archetyp cienia

Nie taki diabeł straszny…

Obraz saarvendra z Pixabay

Obraz Saarvendra z Pixabay

Diabeł vel Szatan – model przeciwnika i oskarżyciela w duchu ludzkości. Największa zmora ludzi religijnych i bogobojnych. Wciąż temat tabu także we współczesnej duchowości, choć przecież znajomość racjonalnej psychologii powinna być dla niej podstawą. Kozioł ofiarny naszych zbrodni – wszak wygodnie jest zwalić swe niemoralne działania na kuszenie diabła , demona czy innego, sztucznie stworzonego tła dla  „drapieżcy” i „pasożyta”, którym jesteśmy jako ludzkość.

Pierwszy hejter Boga i krytyk naszej rzeczywistości, dzięki któremu powstaje motywacja, napęd do zmiany – od naszej wolnej woli i mądrości zależy, czy konstruktywnej. Symbolizuje złość, agresję, seksualność, bez których ludzkość nie przetrwałaby jako gatunek, choć jednocześnie od dawna już staramy się ujarzmić zwierzęce popędy, otwierając też na uczucia wyższe. Jako przeciwnik „owcy” i „pędu owczego”, symbolizuje indywidualne myślenie, prawo do własnego zdania, kreatywne podejście do przestrzeni. W negatywie – oczernia wszystkich i wszystko, czerpiąc radość z upokorzenia drugiego człowieka.

Zbuntowany duch jest w każdym z nas, posiadamy wszyscy te same niszczycielskie skłonności, dlatego nie ma sensu walczyć z własnym mrokiem bo inaczej w nim utoniemy. Trzeba rozpoznać swojego osobistego przeciwnika i włączyć go w psychikę, „wychować”, odpowiednio ukierunkować. Nie ulegać mu, tylko dobrze skorzystać z jego potencjału, który także jest częścią Stworzenia. Ciemność nie zawsze oznacza zło, tak jak jasność nie zawsze oznacza dobro… To od naszej intencji zależy jak zmaterializujemy daną energię. Możemy udawać świętych i czynić krzywdę bliźnim (modli się pod figurą a diabła ma za skórą) albo przyjąć swój mrok i czynić w nim dobro, bo dobrze się poznało jego naturę. Nie da się szerzyć autentycznego dobra, jeśli własnego mroku nie prześwietliło się miłością. Jeśli próbujemy zakotwiczyć się tylko w światłościach, prędzej czy później odrzucona ciemność przemówi przez tę jasność, czyniąc nas hipokrytami.

Moc ognia jest niezbędna do przeprowadzenia rewolucji, zniesienia krat dla naszych dusz. Bez zdrowego buntu i pewnej dozy egoizmu będziemy ofiarami, męczennikami, tonącymi w oceanie, próbującymi pomóc wszystkim dookoła, tylko nie sobie. Szatan jako reprezentant pierwotnego „ja” oddzielającego się od Boga przez pychę, może ukazać pozytywną stronę, gdy weźmiemy odpowiedzialność za swoje ego. Nie ma sensu z nim walczyć, ale możemy dopełnić je empatią, dzięki czemu zachowujemy równowagę między korzyścią „ja” i korzyścią „my”. Taki stan jest pełną świadomością duszy, która kocha siebie (co symbolizuje między innymi Lucyfer) i na tej bazie kocha też innych ludzi (miłość altruistyczna pokazuje nam Jezus).  Samo jedno czy samo drugie, nie da nigdy pełni, tylko stworzy niesprawiedliwe i destrukcyjne układy.

W myśleniu duchowym nie ma wykluczeń ani nie ma wojny. Każda postać mityczna ma swój sens i jeśli nas nawiedza w snach czy w myślach – nie ma w tym nic złego, jeśli tylko podejdziemy z dystansem i zachowamy pozycję obserwatora. Nie musimy rozpaczliwie zwracać się do bogów wyższych, lękając się własnego cienia.  W duchowości stajemy się ludźmi dorosłymi psychicznie, myślącymi sercem ale i rozumem, odpornymi na zabobony. W końcu – nie taki diabeł straszny jak go malują. Bez energii buntownika nie ma pełnej integracji duszy. Należy pamiętać o stosowaniu ważnej zasady – nie utożsamiamy się z żadną postacią duchową, tylko wzbogacamy o nią swoje „”ja”, następnie uczymy się używać jej cech w sposób pozytywny.

Bunt, który niesie postać przeciwnika, uaktywnia się w wielu momentach życia, gdy dopada nas kierat stworzony z cudzych oczekiwań. Gdy nie wierzymy w siebie, zapadamy się w relacjach uprzedmiotawiających naszą osobę, dajemy się wykorzystywać na każdym kroku, bo kieruje nami wciąż ta sama naiwność od dziecka. Każdemu człowiekowi zakotwiczonemu w modelu pokornej „owcy” przydadzą się cechy wilka, by stał się kimś więcej – zbalansowaną osobowością, umiejącą radzić sobie z twardymi prawami egzystencji. Samym idealizmem tego nie dokona  Otwórzmy się więc na paradoks przemiany – zły i potępiony przez nasz umysł duch otchłani, staje się w dojrzałej percepcji tym, kim był od początku – pierwszym aniołem światłości, Synem Boga, przejawem Jaźni, potrzebnym nam do świadomego życia. Wie o tym każdy, kto pokochał swojego najmroczniejszego przeciwnika w głowie, odkrywając w nim moc własnej, dobroczynnej zmiany.


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

4 odpowiedzi »

  1. integrując aspekty cienia odkrywamy nowy wymiar swojego jestestwa. Moc miłości powiększa się, bo jest gotowa świecić. Ale to człowiek ma wolną wolę czy zakotwiczy się w ciemnościach, we śnie i w analizowaniu siebie, czy wyjdzie do materii i zacznie przejawiać odrodzone „ja”, zacznie żyć. Wybór życia, jest właśnie tą boskością na Ziemi, przebudzeniem, odkryciem Źrodła w swej przestrzeni. MIędzy innymi tutaj o tym piszę:

    https://ciemnanoc.pl/2018/07/19/motyl/

    https://ciemnanoc.pl/2018/02/13/gdy-droga-do-oswiecenia-staje-sie-iluzja/

    https://ciemnanoc.pl/2018/05/25/gdy-wolnosc-od-poszukiwania-oswiecenia-jest-przebudzeniem/

  2. Dziękuję Farido za Twoje teksty💜 Dzięki nim nawiązałam kontakt z moją Wyższą Jaźnią i chociaż jest to skomplikowana relacja, rozumiem i uczę się coraz więcej, uczę się jak żyć w zgodzie z samą sobą. 💜

Leave a Reply to FaridaCancel reply