duch i ciało

Co mnie blokuje przed działaniem?

alex-iby-unsplash

Od wszystkiego, co utrzymuje w sferze komfortu, można się uzależnić.  Bywa, że jak zafiksujemy się nad pracą mentalną i „zmienianiem siebie od wewnątrz”,  nie zauważymy, iż staje się to także ograniczającym nas programem, „uduchowioną” klatką. Ważnym jest równowaga i zasada złotego środka. Rozwijamy ducha i ciało. Ekspandujemy swe wnętrze, ale i zewnętrze. Odkrywamy swe energie po to, by je urzeczywistnić (CZYLI DZIAŁAĆ), a nie tylko bujać w obłokach, w pozornym oddzieleniu od materii, której przecież jesteśmy częścią.

Jeśli dokonalibyśmy uczciwiej analizy, co nas powstrzymuje przed podjęciem działań fizycznych – by poprawić swą sytuację życiową – nierzadko namierzymy takie oto przekonania:

1. Najpierw zmienię się wewnętrznie, a potem wszystko wokół mnie się zmieni. 

Może jest to przekonanie wewnętrznego dziecka, wciąż polegającego na sprawczości rodziców? Uzależnionego od myślenia, że jeśli dojdzie do perfekcji to rodzice  go nagrodzą ? Ducha i materię również traktujemy jako swych rodziców, ale wcale nie musimy zachowywać względem nich bierność, ani też dla nich się zmieniać, by zasłużyć na coś dobrego.

Dorosły kreator akceptuje swoje wady i zalety, rozumie też, iż los go nie karze ani nie nagradza. Sam dla siebie odgrywa te role, gdy warunkuje swoją pełnię, miast ją uznać i ją przejawiać.

Dorosły kreator jest, jaki jest. Nie czeka na szansę, tylko sam ją dla siebie stwarza. Jeśli wie czego chce, to inicjuje zmiany w materii, będąc zarazem otwartym na odzew z przestrzeni.

2. Dopóki nie przepracuję swoich traum, dopóty nie osiągnę sukcesu życiowego. 

Analiza przypadków ludzkich pokazuje, że przepracowywanie traum nie oznacza automatycznie lepszego życia. Tym niemniej, pozwala zrozumieć destrukcyjne wzorce, które dotąd przeszkadzały w osiągnięciu celów, bo kierowały ku błędnym wyborom.  Żeby zbudować sukces życiowy, warto odkrywać swoje talenty i je wyćwiczyć, a następnie podzielić się nimi ze światem. Poczucie szczęścia zależy również od spełnienia potrzeb. Tymczasem, nieustanna koncentracja na swych traumach i deficytach może oddalić od tego, czego chcemy obecnie, utwierdzić w pewnym determinizmie.

W samorozwoju trzeba poznać swoje dziecięce bolączki, ale przychodzi moment, w którym i ten rozdział trzeba zamknąć; skoncentrować się na działaniach kreujących lepszą przyszłość – w zgodzie z wewnętrznym rdzeniem, a nie tożsamością wykształconą w wyniku traum.

Pamięć o bolesnych przeżyciach pozostaje w naszym ciele i czasem się odzywa. Blizny pobolewają, ale czy są groźne? To nasza świadomość decyduje na czym się skoncentrować. Jeśli uzna, że nie ma sensu więcej analizować przeszłości, bo już wyciągnęła potrzebne wnioski, to po prostu skupia się na lepszym „tu i teraz”.

Posiadanie traum nie wyklucza życia w zgodzie ze swym powołaniem i osiągnięcia spełnienia w rozmaitych obszarach życia, pod warunkiem, że potrafimy sobie z nimi radzić. Na terapiach rozpoznajemy wzorce, które stworzyła trauma. Praktyka obserwatora uczy nas, że jesteśmy w stanie z nich wychodzić na bieżąco. Wybierać inaczej, niż program, który dotąd rządził naszym życiem. Ważnym jest kim byliśmy i co przeżyliśmy, ale jeszcze ważniejszym – dokąd zmierzamy.

3. Muszę się oczyścić z negatywnych emocji, bo przyciągam same złe rzeczy i moje wysiłki idą na marne. 

Przyczynę niespełnienia życiowego  możemy też upatrywać w  „negatywnych” emocjach. Uznajemy je za niegodne duchowości, nisko wibracyjne etc.  Patrząc ogólniej – lubimy obarczać swoje mroczne aspekty winą, a następnie w rozmaity sposób egzorcyzmować.  Zacznijmy od tego, iż nie ma złych i dobrych emocji. Emocje to paleta naszego przeżywania, a ponieważ jesteśmy wszystkim, to mamy prawo przeżywać wszystko. Jeśli potraktujemy emocję jako nosicielkę informacji, okaże się, że nawet emocja uznana za nasz umysł za „negatywną” niesie pewną informację o naszym stanie i roli którą nieświadomie odgrywamy.

Dla przykładu – jeśli tkwimy w bardzo toksycznej relacji (załóżmy, że doświadczamy przemocy w rodzinie, czy w pracy), ale tego nie dostrzegamy, czy też nie chcemy się przyznać, to poczujemy narastającą złość. Początkowo, nie powiążemy jej z mechanizmem obronnym. Będziemy próbowali wyeliminować złość, traktując ją jako coś złego i niepotrzebnego. Jeśli zaś uznamy złość za informację typu „nie chcę być tak traktowany/a” możemy w końcu powiedzieć  „nie” agresji psychicznej. Można tego dokonać w sposób nie uwłaczający nikomu,  czego uczy nas trening asertywności. Złość może nam wskazywać obszar życia, w którym czujemy się bezsilni, sfrustrowani i słabi, postępujemy pasywnie, błędnie, czegoś nie zintegrowaliśmy, nie zrozumieliśmy, a tym samym nie wzięliśmy odpowiedzialności.

W zasadzie emocje, które postrzegamy za negatywne, mogą inspirować do korzystnych zmian. Jeśli widzimy zależność między pojawianiem się konkretnych emocji, a sytuacjami w jakie się pakujemy, to może w końcu należy rozwiązać problem w sposób skuteczny.  Dokonujemy tego bynajmniej nie przez eliminację emocji,  bo są częścią naszego odbioru. Po za tym nie da się kontrolować samego pojawienia się emocji, można za to zdecydować, jak z nich skorzystać.

Prawdziwe rozwiązanie problemu w omawianym przykładzie to WYJŚCIE Z DESTRUKCYJNYCH DLA NAS  ZALEŻNOŚCI. A to wymaga ich rozpoznania – i tu paradoks – emocje dyskomfortowe mogą być przejawem intuicji, ostrzegającej nas o istnieniu drugiego dna.

4. Osiągając wibracje serca, wszystko zacznie się samo układać

Jest to piękna i krzepiąca idea. Ale posiada – jak każde idealistyczne założenie – ziarno nieprawdy.  Gdy docieramy do naszej prawdziwej tożsamości, posiadając odwagę do zrzucania wszelkich masek, które założyliśmy po to, by „pasować” do otoczenia, rzeczywiście odkrywamy swoją oryginalność i wolę postępowania w zgodzie ze sobą. W końcu uznajemy siebie za podmiot, tym samym dbamy o siebie i pragniemy dzielić się sobą w sposób zdrowy. Ale to nie oznacza, że odtąd życie będzie usłane różami.  Nierzadko trzeba będzie zawalczyć o lepszy byt. Zerwać niektóre układy, by uczynić miejsce nowym, zbudowanym na innych zasadach niż wcześniej. Gdy czujemy otwarte serce, przepełnia nas wola dobra. A dobro jest wyborem użytecznych dla siebie i świata czynów.

Nie jest zatem tak, że „wszystko” będzie się „samo” układać.  Przestrzeń pomaga nam na tyle, na ile pozwolimy. W końcu to my posiedliśmy wiedzę, jak ułożyć rzeczy w zasięgu naszych rąk.  Będąc biernym, chaos narośnie, zmuszając nas w końcu do działania. Dorosłość duchowa to zmienianie woli z poziomu serca w realny czyn.

Miłość to dbanie o siebie, jak również o bliźnich. Dusza pojawia się na tym świecie po to, by nieść iskrę ducha na swój sposób, albowiem jest unikatowym obrazem całości, rozwinięciem boskiego Rodzica. Działanie ją określa i pozwala rozwijać swą specjalizację. Dlatego człowiek, który osiągnął wibrację serca nie ukrywa się przed światem, tylko rusza naprzód. Jest gotowy forsować przeszkody, jak również zbaczać z drogi by odpocząć i skumulować siły.  Nie zakotwicza się  w jednym tylko stanie, ale odczytuje swój wewnętrzny rytm i dopasowuje go do rytmu większego. Potrafi rozpoznać otwarte drzwi w przestrzeni i wybrać te, które z nim współgrają.  Pozostawia za sobą zaś te drzwi, które zwiodły na manowce.

Człowiek, który posiada łączność z duszą i kieruje się miłością, nie jest nią zaślepiony. Jako przebudzony wojownik nie jest naiwny, a to oznacza, że nie wierzy tylko w szczęśliwe zakończenia. Dlatego nie ma potrzeby skakania w przepaść, by wystawiać na próbę siły wyższe.  Jako mędrzec bowiem zna dobrze ziemskie zagrożenia i jest uważny w kroczeniu swą ścieżką – wyciągając lekcje z błędów i starając się nie marnować energii na ich ciągłe powtarzanie.  Serce jest mocne siłą swego rozumu.

5. Dopóki czuję lęk i pustkę, dopóty nie jestem zdolny/a do zmian

Podobnie, jakby dorosły człowiek powiedział sobie: „dopóki nie będę dobrym rodzicem, nie założę rodziny”. A przecież rodzicem uczymy się być dopiero wtedy, gdy powołujemy do życia dziecko. Praktyka czyni mistrza. Zatem, nieprawdą jest,  że gdy czujemy lęk i pustkę, to nie jesteśmy zdolni do zmian. To właśnie te stany informują nas, iż czegoś nam brakuje i zbyt długo czekamy na zmianę, która jest konieczna dla spełnienia i rozwoju osobowości.

Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno zdecydować się na jakiś krok życiowy, gdy przepełnia uczucie pustki.  Ale pustka jest właśnie tym nieświadomym obszarem „ja” który czeka na odkrycie.  Paradoks więc polega na tym, że nie wyeliminujemy pustki dopóki utrzymujemy status quo.  Gdy zdecydujemy się na podjęcie nowych wyzwań, z pustki uwalnia się siła.

Wyjaśnię jeszcze na koniec, że nie mam na myśli pustki w kategorii depresji, którą należy zdiagnozować i leczyć, ale stan braku, który ma potencjał rozwojowy.  Archetypowa pustka kryje w sobie skarb i światło – cząstkę mocy, której nie używamy.  A jeśli dodatkowo mamy wrażenie, że ta pustka ciągnie w dół – zastanówmy się, czy przypadkiem nie wzywają nas wibracje podstawy –  fizyczności, od której się odgrodziliśmy, żyjąc w stagnacji i zamrożeniu, jak zombie. Być może potrzeba nam więcej ruchu i sprawczości, sięgnięcia po więcej,  Jeśli czujemy przed tym lęk, to tak, jakbyśmy bali się życia, które jest u rdzenia nieustającą zmianą ❤


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s