszych poszukiwań. Duch będzie prowadził do materii, a materia do ducha. Jedność powstaje dzięki każdej dojrzewającej parze (skrajności), która ma odwagę kształtować swą przestrzeń dla przepływu Miłości.

❤


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

9 odpowiedzi »

  1. Z przyjemnością Farido przeczytałem Twój kolejny wpis,tym bardziej,że kilka dni temu miałem w swojej duchowej drodze przerost duchowości,co właśnie jak piszesz w tekście,objawiło się redukcją (kompensacją) ze strony materii (zdrowia) i to tak poważną,że teraz swoje urodziny będę obchodził zawsze 21 stycznia,bo tego dnia narodziłem się na nowo.Na szczęście,skierowanie do natychmiastowego zgłoszenia się do szpitala,nie doszło do skutku(lekarz trafił ze skutecznym lekarstwem wobec moich błagań o doraźną pomoc),ale potwierdziła się znana zasada,że choroba potrafi przewartościować nam ŻYCIE.
    POZDRAWIAM
    MIREK

  2. „… Bo gdy człowiek umie zadbać o siebie i innych, wtedy wyraża Boga w sobie.
    Natomiast gdy cały czas ucieka od rzeczywistości, w pewnym sensie pokazuje swój lęk i brak miłości do świata, w którym dusza wciąż nie odnalazła swojego miejsca ani wyrażenia….”

    ___
    Jakże prawdziwe są te słowa…, dziękuję 🙂 <3

  3. bardzo dziękuję za tekst. tak to właśnie jest i w moim życiu. ja to nazywam twardą/miękką ścieżką, bo zaakceptowanie Jedności i współudział w Jedności czasem/często boli, wymaga sporo odwagi i dużo pracy nad sobą. otwiera serce i oczy, uszy,umysł…dziękuję. łatwiej być sobą, wiedząc, że są ludzie czujący i myślący podobnie. serdecznie pozdrawiam.

    • Dziękuję kochana, to ważne wiedzieć, że inni przezywają i dochodzą do podobnych wniosków <3 wspieram Cię i serdecznie pozdrawiam <3

  4. Racja, dobrze piszesz Farida 🙂 Myślę, że najtrudniejsza może być w tym całym procesie akceptacja – również dlatego, że potocznie jest ona wiązana z obojętnością, biernością, chowaniem głowy w piasek i tzw. „słabym charakterem”, który nie radzi sobie w życiu. Poza tym – również potocznie – światło kojarzy się z czymś przyjemnym, ciepłym miłym – a tymczasem…. słońce pada równo na wszystkich: zarówno świętych jak i złodziei, co znów przesuwa granicę pewnego „światopoglądowego” komfortu w bardziej niebezpieczne dla „ego” miejsca. pozdrawiam 🙂

  5. Nie mam słów Farido, jak bardzo się cieszę, że odkryłaś dla siebie i dla nas te piękne zakamarki umysłu. Jak się cieszę, że ciemność nie przeraża Cię i nie uczysz innych strachu przed ciemnością, jak czyni wielu na tym świecie. Odkrycie, że ciemność jest jednym z naturalnych aspektów rzeczywistości jest skokiem na wysokie piętro rozwoju duchowości. To Ty mi to właśnie uświadomiłaś.
    Dzięki pewnym cudownym czynnikom i znakomitemu Nauczycielowi nauczyłem się w dzieciństwie, w wieku około 4-5 lat, nie bać się ciemności tylko ją przepracowywać, a raczej przepracowywać siebie – w związku z rozmaitymi ciemnościami, na jakie napotykam w życiu.
    Religia katolicka, jaką wyznaję, nie jest dla mnie przeszkodą do rozwoju tylko ważnym stopniem do rozwoju duchowego. Mówię o różnych aspektach religijności, bo Chrystus, który jest centrum tej religii, pozostaje centrum rozwoju duchowego także poza religią. Przyczyna jest prosta, to ON jest Bogiem, jest Alfa i Omega wszystkiego co jest.
    Niektórzy ludzie, nie znając istoty religii, myślą, że stoi im ona na przeszkodzie do Boga, albo do własnego rozwoju duchowego.
    Uważam to za wielki błąd. Nie sposób ominąć Boga – własnego duchowego Ojca i Stwórcy – idąc ścieżką rozwoju duchowego.

    Moja religia wiele uwagi poświęca ciemności.
    Przebywanie Jezusa przez 40 dni na pustyni i całkowite milczenie ewangelistów o tym co tam się działo. Kompletny mrok.
    Modlitwa Jezusa w Ogrójcu, w całkowitej samotności i ciemności ducha – to samo.
    Trzy dni Jezusa w grobie po śmierci aż do Jego cudownego zmartwychwstania- nieprzenikniony mrok śmierci.

    W żadnym z tych przypadków religia nie uczy że te ciemności były złe!
    Były one elementem naturalnego porządku świata.
    Oczywiście nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę, niestety także wiele osób uczących religii pomija te elementy w nauczaniu, bo sami ich nie rozumieją, albo nawet nie znają.Podejrzewam, że podobnie wiele błędów tego typu może się zdarzać w nauczaniu innych religii, takich jak buddyzm, czy islam.
    Kiedy pierwszy raz spotkałem się z aspektami religii hinduskich, bogini Kali (jak również jej późniejszy sobowtór w innych religiach – Lilith) wydawała mi się uosobieniem zła. Dziś myślę, że może nie o to chodzić w tej bogini i w tej religii, że Kali jest symbolem czującej i działającej ciemności. Ważny aspekt Kali – ona zmiata i unicestwia nieporządek, bałagan, nieczystość. Kiedy Kali odchodzi, pozostaje czysty plac. I to ma znaczenie, prawda? Przecież łakniemy czystości.
    Serdecznie pozdrawiam

Leave a Reply to MIROSŁAW ANTONIAK (@AwAntoniak)Cancel reply