duchowość i rozwój osobisty

Wierność sobie

Photo by James Sutton on Pexels.com

Zbyt łatwo oddajemy siebie rozmaitym wierzeniom, światopoglądom, religiom. Idziemy bezmyślnie za wizjami innych, a boimy się  wydobyć własną i ją urzeczywistnić. Dopiero, gdy przychodzi moment krytyczny – rozpad ścieżek, w jakie uwierzyliśmy, a które zaprowadziły w ślepy zaułek – zanurzymy się w pustce. Nie będzie już niczego, prócz nas samych. Nawet duch stanie się milczeniem, czekając aż odkryjemy go w przepaści – dzielącej nasze serce. Powstała ona, gdy sprzedaliśmy duszę kłamstwom na swój temat, dokonując auto degradacji. Pustka, choć przerażająca, obnaża nasze intencje i jest zaproszeniem do transformacji – śmierci starego „ja”, oczyszczania umysłu i przebudzenia.

WEWNĘTRZNY GŁOS

Wtedy nie chodzi już o szukanie nowych mistrzów, ale odnalezienie wewnętrznego głosu, który zagłuszaliśmy przez te lata. Tenże głos osobistego mistrzostwa, ukoronowanie dotychczasowych doświadczeń nie stoi w sprzeczności z tym, w co wcześniej wierzyliśmy, ale  wyznacza nową – bo własną – drogę w plątaninie innych. Dusza pragnie wzbogacać zbiorowość, ale żeby tak się stało, człowiek najpierw musi dotknąć „nicości” w swej głowie – stanu, w jakim rozpoznaje już  wdruki i przymusy środowiska, ale jeszcze nie wie, czym je zastąpić.

Gdy zanegujemy matriksy, którym powierzyliśmy swój los i na podstawie których wyznaczyliśmy cele życiowe – niezgodne naszym prawdziwym „ja” – zaczyna się proces odkrywania siebie na nowo. Wracamy w pewnym sensie do początku, ale już z inną wiedzą i stanem świadomości. Nabieramy odwagi do łamania schematów, których kurczowo się trzymaliśmy, by nie wychylać się z szeregu społecznego.

ODGRYWANIE RÓL

Wcześniej, tak mocno pragnęliśmy akceptacji otoczenia, że postanowiliśmy się z nim zlać. Nie potrafiliśmy kochać siebie takimi, jakimi jesteśmy, więc poczęliśmy odgrywać role, by zaskarbić cudze uznanie. Wchodziliśmy w ciąg nieustannego naprawiania siebie, bądź uzależnialiśmy się od kolejnych zdobyczy materialnych, by udowodnić sobie wartość. Oczywiście tej wartości nie poczujemy, dopóki negujemy swą istotę. Rozpraszamy energię na nieistotne sprawy, byle tylko nie brać odpowiedzialności za potrzeby prawdziwej tożsamości (duszy), których zaspokojenie jest kluczowe zdrowia psychicznego. Są one ukryte pod maskami, które założyliśmy dawno temu, by być wiernym systemom i układom – kosztem wierności sobie.

ZDRADZANIE SIEBIE

Wyjście z błędnego koła jest proste i arcytrudne zarazem – tu i teraz zaczynam żyć w zgodzie ze sobą i podejmować decyzje, które wypływają z mojego wnętrza. Wrażliwość pomaga nam rozpoznać, co jest niezgodne ze mną, wystarczy, że posłucham własnego serca i ciała. Ciała w tej kwestii nie oszukamy tak łatwo, jak oszukać można umysł. Możemy w coś uwierzyć, zatracić w jakimś wzorcu zachowań, ale nasze ciało prędzej czy później powie nam, że jesteśmy po prostu krzywdzeni.  Tkwiąc dalej w destrukcyjnym układzie – daleko od tego, co czujemy i czego pragniemy – zdradzamy swoje jestestwo, co odbija się na naszym samopoczuciu. Mogą się pojawić dolegliwości psychosomatyczne, które są sygnałem ostrzegawczym, że coś jest nie tak. Dodatkowo w snach pojawią się motywy tejże zdrady i koszmaru, w jaki zamieniliśmy nasze życie. Gdy nie umiemy postawić granic, wokół nas znajdą się osoby korzystające z naszej bierności i stosujące coraz odważniejszą manipulację.

WSZYSTKO, O ILE NIE KRZYWDZI NIKOGO

Gdy w końcu uznamy swoją prawdę, wedle której chcemy żyć i postępować – choć nie będzie się to podobać otoczeniu – pamiętać warto o podstawowej zasadzie etycznej: jeśli nie krzywdzisz i nie poniżasz nikogo, możesz robić wszystko, co ci w duszy gra. Grunt, byś dokonywał samorealizacji z odpowiedzialnością, czyli z szacunkiem do granic własnych i do granic drugiego człowieka. Gdy odnajdziemy odwagę do wierności sobie, paradoksalnie, nie stajemy się wrogiem świata, wręcz przeciwnie – możemy ten świat zobaczyć w sposób bardziej autentyczny, niż wtedy, gdy fałszowaliśmy swoje „ja”.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA RELACJE

Fałszując cokolwiek w sobie, fałszujemy też obraz zewnętrza. Gdy zaakceptujemy siebie – ze swoimi talentami i wadami, mocami i słabościami – możemy w końcu kreować życie w sposób właściwy, konsolidować energię w działaniach poprawiających jakość naszego bytu. To wyraz odpowiedzialności i dorosłej świadomości, która umie zadbać o swą przestrzeń osobistą, widząc ją wpierw taką, jaką jest i akceptując z miłością. Tym samym nabieramy gotowości do zobaczenia innych ludzi  bez oczekiwań, które produkuje ego, chcąc nagiąć świat do wizji, która jest dlań wygodna, ale w istocie iluzoryczna. Iluzja może mieć wymiar idealistyczny oraz degradujący.

W pierwszym przypadku – jakże często chcemy zalać otoczenie bezwarunkową miłością i wybaczeniem, wierząc, że pewni ludzie, którzy nas skrzywdzili zmienią się, bo my się zmieniliśmy.  Czy na tym polega miłość – na próbie kontrolowania innych ? Dopiero gdy uznamy fakty o truciźnie, w jakiej wciąż tkwimy, możemy zdecydować co dalej. Czasem prawdziwą miłością jest zaakceptowanie człowieka z jego destrukcją i zwrócenie mu wolności. Oznacza to pójście swoją drogą, a nie usilna próba naprawiania czegoś, czego nie da się naprawić, jeśli druga osoba sama nie będzie tego chciała. Każdy bierze odpowiedzialność za siebie.

PROJEKCJA 

Drugi wymiar iluzji to klasyczna projekcja, gdy widzimy w kimś negatywne rzeczy, które są prawdą o nas, ale nie mają nic wspólnego z faktami o tej osobie. A mimo to, uporczywie wierzymy, że ta osoba jest taka, mimo ze nie posiadamy na to żadnych dowodów, tylko swoje odczucia, obsesyjnie narastające.  Innymi słowy, własne cechy nieuświadomione, przysłaniają nam prawdę o drugim człowieku. W duchowości trzeba nauczyć się odróżnić fakty od urojeń, zachować pozycję obiektywnego obserwatora. Na przykład, stwierdzenie faktu o danej osobie, nie jest projekcją, ani błędem stwierdzającego. Czyli jak ktoś rzeczywiście zachowuje się w sposób agresywny, to nazwanie przemocy po imieniu, nie świadczy o agresji stwierdzającego. Dlatego zasady lustra nie wolno interpretować dosłownie, bo generujemy błędy w postrzeganiu siebie i rzeczywistości.

INWESTYCJA W SIEBIE

A zatem, prawda ma charakter całościowy – żeby ją poznać, musimy wpierw nazwać jej cząstki i poukładać w sobie. Obraz pełni jest możliwy do osiągnięcia, gdy zrozumiemy poszczególne elementy, z jakich się składa. Gdy cokolwiek odrzucamy – na przykład emocje, które uznaliśmy za „złe” – oznacza to strach przed własnym cieniem, opór przed przyznaniem się do niedoskonałości. Bywa, że te emocje negujemy, mimo, że są efektem zdrowych mechanizmów obronnych, wyraźnie wskazujących, że czas wybrać co innego, niż dotychczas.

Może warto wyjść z ram otoczenia, od którego się uzależniliśmy i w imię źle pojętej miłości pragnęliśmy sterować, łamiąc sobie skrzydła? Nie marnujemy potencjału naszej wrażliwości na używki, dzięki którym przez chwilę sprawiamy wrażenie „dopasowanych do świata” , w tym wypadku – nie odstających od reszty. Dopóki nie znajdziemy właściwego zastosowania naszych cech i zasobów, jesteśmy jak inwestor, który wciąż nie ma pewności w co inwestować, dlatego marnotrawi coraz więcej pieniędzy.

Gdy wiem kim jestem, wiem też co chcę robić – wtedy osiągam satysfakcję wyższego rzędu, przestaję się wstydzić swojego jestestwa i pogrążać w kompleksach. Mam nowe cele, które dają motywację. Co najważniejsze – są one możliwe do realizacji, gdyż są zgodne z moją naturą.

ODKRYWANIE TALENTU I MIEJSCA W ZBIOROWOŚCI

Dziś – w różnicujących się społeczeństwach – budzi się wiele dusz, które mają szczególne specjalizacje, wyrafinowany smak. Nie bójmy się postępować inaczej niż tłum. Wybierzmy ekspresję zawodową i twórczą, w której możemy jak najlepiej pokazać swoje zdolności. Wbrew temu, co mówiono nam w dzieciństwie – nie musimy być tacy jak Zosia czy Krzysiek, którzy dostawali same wspaniałe oceny i osiągali mistrzostwo w zadowalaniu rodziców i nauczycieli.  Jeśli zmaterializuję swoją wizję, ekspresję i talenty, będę w tym po prostu dobry, a inni ludzie to docenią. Energia, która rozsadzała przez tyle lat od środka, gdy znajduje właściwe ujście i przeznaczenie, przestaje działać destrukcyjnie. My sami decydujemy jak swą mocą pokierować i tworzyć ów przepływ między jednostką a zbiorowością.  Każdy co innego ma do odnalezienia i twórczego uczynienia, dlatego przebudzenie jest  stanem, gdy dostrzegamy siebie i swoje miejsce w świecie, ale nie na zasadzie zlania, tylko partnerskiej miłości i współpracy.

Jest w nas wszystko, czego boimy się w świecie, ale oprócz strachu odkryjemy też odwagę do kreowania w nim swej istoty. Dopiero wtedy dojrzewamy do dzielenia się z innymi tym, co odkryliśmy w labiryntach kłamstw.  Nie musimy już walczyć o niczyje uznanie, bo sami potrafimy być dla siebie mistrzami – dzięki obecności duszy, która jest dla umysłu ego wyższą świadomością.


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

2 odpowiedzi »

  1. Z zaciekawieniem czytałam Twój komentarz, Rafale, zwłaszcza że jestem w momencie zawieszenia zawodowego. Po rezygnacji z wypalającej i wyczerpującej mnie pracy zdecydowałam się pójść za marzeniami i zaczęłam pisać bloga, a z braku dochodu (i niewielką wiarę w dochód w najbliższym czasie lub w ogóle) zainteresowałam się pracą jako copywriter. Przecież kocham pisać – jednak szybko okazało się, że kocham pisać po swojemu, więc nie na każdy temat i nie codziennie po 8h. Dałam skrzydłom opaść i ostatecznie jestem w lekkiej depresji, zmęczona emocjami i myślami – chcę podjąć jakąś prostą pracę, może nawet fizyczną, żeby tylko się czymś zająć i dostawać za to jakieś pieniądze.

    Ten szum trwa dopiero od kilku miesięcy, więc podziwiam za wytrwałość – choć kto wie, co u mnie się jeszcze wydarzy. Mój domowy jasnowidz zobaczył mnie podpisującą swoją książkę, może kiedyś..?

    A jednak trudno mi uznać, co jest „moje” i jeszcze pogodzić to z życiem na tej planecie. Przeplata się we mnie chęć twórczej ekspresji (również tanecznej i plastycznej) z pragnieniem typowego spokoju życia na etacie, do 15-16:00. Czy to moje, czy to schematy? (widzę w tym także swojego ojca) A może po prostu warto to połączyć i spełniać się twórczo popołudniami?

    Przepraszam za tak obszerny wylew słów i wątpliwości, dziękuję i pozdrawiam 🙂

Leave a Reply to martakilblogCancel reply