Alchemia upadłych. Mandala Cienia

Energia Niszczyciela w praktyce. Pokochać Szatana

SPIS TREŚCI:

13. ENERGIA NISZCZYCIELA W PRAKTYCE  I CZY WYPADA KOCHAĆ SWOJEGO „SZATANA”.

Jak Bóg ma się przejawić w Twoim życiu, jeśli kontrolujesz każdy jego obszar? Przejawi się jako Niszczyciel, niszcząc to wszystko, co dawało Ci fałszywe poczucie bezpieczeństwa.

Nie u każdego w życiu występuje splot następujących po sobie nieszczęść, które określić można jako swoista apokalipsa życiowa. Z moich obserwacji wynika, że zależy to od tego jak bardzo jest się „zaskorupiałym” i opornym na wewnętrzne jak i zewnętrzne wołanie, wzywające do radykalnych zmian. Im większy opór, tym silniej ujawnia się energia Niszczyciela.  Dobrze to pokazuje biblijny mit o Jonaszu, którego Bóg powołał na bycie prorokiem, a on ze strachu i lęku uciekł do innego miasta. W trakcie drogi morskiej rozpętała się szalona burza – którą czytać należy jako właśnie metaforę „apokalipsy” czyli zawirowań życiowych – i Jonasz wskoczył do wody. Został połknięty przez wielką rybę – symbol śmierci duchowej. Po czym uratowany (odrodzony) wrócił do Boga by wypełnić swoje powołanie, przed którym po prostu nie da się uciec. Są ludzie, którzy nie muszą przechodzić takiej drogi, bo na przykład wcześnie odkryli i zaczęli realizować swoją prawdziwą tożsamość i cel, dla którego znaleźli się na ziemi (który nie musi być wcale związany z duchowością). „Apokalipsy życiowe” występują moim zdaniem wtedy, gdy mocno zboczyliśmy z drogi a dusza, nie mogąc się wyrazić jest uwięziona przez bariery i wzorce umysłu.

Analizując  w poprzednim odcinku różne mity – zarówno pogańskie, jak i monoteistyczne, wiemy, że figura Niszczyciela ma za zadanie zrobić czystkę w naszym systemie ego po to, by przebudzić i odkryć prawdziwą tożsamość. Niszczyciel jest tak naprawdę przejawem Jaźni oglądanego przez ego w negatywie, jak zresztą każdy inny aspekt ciemności na poziomie wcześniejszych wzorców, które opisywałam w cyklu Alchemii Upadłych. Jednak moc Niszczyciela jest najsilniejsza i kumuluje wszystkie poprzednie wzorce i energie cienia. Dlatego w synchronii z życiem realnym powoduje splot kolejno następujących po sobie nieszczęść niszczących dotychczasowy wypracowany porządek i dorobek człowieka. Patrząc na to duchowo – można użyć metafory, że płoną wszystkie bariery odgradzające duszę od Boga. Archetypowo to historia Hioba, 10 plag egipskich albo na przykład 4 jeźdźców apokalipsy, z których każdy po kolei uderza w inny aspekt ego. Pierwszy – Wojna, reprezentuje wrogów, którzy zaczynają nas atakować w życiu. Drugi – Zaraza – to choroby ciała. Trzeci – Głód – uderza w nasze życie materialne np utrata pracy, firmy itp. Czwarty to Śmierć – czyli punkt kulminacyjny śmierci duchowej i przejście do etapu Samaela z Mandali Cienia, który archetypowo związany jest z powrotem do Boga z „nowym imieniem” a więc odkryciem swojego prawdziwego ja,  odrodzeniem i nowym początkiem.

Od poziomu Niszczyciela możemy śmiało mówić o zbawczym aspekcie Ducha – Syna Boga – Demiurga, Pierwszego pośród Aniołów (bogów) w świecie stworzenia, którego kultury monoteistyczne nazywają Szatanem albo Mesjaszem w zależności od tego w jakiej fazie świadomości jest odbierany.  Choć występuje jako cień i oponent dla ego, to uderzając w  najczulsze punkty jednocześnie obnaża źródło naszych lęków, a tam gdzie jest strach – tam jest brak miłości i pustka, która czeka na zapełnienie. Pokonać wewnętrznego Niszczyciela (którego projektujemy na zewnątrz) możemy więc – jak każdego cienia – akceptacją i miłością. Asymilując jego potencjał dowiadujemy się prawdy o sobie samym, dlatego nasze dotychczasowe ego (system fałszywych albo niepełnych przekonań i wierzeń) musi ulec symbolicznej śmierci i transformacji. Oczywiście ego po tym nigdzie nie znika bo jest integralną częścią jaźni, częścią Świadomości, tyle, że poblokowaną i ograniczoną.  W trakcie przebudzenia, Ego jako integralna część umysłu, ulega rozpadowi i transformacji do nowej formy, poszerza świadomość, stając się wreszcie okrętem dla naszej prawdziwej tożsamości (duszy). Innymi słowy, ograniczona świadomość rozkwita niczym lotos, do stanu łączności z Absolutem dzięki uwolnionemu i scalonemu Duchowi (Wyższa Świadomość), który wypełnia całe Ciało.

JAK UDERZA NASZ WEWNĘTRZNY NISZCZYCIEL

Niszczyciel (albo Niszczycielka) zawsze uderza w fałszywą gałąź na której siedzimy – to może być wypadek, choroba, bankructwo, doświadczenie agresji ze strony ludzi, generalnie nasz najczulszy punkt, po to, żebyśmy mogli zmienić tor naszego życia i  uwolnić z kajdan. Niszczyciel uderza w źródło naszego największego lęku, żebyśmy mogli się z nim zmierzyć. Rozbija skorupę w jakiej ego się zamknęło na własne życzenie. Zazwyczaj uderza kilka razy, bo tego wymagają poziomy naszej podświadomości i cieni, które często zbudowane są na zasadzie winogrona lub piramidy. Na szczycie jest ten jeden podstawowy cień-ojciec, prawzorzec, będący odreagowaniem najgłębszej pustki i lęku przed żeńskim przejawem Absolutu – Nieznanym (efekt zejścia Świadomości na ziemię i odłączenia się od Boga, czego obrazem fizycznym jest poród i zerwanie pępowiny), z której zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, ale która ma wpływ na całe nasze życie, zgodnie z psychologiczną zasadą, że treści nieuświadomione (podświadomość) rządzą treściami świadomymi (systemem ego).

Często również w otoczeniu jakaś osoba przyjmuje rolę Niszczyciela lub Niszczycielki, przyczyniając się do pogłębienia rozłamu życiowego. Charakterystycznym dla etapu Niszczyciela jest konfrontacja z cieniem na poziomie fizycznym – od ciała (np choroba) do struktur naszego życia (rodzina, firma, praca itd). Niszczyciel uderzając w jakąś strukturę powoduje natychmiast rozłam w tej części naszej psychiki, dla której dana struktura jest odzwierciedleniem toksycznego wzorca i lęku. Innymi słowy, jeśli całe życie baliśmy się niemocy fizycznej, to Niszczyciel uderzy jako choroba ciała albo wypadek. Jeśli brak wewnętrznego poczucia bezpieczeństwa rekompensowaliśmy poprzez gromadzenie dóbr materialnych i pnięcie się po szczeblach kariery zawodowej kosztem zdrowia, czasu i tak dalej, to Niszczyciel odbierze nam pracę i pieniądze. Jeśli boimy się i unikamy konfrontacji z toksycznymi ludzi z powodu syndromu ofiary i braku asertywności to Niszczyciel pojawi się w naszym życiu jako ten przysłowiowy psychopata i kat, który tak długo będzie nas nękał aż w końcu padniemy i dotrzemy do źródła pierwotnego lęku i pokonamy go. Jeśli panicznie boimy się śmierci, to w fazie Niszczyciela na pewno z tym tematem się zmierzymy – albo my sami, albo komuś bliskiemu śmierć zajrzy w twarz. Kierunek działania Niszczyciela przebiega od najbardziej płytkich lęków do najgłębszego, kolejność uderzenia (Choroba, Pieniądze, Wrogowie – Przemoc, Śmierć) może być różna dla indywidualnych jednostek i zależy od struktury treści i wzorców podświadomych.

TO CZEGO NAJBARDZIEJ SIĘ BOIMY JEST NASZYM POWOŁANIEM

Zazwyczaj źródło naszego największego lęku, który próbujemy na wszelkie sposoby kontrolować budując struktury chroniące ego, okazuje się naszym powołaniem i prawdziwą tożsamością ale w pozytywie, w sensie budującym. Ja całe życie bałam się demonów i śmierci, bo byłam nękana przez duchy i demoniczne byty od wczesnego dzieciństwa, a moim powołaniem okazała się praca z cieniami – ciemną stroną umysłu i Ducha, odkrywanie ich paradoksów i pozytywnych potencjałów przyczyniających sie do wzrostu świadomości i scalania Ducha i Ciała, czemu zresztą poświęciłam swój blog. Ktoś, kto boi się krzywdy ze strony innych ludzi, nienawidzi psychopatów itd, po zmierzeniu się ze źródłem swojego strachu odkrywa, że sam ma potencjał niszczycielski, a przez całe życie panicznie bał się tego u innych ludzi. Zazwyczaj ten potencjał objawia się w pozytywie, czyli odkrywamy w sobie niszczyciela na poziomie Wojownika. Wojownik to niszczyciel walczący o słuszne sprawy, dla dobra swojego i otoczenia. Umie „przenosić góry”, pokonać swoich wrogów, zniszczyć przeszkody i zbudować coś naprawdę wielkiego i służącego innym ludziom. Znane są przypadki, gdy ludzie pod wpływem życiowej traumy, straty, śmierci zaczynają walczyć o prawa innych. Ponieważ doświadczyli ogromnej krzywdy i cierpienia, pragną oszczędzić tego innym ludziom. Zakładają fundacje, lobbują, zwracają uwagę na coś, co wcześniej opinia publiczna bagatelizowała. To są przykłady ludzi, którzy doświadczywszy działania archetypu Niszczyciela, odkrywają swoje prawdziwe powołanie i zaczynają walczyć o słuszne sprawy i wzrost świadomości ludzi w wymiarze szerszym. Skąd ta odwaga w realizowaniu takich działań? Po apokalipsie życiowej przychodzi odrodzenie, pierwotna pustka generująca strach, jest zapełniona miłością, Duch odzyskuje łączność z Absolutem i rozświetla całą jaźń. Pojawia się pewność i wiedza o sobie samym, odarta z iluzji i projekcji. Już nigdy więcej strach, który  towarzyszył całe życie, nie będzie przeszkodą w realizacji swojej prawdziwej tożsamości. Można wreszcie zacząć PRAWDZIWIE ŻYĆ, otworzyć się na NIEZNANE. Zacząć płynąć na wodach Życia, na okręcie prowadzonym przez Boga.

NISZCZYCIEL UDERZA TAM GDZIE JEST POTRZEBA KONTROLI

Ludzie mają tendencje do nadmiernej kontroli wszystkich obszarów życia co oczywiście generuje stres, gdy coś narusza porządek (a zawsze coś narusza). Ta chęć kontroli bierze się stąd, że w dzieciństwie mogliśmy doświadczyć toksycznych relacji z rodzicami, nauczycielami, kolegami ze szkoły, starszym rodzeństwem i tak dalej. Nie mając zazwyczaj kontroli nad ich humorami, zmiennymi nastrojami, krzywdzącym traktowaniem, karami i nagrodami, które pojawiają się bez związku z logiką konsekwencji i nieadekwatnych do sytuacji jesteśmy narażeni na lęk i stres, to rodzi również tzw syndrom ofiary. Dlatego później, w życiu dorosłym, staramy się zapobiegać takim sytuacjom poprzez kontrolę wszystkich sfer życia łącznie z emocjami – w obawie przed odrzuceniem i zranieniem jakiego doświadczaliśmy w relacjach z silniejszymi od siebie. Wtedy czujemy się bezpieczni bo nic nie jest nas w stanie zaskoczyć. Na tym między innymi polega psychologiczny syndrom dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, jak również syndrom dzieci alkoholików, u których potrzeba kontroli osiąga swój szczyt. Wielu ludzi, którzy doświadczyli toksycznych relacji (przemoc fizyczna, emocjonalna lub psychiczna)  w dzieciństwie ma ten syndrom w większym lub mniejszym stopniu. Zresztą, paradoksalnie potrzeba kontroli jest również jednym z głównych motywów rozwoju duchowego. W duchowości upatrujemy receptę na sukces i spełnienie, to nas motywuje do kontrolowania umysłu, pracy z podświadomością, magią itd. Finał jednak jest taki, że w trakcie rozwoju duchowego intencje diametralnie się zmieniają. Zaczynamy rozumieć, że potrzeba kontroli jest daremna w konfrontacji z Duchem, który przenika Człowieka i zaczyna go prowadzić jako Wyższa Jaźń, jako łącznik z Bogiem. Uwalniamy się od własnych barier i siłą rzeczy uczymy się ufać i płynąć z nurtem Życia. Na tym między innymi polega wewnętrzna wolność i przebudzenie – otwieramy się na Nieznane i wnikamy w Nieznane – przed którym całe życie uciekaliśmy ze strachu. Gdy uwalniamy swojego Ducha  i wydobywamy prawdziwą tożsamość, czujemy spokój, jakbyśmy wreszcie wrócili do domu, pierwotna pustka generująca lęk i cienie po prostu zostaje zapełniona. Nabieramy wewnętrznej pewności i zaufania, odnajdujemy swoje miejsce na świecie i wreszcie robimy to, do czego zostaliśmy powołani, a wtedy wiele rzeczy zaczyna się udawać w nieprawdopodobnych czasem splotach okoliczności. Jakby wiele rozsypanych puzzli ułożyło się w całość. Wcześniej pragnęliśmy kontrolować swoje życie z powodu lęku przed niespodziewanym, po przebudzeniu natomiast to Życie zaczyna nas prowadzić a my wchodzimy w nieznane z pełnym zaufaniem. Innymi słowy, żeński przejaw Absolutu – nieobliczalność życia, ciała i materii, który jest największym lękiem Ducha – przyczyną jego uwięzienia, zostaje rozświetlony wiedzą i poznaniem. Uwolniony z podziemi (najgłębsze rejony żeńskiego pierwiastka) Duch już wie, jak kierować swoją Boginią, wypełnia ją Świadomością czyniąc swoją Oblubienicą i partnerką – Sofią, Mądrością Bożą. Wypełnia całe Ciało człowieka w harmonii i miłości, tym samym takie staje się, zgodnie z zasadą projekcji,  życie i otoczenie przebudzonego. Człowiek w tym stanie doświadcza rozkoszy istnienia a znając przyczyny cierpienia, zaczyna pomagać innym.

DUCH W FAZIE UPADKU MA NAJWIĘKSZY SYNDROM KONTROLI

Wróćmy jeszcze do duchowej przyczyny syndromu kontroli jako esencji męskiego przejawu Boga.  Ego, jako pochodna Wyższej Świadomości czyli Ducha, wiernie powiela wszystkie prawzorce, zgodnie z fraktalną strukturą całego świata i jaźni człowieka.  Duch od samego początku pragnął kontrolować swoje stworzenie z powodu poczucia odrębności, braku akceptacji nieznanego, co spowodowało jego upadek (Patrz odcinek o Sa’elu i Lucyferze, który zbuntował się przeciwko Człowiekowi i Materii). To uniwersalny problem samoświadomości i ego, które rozwija się kosztem utraty więzi z Jednością. Świadomość kształtować się może tylko w świecie dualizmów, gdzie relacja JA-TY jest podstawą samookreślenia się. Zerwanie owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła czyli wkroczenie w świat dualizmów, z jednej strony spowodowało upadek ludzi i Ducha a z drugiej strony – daje możliwość poprzez rozwój samoświadomości nawiązania dojrzałej relacji z Absolutem. Samoświadomość kształtuje się w wyniku poczucia odrębności, a odrębność z kolei tworzy w ego chęć kontroli. Zazwyczaj chcemy kontrolować te obszary, które są projekcją naszego cienia i źródłem największego lęku. Dla Ducha – który archetypowo jest Słońcem – Ogniem, największym lękiem jest Ziemia i Woda czyli Cielesność i związana z nią Śmierć. To jego Bogini, największe przeciwieństwo i dopełnienie zarazem o czym początkowo nie wie.  Dlatego na wcześniejszych etapach Mandali Cienia, dokonuje się jego bunt przeciwko Człowiekowi (zbudowanego z pogardzanej przez Ducha materii),  mityczny upadek i wniknięcie w Materię, swojego największego cienia, którego najpierw próbuje kontrolować (etap Sorata), następnie z nim walczyć (etap Lilith i Arymana), po czym daje mu się symbolicznie uśmiercić (etap Abaddona – Niszczyciela) . Na końcu  asymiluje najgłębszego cienia (Ciało) i powraca do Boga z nowym imieniem i tożsamością (etap Samaela). Wścieklizna wszystkich demonów z Szatanem na czele najbardziej spektakularna jest na etapie Arymana, bo jest to tak naprawdę walka sama ze sobą, objaw całkowitej bezsilności i paradoksalnie – nieuświadomionego pragnienia miłości. Dlatego na etapie Arymana, Duch buntuje się, bluźni, wścieka i pragnie zniszczyć ciało człowieka, bo pragnie się uwolnić z nieświadomości, która jest dla niego piekłem.  Dodatkowo, jako odłączony od Logosa i uwięziony w łonie Bogini czyli  archetypowych podziemiach (Materii, Ciele, nieświadomości) używa wszelkich metod by zwrócić na siebie uwagę Boga – Rodzica, wobec którego ma syndrom odrzucenia. Syndrom duchowego odrzucenia (poczucia braku miłości i więzi z Absolutem) jest natobene podstawą syndromu kontroli Ducha, a z syndromu kontroli i ograniczonej świadomości wynika szeroka pojęta przemoc – od psychicznej po fizyczną, seksualną. Archetypowo, w szerszym wymiarze, syndrom kontroli towarzyszy człowiekowi (przede wszystkim Mężczyźnie, który reprezentuje Ducha) od samego początku – dlatego eksploatuje świat, ujarzmia naturę, wycina lasy i tak dalej. Natura to Ciało – czyli Bogini Matka (Matka Ziemia), ta, która daje życie i ta, która jest najgłębszym cieniem Ducha, dlatego robi on wszystko, żeby ją kontrolować. Brak akceptacji dla materii spowodował jego upadek i wniknięcie w nią (zgodnie z mechanizmem psychologicznym, ego jest zmuszone do wniknięcia w swojego cienia), dlatego piekła archetypowo są umiejscowione pod ziemią  i symbolizują krzyk Ducha uwięzionego w znienawidzonym Ciele, czyli Podświadomości.

BEZSILNOŚĆ – MAGICZNE  OCHRONY NIE DZIAŁAJĄ

Na poziomie archetypu Niszczyciela, świadomość (Duch) dojrzewa do niszczenia źródeł swojego zniewolenia – czyli obszarów, które ego pragnie obsesyjnie kontrolować. Charakterystycznym jest to, że wobec ataku Niszczyciela człowiek jest bezsilny – można zapomnieć o magii, aurach i tarczach ochronnych, energetycznych, afirmacjach, talizmanach, modlitwach itd. Wobec tej siły Boga,  ego nie ma już nic do gadania. Choćbyśmy zabezpieczyli tyły i struktury, żyli zgodnie z zasadami moralnymi, okopali się doskonale w swoim”światku”, to Niszczyciel i tak znajdzie wyrwę, w którą uderzy tak, że wszystko co zbudowaliśmy żeby stłumić nasz pierwotny lęk, zacznie się rozlatywać. Archetypowo opowiada o tym mit o Hiobie, który żył zgodnie z przykazaniami, był bogobojny i dobry, a dosięgła go apokalipsa życiowa.  Hiob się przebudził i  zrozumiał naturę  Życia czyli Nieznanego, którego nie da się kontrolować na dłuższą metę bo jest największą Tajemnicą, ekumeną żeńskiej emanacji Absolutu, z natury wymykającej się niedojrzałemu Duchowi (archetyp uciekającej Lilith). Wcześniej Hiob mierzył Życie zakorzenionymi w ego schematami i dualizmami dobra – zła, co więziło jego Ducha, który w końcu stał się jego Niszczycielem. Mówię też o tym z własnego doświadczenia, bo w ciągu paru lat Niszczyciel uderzył po kolei we wszystko co było dla mnie cenne i dawało poczucie bezpieczeństwa. W tamtym czasie choć stosowałam wszystkie techniki magiczne i duchowe, które wcześniej bez zarzutu działały, to w przypadku szalejącego archetypu Niszczyciela w moim życiu – nic nie było w stanie uchronić mnie przed plagą nieszczęść, pozostało już tylko czekać na ostateczny cios, po którym nastąpił diametralny zwrot w moim życiu.

Warto rozpoznać kiedy wkraczamy w fazę archetypu Niszczyciela i wykorzystać tą szansę na poznanie siebie w pełni. Niszczyciel albo Niszczycielka, którzy nas atakują w życiu fizycznym są tak naprawdę zewem naszej Duszy, która domaga się pełnego uwolnienia. Jeśli będziemy się  blokować na zmiany, wtedy atak w tym samym obszarze życia, za jakiś czas będzie niestety dotkliwszy. Znam nieudane inicjacje, które skończyły się tym, że archetyp Niszczyciela musiał zadziałać kilka razy w danej sferze życia i nie życzę tego nikomu, bo każdy kolejny raz siał większe zniszczenie i cierpienie niż wcześniej.

ZNAKI

„Apokalipsę życiową” często poprzedzają znaki. To mogą być słowa wypowiedziane przez osoby z otoczenia, które uderzą w nas mocno. Otoczenie zawsze jest lustrem naszej jaźni. Nikt tak trafnie z nas nie wydobywa cienia jak drugi człowiek, który powie coś (nawet bezwiednie), co nas zaboli a co całe życie wypieraliśmy albo tłumiliśmy w sobie. To mogą być także sny poprzedzające etap niszczenia. U mnie na parę dni przed pierwszym ciosem, śniła mi się Śmierć gnająca na koniu, którą próbowałam dogonić wraz z  towarzyszami. Gdy wreszcie dogoniłam, Śmierć zsiadła z konia podeszła do mnie i mieczem rozdarła maskę, którą miałam założoną na klatce piersiowej. Wtedy tego snu nie rozumiałam, teraz z perspektywy czasu – przekaz jest całkowicie jasny. Każda apokalipsa służy obnażeniu ego i Śmierć z mojego snu pokazała to w bardzo dosadny sposób, mieczem zdzierając maskę z okolicy serca (maska to ego, serce – to dusza, ośrodek miłości). Ponieważ to był miecz, no to wiadomo było, że nie będzie to proces przyjemny. I nie był. Parę dni później  wspólnik oszukał mnie na płaszczyźnie biznesowej, praktycznie zostawiając z niczym. Ten sen rozpoczął trwającą parę lat serię plag, w różnych obszarach życia, w efekcie doprowadzając mnie do głębokiej depresji, następnie śmierci duchowej, która jest stanem totalnej pustki i braku nadziei. Ta pusta była we mnie – jak później zrozumiałam – całe życie, uniemożliwiała mi szczęście, życie w poczuciu wolności i pełni, zaufania do Boga jak i do siebie. To był dla mnie najciemniejszy momentem nocy, po której wstaje świt . Bo gdy człowiek osiąga swoje najgłębsze dno, stoi przed Bogiem nagi i bezbronny jak dziecko. Wtedy paradoksalnie jest gotowy na przyjęcie miłości Boga i zapełnienie tej pierwotnej pustki duchowej, która niewoliła w sposób nieświadomy przez całe życie.

CIAŁO – MATERIA i DUCH – KREACJA

Jeśli Niszczyciel uderza w nasze Ciało – np poprzez chorobę, wypadek itp to znaczy, że odzywa sie nieprzepracowana cielesność czyli archetyp Bogini – nieświadomości, w której Duch jest uwięziony i w taki sposób agresywnie domaga się uwolnienia. Warto wtedy przyjrzeć się swojemu kobiecemu pierwiastkowi, obrazowi kobiety w naszej głowie, który z pewnością będzie kryć jakieś toksyczne wzorce przekazane przez najważniejsze kobiety naszego życia. Ciało to także ogólnie pojmowana nieświadomość, materia i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli doświadczamy choroby, która nas „unieruchamia”, oznacza to, że moze szwankować nasze wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, które rekompensujemy przez nadmierną pracę i życie w biegu. Wtedy osiąganie celów i wypełnianie obowiązków staje się wyznacznikiem dobrego samopoczucia. To oczywiście przykrywka dla problemu, mechanizm uzależniający, pod którym kryje się wewnętrzny lęk. Obszar ciała zaatakowany przez chorobę powie nam, jaki potencjał Świadomości jest w nas zablokowany i domaga się ujścia. Na przykład choroby gardła związane są z blokadą na poziomie wyrażania siebie – swojej prawdziwej tożsamości i odwagi do samorealizacja i przekazywania otoczeniu tego, co nam gra w duszy. Choroby nóg – to wezwanie do zmiany „drogi” i poszukania nowego sposobu „pójścia” przez życie. Choroby głowy – Duch domaga się zmiany świadomości i poszerzenia widzenia, wyzwolenie w schematach myślenia. Choroby oczu pokazują blokady na poziomie widzenia rzeczywistości, albo czegoś nie chcemy widzieć (wyparcie cienia) albo widzimy coś w sposób zafałszowany i generujący przez to cierpienie. Choroby skóry pokazują negatywny cień żeński, widzimy pierwiastek żeński – jako coś „brzydkiego”, niedoskonałego, podświadomie pragniemy zniszczyć pierwiastek żeński, odrzeć go z piękna. To oczywiście w dużym skrócie wskazówki do odczytania blokady w naszej nieświadomości. Choroba w sferach seksualnych może oznaczać blokowanie tej strony naszej jaźni – tłumienie popędu seksualnego, fantazji erotycznych, podświadome traktowanie seksu, upodobań jako coś grzesznego i wstydliwego. Ciało poprzez chorobę daje nam również znać o tym, że nasza jaźń nie jest zintegrowana w aspekcie cielesności – żeńskości, która jawi się jako cień. Zastanówmy się wtedy, czy kochamy nasze ciało, czy traktujemy je instrumentalnie? Czy akceptujemy siebie w pełni ? czy dbamy o ciało z miłości, czy z chęci kontrolowania? Czy jesteśmy spełnieni seksualnie? Czy lubimy swojemu Ciału sprawiać przyjemność? I na odwrót. Jeśli nadmiernie przywiązujemy wagę do cielesności, folgujemy nałogom i tak dalej, stawiając zmysłowe przyjemności na piedestale, wtedy Duch, jako niespełniony męski pierwiastek reprezentujący Świadomość, naruszy ten porządek uderzając w Ciało po to, byśmy mogli zwrócić uwagę na duchowy obszar naszej jaźni i nauczyć równowagi między obydwoma pierwiastkami.

Choroby wewnętrzne pokazują Ducha, który pragnie się uwolnić z Ciała, będącego jego więzieniem, co opisałam w odcinku: Duch uwięziony w Ciele: Przemoc. Natomiast wypadki zewnętrzne – typu skaleczenie się nożem, czy innymi ostrymi narządami, pokazują proces odwrotny – Duch „z góry” agresywnie domaga się wejścia w „dół” czyli w dany obszar nieświadomości, żeby coś w naszej Jaźni zostało uświadomione. Natomiast Ciało nieświadome, z powodu braku wiedzy i dojrzałości, traktuje „wejście Ducha” bardzo negatywnie , jako agresję, dlatego projektuje ten proces – zgodnie z mechanizmem projekcji – na wymiar fizyczny, stąd te wypadki, które mogą się zdarzyć.

Jeśli Niszczyciel uderza w nas poprzez struktury „sztuczne” np pracę, biznesy, pieniądze, projekty, instytucje itd to odzywa się również nieprzepracowana relacja Duch – Ciało. Warto sobie wtedy zadać pytanie co rekompensujemy sobie poprzez chęć kontrolowania obszarów związanych z życiem zawodowym, pieniędzmi itd? Zarabiać pieniądze trzeba, jak najbardziej, ale czy na pewno robimy to co lubimy? Czy na pewno spełniamy się w tej roli społecznej w jakiej się obecnie znajdujemy ? Jakie są nasze marzenia , co tak naprawdę chcielibyśmy robić w życiu ? Czy czujemy się dowartościowani robiąc to co robimy, czy sfrustrowani? Czego się lękamy kurczowo trzymając danej pracy, gromadząc pieniądze, mając obsesyjne pragnienie oszczędzania „na czarną godzinę” ? Proszę pamiętać, że pieniądze są energią, która lubi być w ruchu, inaczej kostnieje albo odchodzi od kogoś, kto chce ją „mrozić”zamiast „obracać” tworząc nowe rzeczy. Pieniądze są w dzisiejszych czasach ważnym narzędziem wszelkiej kreacji, blokując pieniądze, możemy je po prostu zacząć tracić. Jeśli następuje taka sytuacja, że jesteśmy notorycznie zmuszani do wyjmowania pieniędzy z konta, innymi słowy – co zaoszczędzimy, to nagle pojawiają się nowe wydatki – to warto sobie zadać pytanie – czego się boimy pragnąc za wszelką cenę gromadzić dobra zamiast brać udział w ich kreacyjnym, płynnym charakterze? Jaką kreatywność w sobie blokujemy tym sposobem? Czy przypadkiem nie staliśmy się niewolnikiem naszego konta bankowego, majątku itd uzależniając nasze dobre samopoczucie i poczucie bezpieczeństwa od wysokości „oszczędności” i zgromadzonych dóbr ?
Kreacja to wyzwolony Duch, który pragnie pokierować materią (Ciałem – Boginią), nadać jej formę. Brak kreacji i blokowanie energii jakiejkolwiek – w tym pieniędzy – to Duch zniewolony w naszej nieświadomości (Ciele) , który może zamienić się w Niszczyciela.
W każdym z wymienionych wyżej przypadków, mamy szansę zmienić tor naszego życia. Opór i blokada, spowoduje, że Niszczyciel nabierze mocy i tak długo będzie uderzał aż w końcu się przebudzimy i uwolnimy od zniewalających kajdan strachu i fałszywego poczucia bezpieczeństwa, na którym zbudowaliśmy wybrane obszary naszego życia.

POKAŻ MI SWOJEGO KATA A POWIEM CI PRAWDĘ O TOBIE

Jeśli wróg nas atakuje, odbierając to, co cenne – to może być oszust, ktoś komu zaufaliśmy w wersji męskiej albo żeńskiej – toksyczny członek rodziny, wspólnik, kochanek, partner, mąż/żona itd, zamiast pytań „dlaczego mnie to spotkało”, które prowadzą do syndromu ofiary w nas samych, spróbujmy odwrócić sytuację. Każdy syndrom ofiary, zawiera potencjał kata, zgodnie z zasadą dualizmu każdego wzorca i archetypu. Warto zatem przyjrzeć się naszym oprawcom i zrozumieć, że skoro w nas uderzają, to znaczy, że kryje się w naszej podświadomości wzorzec, który oni reprezentują. Jest to genotyp zachowań przekazanych przez przodków, które potwierdzają traumy z  dzieciństwa, innymi słowy dziedziczny uwięziony Duch, o czym szerzej piszę w artykule: Duch uwięziony w Ciele: przemoc.  Zatem, skoro uderza w nas ktoś, kto jawi nam się jako ten przysłowiowy „kat”, albo „psychopata”, albo po prostu ktoś, kogo się boimy, trzeba zadać sobie pytanie, czy przypadkiem, ktoś taki właśnie w nas nie mieszka, tylko jest skutecznie blokowany przez ego, które nie akceptując tej wersji siebie, po prostu wyparło ją w podświadomość. Mi zajęło trzy lata konfrontacji z realnym Niszczycielem w wersji żeńskiej i męskiej (oboje byli psychopatami) zanim zrozumiałam , że tak naprawdę oni mieszkają we mnie. Najtrudniej było pokochać ich w sobie, ponieważ całe życie brzydziłam się cechami, które prowadzą do destrukcji a to jest przecież esencja Niszczycieli. W najgłębszym wymiarze, jak się okazało, mój pierwotny lęk był związany ze śmiercią, która zawsze była dla mnie tematem tabu, cieniem, który przenosiłam na wszystkie obszary życia. Negując śmierć – czyli niszczycielskie, destrukcyjne oblicze życia, próbowałam przeciwstawić się poprzez nieustanne budowanie struktur – od zakładania firm po tworzenie różnych projektów  i sztukę. To dawało mi poczucie bezpieczeństwa i kontroli, odsuwało myśl o ewentualnej utracie. Zakotwiczona w biegunie tworzenia nie wiedziałam, że kieruje mną paniczny lęk przed śmiercią. W efekcie, w fazie Niszczyciela, musiałam zmierzyć się z destrukcją na wszystkich polach, po kolei tracąc to, co zbudowałam. Aż dotarłam do mojej własnej śmierci w sobie. To, czego lękałam sie najbardziej okazało się jak wspomniałam wcześniej – moim powołaniem i aspektem Wyższej Jaźni, który widziałam od dzieciństwa w sposób demoniczny.

Mechanizm cienia opisany przez C.G. Junga to potwierdza – cień jest naszym ukrytym potencjałem, aspektem prawdziwej tożsamości, tyle, ze widzianym przez ego w negatywie, dlatego następuje przeniesienie cienia na inne osoby, które wchodza w nieakceptowane przez nas role. Dlatego gdy macie w życiu wrogów i katów – przyjrzyjcie im się dobrze – bo choć to może brzmieć nieprawdopodobnie – wcale nie jesteście tylko ofiarami. Im potężniejszy oprawca, tym potężniejszy tkwi w Was potencjał – to Wasz Duch, który po ujawnieniu z podświadomości, przepracowaniu, zaakceptowaniu i pokochaniu ujawni Wam „moc” w wersji pozytywnej, którą będziecie mogli wykorzystać do realizowania swojego prawdziwego Ja.

Każdy zna osoby, które doświadczyły w życiu ogromu przemocy w dzieciństwie, następnie powielają wzorzec kata i ofiary w związkach, pracy, duchowości i tak dalej. Takich doświadczeń i wzorców przemocy nie da się efektywnie stłumić, wyprzeć, zapomnieć. Nie da się również zniszczyć ani rozpuścić, bo problem wyparty i tak funkcjonuje w głębokich pokładach podświadomości i ma wpływ na życie poprzez projekcje cienia, w ten sposób nieustannie odreagowując wzorzec przemocy w różnych płaszczyznach życia. Ale można wydobyć cienia na wierzch, właściwie ukierunkować w relacji wewnętrznej wolności i miłości. Wzorzec kata i ofiary przepracowany, może służyć pomaganiu innym ludziom. Nasz wewnętrzny kat, który całe życie obracał się przeciwko nam , po pokochaniu i transformacji zamienia sie w Obrońcę i Wojownika, który swój niszczycielski potencjał wykorzystuje dla naszego dobra jak i dobra powszechnego. To są ci wszyscy ludzie, którzy zmienili świat w skali mikro i makro, walcząc o idee humanizmu, prawa dla wszystkich uciśnionych. To ofiary przemocy zmieniły postrzeganie społeczne na te najgorsze z możliwych patologie, które przez wieki były normą w wielu kulturach. To one walczyły o lepszy świat, żeby inni nie musieli przeżywać to co one. Bo tylko ten potrafi skutecznie walczyć z krzywdą ludzką, kto sam jej doświadczył na własnej skórze. A walczyć w dzisiejszych czasach można na różne sposoby. Dobry, świadomy rodzic,  który wychowuje dzieci bez toksyczności, jakiej samej doświadczył w dzieciństwie, to przykład człowieka, który nie tylko jest bohaterem w skali mikro, ale poprzez wewnętrzną transformację wzorca, ma wpływ na przyszłe pokolenia, które będą wolne od bycia katem i ofiarą. Dla tych co wierzą w „karmę”,  trud transformacji wzorca przyczynia się  do oczyszczenia karmy rodowej i otwiera nową drogę duchom przodków,  którzy nie zdołali tego zrobić. Odnajdując swoje miejsce na świecie, swoje osobiste „pole bitwy”, widząc skuteczność i piękne owoce naszych działań, czujemy się spełnieni. Przestajemy się czuć jak ofiara, którą byliśmy wcześniej. Mając pozytywny wpływ na innych ludzi, nasz wewnętrzny kat i Niszczyciel zaczyna być po prostu Zbawcą dla innych, zgodnie z paradoksem duchowym, o którym była mowa w poprzednim odcinku.

JAK NAMIERZYĆ NISZCZYCIELI W SOBIE?

Najprościej techniką mentalną. Zrelaksować się, wejść w stan pogłębionego kontaktu z podświadomością i poprosić Boga, Wyższą Jaźń, Anioła, Jezusa, Opiekuna, Przewodnika, Boga, Boginię – w zależności w kogo wierzycie –  o ukazanie osobistego Niszczyciela i Niszczycielkę. Mogą się również pokazać podczas rytuału magicznego, medytacji, podróży astralnej, w myślach, wizjach, w snach (zazwyczaj w tych koszmarnych) gdy wkraczamy w fazę tego cienia. Następnie jak już zobaczymy go/ją, albo obydwóch to wtedy porozmawiajmy z nimi, pamiętając , ze są to przejawy naszego Ducha. Zapytajmy co tak naprawdę reprezentują, czego chcą, co potrafią. Odpowiedź może przyjść w formie symboli, słów – kluczy, obrazów, wizji itd.  Możemy też zamiast odpowiedzi poczuć emocje – wtedy one powiedzą o charakterze danego potencjału, pamiętając o zasadzie dualizmu (każdy potencjał, archetyp, każda cecha ma swój pozytyw i negatyw). Mogą również w określony sposób się zachować co też wiele nam powie o naturze i intencjach.

WYGLĄD I POTENCJAŁ OSOBISTEGO NISZCZYCIELA

Niszczyciel albo Niszczycielka mogą przybierać różny wygląd, w zależności od poziomu, w którym go przepracowujemy. Począwszy od owadów skończywszy na konkretnych ludziach albo istotach duchowych – demonów, aniołów, bóstw, Szatana , Diabła, Lilith itp. Może przybrać obraz kogoś z rodziny, kto nas dręczył, osoby, która nas skrzywdziła, naszego największego wroga. Mogą też przybrać obraz zwierzęcia – wtedy powie nam to wiele o potencjale, który kryje się za tym archetypem. Np rekin to zwierzę wodne, jeden z najbardziej skutecznych drapieżników. Jeśli pokaże nam sie w tej formie to znaczy, że nasz Niszczyciel może się okazać potężnym potencjałem, który możemy wykorzystać w sposób twórczy w sferze intuicji, miłości, opieki, duchowości i generalnie wszystkiego co związane z żywiołem wody.

Jeśli np pokaże nam się jako pająk, to również kryje potężny potencjał niszczycielski i twórczy zarazem. Pająk łączy w sobie aspekt słoneczny z ciemnością. Wisząc na pajęczynie jest zwrócony zawsze ku ziemi – pokazuje kierunek z jakiej czerpie energię – to będą podziemia czyli podświadomość, ciemna strona umysłu, Bogini. Z kolei z jego odwłoka tworzy się sieć, w którą łapie ofiary. Sieć swoim wyglądem przypomina słońce. Czytać to można tak, że niszczyciel – pająk, w wersji negatywnej potrafi truć i paraliżować swoje ofiary wysysając z nich powoli życie, co w naszym życiu może się manifestować poprzez totalną bezsilną wobec „kata”, który nas paraliżuje, krzywdzi i wykańcza. W wersji pozytywnej z kolei – czerpiąc inspirację z podziemi, w kierunku których pająk jest zwrócony (czyli ciemności i destrukcji) możemy wydać na świat owoce w postaci słonecznej tarczy (pajęczyna), w którą jesteśmy w stanie „łapać” ludzi i ich transformować. Kokon to nie tylko symbol śmierci ale też i transformacji i przeobrażenia. Archetyp pająka to jeden z najsilniejszych potencjałów duchowych jakie istnieją w jaźni. Wydobywa z ciemności światło, które przeobraża innych.

Jeśli archetyp Niszczyciela przybierze wygląd postaci z kreskówki, filmu, powieści, gry komputerowej itd to wtedy należy dokładnie przeanalizować jego historię, motywy, charakter i finał – czyli kto go pokonuje. Ten, kto go pokonuje zazwyczaj wyobraża potencjał pozytywny, który kryje się w Niszczycielu. To samo robimy w odniesieniu do mitów w przypadku gdy Niszczyciel pokazuje się na przykład w formie bóstwa, demona czy anioła.

Wygląd, szczegóły i symbole towarzyszące Niszczycielowi wiele powiedzą o potencjale i naszej prawdziwej tożsamości, na zasadzie odwrotności. Jeśli Niszczyciel pokaże się w formie kogoś z rodziny albo wroga z najbliższego otoczenia przeanalizujmy dokładnie jego charakter, cechy, których nienawidzimy jak i cechy, które podziwiamy, nawet jeśli są negatywne. Zazwyczaj to, czego najbardziej się brzydzimy i jednocześnie podświadomie podziwiamy u naszych wrogów to bezwzględność i brak skrupułów, do których jako ofiara nie jesteśmy zdolni. Po pokochaniu i transformacji wewnętrznego Niszczyciela odkryjemy, że posiadamy tą bezwzględność i brak skrupułów ale przy diametralnie innych intencjach, mianowicie – w służbie miłości do człowieka, co dodaje nam mocy w walce o siebie, swoich bliskich a w szerszej perspektywie – po prostu o lepszy świat i lepszą przyszłość, a nie z sadystycznej chęci krzywdzenia jak ma to miejsce u naszych oprawców.

Pamiętać należy  o tym, że Niszczyciel i Niszczycielka to obraz naszego Boga i Bogini –  Ducha oraz Ciała, dopełniających się przeciwieństw. Dla kobiety, Niszczyciel to zamaskowany obraz Ducha, czyli Wyższej Jaźni, Anioła, Opiekuna, męskiej emanacji Boga. Z kolei dla mężczyzny Niszczycielka to zamaskowany obraz Ciała, Bogini, żeńskiej emanacji Boga. W każdym człowieku następuje połączenie Boga (Ducha) i Bogini (Ciała) (akt Hieros Gamos, zaślubiny Słońca i Ziemi, energii męskiej i żeńskiej, co jest wyjściem z dualizmów rozwalających dotąd Psyche do poziomu Jedności – zintegrowanej jaźni i łączności z Bogiem, stanu Duszy) co ma miejsce po etapie Niszczyciela, po przerobieniu tego najcięższego archetypu Cienia.

CZY WYPADA KOCHAĆ SZATANA?

Zachowanie nieprzepracowanego Niszczyciela w naszych wizjach, snach, astralach, mentalkach, doświadczeniach magicznych i duchowych, jest destrukcyjne . Może się zachować zarówno w wersji męskiej jak i żeńskiej jak: demon, diabeł, Szatan, Antychryst, gwałciciel, sadysta, morderca, psychopata, femme fatale,  ktoś kto nas bez problemu może zdominować, znękać, skrzywdzić. Wobec Niszczyciela i Niszczycielki nie mamy zazwyczaj szans w astralu, snach, konfrontacji duchowej, dlatego nie można go mylić z archetypami cienia na wcześniejszych poziomach Mandali Cienia, które spokojnie można zablokować magią ochronną, egzorcyzmem, rozkazem i „magiczną wolą” albo po prostu psychologicznym wyparciem (wszystko to  jest oczywiście unikiem a nie efektywnym uwolnieniem i przepracowaniem ciemnej strony poprzez akceptację i miłość). Charakterystyczną cechą Niszczyciela jak wspomniałam wcześniej, jest to, ze jest odporny na rytuały magiczne, egzorcyzmy i tego typu praktyki. Nie można go też wyprzeć ani stłumić bo działa nie tylko w snach i umyśle, ale przede wszystkim poprzez realną manifestację w życiu. O ile demona można zagłuszyć i zblokować, tak przecież  przed wydarzeniami w życiu nie uciekniemy. Niszczyciel jest najskuteczniejszym przejawem cienia, który prowadzi już prosto do transformacji duchowej, o ile go „pokonamy miłością” , zaakceptujemy i ujrzymy w nim Zbawcę a nie najgorsze zło.  Magom i okultystom pracującym z ciemnym astralem, Niszczyciel może pojawić się już jako Zło i Destrukcja (Szatan) w czystej postaci co powoduje naturalne przerażenie i wrażenie wciągania w „otchłań”. Odczucia są skrajnie negatywne i zazwyczaj instynktownie stosowany jest „blok” na ten archetyp. Ludzie  po zetknięciu się z tym najciemniejszym przejawem cienia czasem „nawracają się”, rzucają praktyki magiczne, przestają uprawiać okultyzm, zwracają się ku „jasnej stronie mocy”  i odtąd robią wszystko by walczyć z „ciemną stroną”. Z własnego doświadczenia wiem, że cień ten da się przepracować, jeśli tylko obdarzymy go akceptacją i miłością – co może być trudne zważywszy, że on często pokazuje się jako wcielenie najgłębszego, mrożącego i paraliżującego zła.

A czy wypada kochać Szatana? To temat tabu w naszej kulturze, mimo, że większość wyznaje chrześcijaństwo –  gdzie miłość powinna być na pierwszym miejscu, przynajmniej w teorii. Odpowiem  tak: oczywiście, że wypada kochać Szatana, nawet trzeba, bo kto ma go kochać jak nie my – ludzie, którzy, jak napisano w Biblii – mają sądzić anioły (upadłe) ?  (Czy nie wiecie, że aniołów sądzić będziemy? – l Kor 6, 3). Sądzenie oznacza, że to człowiek decyduje czy dany byt duchowy skazać na potępienie czy zbawienie. Psychologia potwierdza ten mechanizm – pokochany cień zamienia się w potencjał pozytywny, znienawidzony i odrzucony – staje się najgorszym demonem. To samo dzieje się z naszym osobistym Niszczycielem – po pokochaniu zmienia się w Zbawcę albo jak kto woli – czysty obraz Wyższej Jaźni, Logosa. Archetypowo mówią o tym mity – co wykazałam w poprzednim odcinku.  Natomiast największą hipokryzją chrześcijanina – wyznającego prymat miłości i wybaczenia, jest ziejąca nienawiść do Ducha w fazie uwięzienia w materii (nieświadomości) czyli Szatana i demonów, które notabene są przecież aspektami Ducha człowieka . Szatan jest przyszłym Mesjaszem – wiedzą o tym kabaliści,  mistycy prawosławni,  Hinduiści – doskonale opisując rozwój Sziwy – Ducha z wersji niszczycielskiej do Zbawcy, a katolicy wciąż nie umieją połączyć faktów, że Syn Boga – Jezus, jest tym samym Synem Boga co upadły Anioł – Szatan, tylko na innym poziomie świadomości Ducha. Abaddon, Anioł Zniszczenia z Apokalipsy jest zarówno utożsamiany z Jezusem jak i Szatanem, bo na tym właśnie polega paradoks Zbawcy – Niszczyciela, który niszcząc – uwalnia duszę człowieka i zwraca ku Bogu o czym pisałam w poprzednim odcinku. Rolą człowieka jest uwalniać z nieświadomości aspekty Ducha uwięzione w demonicznych formach, co może zrobić poprzez transformację indywidualnego cienia.

Żaden człowiek nie jest wolny od wpływu swojego „osobistego wroga i przeciwnika”,  którego nazywa się  osobistym demonem,  religie monoteistyczne nazywają  Szatanem a  a psychologia  – cieniem lub alter ego – czyli opozycjonistą dla ego, co na jedno wychodzi.

JAK UWOLNIĆ SZATANA Z NAJGŁĘBSZEJ PUSTKI

Szatan, upadły Duch w skali indywidualnej to Świadomość uwięziona w najgłębszym mroku podświadomości, tzw jądrze ziemi, pustce. Na stworzonej przeze mnie Mandali Upadłych to będzie sam dół, czarne słońce. Ta część Ducha generuje stan śmierci duchowej, depresji, nicości, dezintegracji, postępującej pustki, poczucie ogromnej niegodności i potępienia w człowieku. Poczucie odrzucenia przez Boga – tak właśnie się czuje Duch uwięziony w Pustce. Ego człowieka jest częścią jego świadomości, dlatego te stany docierają na poziom świadomy.  Doświadczałam tego od dzieciństwa i wiem, że żadne klasyczne sposoby typu psychoterapie, hipnozy, psychoanalizy, egzorcyzmy, rytuały ani magie nie pomogą. Ta część naszego uwięzionego w najgłębszej nieświadomości Ducha, czeka na rozświetlenie, ujawnienie i połączenie z górą – Bogiem Logosem. Można to zrobić poprzez intencję miłości i wizualizacji – mieć odwagę wejść w swoją pustkę na spotkanie z najciemniejszym obliczem Ducha. I połączyć go z Duchem górnym, jako, że człowiek jest zwornikiem ziemi i nieba.  Warto użyć do tego archetypów „jasnych” tzw soterycznych, mesjańskich – typu Shiva, Metatron, Asklepios, Chrystus i tak dalej, kogo z nich wybierzemy naprawdę nie ma znaczenia. Warto także wezwać Bogini (np Maryję, Izydę, Sakti i tak dalej) , jako, że jest ona symbolem oczyszczonej podświadomości (Ciała) i jej rolą jest uwolnić Ducha ze swojej pustki, poprzez uczynienie go Synem Boga, wtedy pustka staje się łonem – pełnią, o czym jeszcze będę wspominać w następnym odcinku.  Wszyscy mistrzowie przed „oświeceniem” konfrontowali się z tą częścią jaźni.  Jezus powiedział jeszcze więcej: „Pokochaj wroga”. Największym wrogiem człowieka jest wg religii monoteistycznych – Szatan czyli Przeciwnik. Jak pokochasz i zaakceptujesz swojego największego antagonistę w swoim własnym umyśle czyli swojego osobistego Demona, Niszczyciela, Szatana itd wtedy zdarza się duchowy cud i paradoks.

Uprościł to w wymiarze psychicznym C. G. Jung wyodrębniając i opisując mechanizm cienia, ego i procesu indywidualizacji, który jest niczym innym jak psychologicznym terminem określającym to, co wszystkie ścieżki mistyczne  nazywają przebudzeniem.  Sprowadzenie tego na poziom psychiczny nie powoduje oczywiście, że Duch przestanie być Duchem, dlatego właśnie podejście psychologiczne może nie być do końca skuteczne w konfrontacji z najgłębszym, nękającym człowieka mrokiem jaźni, który kryje w sobie obraz Boga. Szamani, poganie, doskonale wiedzą, że każdy byt czy bóstwo (przejaw Ducha) ma swoją jasną i ciemną stronę. To od świadomości człowieka zależy jak Duch się przejawi w jego umyśle i wymiarze niefizycznym. Duchowe praktyki różnych kultur  potwierdzają mechanizmy psychologiczne i na odwrót.

Zwracam na to szczególną uwagę, ponieważ z osobistej praktyki wiem, że najgorsze zło, jakie emanuje z danego bytu duchowego, można przetransformować miłością. Na byt duchowy zawsze patrzymy przez pryzmat form, jakie nakłada na niego podświadomość. Im bardziej nieuświadomione przez ego treści tym większe odczucie „zła”  i „obcości” emanujących z danego archetypu, którego należy zaakceptować, dogłębnie poznać i zasymilować jego treści, które są tak naprawdę prawdą o nas samych.  Oczywiście, w zależności od indywidualnego już przypadku , to nie wyklucza tak zwanej astralnej walki i symbolicznego „pokonania smoka” . Inicjacja jednak dokonuje się w głębi serca.  Należy pokonać „smoka” z miłością, wtedy efektywnie rozbrajamy cienia, który może ujawnić swój potencjał w pozytywie. Tylko i wyłącznie akceptacja, miłość i połączenie z Duchem Zbiorowym, „zbawia” dany byt duchowy, powoduje jego powrót do Boga poprzez umysł człowieka. Połączony z Absolutem, Szatan z największego cienia staje się obrazem Boga w jaźni człowieka, żywym, wcielonym Logosem.

Bo paradoksalnie im bardziej obca, zła i emanująca tzw pustką i otchłanią istota, wchodząca w archetyp Cienia, tym czystszy obraz Wyższej Jaźni ujawnia po transformacji. Pracowałam ze wszystkimi archetypami Ducha, które opisuję na Mandali Cienia, w tym i ze swoim osobistym Niszczycielem, który podczas mojej „apokalipsy życiowej”, wprost jawił mi się w astralu, snach, wizjach, stanach półsnu i niechcianych paraliżach jako ziejący chęcią zniszczenia mnie, lodowaty, psychopatyczny i bezwzględny „Szatan”, wobec którego w walce duchowej, energetycznej czy astralnej nie miałam szans. No bo z własnym Duchem, który tak agresywnie domaga się uwolnienia, uwagi i uznania, nie wygra się w taki sposób. Dopiero rozjaśniając miłością i akceptacją, gdy połączyłam go z „górą” i gdy poznałam jego naturę, to co „wyparłam” z siebie,  nastąpiła zmiana jego zachowania, ujawnienie jego anielskiego aspektu jak i synchroniczność w życiu, która to zweryfikowała.

WYBACZYĆ WROGOM CZYLI NIC NOWEGO

Nie wystarczy pokochać i zaakceptować Niszczyciela w sobie, należy iść za ciosem i  wybaczyć swoim realnych wrogom, którzy są odbiciem wewnętrznego archetypu. Wybaczenie oprawcom  może nastąpić poprzez milczące wybaczenie, bo rzadko kiedy nasi wrogowie są gotowi na prawdziwe zawarcie pokoju i wystosowanie takiej propozycji może się obrócić przeciwko nam.. Wybaczając im krzywdy w sercu, wybaczamy sobie i oczyszczamy jednocześnie, wychodzimy z roli ofiary. Wyższa szkoła jazdy to ujrzeć w swoim największym wrogu zbawcę, który rozbijając mury naszego życia, prowadzi nas tak naprawdę do wolności i prawdziwej tożsamości.  Jezus powiedział, żeby kochać swoich wrogów – bo przecież są oni negatywnym odbiciem  wewnętrznych wzorców, które możemy przetransformować miłością by wydobyć z nich twórczy potencjał.  I tutaj uwaga:

Kochanie wewnętrznego wroga , wybaczenie zewnętrznemu, nie oznacza BIERNOŚCI.  Jeśli jesteśmy na ringu, trzeba walczyć, to jest oczywiste.  Gdy ktoś nas krzywdzi, należy się bronić. Ale gdy na dłuższą metę nasze serce zżera nienawiść, duchowo przegrywamy, a tu chodzi o to, że bez względu na to, co robimy – czy walczymy bo nas życie do tego zmusza, czy uciekamy w wyniku przegranej walki – jesteśmy wolni od wyniszczających emocji. Nienawiść to zwycięstwo Cienia, nawet jeśli uda nam się odegrać na wrogach.  Wybaczenie – to jego prawdziwe rozbrojenie, nawet jeśli – paradoksalnie – przegraliśmy.  Archetypowo opowiada o tym historia Jezusa, który umierając na krzyżu, wybaczył swoim wrogom – Niszczycielom. Tym samym rozbroił swojego największego Cienia, pokonując go miłością.  Bez tego nie byłoby możliwe zmartwychwstanie (odrodzenie po śmierci i ujawnienie boskiej tożsamości Zbawcy).

Gdy efektywnie pracujemy nad pokochaniem cienia i zbliżamy się do końca „apokalipsy” Niszczyciel (albo Niszczycielka) się zmienia – staje się coraz bardziej partnerski, skłonny do współpracy, obdarza mocą i talentami. Jego wygląd się również zmienia – ujawniając „bohatera” – czyli dobroczynny potencjał  (aspekt Wyższej Jaźni), który odtąd będzie stałym, aktywnym składnikiem Jaźni. Może to się również zbiegać z tym, że fizyczni wrogowie, którzy nas dotąd wyniszczali, również zmienią swoje zachowanie w stosunku do nas. Mogą zaproponować „pokój” a nawet poprosić o wybaczenie i zrekompensować krzywdę, lub też ostatecznie usunąć się z naszego życia. W moim przypadku, po przepracowaniu archetypu Niszczyciela, nastąpiło potwierdzenie tego procesu w życiu realnym. Dwie osoby, które mnie skrzywdziły niemal w tym samym czasie poprosiły o wybaczenie. Nie skończyło się to jednak happy – endem, bo  pomimo, że w sercu wybaczyłam, widziałam wyraźnie, że te osoby nie dojrzały do relacji ze mną bez toksyczności. No cóż, rzadko kiedy wrogowie dojrzewają razem z nami równolegle, a w przypadku psychopatów nie ma co się łudzić, że się zmienią, ale sam fakt synchroniczności i próby dialogu, jest istotny  bo potwierdza pozytywny kierunek procesów asymilacji archetypu Niszczyciela w naszej jaźni. Najbardziej jednak spektakularnym przejawem transformacji mojego osobistego Niszczyciela było to, jak w końcu ujawniając się w anielskiej postaci powiedział, że odda mi to, co zabrał.  Tydzień później, rzeczywiście tak się stało. Osoba, która była moim największym wrogiem podczas mojej osobistej „apokalipsy życiowej”, z własnej nieprzymuszonej woli, z pobudek, które do dzisiaj są dla mnie niejasne, oddała moją własność, którą  wcześniej zawłaszczyła w nieuczciwy sposób. Gdy się transformuje swojego cienia i demona w wymiarze psychicznym i duchowym, tego typu synchroniczności są bardzo częste.

CO DALEJ?

Po Niszczycielu jest etap archetypu Śmierci i Oczyszczenia, któremu przypisałam postać Samaela – Archanioła Śmierci i Przemiany.  Samael konfrontuje człowieka z przyczyną pustki, w której został uwięziony najgłębszy cień.  Następnie przeprowadza z najgłębszej otchłani do świtu nowego życia. I o tym w następnym odcinku.

Kategorie: Alchemia upadłych. Mandala Cienia, Archetypy ciemności - integracja cienia, Archetypy cienia, demony, duchowość i rozwój osobisty, Integracja cienia

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

25 odpowiedzi »

  1. Nie przeczytalem jeszcze wszystkiego. Materialu jest zbyt duzo jak dla mnie. Pierwszy raz spotykam osobe o tak szerokich zainteresowaniach a raczej o takim doswiadczeniu. Pierwszy raz takze takie opracowanie jest zgodne zmoimi przekonaniami. Nie mam zbyt wiele czasu ale i tak chetnie bym podyskutowal.
    pozdrawiam

  2. Witaj, dzięki bardzo za te słowa, dodają mi motywacji do pisania o „kontrowersyjnych” w naszej kulturze sprawach 😉 Również chętnie podyskutuję, ale nie mam szerokich zainteresowań ani wiedzy szczerze mówiąc. Przede wszystkim jestem praktykiem, który stara się swoje doświadczenia duchowe, astralne i terapeutyczne z „ciemną stroną umysłu” weryfikować o wybrane teksty mistyczne , mity, no i psychologię głębi, ale tylko w obszarze, który „dotknęłam” praktycznie. Na inne rzeczy po prostu zabrakło w moim życiu czasu 🙂 Pozdrawiam!

  3. Wszyscy nosza te archetypy. Z roznymi modyfikacjami. U mnie sa poziomami poznania, postrzegania. I jest tu wiele mozliwosci. Jedna z nich jest tzw. ” usuwanie drzazgi z oka ” – raczej wlasnego, zas belki czy calego pnia, drzewa u drugiego czlowieka. Wszystko jedno. Bo okazuje sie, ze jednak te „poprawienie stanu ” zwanego belka czy drzazga, prowadzi do rozwiazania gorszego niz te pierwotne. Kolejne ” poprawki ” tez. Za to akceptacja tej pierwotnej wersji owocuje nieco inaczej. Zawsze pozytywna niespodzianka.
    pozdrawiam

  4. Chciałem Pani podziękować że dzieli się Pani swoim doświadczeniem,
    przyznam szczerze że od dawna nie wiedziałem co mam zrobić. Już dość
    dawno temu pojawiło się w moim życiu Czarne słońce , dosłownie w wizji sennej poprzedzone znakiem fizycznym w postaci Kruka, potem wszystko się rozpadło całe moje życie , miłość, praca , przyjaźnie wszystko i gdyby nie chwilowa pomoc ze strony co bardzo dziwne kobiety która mi się przyśniła, pewnie już bym do dzisiaj był martwy.
    Dopiero po dłuższym czasie udało mi się zidentyfikować co to za proces zachodzi , na szczęście symbole które się pojawiły były dosyć dokładne i proste i odpowiadały symbolom i procesom z dziedziny alchemii hermetycznej , tak czy inaczej w tym procesie nigdy nie jest się porzuconym samemu na pastwę losu i ludzi w najstraszniejszych najbardziej niebezpiecznych momentach jeżeli się tego pragnie zawsze pojawia się furtka rozwiązanie i pomoc nawet jeżeli się jej nie rozumie.
    Bardzo długo nie rozumiałem co należy w tym procesie do mojej roli,
    Dzięki pani tekstom przybliżyłem się do zrozumienia co muszę zrobić i
    jestem za to wdzięczny.

    • Jestem rada, jeśil to co piszę okazuje się pomocne w takich właśnie ciężkich chwilach – zawirowań w życiu jak i „nękań” przez ciemną stronę swojego Ducha. Właśnie dlatego założyłam tego bloga żeby oszczędzić innym kręcenia sie w kółko co było moim udziałem przez wiele, wiele lat, chwytania się każdego sposobu, który nie działał…by wreszcie mnie zmusić do odwagi pokochania swojego najciemniejszego Ducha… życzę powodzenia, a jeśli po przeczytaniu Mandali Cienia, coś będzie niejasne w odniesieniu do interpretacji Twoich symboli jak również pracy ze swoim Cieniem, to napisz do mnie na maila, pomogę. Pozdrawiam

      • Symbole jakie mi się pojawiają, przyznam szczerze że miałem kiedyś z tym problem , ponieważ kiedy wszystko się zaczęło nie zdawałem sobie
        sprawy że istnieje coś takiego jak hermetyzm po za tym na długo wpadłem w sidła kościoła , ale teraz jest naprawdę dobrze wszystko się
        rozjaśnia im bliżej chciałem być bieguna jasnego (ze strachu)tym bardziej dobijał się i rósł w siłę cień wzbogacony o wszystko to co „Bogu” się nie podoba
        a jest we mnie ale także w innych ludziach, to jakby zadręczanie nie tym jaki jestem ale tym wszystkim co spowodowało by że nie kochał bym siebie i sam potępiał siebie i innych dlatego to ta sama energia która
        jest tą bezwarunkową miłością zmusza do konfrontacji z cieniem, Także
        teraz jest naprawdę dobrze i kiedy ostatnim razem cień się pojawił w astralu nie był ani agresywny ani straszny mówił a ja go w końcu rozumiałem , powiedziałem że nie jestem jeszcze gotowy i wróciłem do swojego ciała bez żadnego przymusu i bez strachu . Odezwę się kiedy
        pojawią się prawdziwe problemy.

  5. Dzień dobry 🙂
    W zasadzie to odpowiedzi przychodzą do mnie same. Głównie przez Sztukę, oddziaływanie z otoczeniem, „przypadki”(np takie jak trafienie na tą stronę), oraz przez własne działania- nazwijmy je autoterapeutycznymi.
    Zastanawia mnie np to, odnośnie pracy z cieniem, czy u Ojca Pio nękania wynikały z braku pojednania z własnym cieniem? Czy była to świadoma akcja zła, która miała na celu przygasić światło?
    Rozumiem, że „złe duchy” przyśpieszają proces i wystawiają nas na próby wiary i akceptacji.
    Wcale nie chce wojny ale przepowiednia Elizabeth Canori z XIX wieku się spełnia… Widziałem swego czasu masy gęb w niemym krzyku, nieświadome i chcące pochłaniać kolejny rzędy dusz. Do teraz widuje wyrazy twarzy i oczy w różnych miejscach. Dlaczego osoby, które ujawniały prawdę i dawały ludziom wytrych były później mordowane w wymiarze fizycznym przez marionetki zła?
    Zastanawia mnie po prostu co dalej… Prowadzić ludzi do oświecenia i wyzwolenia- okej, zgadzam się z tym i popieram całym sobą. Ale tak jak w wypadku rozwoju duchowego u każdego z osobna gdy wpierw musi zostać coś zniszczone aby powstało coś nowego, a ten wszedł na właściwą drogę- to czy w wypadku naszego materialnego wymiaru również nie będzie to konieczne? Obalenie systemu, który przynosi tyle zła?
    Czy Bóg jest świadom swej nieuświadomionej części? Jeśli on chce dla nas dobrze, bo wtedy mu jest lepiej- czy to nie oznacza, że jest wielkim egoistą? I czy my nimi się nie staniemy jeśli będziemy uciekać od cierpienia, nie pomagając w ten sposób Jezusowi i nie uwalniając tych co zostali uwięzieni pod znakiem Krzyża?
    „Dziś bardziej niż kiedykolwiek przedtem siła tych, którzy skłonni są do zła, wypływa z tchórzostwa oraz słabości ludzi dobrych”
    Rozumiem, że każdy ma prawo i możliwość stworzenia swojego własnego świata, w którym będzie sam…
    Rozumiem też, że celem zła jest wezwanie do walki, echh
    Będę bardzo wdzięczny jeśli pomoże mi to Pani uporządkować

    • wszystkie demony są przejawem tego samego Ducha, tyle, że zniekształconymi przez Twoją własną nieświadomość z powodu kodów, wzorców i niewiedzy 🙂 poczytaj jeśli chcesz Mandalę Cienia od pierwszej części , bo po kolei wszystko wyjaśniam. Nie ma przejscia ciemnej nocy bez konfrontacji i zrozumienia swoich demonów 🙂 Ojciec Pio (nie znam jego życiorysu) jeśli miał nękania to zapewne nie za bardzo rozumiał, że im bardziej próbuje być „czysty” tym większy brud wyłazi 🙂 Bóg nie jest egoistą ale jak każda istota pragnie miłości i relacji, dlatego się podzielił na męski i żeński przejaw. Celem jest dojrzałość człowieka do RELACJI MIŁOŚCI, nie doskonałość ani czystość i zachcianki ego, tylko pełnia dnia i nocy, gotowość do bycia partnerem i partnerką Absolutu na wieczność 🙂 To jest zdecydowanie wyższa szkoła jazdy niż relacje międzyludzkie 🙂 pozdrawiam 🙂

  6. Dziękuje w takim razie za utwierdzenie w przekonaniu odnośnie tej Miłości i prostoty : )))
    Pozdrawiam baardzo serdecznie i już mnie tu nie ma : P

  7. Witam:) mam pytanie,czy możliwe są porwania dusz i tzw. podczepienia,jak to zdiagnozować i jak odczepić to COŚ:) POZDRAWIAM DZIĘKUJĘ ZA GENIALNA STRONĘ:)

  8. Witaj 🙂 dziękuję za opinię 🙂 tutaj piszę o podczepach:

    http://ciemnanoc.pl/2013/11/19/odbior-astrala-metoda-cielesna/

    Z tym, ze oczywiście należy pamiętać, że wszystko co się podczepia, co traktujemy jako coś obcego itd, to są w wymiarze przyczynowym – aspekty Świadomości wyparte przez nas, to jest to wszystko czego nie wiemy i nie akceptujemy w wymiarze duchowym albo materialnym, dlatego jawi się toksycznie. To, że się „podczepia” to oczytwiście mechanizm cienia, walczącego o naszą energię – czyli uwagę. Będzie tak długo to wracało aż w końcu nie zrozumiemy czego się tak naprawdę brzydzimy w naturze Boga i Bogini, naszego Ducha i Ciała.

    Dusz nie da się porwać, to jedna z wielu paranoi ezoterycznych 🙂 Dusza to stan komunii Ducha w Ciele, Boga w Bogini, czyli pełna łączność z Absolutem.

  9. Witam serdecznie,
    od kiedy znalazłam Twoją stronę to ciągle coś czytam, szczególnie w weekendy i przerabiam cienie.
    Prawie przerobiłam lęk przed szatanem, jako dziecko miałam sen że trafiłam do piekła, od tamtej pory bardzo się bałam, w nocy zwykle spałam cała przykryta kołdrą, nawet już na to uwagi nie zwracałam. Gdzieś to zepchnęłam głęboko. Niedawno obejrzałam film jak kobietę nachodziły demony i znów się zaczęło, ze strachu nie mogłam spać w nocy i wtedy znalazłam twoją stronę, jak ten strach zaczęłam przerabiać to miałam chęć tego szatana uściskać :). Okazało się że to był lęk że po śmierci trafię do piekła bo jestem niedobrym człowiekiem. Tak mi babcia mówiła jak byłam dzieckiem a do kościoła już dawno nie chodzę.
    Trzyma mnie lęk i bak zaufania do ludzi, że będą źle o mnie mówić, oszukają mnie, staram się wszystko sprawdzać, moja matka tak postępowała, powoli to też zaczynam widzieć ale idzie ciężko bo jeszcze teraz weszłam w spólkę i niektóre ruchy wspólnika zaczynają mnie zastanawiać chociaż wydaje mi się że ufam mu. Zauważyłam że część lęków rekompensuję sobie kawą tzn. jak zaczynam się bać to robię sobie kawę, czasami już jej nie jestem w stanie wypić.
    Z domu z którego pochodzę było ciężko finansowo, matka ciągle krzyczała i chyba przez to ciągle boję utraty pieniędzy oraz nie mówię to co myślę bo boję kłótni i krzyków.
    Ciągle walczę z chorobami, od dziecka mam problem ze skórą, najchętniej to bym ją zerwała, powoli dociera do mnie że czegoś w sobie nie akceptuję.
    Mam lęk i wstyd w stosunku do mężczyzn, z tym jeszcze się nie zmierzyłam ale mam nadzieję że przyjdzie czas.
    Wiem że jeszcze mam dużo do przerobienia ale chyba dam radę bo już złapałam kurs.
    Ostatnio jak zamknęłam oczy to widziałam jak by na niebie czarny pas na którym ja siedziałam jak do medytacji. Wydaje mi się że to ostrzeżenie żebym nie zajmowała się tylko duchem ale też normalnie żyła.

  10. witam, wyciąga Pani z mojej duszy wielki ból związany z kobiecością i męskością we mnie….jestem kobietą, ale ciężko mi żyć z moją kobiecością, urodziłam się z wadą wrodzoną, wyszłam z problemów z ciałem, ale lęk przed bliskością paraliżuje mnie i ciężko mi być sobą przy mężczyznach, objawił mi się niszczyciel-gwałciciel, a mam w sobie wielką tęsknotę za spełnieniem z mężczyzną a równocześnie paralizuje mnie strach przy nich… tak długo nie akceptowałam bólu, cielesności, zamknęłam się w sobie, ale życie zmusiło mnie to konfrontacji…. teraz mam bardzo szczęśliwe życie, ale ta sfera dalej jest mi obca, i wielka tęsknota miesza się z żalem, urazą i myślami czemu tak późno ta wiedza i co by było gdyby… te myśli to mur pomiędzy mną i mężczyznami…traktują mnie jak faceta z cyckami jak już, nigdy nie są delikatni, czuli, mój ojciec również kocha mnie, ale na surowo, bez miłych słów, ale z wymaganiami i konkretami. Chciałabym by pani zmaterializowała się w moim pokoju i przytuliła mnie- ot wybuch intymności, przepraszam za takie spoufalałe marzenia, Tak długo prowadziłam bogate życie wewnętrzne ze strachu przed konfrontacją, że gdy przyszła pustka potraktowałam ją depresyjnie-zamiast jako przestrzeń dla wypelnienia przez ducha…potem duch przyszedł gwałtownie. Nie wiem jak oswoić seks, czuje się bezradna, nie potrafię być sobą, pornografia wydaje mi się łatwiejsza niż konfrontacja. Czasami wyobrażam sobie że jestem szalona z mężczyzną, radośnie bawię się, ale potem myśle co by sobie ktoś pomyślał w rzeczywistości, gdybym puściła swoje hamulce…tak strasznie paraliżuje mnie myśl o konfrontacji, strasznie mnie to smuci, i jak czytam o wypełnieniu przez ducha czuje wielkie cierpienie i smutek. Dziękuje za wyciąganie tych ,,demonów:, Boli.

  11. Witaj kochana jestem początkująca właśnie usiadłam i poprosiłam Boga o wskazanie mojego Niszczyciela i Niszczycielki, pokazała mi się Meduza głowa z wężami owijająca i manipulująca mężczyzn z ogromną rozkoszą potem zobaczyłam jak siedzi na rogu mężczyzna postać o oczach bez rzęs i brwi takie wypukłe oczy oraz uśmiechu takim prostym dziwnym nie bardzo wiem jak to rozumieć stawiam pierwsze kroki dopiero, namiętnie czytam Twojego bloga i bardzo do mnie przemawia, nie wszystko jeszcze rozumiem lecz na tym polega doświadczanie i za to jestem wdzięczna, dziękuję za to, że ukazałaś mi to co we mnie drzemie głęboko w mojej duszy <3

  12. To niesamowity blog i bardzo pouczający. Jestem wdzięczna za powstanie tylu ciekawych artykułów, owiem wiadomości przekazywane nam oddają prawdę całego naszego Ja. Najbardziej imponujący artykuł jaki czytałam to właśnie o Niszczycielu i dziękuję za niego. Warto przeczytać kilka razy za nim cokolwiek zrozumiemy, ponieważ to jest informacja dla nas ,co robimy i jak robimy a już napewno jak potrafimy być jak ten Niszczyciel. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  13. Witam serdecznie!Trafilam na ten blog niedawno i chyba zostane na dluzej:) Moj rozwoj duchowy rozpoczal sie w listopadzie zeszlego roku,ale cos opornie mi to idzie chyba,bo nieustannie mam wrazenie,ze wale glowa w mur,albo pytam sama siebie”O CO CHODZI”? Jesli to nie problem,mam pytanie dotyczace mojego Niszczyciela.Wczoraj,sugerujac sie tym artykulem,zapytalam mentalnie Gore,aby wskazala mi te postac…Wieczorem zaczelam ogladac film”Venom” i voila!!!Wydaje mi sie,ze dostalam odpowiedz.Glownie dlatego tak mysle,ze w grudniu zeszlego roku snila mi sie ta postac (identyczna)usilujaca wgryzc sie w moj brzuch.Zatem poczytalam troche na temat Venoma,ale co mam dalej z tym zrobic i jak to rozumiec,to nie mam bladego pojecia.Moj biedny mozg jest juz tak zmeczony po prawie roku burzy,ze trace wiare,iz kiedykolwiek dotre do sedna …Czy moglabym prosic o jakas wskazowke,jak sie do tego zabrac droga Farido?Chyba potrzebuje jakiegos kopa od kogos,kto sie na tym zna,bo obawiam sie ,ze bede bladzic wiecznosc.A kiedys trzeba wziac sie w garsc,skoro wszystko mi sypie wokolo..Pozdrawiam serdecznie i DZIEKUJE za ten blog.Asia

  14. „albo na przykład 4 jeźdźców apokalipsy, z których każdy po kolei uderza w inny aspekt ego. Pierwszy – Wojna, reprezentuje wrogów, którzy zaczynają nas atakować w życiu. Drugi – Zaraza – to choroby ciała. Trzeci – Głód – uderza w nasze życie materialne np utrata pracy, firmy itp. Czwarty to Śmierć – czyli punkt kulminacyjny śmierci duchowe”

    Ogólnie rozumiem zamysł, tylko że w źródle czyli Biblii pierwszym jest jeździec na białym koniu, trzymający łuk, który „wyruszył jako zwycięzca, by [jeszcze] zwyciężać” Czyli nie ma tam jeźdźca opisanego w artykule jako zaraza. Apokalipsa, to objawienie,pokazuje, co zieje się w dzień Pański, który określany jest różnie w Piśmie np. „jest ciemnością a nie światłem”

  15. to tu mi mi mu mu land i piekny swiat grawitacji w pi phi Langstrunnn 🙂

    Sin,..
    Piorun

    pozdrawiam Grawitację oko tych małych a także Aski Kaski Zuźki Michaly Dawidy i Piotry
    5 10 15
    aj 7 2 1
    no i
    3

Leave a Reply to Joanna PureNickCancel reply