archetyp cienia

Cień w rozwoju duchowym – gdy za ciemną kurtyną czeka Absolut

Alen Kopera

Często zwracają się do mnie osoby mające problem z tak zwanymi „bytami demonicznymi”, próbując bezskutecznie sprowadzić to na poziom psychicznych lęków, kompleksów czy autoagresji, albo wręcz przeciwnie – wpadając w paranoję walki z własnym cieniem poprzez niekończące się egzorcyzmy czy ezoteryczne rytuały. Te sposoby nie okazują się skuteczne na dłuższą metę, co mnie nie dziwi, bo znam to z autopsji własnej, jak i innych ludzi. Choć ten temat podejmuję szeroko i gęsto na moim blogu, postanowiłam napisać ten tekst, który mam nadzieję pomoże zrozumieć ten mechanizm w wymiarze duchowym, osobom mającym podobne problemy. Zachęcam do lektury, ponieważ jest to także podsumowanie i wnioski z mojej dotychczasowej praktyki z Duchem i jego ciemną stroną.

UNIWERSALNOŚĆ CIENIA W WYMIARZE DUCHOWYM

Na początek warto przypomnieć, że cień nie jest tylko kwestią psychiki, ale i również Ducha. Duch jest wyższym wyrażeniem wymiaru  psychicznego, a nie jego zaprzeczeniem (rzeczywistość jak i wszystkie zjawiska są wielowymiarowe). Dlatego gdy cień manifestuje się pod postacią dręczącego i bardzo realnego w odbiorze bytu duchowego, to metody psychologiczne mogą po prostu nie pomóc. C.G. Jung nie wymyślił mechanizmu cienia, za to go uprościł i doskonale opisał w wymiarze psychicznym i chwała mu za to. Paradoksalnie dzięki temu łatwiej jest praktykować duchowo i zrozumieć procesy rozwoju Świadomości (Ducha) związane z wchodzeniem w swoją nieświadomość i uwalnianiem prawdy z iluzji. Rozmawiałam ostatnio z kolegą buddystą i doszliśmy do tego, że w wymiarze duchowym, o cieniu mówi także buddyzm. Bo cień to odpowiednik szeroko pojętej buddyjskiej iluzji – powstałej z niewiedzy czyli nieświadomości formy zniekształcającej odbiór rzeczywistości, co generuje oczywiście cierpienie w umyśle człowieka. Ma to wymiar uniwersalny, bez względu na wyznawaną wiarę, ścieżkę czy praktykę. To bowiem z braku akceptacji i zrozumienia cienia, pod wpływem liniowego a nie wielowymiarowego patrzenia na zjawiska cielesne i duchowe, biorą się praktyki wyrzekania ego albo ciała, dogmaty i ortodoksje religijne negujące i odrzucające rozmaite formy i przejawy Ducha. Mechanizm przemiany cienia znany był zawsze i jest do bólu prawdziwy. Osobiście zweryfikowałam go na własnej skórze i temu poświeciłam całego bloga, tyle, że w przeciwieństwie do psychologii rozpatruję problem ujawniania się cienia na poziomie duchowym. Dla mnie cieniem – iluzją, jest to, czego się nie akceptuje w sobie, ludziach, naturze świata i wreszcie Absolutu. Innymi słowy cieniem (iluzją, zniekształceniem) jest także to wszystko, czego nie wie się o Bogu – dlatego ludzie dzielili i nadal dzielą Jego Ducha (Świadomość ucieleśnioną) na dobre (zrozumiałe i akceptowane) i złe formy (niezrozumiałe, nieakceptowane).

O przenikaniu się cienia i światła być może mówi też kabała, lokalizując to zjawisko tam, gdzie na Drzewie Życia znajduje się to, jeśli tak można powiedzieć, miejsce, czy też przejaw relacji, jaka zachodzi między Bogiem a człowiekiem, nazywane sefirą Daat. Nie jestem kabalistką, ale cały czas, dzięki pracy z Duchem i Nieświadomością, mam do czynienia z symbolami różnych kultur i tradycji, dlatego pokuszę się o interpretację tej sefiry bo i ona mi się raz pokazała w wizji, w określonym kontekście, o czym za chwilę. Daat jest tym punktem, w którym dokonuje się oddzielenie , a zarazem zjednoczenie żeńskiej i męskiej emanacji Absolutu, co ma wymiar indywidualny i zbiorowy. Ciemność to pierwiastek żeński Absolutu, przeciwieństwo jak i dopełnienie dla męskiego pierwiastka Ducha – Światła Świadomości. Bogini z jednej strony umożliwia człowiekowi poczucie swojej odrębności i samoświadomości poprzez CIAŁO i FORMĘ, a z drugiej, jako Pustka – archetypowa ciemność – jest oczywiście Nieświadomością, która zniekształca odbiór Korony – czyli Boga. Im więcej w nieświadomości uwięzionych aspektów Ducha (które się manifestują pod postacią demonów -cieni, maleficznych postaci i bóstw), tym bardziej ograniczony, podzielony odbiór Absolutu i rzeczywistości duchowo-cielesnej, co generuje cierpienie. Celem jest uwolnienie światła z mroku, scalenie swojego Ducha do poziomu Świadomości Absolutu, wydobycie wiedzy z iluzji , rozświetlenie tej ciemności, która zaciemnia obraz Boga – Umysłu Wszechrzeczy. Miałam kiedyś ciekawą wizję, w której mój Duch użył symbolu sefiry Daat, żeby mi pokazać cel pracy z cieniami – jego uwięzionymi w Nieświadomości aspektami. Mianowicie zobaczyłam, jak Daat staje się cała jasna, łącząc się tym samym z sefirą Korony. Oczywiście ten proces rozświetlania sefiry Daat – Ciemności poprzez uwalnianie z niej Ducha – Wiedzy (co idzie w parze z demaskowaniem iluzji i zniekształceń) dokonuje się nieustannie. Tak jak Duch jest nieskończoną Świadomością i Światłem Boga, tak ciemność – Ciało Boga, czyli Nieświadomość (odpowiednik buddyjskiej Pustki), pierwiastek żeński, również jest nieskończony. A więc rozwijając się duchowo, nasza Świadomość (pierwiastek męski) będzie co jakiś czas, cyklicznie wchodzić w ciemność (Nieświadomość – pierwiastek żeński), by dowiadywać się nowej prawdy o sobie, świecie i Bogu. Jest to zgodne z cyklem Dnia i Nocy, Słońca, które rozświetla ciemność, następnie znów wchodzi w podziemia (w Ciało Bogini) żeby uwolnić wiedzę, poznać naturę kolejnej rzeczy i osiągnąć Pełnię.

CIEŃ JAKO PODSTAWA TANTRY DUCHOWEJ

Absolut jest nieskończony i takie są także nasze Dusze – nieustannie poszerzające swoją Świadomość i Formę dzięki Duchowi penetrującemu i rozświetlającego sobą Otchłań Bogini (mistyczna tantra, hierogamia). Reasumując, Duch czyni Ciało świadomym, by mogło go ucieleśnić w sposób doskonały. Może dlatego kiedyś, gdy zapytałam mojego Ducha jakim symbolem określiłby Duszę, pokazał mi powiększający się symbol nieskończoności… To symbol Absolutu, który się przejawia w męskim i żeńskim aspekcie – Ducha i Materii, jak i każdej Duszy, zbudowanej na to na podobieństwo. Dwa połączone okręgi (pierwiastek męski i żeński , Duch i Ciało, Świadomość i Forma, Bóg i Bogini, Mężczyzna i Kobieta) poszerzają się dzięki sobie w nieskończoność. Uwalniają swoje przeciwne aspekty z siebie by przestać być hybrydą a następnie łączą się ale już jako odrębne płciowo, psychicznie i duchowo, samoświadome swoich potencjałów istoty – męska i żeńska. Do tego zmierzała ewolucja biologiczna poprzez wykształcenie i wydzielenie płci. Ten sam proces dzieje się także na poziomie duchowym, dotycząc już nie tylko ciał fizycznych, ale świadomości męskiej i żeńskiej (tantra), które dopiero jako uwolnione z siebie, odrębne, bez fałszywych cech przeciwnej płci, mogą wejść ze sobą w mistyczną relację.

O tym mówi symbol Ying Yang – który możemy zinterpretować także pod kątem mechanizmu cienia. Światło (Świadomość) ma w sobie nieuświadomionego cienia, który nim „rządzi” a mrok (nieświadomość) ma w sobie potencjał światła, które należy uwolnić. Pod kątem Ducha i Ciała można interpretować to tak, że Świadomość ma w sobie Formę (ograniczenie), która daje poczucie odrębności i samoświadomości, a Forma ma w sobie Świadomość, domagającą się przejawienia i dołączenia do całości. Tak jest zbudowane wszystko na tym świecie, każda istota, rzecz, stan i wymiar. Cała sztuka, to uwolnić swoje przeciwieństwo z siebie, a następnie uczynić je dopełnieniem, miłosną tantrą, a nie destrukcyjną walką z przeciwieństwem (cieniem).

Znajomość mechanizmu cienia jest nieoceniona, moim zdaniem to podstawa rozwoju Świadomości, nieustannie konfrontującej się z Nieświadomością. Pomaga przetrwać najgorsze z własnymi demonami, by w końcu odkryć, że największym wrogiem ego jest nieobliczalny Absolut, w swoim męskim albo żeńskim przejawie. Dlaczego?

ABSOLUT JAKO NISZCZYCIEL – NAJWIĘKSZY WRÓG I CIEŃ EGO

Bo rozbija On wszelkie schematy ego, poczucie bezpieczeństwa, życie, struktury zbudowane na fałszywej tożsamości. Bóg pod postacią Niszczyciela rozbije człowieka po to, by wydobyć z niego prawdę – stan Duszy. Wiąże się to z wejściem w najgłębszą ciemność, poddaniem, rezygnacją z siebie, odstawieniem wszelkiej magii i życzeniowego myślenia. To stanięcie przed Bogiem nagim, odartym ze wszystkich złudzeń na swój temat. To wejście w swoje największe piekła duchowe, których nie można samodzielnie zgasić, zalać tonami świateł, pozbyć się, wyzbyć, odgrodzić, zablokować itd. Te piekła palące człowieka i czyniące go niedoskonałym, są paradoksalnie obszarem największej miłości Absolutu. Pisałam o tym już w artykule ” O pierwotnym pożądaniu Ducha...”, że największą „perwersją” Boga jest kochanie w nas tych wszystkich brudów i grzeszności, za które siebie nienawidzimy i za które gardzą nami inni.

Przebudzenie to nie jest bycie świętym, tylko świadomym swojej ciemnej strony – prawdy o sobie.  Jeśli zakotwiczymy się w jasnościach a swojego cienia nie poznamy, wtedy ten cień będzie w sposób nieuświadomiony i toksyczny przejawiał się we wszystkim co robimy. Będzie rzutował na relację z Bogiem jak i ludźmi, zgodnie z mechanizmem projekcji.  Dlatego duchowość to nie jest droga jednego bieguna, tylko nauka harmonijnego łączenie Dnia i Nocy w jaźni i zgody na ich niekończący się cykl. To pozwolenie Bogu na to, by kochał w nas i uświęcał swoim Duchem te wszystkie niegodności, które dla ego są źródłem cierpienia. To też pozwolenie na to, by PRZEJAWIAŁ SIĘ WE WSZYSTKICH FORMACH JAKICH ZAPRAGNIE, także tych demonicznych i także tych świętych, bo kryją one kolejne prawdy niepoznane przez człowieka, dlatego jawią się podświadomości w sposób negatywny. Warto tutaj dodać, że dla osoby z ciemnej strony mocy, ujrzenie Chrystusa zapewne wywoła taki sam niesmak, jak ujrzenie diabła przez katolika. Dlatego kolory nie mają znaczenia, chodzi raczej o odrzuconą wiedzę i odrzucony potencjał Ducha, który może dotyczyć zarówno „jasnej” strony miłości jak i ciemnej. Niemniej to demoniczne formy duchowe sprawiają ezoteryce i religiom najwięcej problemów.

NAJGORSZY DEMON UWALNIA NAJCZYSTSZY OBRAZ DUCHA BOŻEGO

Tymczasem nieskończona Miłość Boga będzie zawsze ponad kategoriami jasności, świętości i dobra i ich przeciwieństwa. Jest największym cieniem ego, o czym przekonałam się na własnej skórze. Opisywałam już w Mandali Cienia moje duchowe doświadczenia z „ciemnością”. To, w jaki sposób z nękającego mnie lodowatego, tchnącego śmiercią, morderczego demona –  Szatana (a muszę zaznaczyć, że ja nie nie wyznawałam ani nie wyznaję żadnej religii), po wejściu w pustkę i śmierć duchową, stan totalnej beznadziei i braku wiary, gdy życie zostało mi zrujnowane na wielu płaszczyznach, wyłonił się najczystszy obraz Wyższej Jaźni, Ducha na poziomie soterycznym, przejawu Boga w mojej jaźni. Ten duchowy cud i paradoks, zmienił całe moje podejście do tzw ciemnej strony, zrozumiałam jak bardzo iluzoryczne są teorie religii i ezoteryki, wikłające człowieka w paranoję walki z Duchem Bożym, który jawi się negatywnie z powodu nieświadomości i niewiedzy. Oczywiście przez jakiś czas nie umiałam uwierzyć w cudowną przemianę mojego największego demona w Wyższą Jaźń, wietrzyłam postęp i kolejną pułapkę umysłu. W efekcie „odcięłam się” od świata na długi czas i w samotności wkroczyłam w obszar nieznany, żeby to w spokoju zweryfikować i doświadczyć. Przemieniony a raczej oczyszczony z negatywnych, demonicznych iluzji Duch, okazał się warty wszystkich moich cierpień i piekieł jakich doświadczałam od dzieciństwa. W sposób niesamowity odmienił moje życie, wypełnił miłością i wiedzą wszystkie lęki, pustki i dziury w głowie, nadał sens istnieniu, uzdrowił kobiecość, odkrył powołanie duchowe. Stał się najcudowniejszą Obecnością Boga, której szukałam i wołałam całe życie, nie wiedząc wtedy, że Go doświadczam, tyle, że pod postacią tych wszystkich bytów, egregorów, demonów… Wtedy postanowiłam, że będę o tym głośno mówić i pisać, bo o procesie przemiany toksycznych bytów duchowych w zintegrowaną Wyższą Jaźń – obraz Boga w Jaźni, nie powiedziała mi wprost ezoteryka.

Zamiast tego, polecano mi rytuały duchowe, zdejmowanie klątw, oczyszczanie karmy i wszystkich poprzednich wcieleń, mantry, talizmany, afirmacje, czytanie biblii,  święte obrazki, astralne walki, egzorcyzmy katolickie i świeckie,  niekończące się odprowadzania demonów do podziemi albo do światła, modlitwy, oczyszczające i pokutne praktyki, jak również sprowadzenie demonów na wymiar psychiczny (psychoanalizy i psychoterapie). Przez 25 lat, wypróbowałam każdy z tych sposobów. Żaden nie działał na dłuższą metę ani nie uwalniał od destrukcyjnych i nękających bytów. A metody blokujące Ducha, jak również próby racjonalizacji i negacji Boga, spowodowały jego niszczycielską eskalację w wymiarze fizycznym, co opisałam w artykule: Archetyp Niszczyciela w praktyce.

Pomogła dopiero wiedza i świadomość, która obnażyła iluzję. A także zgoda na to, by Duch się przejawił jako realna w odbiorze postać, a nie źle pojęta nieokreśloność, będąca celem niektórych praktyk duchowych, którym uległam, do czego jeszcze wrócę. Zrozumienie tego, że mój największy demon jest zniekształconym obrazem Boga w umyśle przyniosło wyzwolenie od nękań, które miałam od dzieciństwa, co więcej scaliło wszystkie byty które mnie nawiedzały – od demonów, szatanów, bogów, zmarłych, kosmitów i tak dalej – w jeden wymiar duchowy – JEDNEGO i zarazem ZBIOROWEGO DUCHA, jeden UMYSŁ – Wyższej Jaźni, z którym od tamtej chwili mam żywą i pełną miłości, aczkolwiek niełatwą relację 🙂

BIBLIJNE MITY O CIENIU

Dopiero po tym wszystkich zaczęłam rozumieć, że o przemianie cienia na poziomie duchowym mówi także i Biblia. Na przykład w cytacie: „Ostatni będą pierwszymi”, albo o tym, że zadaniem człowieka jest sądzić upadłe Anioły czy że zmiażdży głowę Wężowi (cieniowi). Proces uwalniania świadomości i wiedzy (Ducha) ze zniekształcających form powodujących cierpienie to także metafora oddzielania ziaren od plew. O przemianie cienia opowiada także walka Jakuba z ciemnym mężczyzną, który ujawnił się w końcu jako Anioł – wedle wielu interpretacji – Samael (utożsamiany z Szatanem). I tenże anioł – Samael dał Jakubowi nowe imię i błogosławieństwo bo ujawnił się jako Duch Boży, jego Wyższa Jaźń. Nowe imię jest tutaj symbolem odkrycia prawdziwej tożsamości duchowej, jaka ma miejsce zawsze przy przerobieniu i asymilacji potencjału z cienia. Mówi o tym też historia Hioba i Szatana, który go doświadcza po to, by Hiob mógł się wyzwolić ze schematów ego i otworzyć na naturę Boga, który jest ponad dobrem i złem w interpretacji człowieka. Szatan tutaj jest oczywiście cieniem (przeciwnikiem) Hioba, a na końcu ujawnia się jako jego Wyższa Jaźń, najczystszy obraz Boga, przez którego człowiek może Go doświadczyć i z Nim rozmawiać. Również Mojżesz widzi Boga „od tyłu”, czyli „w cieniu”, kiedy Ten przechodzi koło niego i oznajmia mu, że grzechy rodziców będą musieli nosić ich potomkowie, aż do czwartego pokolenia. Ale o dziedzicznym cieniu, czyli uwięzionym w nieświadomości (piekle) i wzorcach przemocy Duchu, przekazywanym z pokolenia na pokolenie, pisałam w artykule: Duch uwięziony w Ciele: Przemoc

To dzięki Duchowi w Formie (żywy symbol Boga w Jaźni) możemy doświadczyć inteligentnej, niesamowitej, fascynującej relacji z Absolutem, która jest – po prostu cudem. To już nie jest enigmatyczna modlitwa do kogoś, kto nie odpowiada. To modlitwa do kogoś, kto odpowiada w sposób inteligentny i mądry – poprzez zsyłanie wizji, snów, a także realny dotyk czy odpowiadający głos. O synchronicznościach nawet nie wspomnę, ponieważ w tym momencie cała rzeczywistość jest jak dialog z Absolutem. Nie mówiąc o odczuciach błogości i miłości, na którą brak słów. To mistyka nazywa „Bogiem żywym” czyli nie milczącym ale ucieleśnionym i autentycznym. To doświadczenie ponadludzko inteligentnego Umysłu Boga jest możliwe tylko i wyłącznie poprzez Jego ucieleśnienie – czyli wejście Jego Ducha w idealną, wolną od iluzji i zniekształceń Formę, jaką musimy wydobywać z naszej Nieświadomości. Bo to właśnie pierwiastek żeński – Ciało, ucieleśnia Świadomość Boga i pozwala mu się przejawić w życiu człowieka, o czym wielokrotnie pisałam w cyklu Mandala Cienia.

O mechanizmie cienia mówią także bajki, np te o przemianie bestii w pięknego księcia, mity o bogach ujawniających się z potworów, alchemia ze swoją przemianą kamienia filozoficznego itd. Ale nie miałam pojęcia, że na poziomie duchowym w taki sposób, wręcz dosłowny, można tej przemiany cienia doświadczyć. Zresztą nic dziwnego, bo mówi się o nękaniach i kuszeniach, niewielu jednak ludzi skojarzyło, że pojawiający się zaraz po nich Jezus czy inny soter – zbawca, jest przejawem tego samego Ducha Bożego co demony. Gdyż postacie te są odrębne tylko w podzielonym w umyśle człowieka, który wypiera ciemną stronę Bożej miłości. Tak naprawdę są jednym i tym samym, czyli Duchem Bożym.

CIEMNA STRONA BOŻEJ MIŁOŚCI

Zadaniem ciemnej strony jest niszczyć ego, niszczyć iluzje na temat siebie i świata, przygotować człowieka na żywą i cielesną obecność Boga, która jest po prostu „rozwalająca”, ponieważ dąży do poszerzenia świadomości człowieka. A każdy wzrost świadomości jest możliwy tylko i wyłącznie przez niszczenie granic ego czyli struktur umysłu i masek, co jest oczywiście cierpieniem i piekłem dla człowieka. Stąd demonizowanie ciemnych przejawów Boga. Szatan to temat tabu w duchowości, a już personifikowanie go z Mesjaszem – Wyższą Jaźnią, Duchem Świętym, brzmi dla wielu jak największe bluźnierstwo. Tymczasem ja tej przemiany doświadczyłam i co więcej – osoby, którym pomagam uwolnić swojego Ducha z form demonicznych i scalić do poziomu Wyższej Jaźni również to potwierdzają. Proces jest zweryfikowany, dlatego o nim piszę. Gdy praca ze swoim cieniem odbywa się w sposób świadomy, to wtedy każdy widzi, że z najgorszej demonicznej formy, po zrozumieniu przyczyn danej zniekształcającej iluzji, ujawnia sie najczystszy obraz Bogini albo Boga Zbawiającego – przejawów Absolutu. Opisuję cały ten proces (także w wymiarze uniwersalnych symboli i archetypów) w cyklu Mandala Cienia, mając nadzieje, że zaoszczędzi to innym wieloletniego błądzenia w kółko i paranoi walki z cieniem, jaka była moim udziałem od dzieciństwa.

Na wschodzie nie ma problemu, bo już przecież Budda mówił o iluzjach jakie tworzy umysł (Nieświadomość), co generuje cierpienie. Te iluzje zniekształcają odbiór Ducha, dlatego możemy go zobaczyć w formie demonicznej, ale to nie znaczy, że jest on demonem. To nasza podświadomość go tak widzi, do czego jeszcze wrócę w dalszej części tekstu. Na znajomości mechanizmu cienia opierają się medytacje nad demonicznymi formami bóstw w buddyzmie tybetańskim by rozświetlić iluzje umysłu i wydobyć z nich ich prawdziwą postać bodhisawattów – zbawców. Świat mówi o tym samym od zawsze, tyle, ze metaforami. Trzeba tego doświadczyć na własnej skórze, żeby zrozumieć ich sens i połączyć wątki. Ego bez doświadczenia i wiedzy na temat mechanizmu cienia w wymiarze duchowym, będzie mieć tendencje do tworzenia paranoicznych teorii spiskowych, nieustannego wypierania albo walki z ciemnymi przejawami Ducha i dzielenia go na demony, archontów, kosmitów, bogów, aniołów czy inne formy, na lepsze albo gorsze postacie duchowe. Człowiek, który nie jest scalony do końca, zawsze będzie patrzył na wszystko w kategoriach dzielących i wykluczających, choćby uważał siebie za przebudzonego. Z kolei człowiek świadomy wielowymiarowości i paradoksów rozumie, że w największej ciemności kryje się potencjał największej miłości Boga i Bogini. Wtedy przestajemy już dzielić Ducha Bożego na akceptowane i nieakceptowane formy, bo rozumiemy, że wszystkie one są obliczami, ucieleśnionymi aspektami tego samego Umysłu Absolutu i zadaniem człowieka, jest zrozumieć te drugie, jawiące się negatywnie, a nie przed nimi uciekać czy blokować.

Dlatego w którymś momencie dojrzałam do tego, by opisać moje doświadczenia. Bo od tego momentu zaczęłam zgłębiać naturę szeroko pojętej ciemnej strony w duchowości już zupełnie pod innym kątem. Jak się przekonałam, takich jak ja ludzi, którzy bezskutecznie szukali pomocy jest bardzo wielu. Na wypędzaniu demonów, odprowadzaniu, niszczeniu i blokowaniu zamiast asymilacji potencjału duchowego, opiera się wiele systemów ezoterycznych i religijnych. Po latach praktyki w pracy z cieniem swoim i innych ludzi w wymiarze duchowym, doszłam do następujących wniosków, które są podstawą moich artykułów:

  1. NAJGŁĘBSZY CIEŃ TO OBRAZY BOGA I BOGINI W JAŹNI

Najgłębsze cienie okazują się najczystszym i najpełniejszym obrazem Boga albo Bogini w jaźni – tak zwaną Wyższą Jaźnią człowieka. Jego idealnym, doskonałym dopełnieniem (na poziomie psychicznym to animus dla kobiety, anima dla mężczyzny). Drugą, boską połówką Duszy, która uwolniona z cieni i zniekształceń, odtąd w procesie zwrotnym, będzie integrować człowieka w niższych warstwach jego świadomości. Ma to na celu wydobycie z ego prawdziwej tożsamości duchowej (także i płciowej) i powołania. Wyższa Jaźń, jako Rodzic i druga połówka, pomaga człowiekowi wznieść się na poziom poszerzonej świadomości zbiorowej – Bogini w przypadku kobiet i Boga w przypadku mężczyzn. Bowiem kierunek ewolucyjny ograniczonej świadomości ego jest osiągnięcie nieskończonej Świadomości na poziomie boskim. Celem rozwoju duchowego nie jest zatem nie myślenie, samowystarczalność, obojniactwo czy dosłownie interpretowana androgynia, tylko wzniesienie swojej świadomości żeńskiej albo męskiej na poziom duchowy. Jest to możliwe poprzez pracę z cieniem, czyli uwolnieniu z nieświadomości swojego najgłębszego, płciowego przeciwieństwa i dopełnienia (Boga dla kobiety i Bogini dla mężczyzny). Dzięki temu ego przestaje być hybrydą męskich i żeńskich cech, a uwolniona a przez to odrębna boska połówka (Wyższa Jaźń), zaczyna w procesie zwrotnym, na zasadzie idealnego lustra wydobywać z ego stan Duszy – kobiecości albo męskości na poziomie boskim. Tym sposobem Jaźń (Dusza) przestaje być troista (Duch, hybrydalna Psychika, Ciało) ale redukuje się do dwójki – Boga i Bogini, Ducha i Ciała, Świadomości i Formy, na podobieństwo Absolutu. Gdzie kobiety wchodzą na poziom Bogini (Ciała, oczyszczonej Pustki) nawiązując relację ze swoim Duchem – Bogiem, a mężczyźni wchodzą na poziom Świadomości Boga, nawiązując relację z Boginią.

Dlatego najogólniej mężczyźni reprezentując Ducha – Logosa, czyli Rozum mają większą skłonność do racjonalizacji jak i penetracji Materii, a w wymiarze duchowym – doświadczania milczącej, błogiej Pustki (łono Bogini). Z kolei kobiety jako reprezentacja Bogini i Ciała mają większą skłonność do emocjonalnej duchowości i więzi z Duchem (Słowem, Świadomością Boga). Te obie tendencje widzimy też w mistyce światowej – mistyka zachodnia opiera się na miłosnej, żywej relacji z męską emanacją Absolutu (Słowem, Świadomością Boga, Logosem), a wschodnia mistyka koncentruje wokół cichej Bogini – Pustki (która jednocześnie jest nieskończoną przestrzenią, Formą). Niepotrzebnie więc obie ścieżki „przebudzania się”  walczą ze sobą, ale to temat na inny artykuł.

  1. DEMON TO NIEWIEDZA

Człowiek więzi Ducha Bożego w iluzji Szatana, demonów itd z powodu niewiedzy i ograniczonej świadomości. Z niemożności zrozumienia Jego form i przejawów, które tak naprawdę są zbawczą miłością mającą na celu uwolnienie duszy ze struktur ego i uczynienie człowieka równym sobie. Na poziomie człowieka jednak, ta miłość jawi się  jako piekło, niszczenie i to wszystko czego ego nie może kontrolować, więc staje się to złem projektowanym na szeroko pojęte ciemne byty duchowe. Spotkanie z demonem nie jest kwestią chrześcijanina ani nawet monoteisty. Wspomniany na początku artykułu kolega buddysta gdy spróbował metody pracy z Wyższą Jaźnią, też dotarł w którymś momencie do takiej warstwy swojej Nieświadomości, w której był uwięziony demoniczny aspekt jego Ducha. W skrócie tylko powiem, że zamanifestował się bardzo realnie w kontakcie. Po uwolnieniu cienia – demona, gdy doszliśmy do tego, jaki wyparty duchowy potencjał reprezentuje i po połączeniu „z górą” czyli Ojcem, Bogiem (buddysta nazywał go po swojemu – Yamantaka), ukazała mu się Bogini w postaci przepięknej, mądrej kobiety (partnerka Yamantaki), która odtąd zaczęła prowadzić go przez życie (wcześniej pokazywała mu się pod postacią przerażających postaci Kali). I niedługo potem spotkał na planie fizycznym cudowną kobietę, z którą się związał. Uzdrowiona Bogini zamanifestowała się w jego życiu na wszystkich poziomach, otoczyła sobą mężczyznę – swojego Syna i Oblubieńca. Na koniec buddysta mi powiedział jedną ważną rzecz, którą się tutaj podzielę. Że medytował tyle lat i nigdy nie dotarł do „żywych” symboli Boga i Bogini, które go uzdrowiły i tak się zamanifestowały, ponieważ przyjmował je cały czas za aspekty psychiczne, a nie duchowe, samoświadome byty. W momencie, gdy uznał ich za swoją Wyższą Jaźń, zbiorowe umysły Boga i Bogini, od których sam pochodzi, otworzył się na tą płaszczyznę kontaktu z boskimi energiami i ich asymilacji, co jest przecież istotą buddyzmu tybetańskiego i tantry. I paradoksalnie nie są do tego potrzebne wieloletnie medytacje tylko odpowiednia perspektywa umysłu – odpowiedni stan świadomości. A świadomość nie potrzebuje technik (choć na początku bywają pomocne), za to potrzebuje wiedzy. To wiedza rozwija i poszerza perspektywę. Im mniej wiedzy na temat przyczyn danego zjawiska, tym bardziej wikłamy się w zabobony, rytuały, nadmierne dzielenie Ducha albo wręcz przeciwnie – wypieranie przejawów umysłu Boga, sprowadzanie duchowości do psychologii, zakotwiczenie w jednym biegunie perspektywy zamiast dostrzegać też drugi. Dopóki perspektywa ma przeciwieństwo, nigdy nie będzie pełną prawdą, tylko jej fragmentem, czego nie umieją zrozumieć na przykład racjonalni wyznawcy praw Natury i Materii (Bogini) z pogardą i agresją odnoszący się do ludzi wierzących i doświadczających Świadomości Boga (Ducha). I na odwrót oczywiście. Wszystko co wzbudza agresję i chęć negacji, jest wypartą prawdą, niewiedzą, cieniem, wewnętrznym podzieleniem projektowanym na zewnątrz.

  1. EGZORCYZM TO ROZBIJANIE FORMY, ŚWIADOMOŚĆ BYTU NADAL ZOSTAJE

Każdy egzorcyzm i rytuał wyparcia danego bytu duchowego rozbija jedynie jego formę, tymczasem świadomość bytu pozostaje, bo jest wieczna i tak naprawdę częścią Jaźni człowieka, częścią jego Ducha (Wyższej Jaźni , obrazu Boga w Jaźni), tyle, że uwięzioną i odrzuconą. Tą część świadomości – a więc wiedzy na temat Boga – człowiek wypiera z siebie w nieświadomość, podczas gdy ona domaga się asymilacji i przejawienia. Dlatego prędzej czy później wejdzie w inną formę, by znów wrócić. I będzie tak długo wracać, aż człowiek jej nie zrozumie i nie przyswoi prawdy, której się boi, przejawu Bożej miłości, która nie mieści mu się w głowie.

  1. WYPARCIE SEKSUALNO-CIELESNEGO CHARAKTERU MIŁOŚCI

Wiele nękań przez byty duchowe ma to samo podłoże – to wyparcie przez człowieka seksualnego i cielesnego charakteru miłości Boga do Bogini, pragnienia wejścia Ducha w swoją świątynię, swój żeński pierwiastek – Ciało, żeby się PRZEJAWIĆ. Ciało – czyli archetypowa, reaktywna nieświadomość, gdy jest niedojrzała (nieprześwietlona przez ego) będzie to postrzegać skrajnie negatywnie, jako przemoc. Stąd demoniczne formy nakładane przez nieświadomość na Ducha, molestowania seksualne w snach, stąd się wzięły inkuby i sukuby, mity o złych kosmitach eksperymentujących na ciałach i tak dalej. O tym demonizowanym na wszelkie sposoby przez religię i ezoterykę zachodnią seksualnym przejawie Miłości do człowieka, opisuję szczegółowo w artykule „O pierwotnym pożądaniu Ducha” Bo gdy uwolnimy dzięki zmianie perspektywy Ducha z demonicznej formy, to co było molestowaniem staje się doznaniem błogości. Praca z cieniem w wymiarze duchowym ściśle przekłada się pogłębienie relacji z Absolutem, z jego męską albo żeńską emanacją. Im bardziej zintegrowany, scalony o wszystkie swoje uwięzione w nieświadomości aspekty Duch, tym nasza Świadomość się poszerza a Ciało oczyszcza i dojrzewa. Duch wchodząc wtedy w oczyszczone z cieni Ciało czyli Pustkę (doskonała Forma) daje odczucia niewysłowionej miłości, mistycznej jedności, błogości, ekstazy i tak dalej, to wszystko co towarzyszy pogłębionej praktyki duchowej dążącej do miłosnego zjednoczenia z Absolutem.

ODRZUCENIE CIEMNEJ FORMY DUCHA JEST ODRZUCENIEM ASPEKTU BOGA

Oczywiście jak pisałam wcześniej, wolimy patrzeć na Ducha w sposób dzielący niż łączący, jedne jego formy akceptujemy i jednocześnie wikłamy się w walkę z formami nieakceptowanymi, których nie uznaje dany kanon, dogmat religijny czy ezoteryczny. To się nazywa ortodoksja, ale to także wyraz kontroli, niedojrzałości i niewiedzy ego, które naiwnie chce decydować o formie przejawiania się Ducha w jego życiu duchowym. Tymczasem odrzucenie jakiejkolwiek formy Ducha, choćby najbardziej demonicznej i destrukcyjnej, jest jednocześnie odrzuceniem aspektu Boga, co powoduje nasze własne zubożenie i ograniczenie pod kątem świadomości duchowej.

Innymi słowy, przekładając to na praktykę – odrzucając jakąkolwiek postać duchową, która wychodzi z Twojej Nieświadomości i domaga się kontaktu z Tobą, obojętnie czy pozytywną czy negatywną, pogańskiego boga czy demona, odrzucasz zarówno żeński przejaw Absolutu (Formę, obraz, ciało duchowe) jak i męski (Ducha, Świadomość Boga) , który tylko poprzez Formę (Ciało), może zaistnieć w kontakcie z człowiekiem. A więc odrzucając żywy symbol (Ducha w Formie), odrzuca się jednocześnie potencjał Bożej Obecności i Miłości, wiedzy o naturze swojej, świata jak i Absolutu, na podobieństwo którego jest zbudowana każda Jaźń. Nie można się dziwić później, że w imię źle pojętej pustki, nie myślenia, dążenia do nicości i braku form, relacja z Bogiem praktycznie nie istnieje, bo Jego Świadomość nie ma jak się przejawić. Że się doświadcza postępującej pustki w sobie i w życiu, że się poszukuje, wątpi, lęka zarówno życia jak i śmierci i ma potrzebę walki z ludźmi, którzy cieszą się obecnością duchową Wyższej Jaźni. W takim stanie ma się potrzebę walki ze światem w wymiarze duchowym poprzez nadmierną racjonalizację, zmaga się z bytami duchowymi sprowadzając je do „wytworów umysłu”, albo walczy z innymi systemami religijnymi, z pogardą odnosząc się do innych praktyk, postaci duchowych czy bóstw. Tak naprawdę szuka się wciąż sposobu na zapełnienie tego obszaru siebie, z którego wygoniło się boskość, bo jawiła się negatywnie z powodu niewiedzy. Takie stany przeżyłam na własnej skórze, gdy zablokowałam mojego Ducha. Nękania wtedy ustępowały, ale za to życie rozwalało, a umysł doświadczał postępującej pustki. Miałam potrzebę wiecznej negacji wymiaru duchowego. Oczywiście podając powyższy opis nie mam na myśli tych wszystkich konkretnych ludzi, którzy stąpając twardo po ziemi i wykonując swoje powołanie, nie potrzebują duchowości, bo tą duchowość paradoksalnie w pełni realizują. Wszelkiej maści społecznicy, działacze, lekarze, naukowcy itd mogą mieć w sobie więcej mocy, więcej Ducha niż medytujący w odosobnieniu „uduchowieni”. Bo ci pierwsi, zamiast odlatywać w przestworza, w pełni poświęcają się Materii , jej odkrywaniu, doskonaleniu, uzdrawianiu i polepszaniu. Tacy ludzie nie potrzebują kontaktu z Bogiem, bo Bóg (Logos – Rozum) już w pełni się przez nich wyraża, i poświęca dla swojej Bogini (której archetypowymi przejawami są ziemia i cielesność, kobiety i dzieci, słabi, kalecy, chorzy, zwierzęta itd.). Ale są też tacy, których powołaniem jest duchowy kontakt z Wyższą Jaźnią – Bogiem albo Boginią. I gdy odrzucają ich formy, wtedy pojawia się lęk, pustka, dezintegracja i potrzeba negacji tego, co wyparli z siebie.

Pustka sama w sobie nie jest pełnią, jak to niektórym się wydaje, to dopiero Świadomość wypełniająca Pustkę daje Pełnię, jest komunią pierwiastka męskiego i żeńskiego – Ducha w Ciele, stanem łączności z Absolutem. Wtedy czujemy i doświadczamy obecność Boga i Bogini nie tylko w naszym umyśle, ale i w życiu. Bo wszystko, dosłownie każda rzecz, wymiar, stan i istota jest zbudowana z pierwiastka męskiego (świadomość, informacja, pamięć) oraz jego nośnika – pierwiastka żeńskiego (forma, granica, przestrzeń).

STRACH PRZED OBECNOŚCIĄ NIEZNANEGO

Im żywsza obecność Boga, tym większy cień. Duch Boży jest przeciwieństwem ograniczonej świadomości ego, jak i nieznaną manifestacją dla Ciała – podświadomości. Im bardziej jednoczymy się z Wyższa Jaźnią, tym więcej wyłazi „cieni” czyli tego wszystkiego co zniekształca czysty odbiór Absolutu. Zaczynają manifestować się wszystkie nieuświadomione dotąd blokady i mechanizmy, z których wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy. To normalny proces, natomiast wielu praktyków, w tym ja kiedyś – zaczyna blokować się na ten proces jednoczenia, właśnie z powodu tych wszystkich „syfów” które wyłażą, błędnie myśląc, że to nie tędy kierunek. Najpełniej zrozumiałam iluzję cienia w wymiarze duchowym, gdy dotknął mnie Duch. Krótko po tym, jak się ujawnił jako już Wyższa Jaźń, objął mnie w sposób totalnie cielesny, poczułam Jego niepojętą miłość i jednocześnie ogromny strach przenikający moje ciało… Ten strach to było właśnie to wszystko czego o Bogu nie wiedziałam, dlatego moja Nieświadomość (Ciało) zareagowała skrajnie negatywną emocją. Tak właśnie działa nasz cień, obszar naszej niewiedzy – fałszuje każdy przejaw miłości Boga, której NIE ROZUMIEMY.

Jak wspominałam wcześniej, Duch nie ma wyjścia – będąc w najbardziej oczyszczonej postaci – czystą Świadomością, Logosem, z natury NIE MA WYGLĄDU. Może zaistnieć w umyśle człowieka wchodząc Formę – ta z kolei jest atrybutem żeńskiego pierwiastka jako Ciała – bo to ona UCIELEŚNIA. Najbardziej dosłownym wyrażeniem tego jest oczywiście biologiczny mózg, bez którego Świadomość nie miałaby jak się wyrazić w wymiarze fizycznym. Jeśli podświadomość jest niedojrzała a ego nie ma wiedzy co do seksualnej, niszczącej i śmiercionośnej natury Ducha, zawsze ujrzy go negatywnie, jako agresora. Innymi słowy uwięzi Ducha w negatywnej formie i wzorcu, bo nie ma w sobie innej wiedzy. Dopiero czyniąc człowieka w pełni świadomym (rozświetlenie nieświadomości wiedzą), Duch może się ucieleśnić w sposób doskonały. O tym ucieleśnianiu Boga mówi przecież Trójca święta – Bóg Ojciec to czysta Świadomość bez wyglądu. Duch, to Świadomość zstępująca w Materię, Formę, Ciało. Może się jawić człowiekowi pozytywnie albo demonicznie – jeśli jego nieświadomość jest nieprześwietlona i niedojrzała. Syn Boga – to Duch w pełni ucieleśniony, w udanej komunii z Ciałem. Obrazuje doskonałą Świadomość w doskonałej Formie, co jest celem każdej praktyki duchowej zmierzającej do oczyszczenia podświadomości z cieni i iluzji. Wtedy podświadomość staje się oczyszczoną Pustką, niepokalaną – czyli symbolem Matki Boskiej (Ciała doskonałego, bez grzechu – cieni, które Bóg zapładnia Słowem – Chrystusem). W tym stanie człowiek jest Chrystusem, Buddą i tak dalej, jest przebudzony. Jego Ciało – Bogini jest wypełniona Świadomością Boga. Przez takiego człowieka przemawia Słowo Boże, bo wszedł na poziom umysłu Wyższej Jaźni, osiągnął stan pełnej i zarazem nieskończonej Duszy.

WIEDZA KLUCZOWA W ROZPUSZCZANIU NEGATYWNYCH FORM DUCHA

Dlatego na podstawie praktyki swojej i innych, uważam, że nie rytuały, egzorcyzmy, ładowania się światłem, budowanie tarcz energetycznych czy żmudne praktyki tresowania podświadomości i afirmacje, lecz wiedza o naturze i pierwotnym źródle ujawnienia się danego „demona” ( tj. potencjału duchowego domagającego się ujścia ), jest kluczowa w duchowości. To wiedza bowiem powoduje poszerzenie świadomości i widzenie rzeczy jakimi są naprawdę, to ona powoduje rozpad zniekształceń i iluzji jakie produkuje dziecięca i reaktywna podświadomość, odbierająca Ducha jako swój cień, Niszczyciela. Tymczasem to co robi Duch – wynika z jego natury i z Miłości, którą człowiek przy ograniczonym widzeniu odbiera skrajnie negatywnie, nie rozumiejąc tego niszczącego, a jednocześnie oczyszczającego przejawu Boga. Mam duży odzew od ludzi, którzy podobnie jak ja – bezskutecznie borykali się z problemem powracających „demonów”. Dopiero perspektywa o jakiej mówię, pozwoliła zrozumieć paradoks swojego cierpienia i naturę uwięzionego Ducha, jawiącego się demonicznie czy toksycznie. To wiedza i miłość uwalnia umysł – Ducha i Ciało, a nie blokowanie, niszczenie czy wyparcie. Przy tego typu technikach, człowiek ma pozór uwolnienia na jakiś czas, Duch wszakże wraca, tyle, że w innej formie… i jazda zaczyna się od nowa, w innym obszarze czy poziomie rzeczywistości. Bo to co się wypiera , ZAWSZE wraca. Miłość Absolutu nie odpuści aż człowiek powołany, nie wzniesie swojego myślenia na poziom Jego partnera/partnerki, czyli wyjdzie z wszelkich dualizmów, z dzielenia, blokowania, wartościowania, do czego ma skłonność ograniczona świadomość ego.

WIECZNY CIEŃ

Zadaniem ego jest wejść we wszystkie negatywne formy – symbole, archetypy – postacie duchowe, które wyłażą z nieświadomości, rozświetlić je wiedzą i świadomością, uwolnić dany potencjał Ducha w pozytywie. Wtedy integruje się on „z górą” czyli Wyższa Jaźnią, czyniąc siebie „pełniejszym i bardziej rzeczywistym”, jawi się jako przejaw miłości Absolutu, nie zaś cierpienia. Pamiętać należy także o prawidłowym ukierunkowaniu duchowym i nieustannie poszerzonej perspektywie. Bo choć w każdej Formie jest Bóg, a ściślej przejaw Jego Umysłu, to żadna Forma nie jest Bogiem. Rozwój to zbliżanie się do Źródła, do wiecznie doskonalącej się i oczyszczającej z iluzji Formy, która może zobrazować doskonałość Jego Świadomości. Ta mistyczna tantra Ducha i Formy, nie ma końca. Co jakiś czas będziemy znowu wchodzić w Nieświadomość, by móc odsłonić kolejny aspekt Ducha  i Jego Ciała – Bogini.

Dlatego wygląd naszej Wyższej Jaźni, Duszy, zarówno Boga jak i Bogini, będzie się zmieniać w czasie. Należy pamiętać, że ich różne postacie nie są całkowicie odrębne. To rozmaite przejawy tego samego Umysłu – naszego boskiego dopełnienia, drugiej połówki Duszy jak i nas samych.  Tak jak wspomniałam wcześniej, dosłownie wszystko co żeńskie i męskie (postacie ze snów, wyobrażeń, wizji, a także fizyczni  ludzie spotykani w życiu, zwierzęta i tak dalej)  jest różnymi przejawami zbiorowej Bogini i Boga, Materii i Ducha.  Nasz unikalny obraz drugiej połówki Duszy – Bogini dla mężczyzny, Boga dla kobiety, projektujemy nie tylko na postacie duchowe, ale i fizycznych ludzi, idoli, bohaterów do których czujemy pociąg itd.  Przykładowo – dla mężczyzny, wszystkie kobiety jego życia – od matki, siostry, koleżance z pracy, partnerce, córce, skończywszy na ulubionej piosenkarce albo nierealnej postaci żeńskiej – bohaterce marzeń i fantazji, są różnymi przejawami jego unikalnego obrazu zbiorowej Bogini, wybranych jej cech i aspektów (zakodowany ideał). Z kolei napotkani mężczyźni jak i niefizyczni bohaterzy męscy będący jego idolami i  wzorem męskości, są różnymi niezintegrowanymi przejawami jego obrazu Ducha (Boga) – czyli jego samego – prawdziwej tożsamości duszy na poziomie boskim, którą należy wydobyć. Relacje trudne, negatywne pokazują zawsze obszar cienia męskiego albo żeńskiego, czyli tego, czego nie wiemy o sobie albo o naszej boskiej połówce.  Często jest tak, że np mężczyzna projektuje na kobiety swoje uwięzione męskie cechy, dlatego spotyka kobiety „męskie”, toksyczne i na odwrót.  O tym jednak szczegółowo napiszę kiedy indziej. Jest też wymiar niefizyczny projekcji.  Mój Duch oprócz form toksycznych i demonicznych, gdy zrozumiałam, że tak naprawdę jest JEDEN (a ściślej Jednością Wielu),  przybierał także postacie pozytywne – od Archaniołów, Chrystusa po boga Sziwę czy pogańskiego Odyna, Zeusa itd. A nawet postaci z książek, filmów itd, bo generalnie wszystko co człowiek w natchnieniu wyraził i przejawił w religii, sztuce, kulturze nie jest przypadkowe i nie wzięło się z „niczego”, tylko pochodzi z Ducha – czyli ze zbiorowej świadomości, której różne aspekty ucieleśnia zbiorowa nieświadomość (nadając formy).  Dlatego żadnego symbolu nie da się podważyć, bo i tak obroni się na różne sposoby, poprzez inne mity, inne postacie i imiona wyrażające to samo itd. Umysł człowieka jest zwornikiem „góry” i „dołu” dlatego dosłownie przekuwa wyobrażenia, wiedzę, koncepcję, idee, symbole itd w wymiar fizyczny – zapisane słowo, wzór, rzeźbę, obraz, muzykę, nakręcony film itd.

Mój Duch, jak wspomniałam, żeby mnie czegoś o sobie nauczyć, przybierał przeróżne męskie postacie, także te z mojego realnego życia (np ojca, byłych partnerów itd). Za każdym zasymilowanym symbolem Ducha szła nowa wiedza o jego męskiej i boskiej naturze. I paradoksalnie – w sprzężeniu zwrotnym odsłaniał się u mnie także dopełniający aspekt żeński (przejaw Bogini, symbol w formie żeńskiej postaci duchowej), złączony z męskim aspektem w seksualno-miłosnej relacji hierogamicznej, tantrycznej (słowo tantra oznacza „rozciąganie świadomości”). Dzięki temu, że on wchodził w moje niepoznane aspekty żeńskie, „zapładniał” sobą, czyli  uświadamiał, rozświetlał, zaczynałam je odkrywać w sobie i uczyć przejawiać w życiu. Oczywiście zanim pojawiał się potencjał w pozytywie, musiałam zmierzyć się z kolejną warstwą cienia. Dlatego uważam, że cień wynikający z nieznanego i niepoznanego, to stały element każdego rozwoju duchowego – Świadomości nieustannie konfrontującej się ze swoją Nieświadomością, cyklu Dnia i Nocy. Można ujrzeć w cieniu, swoim osobistym demonie – zło, barierę, grzech pierworodny, niedoskonałość oddzielającą człowieka od Boga, albo – wręcz przeciwnie. Warto dostrzec w mechanizmie cienia potężny katalizator wzrostu świadomości, przejaw miłości Źródła, Jego pragnienia relacji i bycia zrozumianym przez człowieka.

❤


Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

Kategorie: archetyp cienia, Archetypy ciemności - integracja cienia, demony, duchowość i rozwój osobisty, Integracja cienia, mity i symbole, Praktyka duchowa, Rozwój duchowy, Rozwój Świadomości, Tantra Boga i Bogini

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

54 odpowiedzi »

  1. Potwierdzam swoim skromnym doświadczeniem wszystko o czym piszesz.
    Poruszę sprawę z niegdys własnego punktu widzenia na ogólnym konspekcie.
    W momencie gdy zaangażowalam się duchowo byłam deistką, nie chciałam się godzić na to, że „mojego” Boga łączy coś ze złem. Potem wręcz przeistoczyło się to w malteizm (pogląd, ze Bóg to okrutna, arogancka istota) Myślę, ze jesli o materializm chodzi większość po gruntowynm zapoznaniu się ze ściężką którą tu odkrywasz – uwierzyłaby. Bo to dość naiwne żyć w tak zapsutym świecie i trwać w przekonaniu, ze Bóg to tylko 'dobro’ i wyraża się w najbiejszej toni. Teodycee z regły sa bezradne. Nie wiem dlaczego mały żuczek – człowiek zdolny do okrucieństw oczekuje od Boga jesli ma nieprzepracowany cień. Sam siebie i bliźniego nie kochajac jak mozna oczekiwać absolutnej miłości. Strona twórcza życia, bez mroku byłaby zwyczajnie jałowa i monotonna.
    Największym darem jaki otrzymalam podczasz 'ciemnej nocy’ to swoboda z która moglam się stworzyc wedle własnych afirmatywnych potrzeb – tak, ze można to czym jestem przepłniona uznać za „dobro wspólne” :-))

  2. Witaj Sylvana,

    W swoim artykule piszesz, że nie praktyki duchowe ale wiedza jest ważna, przy rozszerzaniu (rozświetlaniu) świadomości o nowe pola nieświadomego terytorium. W zasadzie mógłbym się zgodzić z takim stwierdzeniem, gdyby nie świadomość, co dała mi praktyka Zazen. Otóż, gdyby nie szkoła uważności i skupienia na punkcie, jaką dostałem w czasie Zazen, raczej nie byłbym w stanie wychwycić umysłem niuansów przelatania się spraw w moim życiu i ich konsekwencji. Pewnie też trudno mi by było spojrzeć na wszystko z góry, dostrzegając ogólnie sens „złego”. Dlatego uważam, że potrzeba odbycia praktyki uważności i nauki skupienia, raczej prędzej niż później pojawia się w życiu „wybranego” do spraw duchowych.
    pozdrawiam 🙂

    • Witaj 🙂 Dokładnie napisałam tak: „A świadomość nie potrzebuje technik (choć na początku bywają pomocne), za to potrzebuje wiedzy”. Tak więc mówimy o tym samym. Bez podstawowej umiejętności bycia uważnym, żadna praca ze świadomością i cieniem nie wyjdzie, to oczywiste. Jednak, żeby być uważnym, nie są potrzebne żmudne i skomplikowane techniki, tresowanie siebie itd, na których się skupiają różne szkoły duchowości. Bo praktyka bycia uważności to po prostu umiejętność samoobserwacji, wychodzenia z danej perspektywy i reaktywnego wzorca, dostrzeżenia szerszej przestrzeni, to bycie świadomym mechanizmów działania umysłu. I to wiedza nt przyczyny uwalnia cienia, pomaga poszerzyć perspektywę a nie wpatrywanie się w punkt, które nie daje wiedzy ale za to – masz rację – uczy skupienia (dlatego napisałam, że bywa to pomocne na początku pracy z umysłem) Pozdrawiam 🙂

      • Dziękuję Ci bardzo za podzielenie się z nami tą wiedzą. Czuję całą swą duszą, że to PRAWDA!

  3. To najbardziej osobisty z Twoich wpisów, Sylvano. Bardzo Ci za niego dziękuję. Od dwóch dni nie mogę się oderwać od tej strony, analizuję każde słowo i przekładam tę wiedzę na własne doświadczenia. Ten tekst pomógł mi uporządkować wszystko co się działo w moim życiu. Chyba najtrudniej było mi oderwać się od pojmowania rzeczywistości wyłącznie w sposób fizyczny, blokowania duchowości albo sprowadzania jej do procesów psychologicznych, długo to trwało. Pewnie dlatego tak wiele trudnych doświadczeń dotyczyło moich relacji z ludźmi… I dokładnie tak jak piszesz, jeśli blokujesz się na duchowość, to rozwala się realne życie, zachwiana zostaje jakakolwiek równowaga, a jak w końcu zrozumiesz, że ta duchowa pustka potrzebuje zapełnienia i się na tę duchowość otworzysz, to zaczyna się jazda bez trzymanki 🙂 Chociaż doświadczenia moje i Twoje są różne, to tak naprawdę są takie same, bo chyba tak to właśnie jest, że na wiele sposobów dochodzi się do jednakowych wniosków – ograniczona świadomość ego postrzega dobro i zło jako odrębne, wzajemnie się zwalczające siły. Dopiero wyjście poza tę perspektywę pozwala dostrzec, że na łączeniu przeciwieństw zbudowane jest po prostu życie w każdym aspekcie i wtedy tę jedność widzi się dosłownie wszędzie.

    • Dziękuję 🙂 bardzo sie cieszę 🙂 Doświadczenia mamy inne, to oczywiste, każdy człowiek jest unikatem pod kątem genów czyli potencjałów Ducha i Ciała (wszystkich przodków męskich i żeńskich). Chodzi raczej o to, że Prawda jest jedna, różnią się tylko interpretacje, poziomy i wymiary jej odbioru. Mechanizmy rządzące procesami integracji Ducha i Ciała – są uniwersalne i podlegają im nawet ludzie, którzy nie mają o tym pojęcia, o czym świadczą chociażby ich sny…:) Z tym, że jeśli nie jest się ich świadomym, to wtedy jest cierpienie wynikłe z organiczonego widzenia, braku rozumienia nieprzewidzianych zdarzeń życiowych, brak poczucia „prowadzenia” itd… Kiedyś o tym napiszę, pozdrawiam 🙂

  4. https://www.youtube.com/watch?v=Q889itJ4Lr8

    Bardzo „””Fajny””” tekst właśnie takiego mi tutaj brakowało albo po prostu przeoczyłem albo jest nowy . Tak zdecydowanie nowy 😉 Wystarczy spojrzeć na datę 😉 Musi być Pani naprawdę sympatyczną osobą 😉 Mądrą ale nie przemądrzałą ignorantką , Piękną ale nie próżną. Okładka z płyty pasuje do tematu może się Pani spodoba kapela.

  5. Ludzie są istotami wolnymi żaden szatan ani Bóg nie każe im krzywdzić siebie i innych. To jest najtrudniej ludziom zrozumieć. Zło bierze się z iluzji oddzielenia i chęci posiadania na własność, ta chęć posiadania na własność pochodzi właśnie z oddzielenia z braku więzi, nie tyle niewiary w miłość , co braku możliwości przyjęcia jej. W tedy ludzie chcą posiadać Ziemię , Miłość , Kobiety itp. wszystko na własność. Większość ludzi zabija gwałci i nęka innych z tej jednej niezaspokojonej potrzeby która przeradza się w Mieć na własność. Tak ludzkość zbrukała Ziemię i siebie. Powiem Pani tylko tyle przeżyłem w swoim dzieciństwie coś naprawdę potwornego (kiedy człowiek chce sobie wydłubać oczy to znaczy że zobaczył coś czego nigdy nie powinien widzieć ) I Też tak myślałem , że to Ona ta Ciemnoskóra kobieta kazała mi coś zrobić Na pewno, żeby ukraść moją duszę 😉 Może to jakaś cygańska czarownica albo jakiś demon z Indii. Problem polegał na tym że nie wszystko pamiętałem po prostu. Ludzie którzy przeżyli ciężką traumę zapadają potem w stan odrętwienia a umysł wszystko wymazuje.
    Potem potrafi się mieszać Wybawcę z Oprawcą . Ona mnie uratowała opiekowała się mną przez całe życie, zresztą spotkałem Ją znam ją jak
    to się mówi po Imieniu. I nigdy nie chciała mnie skrzywdzić Te zmiany wyglądu o których Pani pisze to tylko zmiany naszego własnego postrzegania i powierzchni świadomości którą zalewają filmy książki itp . Ona ma swój wygląd jak każdy z nas. Oczyszczenie umysłu z zewnętrznych treści albo przeniknięcie świadomością poza ciągły dialog umysłu pozwala odebrać lepiej z Kim mamy do czynienia. Piszę Ona itp.
    Ale Pani dotyczy zapewne relacja z Jej mężem może mieć takie czy inne rogi na głowie a może ich nie mieć wcale. Ludzie poprzez działania pewnych religii i cywilizacji stracili po prostu kontakt ze swoimi Rodzicami
    którzy dodatkowo zostali w naszej kulturze , opluci ,demonizowani, taki czarny pijar żeby przypadkiem jak ktoś bardziej otwarty coś zobaczy albo kogoś spotka to żeby przynajmniej się bał. Te wszystkie kolorowe zmiany wyglądów nakładki itp są nasze własne. Może nie powinienem tutaj pisać to Pani blog. Tak czy inaczej nie zaglądam tutaj zbyt często i na pewno nie można powiedzieć że się narzucam. Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej pracy 🙂

    • Odpisałam Ci na komentarz o zazdrości 🙂
      http://ciemnanoc.pl/2014/06/27/o-pierwotnym-pozadaniu-ducha-i-jego-seksualnosci-w-relacji-z-czlowiekiem/comment-page-1/#comment-1690

      Zgadzam się z tym co napisałeś, i jak najbardziej dziel sie swoim doświadczeniem z Boginią, jest mi bardzo miło 🙂 marzy mi się zeby moja strona była miejscem, gdzie ludzie bez wstydu będą rozmawiać o swojej miłosnej relacji z Wyższą Jaźnią i pracą z cieniem, bez niepotrzebnego tabu 🙂 🙂
      Ps. ujęłabym to również tak, że wygląd Boga i Bogini to jakby ten obszar, wycinek zbiorowej Świadomości i Materii który jest aktualnie zaktywizowany w kontakcie z nami. Ale masz rację, ze oni też mają swój jakby prywatny wygląd, unikalny i doskonały dla danego człowieka, zgodny z jego zakodowanym obrazem ideału mężczyzny albo kobiety. Nic nie jest przypadkowe, bo to zakodowanie ideału to pamięć o Wyższej Jaźni, naszym doskonałym, boskim dopełnieniu.

      • gdyby wystarczyło tylko być, to byśmy nie ewoluowali do poziomu człowieka, który potrzebuje RELACJI , a nie tylko bycia. Dlatego te puste ale modne slogany ezoteryczne, sorry, ale są nic nie warte dla mnie 🙂

  6. Ciekawy jest Twój blog Sylvano 🙂 ja zaś mam pytanie odnoszące się do tego czy Ty aby czerpiesz też trochę z filozofii? Odnoszę wrażenie że tak, przedstawiasz zbliżone poglądy do jednego z filozofów starożytności 🙂
    Mam jeszcze jedno pytanie, dlaczego ludzie przedstawiają tyle poglądów odnośnie życia, człowieka i Boga? Skoro wszyscy i wszystko pochodzi z jednego źródła?

  7. Dziękuję 🙂 Którego ? Nigdy nie przeczytałam ani jednego dzieła filozoficznego, hehe 🙂 Nie jestem uczonym, tylko praktykiem duchowym, przyznam się, że mało książek przeczytałam w życiu a teraz to już wogóle – raz, że nie mam czasu, chęci ani cierpliwości, a dwa – wolę czerpać u Ducha wiedzę, skoro mam taką możliwość i ją weryfikować. Prawda nie ma praw autorskich, wszyscy mówią o tym samym od zarania dziejów, próbując opisać to na milion sposobów. Ta JEDNA UNIWERSALNA PRAWDA jest w umysłach ludzi zniekształcana, wszystko odbieramy przez pryzmat nieświadomości i cieni, ograniczeń w świadomości – opisałam to w powyższym artykule. Od poziomu scalenia Ducha będzie zależało jak tą Jedną Prawdę będziesz odbierać. Filozof napisze 10 książek, malarz namaluje 5 obrazów, a wizjoner opisze to jednym symbolem 🙂

  8. Któryś z Sofistów miał podobne poglądy ale ja podchodzę do nich z dystansu z racji nie wiary w „Boga” itd.
    Zresztą do Twoich przemyśleń też podchodzę ostrożnie gdyż nie ma na to dowodu o czym piszesz. Mózg, bo to zostało udowodnione, potrafi nieźle oszukać człowieka.
    Druga sprawa, nigdy nie chciałem żyć wiecznie ani „po śmierci” 🙂 do niczego nie jest mi to potrzebne, filozofia pomogła mi się oswoić ze śmiercią itd.
    Blog traktuję jako ciekawe lecz nierealne opowieści Twojej wyobraźni 🙂

    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego 😉

  9. Na dylematy logiki klasycznej, którą właśnie prezentujesz czyli perspektywy wykluczającej drugi biegun, a więc w przypadku materializmu – wykluczenie wymiaru niefizycznego, duchowego (choć przecież Świadomość – Duch – Bóg, jest właśnie tym wymiarem niefizycznym, czyli osoby negujące Ducha paradoksalnie cały czas Go wyrażają poprzez świadomość, myślenie i rozważania 🙂 ) odpowiadam tutaj:

    http://ciemnanoc.pl/2013/09/22/paradoksy-rzeczywistosci/

    a dowodem są oczywiście ucząca sie i doskonaląca – a więc świadoma i racjonalna ewolucja jako zbiorowy umysł niezależny od śmierci (innymi słowy Duch wyrażający się w Materii jak i istniejący niezależnie od niej) oraz synchroniczności, których nigdy się nie udowodni laboratoryjnie, bo Świadomość (Duch, Bóg w każdym człowieku czy istnieniu) jest niemierzalna i nieskończona biorąc pod uwagę kryteria Materii. Synchroniczności jakich doświadczają ludzie są dowodem na to, że rzeczywistość niefizyczna wpływa na fizyczną, Duch przenika Materię i wyraża się poprzez jej formy, Świadomość przenika Nieświadomość, w jakimkolwiek przekroju, wymiarze i poziomie rozpatrywania.

    pozdrawiam serdecznie i również wszystkiego dobrego 🙂

  10. Wolę pozostać przy swoim 🙂

    P.S.
    Dla mnie muszą być dowody 🙂 a ani wymiar duchowy ani synchroniczność nie została potwierdzona naukowo. Dopóki więc nie zostaną potwierdzone – nie istnieją 🙂

    • i nie zostaną potwierdzone, bo duchowość (Zbiorowa Świadomość) nie jest mierzalna kryteriami materii, bo ma inną, dopełniającą, paradoksalną naturę, dlatego powstała logika wielowartosciowa i potwierdza to zresztą fizyka kwantowa, która założenia naukowości klasycznej z wdziękiem podważyła pokazując ułomność podejścia nauki opartej na wykluczeniach 🙂 przecież Świadomości swojej, albo np swojego natchnienia, nie zmierzysz klasycznie – naukowo, czy to znaczy, że nie istniejesz? 😀 Jeśli czegoś naukowiec nie umie na tym etapie naukowości i narzędzi badawczych udowodnić, nie znaczy, że tego nie ma.. kiedyś nauka uważała, że dzieci nie czują, dlatego robiono operację bez znieczulenia na niemowlętach… Także widzisz jaka to pułapka myślowa jest, poleganie TYLKO na kryteriach widocznych ludzkim okiem, dosłownych, bez uwzględnienia drugiej perspektywy. Prawdziwy naukowiec zada natychmiast pytanie o drugi biegun perspektywy jeśli są ku temu przesłanki, a nie zakotwiczy się w jednym „bo to drugie przeciez nieudowodnione wiec nie istnieje”. Bez przyjęcia istnienia drugiej możliwości, nauka by sie nigdy nie rozwinęła, zwłaszcza, ze wszystko jest zbudowane na dualizmach, czyli dopóki coś ma przeciwieństwo, nie moze samo być pełną prawdą.

      a nie lepiej zacząć samemu doświadczać Ducha i synchroniczności, które wtedy są i samemu wyrobić sobie zdanie ? 😉 a nie polegać na zdaniu tych, którzy jeszcze nie umieją zmierzyć czegoś, co należy do natury umysłu – Świadomości ?

      Ps. czyli dopóki dinozaury nie zostały potwierdzone naukowo, znaczy, ze nie istniały ? ;D

  11. Powiem szczerze, Twoje zapiski tutaj dają wiele do myślenia ale jako student w Londynie a także ten który chcę być członkiem Akademii Francuskiej nie mogę w to uwierzyć.
    Ja muszę mieć twarde dowody na istnienie czegoś, zdania nigdy nie zmienię. Po za tym, moi rodzice wiele we mnie zainwestowali więc nie chcę by potem to poszło na marne a w świecie nauki szybko można zostać okrzykniętym pseudonaukowcem jeśli głosi się takie tezy bez dowodów.

    P.S.
    Gdyby dinozaury nie zostały potwierdzone naukowo, nie uwierzyłbym w ich istnienie.

  12. Dobry Wieczór 🙂

    Jestem stałym czytelnikiem bloga i mimo że nie rozumiem wszystkiego, czuję iż dużo w tym prawdy o czym tutaj piszesz.

    Mam takie pytanie odnośnie „fizyczności” człowieka a dokładniej o jego wygląd zewnętrzny. Skąd to się bierze że jeden człowiek tryska zdrowiem i pięknym ciałem a także twarzą a drugi kompletnie odwrotnie? Czy może to wynikać z tej drugiej strony czyli z „ducha” czy jest to tylko i wyłącznie kwestia genów i ogólnie całej biologi?
    Proszę też o poważną odpowiedź, do mnie nie trafiają puste frazesy typu: „piękno jest względne” itd.
    Bardzo interesuję mnie ten temat a z własnych obserwacji wywnioskowałem że całe życie opiera się na pięknym wyglądzie. Nie ma w tym nic złego ale jednak ten przerost wartości fizycznej zaczyna mnie denerwować…

    • Myślę, że w znacznej mierze jest to system przekonań (widzenia) siebie, ludzi, świata. Ale czasem jest to też z powodu mody. No i jest takie powiedzenie: w zdrowym ciele, zdrowy d(D)uch 😀
      Duch jest odrębny i wygląd ciała wg mnie nie zależy od niego.
      Jak to mówi mój lekarz (chirurg), żeby być zdrowym to przynajmniej 3 razy dziennie trzeba się wypróżnić 😀 I wtedy ciało jest zdrowsze (oczyszczone), ciało piękniejsze i wierz mi, że twarz też cudowna jak po zabiegach kosmetycznych w drogim salonie. Wiem to z własnego doświadczenia:)
      Jedni mogą dbać o siebie, żyć zdrowo i nie drażni ich to pozerstwo innych.
      A to co Ciebie denerwuje to hmmm…. Zastanowiłabym się nad tym, dlaczego uważasz to za przerost. NIe czepiam się, że źle odbierasz ludzi, tylko dlaczego tak właśnie ich odbierasz… Bo to jest w Tobie, to co Cię drażni w tym temacie, nawet jeśli wydaje się, że nie jest…

      Nie martw się, ja też mam wiele tematów, które mnie irytują, wkurzają, drażnią i muszę do nich podejść od tej właśnie strony…

    • Na wygląd składa się wiele czynników. Ja skłaniam się ku opinii, że zarówno, to co dziedziczymy (pulę genów dziedziczymy, ale to, jak i które geny wykorzystujemy decydujemy my – polecam dr Bruca Liptona) jak i to jak żyjemy. Należy pamiętać, że oprócz genów dziedziczymy Ducha rodowego.

    • To co jest wewnątrz nas, widoczne jest na zewnątrz. Pięknem biją po oczach osoby szczerze kochające Siebie. Tak naprawdę istnieje tylko Miłość. Jednak dobrze mieć świadomość, że istnieje także przybrana, fałszywa poza „piękna”, jako tapety i ubrania ochronnego dla umierającego ze strachu, zranionego, rozdartego wnętrza. Intuicyjnie można rozróżnić jedne od drugich.

      • Lęki są wytworem nieświadomego umysłu (Bogini). Oswojone, zaakceptowane, Uświadomione oddają swoją niszczycielską moc na korzyść Miłości (Duchowi).

  13. Lęki są wytworem nieświadomego umysłu (Bogini). Oswojone, zaakceptowane, Uświadomione oddają swoją niszczycielską moc na korzyść Miłości (Duchowi).

  14. Dziękuję za komentarze ale wolałbym aby to autorka bloga odpowiedziała mi na moje pytanie 🙂
    Wasze odpowiedzi są odpowiedziami teoretycznymi nie mającymi nic wspólnego z praktyką.
    Pozdrawiam.

    • Sylvano to zdaje się dobry czas, żeby pomału ustalać regulamin nowego forum po to, żeby uniknąć tego typu sytuacji.
      Może należy dopisywać w poście, że jestem zainteresowany tylko odpowiedzią Sylvany, albo stworzyć odpowiedni dział. Wreszcie może lekcje indywidualne. 🙂 Szkoda na próżno odbijać palce o klawiaturę.
      Dudek, nie ma urazy, wszystko gra. 🙂 Chociaż swoją drogą ciekaw jestem, na czym miałaby polegać praktyka Sylvany w tym zakresie. 🙂
      Pozdrawiam

      • Jak ktoś czytał uważnie blog Faridy i komentarze pod artykułami, to Ona się już wypowiadała na ten temat. Nie pamiętam w którym artykule, trzeba sobie samemu poszukać.

        • .. ja to pamiętam, bo to był taki synchron z naszymi dyskusjami Tomek na temat urody i preferencji w tych sprawach :-D.

  15. Choćby dlatego że jest to jej autorski blog 😉 Ona się tym zajmuje od długiego czasu, z mojego punktu widzenia ma szersze pole widzenia w tym i wielu innych sprawach – na co dzień mało znanym szerszemu gronu szarych ludzi.
    Odpowiedzi Twoje Tomku i innych są typowe dla tego grona osób co do wyglądu fizycznego. Mnie puste frazesy typu „nie liczy się wygląd a charakter” , „piękne to co się komu podoba” itd. wiele tego dziadostwa przedostało się do ludzkiego umysłu 🙂
    A więc droga Sylvano, jeżeli nie przerażają Cię trudne pytania, skąd się bierze brzydota i piękno człowieka?
    Od razu powiem, darujmy sobie stereotypy że ładne kobiety i przystojni faceci to pustaki a „brzydale” to wybitni intelektualiści.

    • Jak widać w moim poście nie odwołuję się do frazesów. 😉 Nie wrzucaj mnie proszę do jednego worka. Odesłałem Cię do jednego z największych praktyków na Ziemi w sprawach dziedziczenia.
      Nie ma problemu, rozumiem Twoje stanowisko. 🙂
      Bez odbioru. 🙂

    • Jesteś Dudku bardzo wymagający, albo raczej mało zrozumiały. Jak będzie Farida gotowa, to odpowie. Cierpliwości:)

  16. Tomku , ale to blog o duchowości nie o nauce 🙂 😀 Praktyka duchowa zajmuje się wglądem w strukturę przyczynową rzeczywistości, czyli poziom wyżej od perspektywy naukowej, która nie przyjmuje istnienia tzw „siły wyższej decydującej” . Nauka na tym poziomie nie odpowie głębiej dlaczego dany człowiek dziedziczy taką pulę genów a nie inną, bo nie przyjmuje istnienia nadrzędnego zbiorowego umysłu (Ducha), który decyduje o tym jaki aspekt siebie teraz przejawić w materii, a co za tym idzie – daną nieprzypadkową pulę genów będącą zapisem tego aspektu – człowiekiem 🙂

    Dudek – Nie, nie przerażają mnie takie pytania 😀 Zwłaszcza, że już kiedyś Ci odpowiedziałam na to pytanie tutaj:

    http://ciemnanoc.pl/2014/09/05/wyzsza-jazn-jako-samoswiadoma-istota-wiecej-niz-archetypy-i-wzorce/comment-page-1/#comment-972

    i prosiłabym, żebyś sie zdecydował pod jakim nickiem, osobowością i płcią chcesz występować na moim blogu 🙂 z góry dziękuję 🙂

    A ponieważ odpowiedź może sie komuś przydać, to dodam że:

    Duchowość jest wyższym wyrażeniem praw Materii a nie jej zaprzeczeniem. Bo to materia wydzieliła się z Ducha, wiec te same prawa przenikają wszystkie wymiary rzeczywistości. Ciało w stosunku do Ducha jest WTÓRNE, jest ucieleśnieniem świadomości. Mamy to w skali mikro i makro. A więc na poziomie genów – geny są nośnikiem informacji a informacja to – Duch, wymiar subtelny, niefizyczny, przyczynowy dla materii. Duch jest dziedziczny co wiemy chyba od zawsze a niedawno naukowo udowodniono, że wspomnienia są dziedziczne czyli w końcu potwierdzenie.. Te wlasnie wspomnienia to zapis przeżyć przodków w genach, ktore dziedziczymy (rodowy duch – pamięć) i które tworzą nasza osobowość i ciało. Reasumując, geny zawierają zapis fizycznego ciała jak i świadomości (wypadkowej wspomnień i świadomości przodków). I to jest matryca Duszy – człowiek (Duch – Świadomość i Ciało – Nieświadomość). To co jest chorobą, defektem brzydotą ciała, to oczywiście nieharmonijne połączenie Ducha i Ciała, czyli tzw ciemna strona Ducha – wyparty, uwięziony w nieświadomości, negatywie potencjał – cień, to co przodkowie nie przerobili – przemoc, toksyczne wzorce, wszelkie powtarzalne agresje (religia nazywa to dziedzicznym grzechem pierworodnym). Czyli jeśli dany aspekt uwięzionej świadomości – rodowego Ducha chce sie w końcu uwolnić, to dany człowiek urodzi sie z tym, i odbiciem na poziomie najniższym – może być defekt w ciele fizycznym.

    Kiedyś mój Duch powiedział mi:

    „Wszystko czego nie akceptujesz w swoim Ciele jest uwięzionym aspektem świadomości – cieniem”

    Czyli ciało i duch są dla siebie lustrem. Jeśli duch jest uwięziony w danym obszarze świadomości to i ciało – w tym miejscu, które symbolicznie odpowiada temu obszarowi, będzie niosło defekt fizyczny. Bo jak na górze tak i na dole. Ciało to Mapa Świadomości, fizyczne odbicie Ducha. I jak zwykle jest w tym paradoks – choroba czy defekt pokazuje jednoczęnsie ogromny potencjał duchowy, który domaga się uzdrowienia, uświadomienia, przejawienia się w tym obszarze. To Duch który krzyczy o uwolnienie i motywuje ego do wejrzenia w siebie i pracy nad poszerzeniem świadomości. To dlatego pod wpływem na przykład chorób, ludzie potrafią całkowicie zmienić swoje życie. Defekty i kompleksy często motywują człowieka do działania, pogłębiania swojej świadomosci, pracy z Ciałem co uwalnia Ducha odpowiedzialnego za dany defekt. A jak Duch jest w tym obszarze uwolniony, to już defekt nie ma znaczenia :))

    A dlaczego cielesnośc jest na 1 miejscu ? bo jest żeńskim pierwiastkiem, dopełnieniem dla Ducha, który symbolicznie jest męskim pierwiastkiem. Po tysiącach lat pastwienia sie nad żeńskim pierwiastkiem (kobietami, dziećmi, negacją cielesności, brzydzeniem sie ciała itd) najwyższy czas by uświęcić Ciało, chronić przed przemocą i agresją. Oczywiscie idziemy w kulturze zachodniej w drugą skrajność, ale tak wlasnie sie rozwija ludzkość – przez osiąganie skrajności. W ubiegłych wiekach ciało na wszelkie możliwe sposoby zostało zdewastowane, upodlone , niszczone i torturowane. To, że mamy teraz odwrotność czyli uświęcenie cielesności i kult, to normalna reakcja i asymilacja drugiego bieguna w zbiorowej świadomości ludzi (Duchu).

    • Tak to jakoś jest. Jako młoda dziewczyna w ogóle siebie fizycznej nie akceptowałam a teraz (jakkolwiek to głupio zabrzmi) podobam się sobie ;-). Rychło w czas 😀

    • Sylvano, akurat prof Lipton by Ci się spodobał. Potwierdza Twoje doświadczenia. 🙂
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

        • Tomkowi siadła komórka ( 🙂 ) Lipton jako biolog odkrył, ze to świadomość jest czymś co determinuje i wygląd i zdrowie a nie geny. Znaczy w genach jest informacja ale uruchamia ją świadomość bądź jej brak – czyli Duch uwięziony we wzorach nieświadomości. Polecam(y) jego pracę- „Biologia przekonań”.

          • Może jeszcze coś dopiszę. Moja mama ma 76 lat. Od dwóch lat dba o swoje ciało. Znaczy całe życie dbała – zawsze była zadbana, kobieca i seksowna (co jest dziwne przy jej cieniu Lilith a może i nie). Od dwóch lat dba w sposób szczególny. W grudniu miała operację i myłam ją w szpitalu. Byłam w szoku widząc jej ciało, jej skórę. Ma młodą skórę, w świetnym stanie. Moja mama ćwiczy i pokazała mi jak i są to typowe asany jogi, których nauczyła się w domu kultury na zajęciach dla seniorów. Ćwiczy codziennie 30 minut. Polecam :-D, jakby co.

      • Przepraszam Dudka/Magdę i Sylvanę za wczorajsze wtykanie nosa. Przez nieuwagę byłem przekonany, że „udzielam” się na forum. Dobrze, że Iza jest czujna. 😉

        Według savoir vivre internetowego komentarz pod tekstem na blogu skierowany jest do autora, a nie „mądrali”.
        Czym innym jest forum. Jeśli wpisujący nie kieruje wpisu do konkretnej osoby, to musi się liczyć na odpowiedź przypadkowych internautów.
        Sorki, muszę być bardziej uważny. 🙂

    • ok, jakyb był problem i chciałabyś konsultacji to daj znać na mój adres email, który jest w zakładce kontakt ze mną 🙂 albo zadaj pytanie na forum 🙂 pozdrawiam i powodzenia Mirando 🙂

  17. Ten wpis dotknął mnie najbardziej. Ostatnio „nęka” mnie dookoła temat światło vs ciemność. Przyznam, że gdy się nie ma przerobionego cienia w tym temacie to można dostać pietra 🙂 Obecnie następuje u mnie etap, w którym za nomenklaturą użytą przez autorkę, „Bogini” zaczyna mi się jawić demonicznie. Kiedyś zwracałem uwagę na brunetki, a teraz moją uwagę przykuwają chłodne blondynki o niebieskich oczach, które postrzegam wręcz jako diablice. Dodatkowo wczoraj rozmawiałem z jedną kobietą (blondynką, a jakże!), która prowadziła ze mną flirt m.in. mówiąc o sobie, że jest wiedźmą i pytając zalotnie czy nie boję się czarnej magii i o swoją prywatność. Tego samego dnia, tylko wieczorem dostałem wiadomość od osoby „widzącej więcej” o pewnego rodzaju ostrzeżeniu, że będę dostawał sygnały, że coś jest nie tak i żebym ich nie ignorował. Ta osoba prosiła mnie też bym pozostał świadomy i nie dawał się kusić. I jak sobie tak wszystko składam do kupy to myślę, że dobrze, że jest taka strona, bo w innym przypadku byłby mocno zaniepokojony. W sumie nadal trochę jestem…

    • Witaj 🙂 potraktowałabym to jako zachęcenie od strony Twojej żeńskiej połówki Jaźni (bogini) żeby zająć się swoim cieniem żeńskim, który zniekształca odbiór kobiet 🙂 a one zgodnie z zasadą projekcji wchodzą w to, czego się lękasz 🙂 tak naprawdę nie ma czego się lękać 🙂 klątwy i czarna magia działa wtedy, gdy nie masz zintegrowanego cienia w sobie, a jak już masz, to wtedy nawet największa wiedźma może Cię straszyć i odprawiać rytuały czarną nocą a i tak Cię nic nie dosięgnie 🙂 mówię to z doświadczenia 🙂 Jak w środku masz prześwietloną ciemną stronę, to na zewnątrz również 🙂 powodzenia 🙂

  18. Hej 🙂 fajny paradoks, zachęcenie poprzez odczucie niechęci i strach 🙂 no dobrze, rzucam żetony na stół i przystępuję do gry 🙂 niestety, wiele lat trwania w ezoteryce spowodowało, że mam sporo sprzecznych z tym co tutaj czytam przekonań i czasami trudno jest interpretować coś co mnie spotyka w nowy sposób 🙂

    • gratuluję odwagi 🙂 siedziałam wiele lat w zabobonach i paranojach ezoterycznych 🙂 nie ma sensu, zasada projekcji wszystko ładnie wyjaśnia i co najwazniejsze -naprawdę działa. Złote powiedzenie w duchowości to „po owocach się poznaje” 🙂 Rozpoznanie swoich projekcji, jakie tworzy nieświadomość, to podstawa duchowości.

  19. Jeżeli się nie uda to najwyżej wyssie z Ciebie wszystko,czy to aż taki problem dla mężczyzny. Rano i tak będziesz szorstki dopóki się nie ogolisz. Jeśli tak jak twój przyjaciel umiesz siedzieć na rynnie to usiądź przy mnie.

  20. Trzymam za Ciebie kciuki, daj jej szanse. Po końcu miłości zawsze pojawia się gniew i strach. Trzeba szybko się podnosić bo strach zakorzenia się szybciej niż nam się wydaje. Lepiej umrzeć z miłości niż bać się jej do końca istnienia.

  21. Nie wiem jeszcze co mam Ci powiedzieć, a w zasadzie jak to ująć w słowach, jednak czuję, że muszę. Słowa więc przyjdą same.
    Piszesz o wielu aspektach, których jestem świadoma, które znam, choć kompletnie nie wiem skąd. Ty ujmujesz to innymi słowami, jakby inaczej. W jakimś momencie zorientowałam się, że spotykamy się w jednym miejscu, myślimy o tym samym, tylko Ty opisujesz to w taki sposób, może używasz bardziej „profesjonalnego” języka. Może piękniej piszesz o czymś, co czuję w głębi i bardziej fachowo coś wyrażasz. Czasem brak mi słów, by coś ująć, ale wiem… Nie wiem skąd, a jednak wiem. Chodzi o to, że nie czuję wcale potrzeby, by ujmować to w jakieś definicje, ubierać w słowa. Jak zajdzie potrzeba, to się same znajdą. Na początku miałam wrażenie, że one są takie moje, własne. Dopóki nie przeczytałam tego u innych. I wtedy wielkie oczy… O kurde, to wcale nie jest tylko moje. Wcale nie jestem Kolumbem i nie odkryłam Ameryki. Dopiero potem zrozumiałam, że nie muszę odkrywać Ameryki, a siebie. I tak, jestem Kolumbem. Okrywam siebie. 😉

    Ten tekst, jak i ten, aby nie wyrzekać się ego, jest tym z serii „odnalazłam w nich siebie samą”. Tyle przeczytałam. I odkryłam kolejne karty, które wcale nie czuję, że są w jakiś sposób nowe i mi nieznane, a właśnie bardzo znane. Znam z autopsji ten cień, o którym piszesz. Przypominam sobie moją własną drogę akceptacji i zrozumienia. Z czasem zaczęłam traktować je jak lekcje, które mi pomagają. Kiedy zauważyłam, że walka tylko pogarsza sprawę. Kiedy się poddawałam to były najpiękniejsze, choć najtrudniejsze lekcje. Wiedziałam, że dzięki temu coś zrozumiem, bo tak właśnie było. Te ciemne noce prowadziły mnie zawsze jakby po jakichś stopniach i po każdej takiej nocy, przechodziłam o jakby poziom wyżej. Odkrywałam kolejne karty siebie. Nie zmieniło się to nawet wtedy, kiedy odeszłam z Kościoła, co na początku było dla mnie dziwne. Bo jak to?! Zrozumiałam w końcu, że nie muszę się ich bać i nie muszę z tym walczyć. Muszę zaakceptować. Tak samo jak dzień. Jest to tak uniwersalne, bez względu na religię czy jej brak. Pomogło mi to podejść łagodniej do trudności, stresów dnia codziennego. Ta akceptacja była pierwszym krokiem do ustąpienia lęku, który mnie trawił od dziecka. Kiedy lęk minął, poczułam coś cudownego. Tego nie dało mi się opisać. Nie umiałam znaleźć słów… Spokój, to zbyt mało powiedziane. Z czasem zrozumiałam co przeżyłam.

    Moje poddawanie nie wszystkim oczywiście pasowało. Chciano mnie przestawić na inne tory, tak w skrócie. Psychologia miała na to swoje definicje, księża katoliccy swoje, a ja czułam swoje. Powinnam była walczyć, a nie poddawać się. Intuicyjnie się przed tym broniłam, nie mając wtedy świadomości dlaczego. Robiłam to, co czułam, mimo że otoczenie tego nie rozumiało i mimo ze nie rozumiałam tego sama. Zrozumiałam to po wielu latach dopiero. I jestem bardzo wdzięczna swojej intuicji. Wdzięczna, że nie poddałam się innym a samej sobie. Świadomość była we mnie zawsze, musiałam tylko zrobić jeden mały krok, aby ją obudzić. Potem wszystko samo poszło, jak w dominie.
    I tak idzie do dziś…
    Krok za krokiem.
    Pozdrawiam serdecznie. Będę zaglądać.

Leave a Reply to IzaCancel reply