duchowość i rozwój osobisty

Wyższe Ja: Przyszły Ja w łączności ze Źródłem

WYŻSZE JA – PRZYSZŁY JA W ŁĄCZNOŚCI ZE ŹRÓDŁEM

Skoro linearny czas  po tamtej stronie nie funkcjonuje i możemy swobodnie podróżować po spirali czasu, co opisuję w artykule: Jak wygląda czas w wymiarze duchowym, nie zdziwmy się, jeśli w swoich senno-astralno-mentalnych podróżach, w trakcie integracji cieni, spotkamy istotę duchową – nasze dopełnienie na wszystkich poziomach istnienia.  Jest to druga połówka Duszy, nasz rodzic i przewodnik, to, co religia nazywa: boskim Oblubieńcem albo Oblubienicą. To obraz Wyższej Jaźni do której mamy wrócić w świadomej jedności Boga (Ducha) i Bogini (Ciała).  Z tym, że kobiety wchodzą na poziom świadomości Bogini, a mężczyźni – Boga,  do czego jeszcze wrócę.

Ujednolicając nazewnictwo – Wyższe Ja – to Dusza, nasza przyszła świadomość, która osiągnęła poziom partnerstwa dla Boga w przypadku kobiet i Bogini w przypadku mężczyzn. Z kolei Wyższa Jaźń (Bóg Ojciec albo Bogini Matka) to nasz Rodzic i Przewodnik (zazwyczaj jest przeciwnej płci), który nas stworzył, żebyśmy byli jego partnerem/partnerką na wieczność.

Należy zaznaczyć, że nawet największy grzesznik czy psychopata, na poziomie najwyższym duchowym jest również połączony z Absolutem. Każdy z nas na pewnym poziomie powrócił już do Wyższej Jaźni, stanowi to przyszłość całego rodzaju ludzkiego. Wspólny jest nasz „upadek”, czyli wejście Świadomości w Materię i wspólny jest nasz powrót w świadomej komunii Ducha i Materii. W kabale jest takie powiedzenie:

„Gdy ostatnie ziarnko piasku zajmie swoje miejsce, nastanie Królestwo Boże”

Oznacza to, że każdy, dosłownie każdy człowiek musi dojść do punktu, w którym jego świadomość połączy się ze zbiorową świadomością stworzenia (Duchem) i umożliwi powrót do stanu łączności z Absolutem. Bez tego ostatniego człowieka, nie nastanie tak zwane „Królestwo Boże” czyli to, co ezoterycy współcześni nazywają 4 wymiarem :). Jest to inne podejście niż to, które reprezentuje kościół katolicki, widzący Królestwo Boże jako miejsce wybranych zbawionych podczas gdy reszta jest na wieczność potępiona. Osobiście  takie postrzeganie przyszłego świata budzi mój sprzeciw, nie mówiąc o tym, że kłóci się z ideą apokatastazy – Nieskończonym Miłosierdziem, które obejmuje i zbawia całość Stworzenia, każde swoje dziecko, bez wyjątków. Ponieważ Absolut jest ponad wiecznością, postrzega nas wszystkich jako „zbawionych”.  Wszelkie piekła, którymi karmią nas religie są ILUZJĄ ODDZIELENIA.  Dla Absolutu cały rodzaj ludzki jest królestwem, które świeci Jego blaskiem. To my, ludzie, musimy dotrzeć do tego punktu, który dla Boga jest rzeczywistością, przez którą nas postrzega.  Innymi słowy Królestwo Boże, które dla nas  jest odległe w czasie , paradoksalnie w innym wymiarze czasoprzestrzeni już się dokonało. To tak naprawdę STAN ŚWIADOMOŚCI decyduje o łączności z Absolutem, nie żadne kary i nagrody, spełniania warunków, rytuały, walki sił jasnych i ciemnych –  i tak dalej – to wszystko czym karmią człowieka religie i ezoteryka ze swoimi paranoicznymi teoriami spiskowymi.

Najważniejsza zasada rozwoju duchowego jest taka, że należy wgłębić się w swoją własną podświadomość i skonfrontować z jej programami, które mają bezpośredni wpływ na  życie oraz odbiór rzeczywistości fizycznej, psychicznej i duchowej przez ego.  Druga zasada jest taka, ze na  Wyższą Jaźń patrzymy zawsze przez pryzmat naszych podświadomych projekcji i nieprzepracowanych wzorców.  Wtedy archetypy boskie, czyli obrazy Bożych Emanacji docierają do nas w formie mocno zniekształconej przez cienie psychiczne i duchowe (tzw iluzje albo negatywne projekcje).

Dotrzeć do pełnego i najczystszego obrazu Wyższej Jaźni możemy tylko i wyłącznie przemieniając naszego Cienia w wersji żeńskiej i męskiej. Nasz cień, to jak wspomniałam przed chwilą iluzje i zniekształcenia powodujące negatywny odbiór rzeczywistości. To wszystkie uwięzione, niekochane, niepoznane, niezrozumiane a przez to wyparte aspekty i potencjały duchow0-cielesne, które są odpowiedzialne za stan podzielenia wewnętrznego i konfliktu Duch – Ciało. Powoduje to dysharmonijną relację męskiego i żeńskiego pierwiastka w Jaźni, co projektujemy w sposób nieuświadomiony na innych ludzi.  Na najgłębszym poziomie, to uwięzione w nieświadomości obrazy Boga i Bogini,  odbierane przez pryzmat dzielących dualizmów, braku wiedzy i akceptacji nieobliczalnego życia, śmierci, cielesności, seksualności i tak dalej. Dopóki tych treści nie zasymilujemy, nie osiągniemy wolności, pełni ani całości duchowej. Nawet jeśli Wyższa Jaźń  – boskie archetypy typu Jezus, Anioły, Matka Boska, Budda itp pokazują nam się w astralu, wizjach, snach itp, to dopóki nie przepracujemy wszystkich swoich cieni i podświadomych wzorców,  widzimy je w formie zabrudzonej, co prowadzić może do toksycznych relacji duchowych oraz pułapek duchowych . Bo przy nieprzepracowanej podświadomości te istoty duchowe widzimy najczęściej jako  formy jasne i ciemne. Te wzorce podzielenia naszej własnej jaźni wikłają w iluzoryczną wojnę z cieniem nieuświadomionym lub uświadomionym, wojny mroku i światła – będącej w swej istocie toksyczną podstawą wielu religii i teorii ezoterycznych.

Na niższym poziomie, Wyższa Jaźń pokazuje się w formie niepełnej, jak wcześniej wspomniałam, najczęściej w postaci ludzkiej Animy (dla męzczyzn) i ludzkiego Animusa (dla kobiet). Obrazuje wtedy  ideał partnera, który zawsze jest dopełnieniem nas samych, a więc przeciwieństwem cienia. Nie zdziwmy się zatem, że między Wyższą Jaźnią w postaci cząstkowej (Animusa lub Animy) a ego, może na planie astralnym i w snach – erotycznie iskrzyć. Nie ma w tym nic złego ani zdrożnego. Energia seksualna jest dążeniem do jedności – to jej pierwotna, boska funkcja. Pragniemy stać się jednością z naszym Animusem lub Animą (obrazujących w sposób idealny jeden z pożądanych potencjałów naszej jaźni, duszy, który na poziomie ego uważamy za swój brak), dlatego czujemy erotyczny pociąg.

Na najgłębszym poziomie cienia, odkrywamy Animusa i Animę w formie archetypów boskich, jako nasze najczystsze przeciwieństwo jak i dopełnienie. To ten aspekt Wyższej Jaźni, który jest związany z naszą duchową pustką, która powstała w wyniku oddzielenia się od Absolutu. W tej sytuacji zapełnić ją może tylko obraz Wyższej Jaźni w postaci istoty duchowej – Boga lub Bogini którzy pełnią rolę łączników między człowiekiem a Absolutem. Za najgłębszym cieniem kryje się więc spotkanie z naszym „skarbem” czyli Duchem, który często przybiera formę Anioła Stróża,  Mesjasza, Jezusa itd w przypadku Animusa dla kobiet. W przypadku Bogini dla mężczyzn , będzie to Anielica, Matka Boska, lub inne archetypy boskie związane z żeńskim obrazem Absolutu.

Więcej o miłosno – seksualnych relacjach człowieka ze swoim Bogiem lub Boginią, naturze Wyższej Jaźni i duchowych dążeniach do integracji, znajdziesz w moim artykułach:

O pierwotnym pożądaniu Ducha i jego seksualności w relacji z człowiekiem

Wyższa Jaźń jako samoświadoma istota

To wszystko, co uważamy za brak w sobie, czego pragniemy i szukamy w innych ludziach – w formie negatywnej jest naszym niezintegrowanym cieniem , a formie pozytywnej  atrybutem Wyższej Jaźni. Te cechy, o których myślimy, że nam brakują, i których szukamy u innych ludzi,  prędzej czy później musimy wydobyć z siebie poprzez pracę z cieniem – nieuświadomionym potencjałem, który przybrał swoją negatywną formę psychiczną na zasadzie odbicia.

Szukamy naszego ideału w płci przeciwnej, bo instynktownie wiemy, że człowiek, w którym zawiera się nasz idealny obraz drugiej połówki, jest jednoczesnie bramą do ukrytych potencjałów w naszej jaźni (Duszy).

To też tłumaczy, dlaczego czasem jest tak, że spotykamy swój ideał w życiu (tak nam się wtedy wydaje) przerabiamy tą miłość itd i odkrywamy, że to czego pragnęliśmy w nim tak naprawdę jest w nas, nauczyliśmy sie o sobie nowych rzeczy i już niestety ten człowiek przestał nam wystarczać bo nasz ideał wyewoluował na inny i szukamy teraz animusa/animę z wyższej poprzeczki. To egoistyczne, ale tak się często dzieje.

Bo tak naprawdę, to cały czas szukamy w innych ludziach siebie jak i swojego dopełnienia.

Wszyscy jesteśmy dla siebie lustrami, dopóki nie uświadomimy sobie, że na najwyższym poziomie świadomości, jesteśmy zróżnicowaną jednością, a to czego szukamy na zewnątrz znajduje się w naszej Jaźni (w obrazie Boga i Bogini, męskiej i żeńskiej emanacji Absolutu na podobieństwo których zbudowane jest dosłownie wszystko na tym świecie).

W duchowych ścieżkach opartych na praktyce uważności, Wyższe Ja jako stan świadomości duchowej, będzie efektem przejścia przez wszystkie iluzje i projekcie umysłu (nieświadomości). Perspektywą, w której rozwiązaliśmy wszystkie konflikty cienia z ego, wyszliśmy z każdego dualizmu, który powodował cierpienie i połączyliśmy naszą jaźń w harmonijną jedność. Scaliliśmy Ciało i Ducha, gdzie kobiety wchodzą na poziom boskiego Ciała (Bogini) a mężczyźni – Ducha (Boga). Doświadczenie Absolutu jest niekończącym się rozwojem świadomości człowieka, jest niekończącą się pełnią, doświadczeniem Formy – Pustki (Ciało – Łono) wypełnionej Wyższą Świadomością (Duchem). To stan Duszy – świadomości człowieka, który osiągnął wewnętrzną i zewnętrzną jedność poprzez zdemaskowanie wszystkich iluzji dzielących od najczystszego doświadczenia swojego boskiego dopełnienia.

Stan Duszy jest jak świadomy powrót do domu,  do stanu niewinności ale i paradoksalnie – dojrzałej relacji z Absolutem poprzez komunię Ducha wypełniającego Ciało. Uwolnienie oraz transformacja krzywd i narastających przez lata tłumionych treści, zrozumienie wszystkich przyczyn na poziomie duchowych paradoksów powoduje w efekcie rozkwit miłości, zaufania, pasji i duchowej harmonii,  pozwalającej bez oporów przeżywać rzeczywistość w pełni. Tak jak dziecko, ale świadome i dojrzałe dziecko, które przestało bać się Życia i Śmierci. To powoduje stan błogości i rozkoszy – duchowo-cielesnej co opisuję w artykule: Śmierć i seksualność – podstawa duchowości. Ekstaza

5 odpowiedzi »

  1. Piszesz w tym artykule że człowiek musi powrócić do „stanu edenicznego” ale nie wiem czy wiesz ale Biblijny Eden istniał naprawdę na ziemi a dokładnie tam gdzie jest dzisiejszy Iran 🙂
    Jak się odniesiesz do tego?
    Nie sądzę aby duszą chciała powrócić do Boga, gdyż moim zdaniem wszystko co istnieje jest Bogiem w czystej postaci i nie trzeba nigdzie odchodzić czy uciekać. My już żyjemy jakby w Raju i w Bogu 🙂 Jednocześnie w świecie duchowym i fizycznym. Dusza jest stworzona po to by kreować to co chcę i dlatego Bóg podarował nam materię 🙂
    Nie sądzę aby ostatecznym celem człowieka było lewitowanie w świecie duchowym i nic nie robienie 🙂

  2. Jacku pomyliłeś chyba blogi. Mój blog nie jest New Age’owy jesli tego jeszcze nie zauważyłeś, nie mówiąc o tym, ze moje subiektywne doświadczenia duchowe i zyciowe przeczą radosnym New Age’owym rozpasaniom typu : „jestem po to by kreować co chcę i generalnie jestem bogiem” 🙂 I nie chodzi o żadne lewitowanie, czytaj ze zrozumieniem. Celem jest dojrzałość duchowa do relacji z Bogiem i drugim człowiekiem TUTAJ NA ZIEMI z czym wiąże sie również odpowiedzialność, do której trzeba dorosnąć i umietjętność nazywania rzeczy po imieniu. Bo ziemia w wydaniu fizycznym rajem póki co nie jest, jak twierdzisz, aczkolwiek masz prawo to sobie wmawiać 🙂

    • Jednak tak szczerze to nawet fajnie piszesz, tak mądrze mimo wszystko 🙂
      Będę śledził Twój blog nadal i raz jeszcze przepraszam za osąd, trochę tak mam że coś zrobię zanim pomyślę.

      Pozdrawiam Serdecznie 😉 i dzięki za wytłumaczenie zagadnienia.
      Nie chodzi o to że materialista jestem jednak fajne jest życie w ciele 🙂 owszem wszystkiemu należy się uwaga i temu co duchowe i fizyczne a chyba najważniejsze to jest to aby była równowaga 🙂
      Ja tak trochę boję się Boga, bo nie wiem jaki jest świat duchowy, co tam się robi itd. Może to głupie ale boję się nudy. Życie fizyczne jest jednak ciekawe, nie zarabianie kasy i samo bogactwo, ale takie proste czynności codzienne dają mnóstwo frajdy jeśli to zauważymy 🙂
      Lubię kiedy idę na spacer, wieje mi wiatr w oczy albo piję kawę na balkonie i podziwiam moje góry 🙂
      Cieszą mnie takie czynności i dlatego boję się że kiedyś będę musiał to porzucić na zawsze…

  3. Nie sądzę, żeby Miłość miała polegać na tym, żeby sadystycznie odbierać nam „cukierki” a już na pewno nie na zawsze 😉

Leave a Reply to SylvanaCancel reply