Astral w teorii i praktyce

O demonach – uwięzionych aspektach Ducha

Photo by Laurentiu Robu on Pexels.com

Przy nieprzepracowanej ciemnej stronie naszego umysłu, prędzej czy później w praktyce duchowej dojdzie do spotkania z demonicznymi bytami duchowymi. Należy zawsze pamiętać, że są one aspektami uwięzionego Ducha w nieświadomości. Nie są niczym odrębnym od nas, jako, że każdy człowiek pochodzi od Wyższej Jaźni – Ducha, Świadomości.  Żaden również demon uwięziony w projekcji jaką nakłada na niego nieświadomość (Ciało)  nie jest kimś od nas potężniejszym. Wiara w nieograniczone moce demonów szerzy paranoję i tak naprawdę im służy. Nie mówiąc o tym, że założenia takiej koncepcji nie są uzasadnione – każdy demon jako aspekt umysłu czyli Ducha – Świadomości, jest do przetransformowania i ujarzmienia. Powtarzam to do znudzenia, ponieważ nie mogę pogodzić się z zabobonami, jakie na ten temat szerzy kościół i jego fanatyczni działacze, nie mający pojęcia o elementarnych mechanizmach psychologii. Sama zresztą padłam ofiarą takiego wąskiego myślenia – gdybym wcześniej miała do czynienia z poszerzoną perspektywą oszczędziłoby mi to wielu traumatycznych, duchowych przeżyć.

Odpowiednia perspektywa umysłu i odnalezienie przyczyny w podświadomości, uwalnia nawet od najbardziej toksycznych nękań demonicznych. Najważniejsze, to dać szansę danemu demonowi, upadłemu aniołowi itd, ponieważ każda taka istota, jak wspomniałam wyżej, symbolizuje wyparty aspekt naszej własnej Świadomości – Ducha. Nie jest niczym odrębnym od Jaźni, jak mylnie sądzą czasem egzorcyści i ezoterycy. Opisuję to w artykule: Paradoks Szatana.

WYSTRZEGANIE SIĘ OKULTYSTYCZNYCH PRAKTYK A OBECNOŚĆ DEMONÓW

Kwestia ingerencji istot duchowych (naszego podzielonego Ducha) w naszą wolną wolę – moim zdaniem jest znaczna, ale nie decydująca. Z wielu rzeczy nie zdajemy sobie sprawy. Tak naprawdę może nam się wydawać, że jesteśmy moralni, dobrzy, kierujemy się miłością, a tutaj w wymiarze duchowym przeżywamy traumatyczną konfrontację z demonem. Ktoś zapyta dlaczego? „Nie uprawiam czarnej magii, okultyzmu, nie jestem satanistą, skąd więc takie doświadczenie?” Ano stąd, że mogą być w psychice głęboko wypchnięte w podświadomość wzorce toksyczne z dzieciństwa, dziedziczone po przodkach. Przemoc (obojętnie czy psychiczna, fizyczna, emocjonalna), ból i cierpienie w okresie gdy byliśmy dzieckiem, może zamanifestować się w późniejszym życiu jako demony, dręczenia demoniczne. Dodatkowo, jeśli wpadamy w skrajny biegun jakiegoś dualizmu – np zaczynamy nienawidzić jakąś osobę, grupę społeczną, albo nienawidzić zła itd, to tworzymy konstrukcję psychiczną zwaną „cień” – to jest wszystko, czego nie akceptujemy i czym nie chcemy się stać. Psychika jest tak skonstruowana, że dąży do pełni, a więc każda skrajność domaga się ujścia i dopełnienia. Wyparty cień, czyli alter ego bardzo łatwo manifestuje się w duchowości jako demony, Szatan i to wszystko, czego się brzydzimy i wypieramy. Im większe emocje negujące , tym większa podatność na ich obecność. Tak niestety to wygląda.

Wiele praktyk religijnych i duchowych pogłębia  wewnętrzny konflikt miedzy ego a cieniem. Nienawidząc tzw. „ciemności” w sobie, kierunkując człowieka na skrajny jasny biegun doskonałości, którego przecież i tak nie jest w stanie osiągnąć (bo jest niezgodny z naturą jaźni), pogłębia się dodatkowo rozdarcie, ból i cierpienie wynikające z obsesji na tym punkcie. Mechanizm psychologiczny wygląda tak, że im bardziej pragniemy być doskonali i czyści, tym bardziej widzimy, że tacy nie jesteśmy, bo odzywa się w psychice przeciwieństwo, czyli alter ego, które w tym przypadku będzie brudne i grzeszne. Ten mechanizm niejednego kandydata na „Świętego” doprowadził do obłędu. Dlatego nie ma sensu wystrzegać się praktyk, które kościół uważa za grzeszne – typu wchodzenie w nieświadomość i kontakt z bytami duchowymi. Bo w jaki sposób możemy zapanować nad swoim umysłem jeśli będziemy wystrzegać się kontaktu z aspektami naszej własnej jaźni ? Jak mamy przedrzeć się przez projekcje podświadomości do jądra naszej Duszy, jeśli nie nauczymy się transformować archetypów zakorzenionych w naszym astralu, uwalniać z podświadomości naszego Ducha i integrować w harmonijną jedność Dnia i Nocy? Kościołowi zalezy, żeby człowieka uwięzić w sferze Dnia czyli ego, nie rozumie, że astral to projekcja umysłu a nie królestwo wszechpotężnego Szatana. Szatan – to nawiasem mówiąc cień zbiorowy, wyparta ciemna strona Ducha każdego człowieka, zjawisko duchowe jak i psychologiczne. Wszelkie praktyki duchowe mające na celu budowanie ochronnych tarcz przeciwko ciemnom bytom, komunie święte, spowiedzi, palenie kadzideł, różańce, talizmany, mantry przywołujące jasne energie, wystrzeganie się określonych gatunków muzyki, poezji, filmów,itp są – od razu mówię – bezskuteczne na dłuższą metę.

Cienia, czyli ciemną stronę naszego umysłu możemy na jakiś czas uciszyć i a samemu zabarykadować się w wieży. Ale na dłuższa metę, cień rośnie w siłę im bardziej go nie akceptujemy i nienawidzimy. W którymś momencie wybuchnie, a wtedy żadna tarcza ochronna, ani zbudowana aura nie będzie skuteczna.

Każdy człowiek, prędzej czy później będzie zmuszony do konfrontacji z demonicznym aspektem samego siebie i zmuszony do jego zaakceptowania i pokochania, o czym uczy nas psychologia, której zweryfikowane mechanizmy najwyższy czas przyswoić i rozpowszechnić, zwłaszcza w kościele. Mądrość Cienia pozwala na odnalezienie ukrytego skarbu w ciemnościach. Podejmując pracę z demonami własnego umysłu, transformując je i uwalniając z negatywnych form, odkrywamy w pozytywie duchowe potencjały jaźni.  To jest to, co mistycy od zarania dziejów nazywają paradoksem lustrzanego odbicia, kamieniem filozoficznym,  jądrem duszy, obrazem Boga albo Bogini, czystym kontaktem z Wyższą Jaźnią, złotem, skarbem, którego strzeżą smoki, oświeceniem, psycholodzy nazywają prawdziwym powołaniem i tożsamością,  itd itd.

Uczy nas o tym samym także i Jezus („miłujcie swoich wrogów” – nie tylko przecież ludzi, ale i wrogów w naszym umyśle – cienia, demona i Szatana bo to ich po prostu rozbraja i transformuje), kabała, sufi i inne mistyczne ścieżki.

ZNAJOMOŚĆ PRZYSZŁOŚCI – JAK ONE TO ROBIĄ?

Często  istoty duchowe (demoniczne i nie tylko) robią na nas ogromne wrażenie znajomością naszej przyszłości, która się sprawdza. Jak to możliwe? Po tamtej stronie czas płynie inaczej, a na najwyższych poziomach duchowych istnieje bezczas. Byty duchowe potrafią swobodnie przemieszczać się między przeszłością a przyszłością, po koliście biegnącej spirali rozwojowej jaźni człowieka. Widzą doskonale jaka jest nasza przyszłość (jest to czubek spirali) i potrafią podpowiedzieć w jakim kierunku iść. Jednak – do końca nie są w stanie przewidzieć naszego wyboru. Bóg (Źródło) dał człowiekowi wolną wolę, w dochodzeniu do celu labiryntu. Użyjmy innej metafory, żeby to zrozumieć. Każdy człowiek ma odnaleźć w sobie swój własny, unikalny kamień filozoficzny, sens istnienia i cel, dla którego znalazł się na ziemi. Np Jeden człowiek odnajduje w sobie metaforycznie  kwiatka, inny trójkąt. Należy podążyć za tymi celami, bo  jest to po prostu sens życia, tzw  powołanie, zew prawdziwej duchowej tożsamości. Kwiatek i Trójkąt są z góry dane przez Boga, w Duszy. Ale to, w jaki sposób pokolorujesz tego kwiatka i trójkąt, z jakich materiałów je wykonasz, jest już kwestią wolnego wyboru świadomości.

Dlatego w kontakcie z istotami duchowymi nie dajmy się zwieść ich super mocom i przepowiadaniem przyszłości. Cały czas wszystko jest zależne od nas, to my podejmujemy wybór, one tylko odczytują drogowskazy na naszej ścieżce, co powinno być  jedynie inspiracją a nie wyrocznią.

3 odpowiedzi »

  1. Z tą przyszłością nie potrafię się zgodzić, bo czubkiem spirali jesteśmy my, a z przyszłości znane są tylko potencjały, ale i one są wytwarzane na bieżąco. Nie decydujemy tylko o tym jak do czegoś dotrzemy, ale i o tym do czego dotrzemy. Czas nie jest kołowy, tylko spiralny, w bezczasie przeszłość możemy przejrzeć w ciągu ułamka sekundy, ale z przyszłości można wyciągnąć tylko jej potencjały, które są stwarzane na bieżąco, stąd bardzo często inne biegi wydarzeń niż przewidywali często niektórzy jasnowidzący .

  2. Ujarzmić to można rzekę. Jeżeli spotykasz jakiś byt, gdziekolwiek by się nie było, to winno się pomóc. Najprościej to wytłumaczyć na przykładzie ludzkiego języka. Gdy ktoś przemówi i przez to poczujemy się smutni/zagniewani/rozżaleni/zazdrośni/itd. to wchodzimy w kolizję. Słowa krążą tak długo, aż znajdą ujście. I robi się supełek. Ten supełek należy delikatnie rozwiązać. To, że w kulturze przekazuje się podanie, jakoby Damokles zrobił coś dobrego to kretynizm. Wystarczyło sznury nasączyć oliwą i już można by rozwiązać węzeł gordyjski.

    * powyższy komentarz może ulec, tzw. refactoringowi

Leave a Reply to CassandraCancel reply