duchowość i rozwój osobisty

Oskarżyciel, który budzi twoją moc

Obraz SamWilliamsPhoto z Pixabay2

Obraz SamWilliamsPhoto z Pixabay

Na drodze rozwoju osobistego, zrzucamy maski i stajemy się coraz bardziej prawdziwymi, nawet jeśli wzbudza to niechęć osób, przyzwyczajonych do naszych wcześniejszych ról. Niektórzy z nich zapragną znowu nas w nie wtłoczyć i zademonstrują to dość ostro. Dzieląc się swoją ekspresją ze światem, spotkamy 3 rodzaje krytyków:

1. Takich, którzy krytykują dla samego krytykowania. Są uzależnieni od wiecznego „czepiania się” i „szukania dziury w całym”, ponieważ nie są w stanie zaakceptować odmiennych poglądów i trudno im przejść obojętnie, bez zostawienia swojego „śladu” w nich, co jest pewną formą „drapieżnika mentalnego”, który wszędzie znaczyć musi swoje terytorium. W sferze psychicznej, formę takiego „czepialskiego” krytyka przyjmuje ta część umysłu człowieka, która notorycznie gasi, sabotuje każdą pozytywną myśl, emocję, pomysł, pragnienie zmiany.  Są to wzorce zachowań, które znamy z dzieciństwa. Kontrolująca matka lub ojciec, którzy nie dawali nam przestrzeni na bycie sobą, a każde łamanie schematu, który nam narzucili skutkowało brakiem akceptacji.

2. Spotkasz też takich, którzy z zazdrości będą próbowali zniszczyć twojego ducha, podciąć skrzydła itd. bo z jakiegoś powodu czują się twoją osobą i tym co robisz zagrożeni. Kierowani kompleksem i potrzebą rywalizacji, dowartościowują się w próbach osłabienia ciebie i degradowania twojej wartości. Ich cechą charakterystyczną jest to, że nie panują nad swoimi emocjami i przy każdej możliwej okazji będą próbowali ciebie obrażać i ośmieszać, nawet w twojej własnej przestrzeni. W psychice formę osobistego hejtera przyjmuje rzecz jasna „demon”, atakujący umysł człowieka, będący wyrazem jego autodestrukcyjnych, niszczycielskich sił.  On także powstał na kanwie dzieciństwa – potężnego deficytu uczuć w relacji z rodzicami, którzy nie kochali swojego potomstwa, zamiast tego poniżali je na wszystkie sposoby.

3. I wreszcie spotkasz krytyków świadomych, którzy nie będą zabijać w tobie ducha, ale nauczą, jak go doskonalej wyrażać. Ich krytyka działa wtedy jak katalizator mocy – zmobilizuje ciebie do rozwijania się. Tacy ludzie są prawdziwymi mentorami. W wymiarze ducha to nasi „wewnętrzni mistrzowie” – przejawy Jaźni.  W dzieciństwie to rodzice świadomi – którzy odpowiedzialnie uczą, w jaki sposób rozwijać swoje talenty i umiejętności.

PRZEBUDZONY  KONTRA DRAPIEŻCA

Nauczyciela przebudzonego poznasz po tym, że szanuje bliźniego, i jego moc budowana jest na wzmacnianiu innych, a nie ich ranieniu. To drugie jest zewem zwierzęcych popędów, realizacją wzorca drapieżnika, który kierowany brakiem, wewnętrzną pustką, emocjonalnym „głodem”, atakuje innych, by ten brak w sobie zapełnić. A ponieważ braku tego nie da się zapełnić, bo w najgłębszej warstwie dotyczy miłości transcendentnej i bezwarunkowej, taki człowiek musi co jakiś czas udawać się na żer, czyli przeprowadzać „atak” na innych, walcząc nieustannie o uwagę w przestrzeni publicznej, wirtualnej itd, zupełnie tak, jak kiedyś walczono o zasoby i prawdziwe terytoria.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA PROJEKCJE

Moc tworzenia możesz hartować w obliczu wszystkich „oskarżycieli”, których spotkasz na swojej drodze. Nie trzeba jednak brać do siebie słów, których podłożem jest zazdrość, nienawiść, pragnienie destrukcji. Kompleksy bliźniego i jego próba wyładowania ich na tobie, nie są twoim problemem, ponieważ bliźni ma wolę, z której korzysta. Dlatego, gdy decyduje ciebie zaatakować, to on bierze za swój atak odpowiedzialność.

W stanie dorosłości każdy bierze odpowiedzialność za swoje projekcje, swoje demony, które bezpodstawnie rzutuje na innych, by mieć pretekst do zaatakowania ich. Takie rozładowanie wewnętrznego napięcia jest pozorne i urośnie ono znowu za jakiś czas, bo agresor nie panuje nad swoją siłą, to ona panuje nad nim. Nawet jeśli usuniesz się z jego orbity, albo zmienisz swoje zachowanie, wyślesz mu energię miłości i wybaczenia, to niestety nie rozwiąże problemu – co najwyżej oprawca da ci spokój i znajdzie sobie innego reprezentanta.  Będzie to trwało tak długo, aż sam nie zdecyduje się popracować ze swoimi emocjami i blokadami.

TOKSYCZNA GRA – Z LĘKU ATAK

Jeśli  jesteś bez powodu atakowany (na przykład ktoś ciebie nęka z powodu urojeń na twój temat), to pamiętaj, że posiadasz wolę i możliwość decydowania o sobie. Nie musisz brać udziału w  grze człowieka agresywnego (choć będzie on obsesyjnie walczyć o twoją uwagę i próbować wciągnąć w swoją sieć). Nie jest Twoją winą, że ktoś projektuje na ciebie swoje własne, wyparte cechy  i ma potrzebę udowadniania sobie czegoś kosztem ciebie.  Ludzie mogą mieć problem z zaakceptowaniem na przykład twojej wrażliwości,  odmienności czy wyrazistości, której sami nie posiadają, dlatego to, co reprezentujesz jest dla nich zachwianiem porządku, zagrożeniem. Z lęku budzi się atak – bo tak mogą zyskać poczucie kontroli  (a w ujęciu subtelnym – tak walczą z nieakceptowaną częścią siebie, którą ty uporczywie im przypominasz).

Nie prosiłeś się o tą grę iluzji, ale też nie zdołasz jej wyeliminować ze swojego życia. Nie masz niestety całkowitego wpływu na ludzi wokół, możesz za to mieć wpływ na siebie samego i na stosunek do rzeczy wytrącających ze sfery komfortu.

PROJEKCJA CIENIA

Projekcja cienia to zjawisko powszechne i własnym rozwojem nie uda się go kontrolować w zachowaniach bliźniego. On sam musi chcieć dostrzec problem i popracować nad sobą.  Zdarza się nawet tak, że im bardziej posiadasz rozbudowaną osobowość, tym więcej osób znajdzie w tobie reprezentanta własnych, niewyrażonych potencjałów. To nie oznacza wcale zgody na bycie ich kozłem ofiarnym czy męczennikiem.

Miarą twojej wartości nie jest wcale to, czy jesteś atakowany przez otoczenie, czy też nie – warto wyjść ze schematu uzależniającego swą samoocenę od cudzego traktowania.

PRAWO DO SZACUNKU

Nawet jeśli –  zdaniem otoczenia –  mieszka w tobie legion demonów, albo masz w sobie tonę nieuświadomionej autodestrukcji, to wcale nie oznacza, że ktokolwiek ma prawo ciebie dręczyć i obarczać swoimi projekcjami. Pamiętaj, że możesz być w stanie niedoskonałości i wykraczać poza schemat, jaki inni ci narzucają. To oczywiste, że część z nich będzie ciebie karać, gdy go nie spełnisz. Są to bowiem typowe wzorce zachowań narcystycznych, które znamy z wychowania w rodzinie i w szkole; dla wielu z nas to norma. Czy mamy się na to godzić? Oczywiście, że nie. Ale nie chodzi też o to, by zniżać się do poziomu zemsty, czy walczyć z wiatrakami, bo szkoda na to energii.

Naszym obowiązkiem moralnym jest wyjść z ról kata i ofiary. Zatem, gdy nikogo obiektywnie nie ranimy, ani nic złego faktycznie nie uczyniliśmy, to oczywistym jest, że nie bierzemy odpowiedzialności za irracjonalną złość, jaką wzbudzamy w ludziach nie panujących nad własnymi emocjami. Bezwzględnie każdy zasługuje na szacunek – tej prostej zasady uczy etyka i duchowość.

RACJONALNE PODEJŚCIE W DUCHOWOŚCI

W tym ujęciu nie warto karmić uwagą dwa pierwsze typy krytyków, ponieważ są zniewoleni  wzorcem agresji, na który nie mamy wpływu. Możemy porzucić tu teorie karmicznych długów czy dosłownie pojmowaną teorię lustrzanych odbić, na rzecz racjonalnego podejścia, które poznaje prawdę po doświadczeniu. Praktyka bowiem pokazuje, że nawet gdybyśmy się zmienili, czy przyznali agresorom rację, to i tak za jakiś czas zaatakują znowu. Z czasem zaczniemy cenić swój czas i kierowani miłością do siebie, nauczymy odcinać od „drapieżców”, stawiać im granice, gdy próbują naruszyć naszą przestrzeń. W taki sposób budzimy swój instynkt samozachowawczy i towarzyszącą mu moc kształtowania relacji w zgodzie z wewnętrzną harmonią i wolnością. Wszak są one po to, by rozświetlać nieświadomość zbiorową, a nie być jej bierną ofiarą.

Bywa tak, że gdy nauczymy się uwalniać moc i stawiać agresorom granice, część z nich ustąpi, bo zadziała na nich demonstracja siły, a część z nich rozjuszy jeszcze bardziej, bo pragną mieć nad nami kontrolę i tak łatwo z niej nie zrezygnują. W takim wypadku należy uznać swe ograniczenia w relacjach z innymi. Warto tedy zmienić środowisko i odciąć się od ludzi uzależnionych od wiecznej wojny, bo nie posiadamy na nich takiego wpływu, jakiego chciałoby nasze uduchowione ego. Przychodzi więc moment, w którym nabieramy pewnej pokory i rozumiemy, że nie damy rady ze swojego poziomu zaklinać/kontrolować rzeczywistości, która jest budowana zarówno przez akcje świadome, jak i nieświadome ogółu.

To samo dotyczy krytyka wewnętrznego, który za bardzo się „rozbestwił”. Racjonalna analiza auto zarzutów szybko pokaże, że nie ma sensu im wierzyć, ponieważ nie są obiektywną prawdą, tylko głosem potężnego kompleksu, który zniekształca widzenie siebie. Nie ma sensu karmić ognia, który dąży do zniszczenia swej istoty.

KRYTYK ŚWIADOMY – MISTRZ

Warto natomiast rozpoznać „krytyka świadomego” i jego posłuchać, albowiem jest głosem mistrzostwa. Przez takiego mentora przejawia się w sposób klarowny Jaźń. Pamiętajmy, że dobry nauczyciel nie jest tylko po to, by „głaskać” po głowie, ale przede wszystkim po to, byśmy poznali dokładnie swoje „demony”. Poznanie jest po to, by w końcu nauczyć się z nimi radzić.  Krytyka świadoma jest wyrażona zawsze z szacunkiem. Dobry nauczyciel nie ma potrzeby dowartościowywać się na błędach ucznia, lecz pokazuje mu, jak może je wykorzystać do bycia lepszym. W słabości moc się doskonali, i dotyczy to każdego świadomego człowieka, który tu na Ziemi pragnie przejawić swoją duszę – najlepszą wersję siebie.


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

20 odpowiedzi »

  1. Bardzo trafne, Farida 🙂 Dodałabym tu jeszcze z własnego doświadczenia, że nawet, jeśli krytyk należy do kategorii nieświadomych i wylewających na nas swoje wewnętrzne frustracje, możemy go również potraktować jako świetnego trenera. W takich „starciach” możemy ćwiczyć się bowiem w tym, by nie ulec jego prowokacjom i np. nie pozwolić się wciągnąć w żadną „pyskówkę”.

    Czyli z jednej strony patrzymy na krytyka jak na bliźniego, na którego również pada uniwersalna miłość, z drugiej, w tej konkretnej sytuacji, staje się on naszym „przeciwnikiem”, stawiającym nas w stanie alarmowym na okoliczność obrony i utrzymania własnych granic oraz wskaźnikiem, w którym momencie owe granice nie działają dobrze: czyli są albo zbyt sztywne, albo zbyt dziurawe.

    pozdrawiam i serdeczności! <3

  2. No i dotarliśmy do sedna moich wcześniejszych komentarzy.

    Pobudzanie wyższych poziomów po przez zrównoważoną krytykę.
    Co z odbiorcą napominania (zrównoważonej krytyki)
    Odbiorca na pewnym poziomie świadomości blokuje dojścia do własnego wnętrza
    sądząc, że jest się na takim poziomie, że nie potrzebuje mentora (nauczyciela) – odwieczny problem mędrców, oświeconych itp. Wielu z nich osiadło na mieliźnie widząc z daleka port.
    Uważając, że ma się swoją drogę którą się kroczy i że już się swoje doświadczyło – jest to bardzo zwodnicze.
    Taka osobowość zaszywa się w swojej duchowości pomagając innym, a nie zauważając na rozwijanie i poszerzanie własnego dziedzictwa (stawiając mur przed krytyką)

    Piszę to do nielicznych, którzy już są na wyższych poziomach świadomości.
    Nawet mistrz posiada nauczyciela. Jest nim uczeń !!!

    ŚWIADOMOŚĆ TO MISTRZ, KTÓRY ROZPOZNAJE SWĄ GŁĘBIĘ.

    Każdej rzece można wytyczyć inny bieg i przyśpieszyć jej nurt, gdy wymaga tego sytuacja.
    Z rzeką idzie dużo łatwiej niż istotą ludzką.
    W TERAZ jest taka potrzeba, by zwolnić, żeby przyśpieszyć.

    Bądźcie czujni by mieć w pełni światło (olej, knot i iskrę). Dwa bez jednego to brak, przy którym nie dostrzeżesz przejścia, a po przez CZWARTE wejdziesz.

    Podziały, podziały, podziały – wciąż je tworzymy.
    Wiem, wiem – trzeba wojny by osiągnąć pokój.
    Jest takie powiedzenie „jak chcesz poznać wnętrze człowieka, to zrób mu wojnę”

    Wszystkie trzy typy krytyki są właściwe przy szeregowane temu światu – DOŚWIADCZAJĄ, UMACNIAJĄ, KSZTAŁTUJĄ.

    Wskażę taką myśl do podjęcia:
    – Czy jest potrzeba pisania tego wszystkiego, tych „bzdur”, które potrafią niewłaściwie ukierunkowywać?
    (zależnie od poziomu odbiorcy). Przypowieści miały tą właściwość, że nie robiły spustoszenia w umysłach ludzkich)
    – Tak czy nie?
    – Czy to nie stwarza większego zagrożenia, niż niepisanie – pozostawienie to Bogu?

    I tu można wyjechać z wolną wolą
    – ja mam wolę pisać, a ten co ma wolę czytać, czyta.
    I tu lustrzane odbicie:
    – ja mam wolę strzelać, a kto wyjdzie na linię strzału, cierpi.

    PAMIĘTAJMY, ŻE SŁOWO I MIŁOŚĆ LUDZKA – TEŻ i NISZCZY.

    Ponownie jakieś „bzdury” wypisuję – muszę to wylewać ze swego naczynia, może się komuś przydadzą, lub zaszkodzą. Ja znowu się napełnię ze Źródła.
    Czy to jest odpowiedź? – Dawać, by móc otrzymać ( uzasadniony egoiźmik nie ma znaczenia, czy pomaga, czy szkodzi, każdy dostaje to co właściwe – nie nam osądzać!

    Czyńcie to, co uważacie za właściwe. Hulaj duszo – zabawa trwa (inaczej-boska rozrywka)

    ŚWIATŁO W NOCY, CIEMNOŚĆ ZA DNIA – KOCHANKOWIE BAWIĄCY SIĘ W TAŃCU.
    JEDNOŚCI GDZIE SIĘ SKRYŁAŚ?
    – Dobrze się ukryłam, nieświadomość mnie nie znajdzie.

  3. Hej Farido,

    dziękuję za super tekst, akurat dotarł do mnie w momencie, kiedy zaczynam od siebie odcinać różne padalce. Powiem tak są ludzie, którzy krytykują, ale ja nie muszę zwracać na nich uwagi. Przynajmniej nie więcej niż tego wymaga sytuacja.

    Tak jak mam w sobie głos krytyka, z którym przecież nie będę cały dzień walczyła, bo bym niczego nie załatwiła w swoich sprawach. Tak zwyczajnie nie mam czasu na bzdury w postaci krytyki z dwóch pierwszych punktów.

    Jeśli ktoś ma ochotę krytykować-dekonstruować, to widocznie nie ma pojęcia, co to znaczy stworzyć coś samemu. Najwybitniejsze umysły nie krytykują w sposób w jaki robią to trole w internecie, a że ja wolę dołączyć do najlepszych niż ciągnąć się w szarym ogonie, więc koncentruję moją uwagę tam gdzie chcę iść. A nie na tym do czego nie chcę już wracać.

    PS Tego wszystkiego nauczyłam się dzięki doświadczeniom z moimi krytykami 😉

  4. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonany, że Ziemia, to jednak Piekło, a ludzie są z natury źli jak Szatan i tylko narzucone z góry, programowane od wieków zachowania i zwyczaje oraz religie i prawo (również przekazane nam przez wyższe cywilizowane istoty) nie pozwalają nam się wzajemnie unicestwić. Po coś jesteśmy im potrzebni. Programowane zachowania umożliwiają kontrolę cywilizacji. Bez tych zachowań natura ludzka szybko doprowadziłaby do ogromu nieszczęść. Nawet mając prawo i zasady ludzie robią okropne rzeczy, są katami dla innych. To uświadamia jakimi zwyrodnialcami potrafimy być, gdy sytuacja robi się krytyczna, gdy nikt nam nie patrzy na rączki i nas nie kontroluje…

    • to prawda. Tez uważam, że istnieje piekło na ziemi, wynika z nieświadomości ludzi, ze poddają sie popędom agresji, działają jak roboty w pewnych sytuacjach, zupełnie bez empatii i rozumu. Ale wierze też w postęp, w to, że rozświetlamy ta nieświadomość zbiorowa wiedzą jak postępować w chwili kryzysu, nauką panowania nad destrukcyjnymi emocjami i pragnieniami, wychodzeniem z zabobonów, nauką współczucia począwszy od dziecięcych lat, wychodzeniem z przemocy fizycznej co jednak sie dzieje w krajach najbardziej postepowych.

      • Dla mnie od dwóch lat każdy prawie że dzień jest walką. Wszystko wokół jak gdyby pragnie mojego samounicestwienia, jednak jako obserwator tylko patrzę na te siły. Nauczyło mnie tego 7 lat praktyki medytacyjnej. Obserwuję gniew, rozpacz, myśli samobójcze i zastanawia mnie jak wiele takich stanów wytwarzane jest we mnie na skutech chamstwa i bezwzględnosci ludzi na zewnątrz. Jak wiele takich stanów muszą doświadczać inni..? Obserwowanie niesamowitego bólu psychicznego po pewnym silnym antybiotyku było również bardzo interesujące. Miałem raz takie doswiadczenie. Ostrzeżenie było nawet na ulotce leku. Ale ludzie nie są tak silni jak ja by temu nie ulec. Są slabi i tylko atakują innych w tej bezsilności. W Falun Dafa fajnie to się tłumaczy, że gdy ktoś po nas jedzie, to oddaje nam swoje Fa, swoją pomyślność. Gdy się denerwujemy i pomstujemy oddajemy z powrotem to Fa, pozbywamy się pomyślności. A to jest bardzo trudne, żeby pozwolić sobie wylać wiadro pomyj na głowę i zachować spokój wiedząc, że wyrażenie gniewu i złości zabierze nam to, co tak bardzo świat zewnetrzny stara się nam dać, pomiatając nami jaki szmatą na wietrze.

    • Nie obraź się ale uważam to za bzdurę wszystko jest zaprogramowane z góry nie tylko dobro ale też i zło w zależności od twoich doświadczeń od urodzenia a nawet wcześniej w okresie prenatalnym w zależności od tego czego doświadczasz powstają struktury psychiczne oparte na relacji świadomość-zdarzenie-pamięć (w uproszczeniu) nasze przeżycia i reakcje emocjonalne się utrwalają i na bazie tego powstają struktury i myślenie osobowości w zależności od tego jak byłeś traktowany zawierasz w sobie zaprogramowany ładunek albo pozytywny albo negatywny który jak wszystko co masz w głowie dąży do chociaż chwilowego zamanifestowania w zależności od okoliczności i nie pomogą tutaj żadne hamulce moralne wykształcone cechy plus okoliczności sprzyjające ich wyzwoleniu sprawiają że mamy to co mamy. Prawdziwe pytanie jakie pozostaje to kim jesteś?skoro struktury psychiczne są takie a nie inne w zależności od tego co nas spotkało i naszej reakcji na to czy można powiedzieć że jesteśmy świadomością zaplątaną w przeżycia i wywołujące je zdarzenia? Które potem często mechanicznie odreagowujemy w przyszłości. Nie ma co do tego żadnej pewności to tylko moje przypuszczenia nie jestem psychiatrą ani psychologiem ale wiem jedno wszystko ale to wszystko co masz w głowie ma swoje źródło dla większości obrazów emocji i innych to źródło jest umiejscowione na zewnątrz. Osobiście odkryłem w sobie tylko jeden jak na ten czas obraz o którym mogę powiedzieć że jest z wnętrza mojego umysłu i nigdy nie widziałem tego dosłownie w świecie zewnętrznym cała reszta tego co widziałem i słyszałem w czasie medytacji w swoim wnętrzu tysiące obrazów i słów po prostu gdzieś widziałem wcześniej w filmach, książkach itp. różne dziwne lęki i problemy z psychiką też okazały się mieć swoje źródło w zewnętrznych wydarzeniach. Wiec nie po prostu nie zgadzam się z prostym twierdzeniem że ludzie są z natury źli lub dobrzy są tacy i tacy w zależności od tego któremu magazynowi w swoim wnętrzu pozwolą się zamanifestować to pozwolą ma niewiele wspólnego z wolną wolą a moim zdaniem więcej z czymś stopniowym co się odbywa często małymi kroczkami aby w sprzyjających okolicznościach porwać nas z siłą tsunami 😉

      • Ok, ja rozumiem stany mentalne i emocjonalne, które np. dla mnie nie są żadnym problemem, bo z każdymi sobie świetnie radzę. Nie radzę sobie natomiast z ciałem, które samo przestaje chcieć istnieć i wynajduje najrozmaitsze sposoby, żeby się z życia wycofać. Ja sam mam chyba wszystkie choroby przekazane genetycznie z mojej rodziny i gdy mojej mamie coś dolega w wieku 60 lat, to ja mam to samo już w wieku 30 lat. Przez co w zasadzie żywię się jak więzień w celi, bo cała przyjemność z jedzenia została mi odebrana na skutek zaburzeń pokarmowych, alergii i nietolerancji. Do tego jakieś rzadkie genetycznie cholerstwo padło mi na skórę. Do tego moi dobrzy znajomi zaczęli mnie atakować, bo sam to sobie wymyśliłem, i że to niemożliwe, podczas gdy lekarze mówią, że to jak najbardziej możliwe, tylko trzeba się z tym nauczyć żyć, bo leku nikt jeszcze na to nie wymyślił. No więc pozbyłem się takich znajomych, obwiniających mnie za moje zdrowie. Bo przecież jestem bogiem i sam sobie wieczorkiem ustalam jak tam będzie jutro z tym podziałem komórek, jak tam leukocyty, trombocyty, ciśnienie, natlenienie krwi, praca gruczołów, równowaga elektrolityczna, stopień regeneracji mięśni po wysiłku, produkcja insuliny, produkcja enzymów w żołądku i trzustce itd. I tak też sobie wymyśliłem, żeby się pozbawić wielu przyjemności doznaniowych w życiu i żyć jak mnich buddyjski. Moje ciało w ogóle nie jest kompatybilne z tym światem i ludźmi. Mój duch jest silny, ale ciało niestety już ma go dość. Czy ktoś się z Was zmierzył z taką sytuacją, gdy ciało fizycznie odrzuca ambicje ducha i chce zaprzestać dosłownie wszystkiego, żeby już więcej nie cierpieć, bo duch okazuje się źródłem cierpienia i sam mimo tytanicznych starań nie wie co robi źle?

        • Trzeba przegrać, żeby wygrać – tak jest w dualności.

          Twoje doświadczenie to duch silny, a ciało słabe.
          Ten duch to już coś! Wciąż jest silny.

          Moje doświadczenie to ciało mocne, a duch w otchłani ciemności i to nie piekło,
          bowiem piekło jest na ziemi, a w nim jesteśmy zahartowani.
          OWY- niecielesny ból wewnątrz, który wierci jak wiertło udarowe od wewnątrz, ból na który nie ma zewnętrznych środków uśmierzających.
          Co mi ze wspaniałego ciała, jak wówczas prosiłem o odjęcie mi wszystkich kończyn dla pozbycia się tego bólu. I to nie była nicość, bowiem w nicości nie ma bólu, tam nie ma nawet samej nicości. Wiem!

          Zejście „niżej” do otchłani – to, to dopiero „jazda bez trzymanki”, a nawet jazda nie umiejąc jeździć bez trzymanki i bez kierownicy. Przejść to i pozostać w tym samym ciele jest rzadkością.

          Cierpienie zazwyczaj nie sprawia przyjemności, lecz ku czemuś służy.
          Jest to doświadczenie, które uczy i trzeba przez nie przejść.
          Jest wielu, którzy od tego przedwcześnie uciekają, lecz i w nich już TO się naznaczyło.

          Przejść tą drogą i pozostać to TO jest coś!

          TO – to coś takiego jak „Przeżyć własną śmierć”

          Otrzymujesz klucz, by otworzyć Nową Księgę z czystymi stronami – ale już w innych wymiarach.

          Ból to też boska rozrywka. I tak to już jest.

          • Kiedyś miałem taki ból i miałem wrażenie, że tamtego dnia umrę. Obserwowałem to niepokojące doznanie i walczyłem z nim jakoś tak wewnętrznie. Po kilkunastu minutach okazało się, że to był ból wywołany ego, które nie mogło zaakceptować sytuacji. No i wtedy umarło na jakieś 1-2 minuty, gdy straciłem zupełnie poczucie ego i czułem się wszystkim, co było wokół mnie. To było jakby mnie ktoś wystrzelił z katapulty. Akurat jechałem autobusem przez jedno z największych europejskich miast. To był zupełnie obcy stan świadomości i coś mega niesamowitego. Ale zaraz uruchomiło się coś, co można nazwać „umysłem drapieżnika” i w umyśle pojawiła się ocena innych ludzi, że „ja” – którego jeszcze przed chwilą nie było – jestem lepszy od innych… i oceniłem kogoś. Pierwszą osobę, która mi się nawinęła i nagle bach! powrót do piekła. Od tamtej pory jestem w coraz większych tarapatach i mam wrażenie, że gdybym był wtedy w dobrych rękach i miał właściwego mistrza, to przygotowałby mnie na ten stan i nie skończyłoby się to tak, jak się skończyło. Teraz rozumiem, że wszystkie nasze problemy, to identyfikacja z fałszywym Ja i z czymś, czym nie jesteśmy. Dzierżawimy to ciało, lub wzięliśmy je w leasing i teraz w tym avatarze doświadczamy i spłacamy kredyt życia. Ciało żyje samo, ma jakiś wewnętrzny zegar, który określa jakie choroby będą uruchamiane genetycznie w danym wieku i jakie predyspozycje będą wykonywane, a jakie zanikną. Zegar określa też termin ważności avatara. Druga sprawa. Idziesz spać i nie ma cię. Gdzie jesteś, gdy avatar śpi? No właśnie… Ale jak się obudzisz, to uważasz, że to Ty tutaj jesteś i że to twoje życie. A jak dla mnie wszystko jest już wykonane w 100% i czas jest pełny, czyli, że przeszłość i przyszłość jest jednym teraz, w którym wszystkie możliwie doświadczenia są już zaprojektowane. Rzecz polega tylko na tym, że jaźń podejmuje decyzje i porusza się jak gdyby po innych, alternatywnych wymiarach, czego nie widzi, bo wszystko zawiera się w jednym teraz. Można więc rzec, że istniejemy w nieskończonej ilości możliwości, które już są wykonane, a my wybieramy sobie tylko kilka z nich i ich doświadczamy. Nie wiem jednak, co dokładnie determinuje ten wybór. Gdyby możliwość już nie istniała, to dana rzecz nie byłaby dla nas możliwa. Co sprawia, że stoimy w miejscu? Myślę, że jest to po prostu lęk. Lęk i stres wpływa na naturalne procesy biochemiczne w organizmie. Lęki ego zaburzają chemiczną pracę ciała, mózgu i zaczynają się schody. Tylko pozbycie się lęku może odwrócić ten proces. Da się to zrobić bez żadnych leków itp. środków. Sam tego doświadczyłem ale na ok 2-3 sekundy i tylko wtedy, gdy utraciłem identyfikację z tym, kim wydaje mi się, że jestem.

  5. Mieć wrażenie śmierci, to nie umrzeć.
    Nie zdałeś krótkiego egzaminu, dalej jesteś człowiekiem-drapieżnikiem.
    Miałeś ból kilkanaście minut, a co byś uczynił jak by trwał miesiące?
    Im dłużej trwa, tym dalej jedziesz, ty dostałeś spacerek i co…
    Są takie mądre słowa:
    Jak chcesz poznać prawdę o człowieku, to zrób mu wojnę (ekstremalność).
    Tak działa program – jaki poziom, taki egzamin.
    Nie można infekować wyższych poziomów.

    Krótko:
    programowanie – jest (byłem), przejście tego jest przygotowaniem do startu
    Jest dużo więcej!!! Jak już wystartujesz
    np. będąc rośliną poczuć jak rośnie (oczywiście poza czasem), stajesz się twórcą.
    Tak jak wspomniałeś, strach jest wielkim ograniczeniem.

  6. Nienawidzę krytyków typu 1 i 2 którzy mają na dodatek monopol na normalność. Znam gorsze hybrydy np wampir, krytyk, manipulator, trzy w jednym.

    Co jest najlepsze często takie osoby popełniają naprawdę bardzo poważne wypaczenia, ale czepiają się innych o szczegóły. To reakcja obronna przed tymi którzy mogliby się doczepić do nich =D czasami jednak może mieć to znamiona wampiryzmu gdyż zazwyczaj się to łączy w spójną całość jednostek upośledzonych.

    Wampir, krytyk i nanipulator to po najsilniejsza hybryda tuż za nią znajduje się cichy manipulator posługujący się plotką, oszustwem, bazujący na dobrych intencjach innych.

    Oba przypadki są skrajnie niebezpieczne, dla mnie to już kryminalistyka tu powinna wchodzić, gdyż pospolity przestepca, złodziej, gwalciciel, zabojca jest dużo bardziej dla otoczenia bezpiecznym zjawiskiem.

    Zawsze te osoby się wiążą w jakims stopniu z przemocą psychiczną, domową czy w pracy. Tacy ludzie powinni być izolowani, niestety na podstawie samej energetyki, natury jeszcze w Polsce nie ma penalizacji, ale gdyby ofiary wiedzialy że policja, szkoła zareaguje to by zgłaszali. Nie zgłaszają gdyż przemoc psychiczna nie jest w Polsce penalizowana, a zagadnienie takowe nie jest w żadnej formie zdefiniowane.

    Więc niestety z punktu widzenia prawnego takie osoby czują się bezkarne stosując przemoc wobec dzieci, kobiet i mezczyzn również.

  7. Przekaz powinien być prosty i spot taki : jesteś sprawcą przemocy psychicznej lub fizycznej? Pójdziesz siedzieć

    Przemoc psychiczną np rozumiemy jako wymuszanie długotrwałe na innej osobie danego swiatopogladu, uczucia, milczenia i nie jest ważny sposób w jaki to robimy… a cel. Wówczas mamy przemoc psychiczną która się przejawia bardzo subtelnie, jeśli prawo byłoby sprecyzowane i tak zbudowane (to byl tylko przykład) wówczas uda się część patologi rozpoznać i wyłapać.

    Liczcie się z tym że mogą to być żony adwokatów, dzieci nauczycieli a nie tylko patologia spod monopolu według myślenia liberałów… skoro politycy i policjanci się boją ruszyć oprawców to czemu się dziwić ofiarom które nie mają zasobów finansowych, często otoczenie jest przeciwko nim, a za oprawcą bo kat ma dogodną sytuację kiedy się aktywuje, więc trzeba sobie zdac sprawe ze każdy może byc ofiara przemocy nawet osoby asertywne, zaradne, wyksztalcone. Wszystko tylko zależy od konkretnej sytuacji np Korea Polnocna jest wiekszym dzielem psychomanipulacji i nawet USA sobie z nimi nie radzi, a Ci zaradni dziennikarze z USA sami klekaja pod pomnikami stajac się ofiarami przemocy psychicznej 😀

    W Polsce nadal rozumienie tego typu zagadnienia jest na niskim poziomie i nie ma żadnych nawet prób doprowadzenia sytuacji w przestrzeni publicznej miejscach pracy, rodzinach do normalności.

    Po prostu w spoleczenstwach duzy odsetek stanowia psychopaci. Niestety niektorzy z nich zaslaniaja się pieniedzmi, logiem parti, organizacji, wyksztalceniem. Mają się swietnie w Polsce, ale już za Nysą Łużycką byliby zwykłymi przestępcami pospolitymi.

    Nadal zyjemy w bandyckim kraju

Leave a Reply to Piotr CzarneckiCancel reply