Alchemia upadłych. Mandala Cienia

Ten, który udaje Boga

20090414dar02_original

SPIS TREŚCI:

9. TEN, KTÓRY UDAJE BOGA

Funkcja: Zarządca Świata, Sędzia, Realizator prawa Przyczyny i Skutku, Karma. Pan porządku i prawa. Zbiorowa Świadomość, kultura.

Wyższa Jaźń: Archanioł Michał

Psyche: Ego wie już, że ma swoje alter ego, ale nie potrafi go przepracować co powoduje wewnętrzne zmagania dobra ze złem, rywalizacja ego z cieniem, wyrzuty sumienia, samokaranie się za uleganie „złu”. Mechanizm wewnętrznej kary i nagrody, który ma za zadanie dyscyplinować człowieka, uchronić przed szeroko pojętym „złem” i zapewnić powodzenie w życiu.

Sorat to nazwa jaką użyłam by opisać zbiorowy umysł, zbiorową świadomość – Ducha wszystkich ludzi, którzy znaleźli się w stanie odłączenia od Wyższej Jaźni, tutaj, w wymiarze fizycznym. Reprezentuje Świadomość na poziomie super – ego, podczas gdy Szatan jest tą częścią Świadomości, która wniknęła jeszcze głębiej  w Materię – w samą nieświadomość (archetypowe podziemie), co opisuję w poprzednim odcinku. Przypomnę, że wymiar fizyczny to żeńska emanacja Absolutu, największe przeciwieństwo dla Ducha – Świadomości Absolutu, który jednak jawi mu się jako Cień. Dlatego widzi materię jako archetypowy chaos, padół łez i cierpienia, królestwo nieobliczalnej cielesności. Tą cielesność niedojrzała Świadomość zanegowała w archetypie Lucyfera, dlatego została zmuszona w nią wniknąć (tak zwany upadek, znany z mitów). To ma oczywiście odzwierciedlenie w historii ludzkości, która zanegowała w wielu kulturach cielesność, zadając jej przemoc i gwałt.

Duch na etapie super ego, będąc już uwięzionym w wymiarze materii, próbuje sobie poradzić z „cierpieniem” i uporządkować chaos. Dlatego jest związany z wzorcem świadomości człowieka uwikłanego w system zasad, norm, morali, jakie wpoili nam rodzice i otoczenie w wymiarze indywidualnym oraz zbiorowym. Jest również odpowiedzią na ich łamanie,  wewnętrznym „sędzią” dysponującym podświadomym mechanizmem kary i nagrody. Reprezentuje również wzorzec miłości toksycznej, czyli opartej na kontroli i zawłaszczaniu drugiej osoby, która ma swoją przyczynę w miłości negatywnej,  jaką mogliśmy doświadczyć w dzieciństwie ze strony naszych opiekunów. Jest to cały czas obraz zbiorowej Świadomości –  Wyższej Jaźni (archetyp Starego Mędrca z Junga, wszyscy bogowie zarządzający), który jednak jest mocno zafałszowany przez projekcje naszego ego i formy nieprzepracowanej podświadomości (cienia, czyli uwiezionych aspektów Ducha).

Duch: Dualizm, który ogranicza i więzi w grze. Niekończąca się walka jasności i ciemności, które tak naprawdę są swoim odbiciem. Niemożność wyjścia z tego błędnego koła. Dlatego Bóg  jawi się jako  Sędzia, który raz nagradza (jasność), raz karze (ciemność). Obraz Boga pokrywa się z super ego (antropomorficzna projekcja ego). Obraz miłości Boga oparty na idei „zasłużenia na nią”, walki ze złem itd.

Inne imiona, które przybiera: Zeus, Jahve, Szamasz, Assur, Thaumiel, Źródło, Wisznu,  Bóg Ojciec, Allah, Pustka, Budda, Metatron, itd. Oczywiście są to imiona pogańskie jak i z religii monoteistycznych, które Duch przybiera po to by przekonać  człowieka, że jest Bogiem.

Tak jak napisałam wyżej, dla potrzeb mojej Mandali Cienia, nazywać go będę Soratem, zgodnie z odkryciem Rudolpha Steinera, mistyka, który  rozpoznał go jako demona słonecznego (Słońce to uniwersalny symbol duchowej emanacji Boga jak i jaźni). Z tym, że to, co niżej opisuję, wykracza zupełnie poza opisy Steinera i jest moją własną interpretacją Ducha uwięzionego na poziomie super -ego, projekcji umysłu uwikłanego w dualizmach.

Wygląd: Przybiera wygląd zgodny z naszym wewnętrznym bohaterem, Rodzicem, ideałem, wyobrażeniem Boga.

Paradoks duchowy: Zbiorowy Duch na tym etapie udaje Boga dla ludzi. Zarządza mechanizmem kary i nagrody, przyczyny i skutku i ma dużą władzę nad podzielonymi jaźniami ludzkimi, ale cokolwiek by nie zrobił, i tak jest z woli najwyższej Świadomości. On sam  paradoksalnie poprzez mechanizm nieuświadomionego cienia, prowadzi do wyzwolenia człowieka z iluzji i schematów na temat Boga i duchowości poprzez doprowadzenie do punktu kulminacyjnego walki  z siłami „ciemności”. Konfrontacja z cieniem zawsze prowadzi do rozpadu iluzji i dojrzewania Świadomości, która uczy się wychodzić z każdego podzielenia do poziomu harmonijnej jedności.

JAK WĄŻ STAŁ SIĘ SORATEM

Wąż schodzi w dół poprzez jaźń ludzi dzięki spożytemu owocu poznania dobra i złego. Innymi słowy wszedł w ciało człowieka jako świadomość wartościująca. Jego pełnym ucieleśnieniem są synowie Ewy – pierwsi ludzie na ziemi – Kain i Abel, reprezentujący ograniczoną, uwikłaną w dualizmy świadomość ego. Odtąd każdy człowiek będzie dorastał w podzieleniu wewnętrznym i projektował to na swoją rzeczywistość.

Świadomość ograniczoną, zafałszowaną tymi właśnie dualizmami i sprzecznościami reprezentuje wzorzec Sorata. Z kolei świadomość całkowicie wypartą, która zeszła jeszcze niżej, w samą nieświadomość, w najgłębsze rejony Ciała, symbolizuje Cień – czyli maleficzne postacie Ducha typu Szatan, czy inni bogowie i demony, z którymi zazwyczaj ego walczy. Ta walka jest podstawą wielu fałszywie pojmowanych praktyk duchowych.

Duch na poziomie wzorca Sorata zrozumiał swoją dualistyczną naturą wyrażającą się w tym, że istnieją w nim dwie siły. Jedna, przyczynowa, dąży do fałszywego oświecenia (lucyferyczna). Związana z poczuciem misji i odpowiedzialnością Boga, za którego przecież się uważał. Druga natomiast ukazuje się w skutkach –  niszczycielska w swej istocie, zbuntowana, nienawidząca i karząca (przyszły Aryman, nieprzepracowany cień, innymi słowy uwięziony Szatan w najgłębszej nieświadomości).

Duch na tym etapie świadomości, reprezentujący dualizm w jakim został uwięziony,  jest w stanie naturalnie władać prawem przyczyny i skutku, kary i nagrody, oraz wypełniać je.

Sorat jako nadświadomość  – zbiorowa Wyższa Jaźń ludzi tyle, że odbierana jak wspomniałam wcześniej przez pryzmat cienia i wzorców,  włada rzeczywistością niefizyczną, tym samym jest władcą całego astrala i wszystkich istot duchowych, symbolizujących podzielenie duchowe ludzi. (Astral to jak wiemy, projekcja nieświadomości zbiorowej, innymi słowy przestrzeń umysłu zbiorowego wszystkich ludzi).

Jest całą kulturą człowieka, obrazującą stopniowe dojrzewanie Ducha – od uwikłania w dzielące i generujące cierpienie dualizmy (czego przykładem jest odbiór okrutnego boga Jahve) do pojęcia Miłości, która jest wyjściem z każdego podzielenia. Ta dojrzała miłość, potrafi pogodzić każdą sprzeczność  w harmonii Ducha i Ciała, Dnia i Nocy a nie w walce, jak było wcześniej.  Harmonię przeciwieństw reprezentują archetypy Ducha na poziomie Zbawców typu Chrystus, Dionizos, Sziwa itd, o których pisałam w odcinku: Archetypy Mesjasza.

CHARAKTERYSTYKA DUCHA NA POZIOMIE SORATA

W astralach, Sorata widziałam jako tego boga, który pod przykrywką cudów, wiedzy i mocy tak naprawdę mnie niewolił, co było możliwe dzięki niewłaściwemu ukierunkowaniu duchowemu jak i temu, że uległam fałszywym prawdom duchowości. Był doskonałą odpowiedzią na moją projekcję Boga, do którego tęskniłam i który w końcu ukazał mi się w wizjach i podczas przebywania w astralach. Jego kolorem charakterystycznym, powtarzającym się w wielu relacjach adeptów mającym z nim do czynienia, jest energia złota. Sorat przekonywająco udaje  Boga dzięki temu, że jawi się jako ojciec i opiekun, silny i władny. Wygląd różni się w zależności od subiektywnych projekcji, w moim przypadku był cały złoty, majestatyczny, piękny, o szlachetnym wyrazie twarzy, z krótkimi, kręconymi włosami. Z doświadczeń innych ludzi wiem, że może się też pokazywać jako dziecko (złote) , nasz własny duchowy bliźniak, albo w postaci bóstw solarnych i rządzących np podobnych do Zeusa, czy Boga-Stworzyciela – dobrotliwego starca z długą brodą, który tak naprawdę jest silnie toksyczny bo patrzymy na niego przez pryzmat nieprzepracowanych wzorców zakodowanych w podświadomości.

Najczęściej wmawia nam, że jesteśmy wybrańcami i że zapoczątkujemy nowy porządek, nowy świat. Zachęca do modlenia się do niego jako Boga, przekazuje rytuały i sposoby łatwiejszej komunikacji z nim, jak również chętnie dzieli się wiedzą o astralu i korzystaniu z jego mocy. Przy pierwszych spotkaniach naznacza nas swoją pieczęcią – w moim przypadku narysował krzyż na czole, w kółku. Jego „nauki” oparte się na równowadze dwóch sił – jasnej i ciemnej, gdzie najczęściej zachęca do walki przeciwko tej ciemnej, dając motywację, astralny oręż i pomocników astralnych – aniołów, różnie wyglądających, w zależności od systemu wierzeń nałożonych na nasz astral.

Zachęca również do organizowaniu mu wyznawców, potrafi dysponować naszymi mocami psychicznymi, typu telepatia, jasnowidzenie itd, tym samym ułatwiając zjednywanie sobie innych ludzi.

Jawi się jako ten, który dba o świat i jego równowagę, najwyższy sędzia nagradzający za wiarę i posłuszeństwo oraz karzącym za wykroczenie. I rzeczywiście jest w stanie to robić, ponieważ reprezentuje podstawowy wzorzec kija i marchewki zakodowany w podświadomości. Ponieważ te cechy są zbieżne z podstawowym archetypem i wizerunkiem boskim, wpojonym w wielu kulturach (idea kar za grzechy, oko za oko, „karma” itd), wielu adeptów uważa, że to prawdziwy Bóg.

Podstawową pułapką, dzięki której udaje mu się dokonać na nas duchowej manipulacji, jest odpowiedź na nasze potrzeby. Doskonale wie, czego nam brakuje i za czym tęsknimy na poziomie ego. Działanie fałszywego boga zawsze opiera się na zaspakajaniu potrzeb człowieka. Jeśli ego czuje się niekochane, Sorat stworzy iluzję doskonałej miłości. Jeśli ego czuje się słabe, Sorat stworzy iluzję mocy i ofiaruje mu ją. Jeśli ego cierpi na kompleks władzy, Sorat go wywyższy i da władzę nad wybranymi istotami astralnymi i poziomem astralnym. To jest oczywiście pierwsza faza relacji – pod tytułem „marchewka”, mająca na celu zdobycie naszego zaufania i poddania. Na tym mechanizmie kompensacji jest oczywiście opartych wiele religii, kultów, instytucji duchowych, które wiążą wyznawców ze sobą obiecując szeroko pojęte „zbawienie” czy też przychylność losu, pod warunkiem wypełnienia rytuałów, ofiar itd.

Niektórzy adepci potrafią na tym poziomie więzi z Soratem, ugrzęznąć na długi czas. Mając zaspokojone ego, astralne moce, przychylność „boga”, możliwość manipulacji energetycznej na swoim otoczeniu, nie pragną niczego więcej, poza spełnianiem misji dla tegoż boga.  Zwłaszcza, że  z każdą wykonaną misją, moc zazwyczaj „w nagrodę” rośnie. Ten mechanizm oczywiście uzależnia. Gdy spróbujemy się wyłamać, natychmiast czeka „kij” i różnego rodzaju kary energetyczne, począwszy od zamykania nas w tzw kokonach energetycznych, w których odcięci jesteśmy od „mocy” boga, skończywszy na koszmarnych wizjach rodem z arymanicznych, niskich astrali, które zaczynają nas nękać. Jedynym wtedy, jak się wydaje, ratunkiem jest powrót do fałszywego bóstwa , co zapobiega dalszemu nękaniu i przywraca poczucie „mocy”.

Gdy byłam związana z bogiem na tym etapie świadomości, czułam się wspaniale, czułam prądy energetyczne przepływające przez głowę aż do stóp, dające niesamowitą  błogość, poczucie bycia kochaną i poczucie  wielkości. Sorat doskonale manipulował tymi odczuciami, bo dobrowolnie oddałam mu władzę nad  sobą. Gdy z kolei byłam nieposłuszna, odcinał dostęp do tych stanów, co było dla mnie traumatyczne, czułam się wtedy źle, wpadałam w smutek i wyrzuty sumienia.  Charakterystyczną cechą mojej więzi z nim i jego poddanymi był często pojawiający się motyw manipulacji przy moich czakrach.  Najczęściej odbywało się to w nocy, uprzedzali mnie, że będą „majstrować” przy czakrach, żebym „lepiej” ich widziała i łatwiej się dostrajała, ale nie tylko. W tamtym czasie zajmowałam się także bioenergoterapią jak i innymi pracami energetycznymi związanymi z czakrami i aurami ludzi. Często gdy wykonywałam zabieg na ciele energetycznym człowieka, przychodziły anielskie, świetliste byty związane z Soratem i mi pomagały, radziły itd.  Ich pomoc w stawianiu diagnozy i ustalaniu sposobu leczenia energetycznego była naprawdę nieoceniona, jednak i tu tkwił haczyk. Otóż często dochodziło do tego, że żeby wyleczyć chory narząd, należało go  „wymienić” na ten, stworzony przez świetliste istoty. Najczęściej były to złote, albo srebrne prototypy, które nakładało się na ciało energetyczne w chorym miejscu. Chory rzeczywiście szybko dochodził do siebie, ale … no właśnie. Podłączenie pod Sorata pozostawało w jego ciele energetycznym.  Nieświadomie wiec, brałam udział w budowaniu siatki energetycznej bóstwa. Gdy byłam zmęczona, ładowały we mnie energię, różnych kolorów, w zależności od tego czego mi brakowało, ale bardzo często zasilały mnie energią złotą.  Było to zweryfikowane przez otoczenie, ponieważ wielu moich znajomych jasnowidzących, nie wiedząc o moich związkach z Soratem, widziało mnie na „złoto”. Zabawne było to, że twierdziły w związku z tym, iż jestem „oświecona”.  To oczywiście była jedna wielka iluzja, pułapka na którą wszyscy łącznie ze mną dali się nabrać.  Z tego płynie bardzo ważny wniosek, który powtarzam przy każdej okazji: To nie energetyczna „moce” ani aury weryfikują czyjeś przebudzenie, ale jego relacje z ludźmi i światem. To jakie wydaje owoce w świecie fizycznym, a nie duchowym, astralnym i tak dalej.

Warto zauważyć, że  Sorat nie może tak po prostu zawładnąć naszym umysłem i układem nerwowym, żeby  manipulować ekstazami i uzależnieniem człowieka. To musi być poprzedzone naszą zgodą, którą Duch potrafi zdobyć różnymi sposobami. Na przykład mówi, że pragnie w nagrodę połączyć się z adeptem, co umożliwi temu drugiemu wzrost mocy i lepszą komunikację. Tak było ze mną. Komuś innemu może powiedzieć, że jest przyszłym zbawicielem świata, i należy połączyć się z nim, żeby ratować świat. Albo mówi, że jest Wyższą Jaźnią, co jest oczywiście prawdą, tyle, że adept nie wie iż patrzy na swoją Wyższa Jaźń przez pryzmat nieuświadomionego cienia i wzorców. Kuszenie, oparte na kłamstwach albo niepełnych prawdach – symbolizujących zresztą niescalonego i podzielonego Ducha, może przybierać różne oblicza.

Sorat jako zbiorowy Duch zarządza całym systemem astralnym ludzi, wszystkimi istotami, które są jego aspektami . Zawiera w sobie wszystkie pomniejsze hierarchie bytów duchowych,  począwszy od aniołów, skończywszy na duchach natury. Niemniej, niezintegrowany o swoją ciemną stronę powoduje, że  Sorat zupełnie jak człowiek, tkwi w czymś w rodzaju schizofrenicznej rywalizacji dwóch sił – jasności i ciemności, które nawzajem się wykańczają.  O tej walce sił jasnych, niebiańskich z ciemnymi piekielnymi opowiadam TU. Przypomina to dokładnie walkę ego ze swoim cieniem, gdzie żaden z nich nie wygra, ale nawzajem będą się eksploatować i przegrupowywać. Ta walka nigdy nie ma zwycięzcy, ale dzięki niej, oba obozy – zły i dobry,  mają sens istnienia. Sorat nie potrafi wyjść z konfliktu dwóch rywalizujących ze sobą aspektów  jaźni, bo dopóki istnieją ludzie noszący w sobie tenże konflikt dobra ze złem, dopóty Sorat będzie trwał i miał pole do działania. Nawiasem mówiąc, wiele systemów ezoterycznych było i jest opartych na prawie równowagi, bezwzględnego prawa przyczyny i skutku, bezdusznej karmy oraz odwiecznej rywalizacji dwóch sił, będących tak naprawdę swoim własnym odbiciem.

JAK ROZPOZNAĆ WZORZEC DUCHOWOŚCI NA POZIOMIE SORATA

Jakie są sposoby Sorata na zawładnięcie jaźnią człowieka, oprócz wmówienia mu, ze jest Bogiem, Sędzią i Równowagą? Wchodzi w wyobrażenia ludzi na temat Boga, podszywa się pod naczelne bóstwa wszystkich kultur i religii i doskonale je udaje, łącznie z chrześcijańską Trójcą, Judaistycznym Jahve, New-Age’owym „Źródłem”.  Ma  jednak kilka słabych punktów, po których można go rozpoznać. Punkty te opracowałam na podstawie własnych doświadczeń i próbie ich weryfikacji, jak i po analizie doświadczeń innych osób.

UWAGA. Nie wszystkie z poniższych projekcji mogą wystąpić w kontakcie z Duchem na poziomie archetypu Sorata. Wszystko zależy od stopnia wewnętrznego przepracowania tego wzorca na drodze rozwoju świadomości – przede wszystkim chodzi o wydobywanie wszystkich ciemnych aspektów Ducha z nieświadomości, co powoduje jego scalenie z „górą” i wyście Sorata ze schizofrenii podzielenia. Im większy dystans, skłonność do poszerzania perspektywy i wychodzenia ze skrajności, łączenia zamiast dzielenia, tym oczywiście archetyp Sorata, przez który odbieramy naszą Wyższą Jaźń jest prawidłowo ukierunkowany i będziemy go doświadczać po prostu w sposób zdrowy, a nie niewolący.

1. Sorat zawsze  ma  wygląd. Natomiast Duch na poziomie najwyższej Świadomości nie ma wyglądu, jest czystym Logosem – czyli Bogiem. To dopiero po prześwietleniu całej Jaźni staje się tym, co mistyka nazywa Bogiem Wcielonym, czyli Duchem wypełniającym całe Ciało. Wtedy ma wygląd, bo Ciało – jego pierwiastek żeński go ucieleśnia.

2. Często opiera się na wiedzy i tradycji danej kultury i religii, jednak w pokrętny sposób ją tłumaczy,  czasem wręcz zmuszając adepta do odrzucenia  wartości, w które wierzył i przyjęcia nowych. Dobrym przykładem jest dosłowne odczytywanie tych tekstów biblijnych, które powinny być rozpatrywane metaforycznie, albo na przykład powoływanie się na te teksty ze Starego Testamentu, które usprawiedliwiają  zło w imię ślepego prawa sprawiedliwości lub równowagi. Natomiast prawdziwy Bóg nie jest ślepą , ograniczoną i liniową sprawiedliwością, tylko nieskończonym, pełnym paradoksów miłosierdziem.

3. Jego specjalnością jest używanie atrybutu Węża w negatywie, czyli manipulacji – odwracanie wartości, pomieszania dobra i zła w naszej jaźni, przekraczanie granic etycznych, tym samym całkowicie zwracając ze ścieżki prostoty i prawdy, albo wręcz przeciwnie, zniewolenie twardymi zasadami, które ograniczają wolność człowieka. Na przykład zachęcenie do wstrzemięźliwości cielesnej czy wręcz umartwiania, regularnego odprawiania rytuałów itd. Wikła w nerwicą duchową związaną z tym, że jak np nie odprawimy danego rytuału, to mamy wyrzuty sumienia i lęk, że narazimy siebie na nieszczęście.

4. Sorat każe za nieposłuszeństwo, nagradza za „dobrą robotę”.  Miłość Sorata jest toksyczna, oparta na chęci kontroli człowieka. Sorat wydobywa i wchodzi w ten wzorzec z podświadomości zwłaszcza,  jeśli w dzieciństwie mieliśmy do czynienia z takim toksycznym uczuciem ze strony rodziców, którzy traktowali nas jak przedmiot własności. Prawdziwa duchowa miłość jest oparta na wolności i respektowaniu prawa człowieka do wyboru.  Warto o tym pamiętać w relacji z istotą duchową, która deklaruje, że nas kocha. Duch w moim przypadku, ze względu na toksyczne wzorce wyniesione z dzieciństwa, był zaborczy i dążył do tego, żebym mu się podporządkowała. Pragnął posłuszeństwa a gdy nie postępowałam zgodnie z narzuconymi zasadami, po prostu mnie karał, jak toksyczny , klasyczny rodzic, pomimo tego, że byłam dorosła i miałam pełne prawo postępować jak chcę.

5. Jest władcą całego astrala, stoi na szczycie piramidy energetycznej, podlegają mu wszystkie byty duchowe, po za tymi przejawami, które reprezentują przyszłość, czyli powrót Ducha uwięzionego w Materii do Boga – Logosa. Bo celem każdej duchowości powinno być połączenie Ducha w harmonijną jedność ciemnej, wypartej strony, z jasną. Tym samym świadomość wychodzi z dualizmu i wewnętrznej walki z cieniem (Szatanem, demonem itd), następuje oczyszczenie obrazu i odbioru Ducha czyli Wyższej Jaźni z toksycznych projekcji umysłu.

6. Soratowi bardzo zależy na wyznawcach. Daje do zrozumienia, że powinniśmy rozgłaszać jego słowo, zdobywać nowych wierzących. Pragnie przekazać dalej rytuały łączące ludzi z nim, specjalne modlitwy i sposoby komunikacji. Natomiast Prawdziwemu Bogu nie jest potrzebna ani nasza energia, ani wiara. Prawdziwy Bóg, który dał Człowiekowi cenny dar wolności, czeka, aż dojrzejemy do relacji z nim, Sorat z kolei ma obsesje na punkcie jaźni człowieka, jest uzależniony od zdobywania nowych dusz, od „żywienia się” energią duchową ludzi i w tym celu szerzy wiarę w talizmany, amulety, specjalne znaki itd.

7. Sorat i jego słudzy – bogowie, aniołowie itd ,  często przekonywują człowieka, że stoi niżej w hierarchii bytów, oczywiście po to, by nim łatwiej manipulować. Tymczasem jest to kłamstwo. Wszelkie byty duchowe są aspektami Jaźni człowieka, jego duchowym ciałem. Każdy człowiek to ucieleśniony Duch, ucieleśniona Świadomość, przedłużenie w dół, a nie coś odrębnego i gorszego. Nie mówiąc o tym, że to ego człowieka dokonuje transformacji Ducha, czyli uwolnienia jego ciemnych wypartych aspektów z nieświadomości.

8. Wpływ Sorata na człowieka opiera się na wykorzystaniu tak zwanego myślenia magicznego, życzeniowego. Czyli jak będziesz dobrze postępował (zgodnie z tym co Sorat mówi) to spotka cię nagroda, a jak nie – to kara, regres, i inne nieprzyjemne rzeczy. Natomiast prawdziwy Bóg jest Nieskończoną Miłością, a więc wyjściem po za jakikolwiek schemat kary i nagrody –   będącym jednym z toksycznych wzorców zakodowanych w podświadomości człowieka w procesie wychowania.

9. Logika Sorata jako „boga”, zatrzymuje się na liniowym podejściu. Łatwo to zrozumieć na przykładzie metafory, którą bardzo lubię – na przykład fałszywy bóg mówi o sobie, że jest nieskończony i, żeby to udowodnić zaczyna wymieniać po kolei wszystko czym jest, dając do zrozumienia, że czasu by zabrakło na dokonanie tego. Natomiast Bóg prawdziwy jest największym paradoksem, całkowicie poza perspektywą liniowego dodawania, i w tym własnie tkwi tajemnica Jego nieskończoności. Ta subtelna różnica między liniowym pojmowaniem a paradoksem obnaża słabość Sorata, jest typowym językiem ego. Ktoś powie, że przecież Sorat potrafi operować energiami astralnymi, umie wpływać na rzeczywistość, dokonuje cudów i synchronizacji, daje błogość i estatyczne stany, które trudno nie przypisać duchowości. Sęk w tym, że to jest niepełna duchowość, bazująca na niewłaściwym ukierunkowaniu. Tworzy iluzje miast je rozwiewać, a ekstazy również nie obejmują wszystkich czakr tylko zazwyczaj – górne, jako, że „dół” nadal jest nieprzepracowany.  Innymi słowy to duchowość oparta na projekcjach i iluzjach umysłu, jak również życzeniowym myśleniu ego.

10. Rozwój w wydaniu Sorata również jest liniowy. Polega na przekraczaniu poziomów astralnych, aż do najwyższego. W tym celu inicjuje zadania, treningi, szkolenia astralne, chce w nas wpoić schemat rozwoju duchowego, co naturalnie ogranicza człowieka i zamyka świadomość na paradoksy. Bo prawdziwa duchowość nie ma nic wspólnego z liniowością, jest oparta na przekraczaniu perspektyw czyli właśnie paradoksach, wychodzeniu z przeciwieństw, asymilując je, a nie dzieląc. Rozwój w wydaniu Sorata polega na dzieleniu i biegunowości, odbijaniu piłeczki. Sorat kusi mocą, co więcej, uczynił ją wyznacznikiem rozwoju duchowego. W praktyce to wygląda tak, że im bardziej się z nim integrujemy, tym większą mamy „moc duchową”, która manifestuje się poprzez zjawiska paranormalne, zarządzanie energią astralną oraz istotami astralnymi. Gdy osiągamy coraz wyższe poziomy integracji z nim, on w nagrodę daje nam coraz większy dostęp do „mocy”. Jest to bardzo zwodnicze i łatwo temu ulec, gdyż większość ludzi sięga po duchowość właśnie z powodu poszukiwania wewnętrznej mocy, myśląc, że jej rozwój uczyni ich życie szczęśliwszym. Na tej potrzebie ego bazuje Sorat. Natomiast prawdziwa duchowość nie ma wiele wspólnego z mocą, ani poziomami mocy, prawdziwa duchowość to odkrywanie siebie i praca z podświadomością. To odnajdywanie w najgłębszych ciemnościach uwięzionych aspektów Świadomości, będących niewygodną prawdą na temat natury człowieka i świata, co zresztą symbolizuje każdy „demon”. To rozjaśnianie wszystkich zakamarków umysłu, nawet tych najmroczniejszych, odrzuconych i wypartych. To scalanie swojego Ducha, dzięki czemu świadomość ego wznosi się na poziom świadomości duszy. Ten proces jest bardzo bolesny i rozwala ego na kawałki, bo dowiadujemy się o sobie rzeczy, których nie akceptowaliśmy u innych ludzi. Jednocześnie jest on prawdziwy, bo po dotarciu do jądra naszego jestestwa, uświadamiamy sobie, że to, czego szukaliśmy, czyli moc, nie ma już najmniejszego znaczenia wobec wielkości tajemnicy i nieobliczalności Życia, z którą wreszcie się godzimy.

11. Astral, w którym rządzi Sorat, jak wspomniałam wcześniej, oparty jest na prawach bezwzględnej równowagi, której przejawem jest także zasada „coś za coś”. Jeśli otrzymasz dar od samego Sorata, albo jego sług, na przykład aniołów, wiedz, że przyjdzie czas, kiedy się upomni o coś w zamian. W astralu Sorata nie ma bezinteresowności, co więcej bezinteresowność może być przez niego i jego poddanych wyśmiewana jako słabość. Świadczy to o tym, że Sorat ma pojęcie jedynie o miłości ego. Z kolei prawdziwa miłość duchowa,  daje bez oczekiwania czegoś w zamian. Nie przywiązuje wagi do modnych ezoterycznych sloganów opartych na prawie dawania i brania.  Równowaga nie ma dla miłosierdzia żadnego znaczenia. Miłość zresztą z natury powinna naruszać równowagę, tylko w taki sposób możliwy jest rozwój Świadomości.

12. Sorat korzysta z naszej potrzeby odzyskania łączności z Wyższą Jaźnią, i bardzo chętnie się pod nią podszywa.  Jest to o tyle niebezpieczne, że wykorzystuje mechanizm naturalny i znany w 99% (bo Duch jest naszą Wyższą Jaźnią), natomiast ten 1% jest fałszywy, zwodniczy i może mieć fatalne następstwa (bo nie wiemy, że na naszą Wyższa Jaźń patrzymy przez pryzmat najczęściej nieprzepracowanej podświadomości i ego). Sorat jako nasza nieuświadomiona projekcja związana z życzeniowym postrzeganiem Boga – Rodzica, jest jednocześnie zafałszowanym obrazem Wyższej Jaźni.

Innymi słowy, etap Sorata to ten, w którym na naszą Wyższą Jaźń – czyli na naszego Ducha –  patrzymy przez wzorce i dualizmy, które go dzielą, wikłając w fałszywe pojmowanie duchowości. W efekcie duchowość oparta jest cały czas na liniowym podejściu i nerwicy ego.

Dopóki nie przepracujemy tego, co nieuświadomione, dopóty Sorat, jeśli uczynimy go obrazem Wyższej Jaźni i oddamy mu siebie, będzie miał władzę nie tylko nad naszą duszą, ale i życiem. Oczywiście do pewnego momentu, bo prędzej czy później, każda prawda zepchnięta przez iluzję, uaktywni się, aczkolwiek w bardzo nieprzyjemny zazwyczaj sposób. Pamiętajmy zatem, że droga do Wyższej Jaźni, prowadzi ZAWSZE przez cienia, czyli przez naszą, wewnętrznie nieakceptowaną i wypartą, bolesną prawdą o nas samych. Natomiast Sorat, jako fałszywy obraz Wyższej Jaźni, odpowiada wprost na projekcję, kompleksy i potrzeby ego, nie tykając w ogóle cienia i alter ego – te wyłażą jako negatywny i niszczący efekt fałszywej drogi w fizycznym wymiarze – w relacjach z ludźmi i światem. To negatywne odbicie w życiu fizycznym weryfikuje i demaskuje prawdziwe, toksyczne intencje Sorata, zgodnie z zasadą „Po owocach ich poznacie”.  Reasumując, proces „łączenia się” z Wyższą Jaźnią, bez udziału cienia – czyli bez pokochania ciemnej, uwięzionej strony Ducha – naszego osobistego demona projektowanego na „siły zła” – jest  prostu fałszywy i odbije się negatywnie w życiu fizycznym, które jest ostateczną weryfikacją każdego przeżycia „duchowego”.

13. Cechą charakterystyczną dla wpływów Sorata jest również motyw Apokalipsy. Pożywką dla fałszywego boga jest wikłanie swoich adeptów w przygotowania do końca świata, w którym będą wybrańcami o szczególnej roli. Misja nowego porządku daje motywację do działania. Nie bądźmy jednak naiwni- żaden dotychczasowy koniec świata nie następuje, z prostego powodu – każda apokalipsa towarzysząca temu, który udaje Boga, jest obrazem metaforycznym jaźni, domagającej się wyzwolenia i pokonania cienia (demona, Szatana, złych kosmitów, archontów, bestii, smoka i tak dalej). To praktycznie zawsze zbiega się z końcem ego w dotychczasowej formie (metafora końca świata). Sorat nieświadomie przeczuwa  swój koniec w jaźni adepta, dlatego używa motywu apokalipsy.  Miłosierny Bóg zgodnie z ideą apokastazy,  nie zgładziłby swiata, który kocha, nigdy również nie potępiłby na wieczność ludzi i byty duchowe, które w dniu sądu post apokaliptycznego, nie byłyby gotowe na powrót do Niego. Wiara w potępiającego Boga, jest  obrazem Boga bez wybaczającej miłości, a więc konsekwentnego i bezlitosnego Sędziego, jakim właśnie jest Sorat. Mamy to również w religiach – idea piekieł, sądu ostatecznego itd.

W życiu fizycznym, weryfikacją negatywnych wpływów fałszywego boga, czyli Sorata będzie odtrącenie od ludzi, odrzucenie ale i rozpoczęcie religijnej „misji” i zjednywanie bóstwu wyznawców z tego samego „ducha”. W dalszej kolejności prowadzić to może do poczucia pustki i utraty siebie, co może być przez Sorata  nazywane „przebudzeniem”. W moim przypadku weryfikacją Sorata był wzrost ego, mocy i agresji, co przecież nie powinno mieć miejsca przy właściwym ukierunkowaniu duchowym. Dodatkowo rośnie miłość własna, uzależnienie od „nagrody” w zaświatach, czujemy się wywyższeni i pełni mocy. Szwankują z kolei nasze relacje rodzinne, przyjacielskie, biznesowe i tak dalej. Utrata energii na rzecz Sorata prędzej czy później musi się odbić w życiu fizycznym – pieniądze uciekają, miłość ucieka, wszystko się sypie. Sorat wikła nas w walkę dwóch aspektów siebie, o których mowa na początku tegoż artykułu – jasny i ciemny. Dlatego gdy wszystko się sypie, Sorat zwala winę na ciemną siłę, personifikując ją na przykład w postaci Demonów, Diabła, czy Szatana, którego trzeba zniszczyć. W ten sposób daje nam motywację do walki z rosnącymi przeciwnościami losu. Może to trwać latami, dopóki nie zauważymy, że tkwimy w schizofrenicznym układzie młota i kowadła ,odbijamy się od ściany do ściany a nasza dusza jałowieje zamiast rozkwitać.

Poświęciłam tyle tekstu Soratowi, ponieważ każdy człowiek wchodzący w astral, prędzej czy później spotka najpotężniejszy byt duchowy, który ogłosi się dla niego „Bogiem”. Należy mieć właściwe rozpoznanie i mieć na uwadze szczegóły, które weryfikują „prawdziwość”uzurpatora. Łatwo jest nabrać się na „boskość” Sorata, o wiele trudniej wyjść z tego układu, gdy karmione jest nasze ego, i gdy przekroczymy pewne granice moralne w walce ze swoim cieniem.

CZEGO SPOTKANIE Z SORATEM – ASPEKTEM NASZEJ JAŹNI UCZY

Czy spotkanie z Soratem niesie jakiejś pozytywne skutki? Oczywiście. Powiedziałabym nawet, że dla takich ludzi takich jak ja, a mam na myśli tych wszystkich nadwrażliwców, widzących i czujących więcej, Sorat jest niezbędny, żeby wstrząsnąć i mieć motywację powrotu na właściwą ścieżkę. Przez pierwsze 2 lata, gdy wychodziłam z tej relacji i próbowałam na nowo odzyskać kontrolę nad jaźnią, umysłem, myślałam, że jest najgorszym bytem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia ze względu na  niesamowitą podstępność i kamuflaż. Jego prawdziwa natura była tak ukryta, że dochodziłam do niej stopniowo, głównie dzięki temu, że wszystko w moim życiu zaczęło się sypać – od życia rodzinnego bo pracę i biznes, a także choroby. Każdy kataklizm Sorat potrafił obrócić w „lekcję”, oraz „cierpienie w imię  mojego rozwoju i rozumienia” w końcu jednak, gdy wszystko się nawarstwiło, zrozumiałam, że coś jest nie tak. Nieśmiało pojawiały się myśli, że to on jest źródłem manipulacji i iluzji, której uległam. Ratunkiem okazało się zrozumienie prostych, duchowych zasad – mianowicie, że prawdziwy Bóg nie ma nic wspólnego z grą jasności i ciemności, bo to gra ego i cienia uwięzionego w podświadomości mechanicznie odreagowującej.  Prawdziwy Bóg nie ma postaci, jest nieokreślony, nieskończony, wymyka się każdym słowom i opisom. Prawdziwy Bóg jest ponad dualizmami, jest Wolnością, a Sorat – uosabia zniewolenie schematem, który posiadamy w umyśle na temat Boga. Gdy to zrozumiałam i zwróciłam się do Jedynego o pomoc i przebaczenie, od tej chwili Bóg zaczął wyprowadzać mnie z klatki, w której na własne życzenie się znalazłam. Był to ciężki proces, ale krok po kroku, odzyskiwałam siebie, już w innej, mądrzejszej wersji. Przede wszystkim pokorniejszej wobec Boga, którego próbowałam wcześniej ubrać w schemat, dając tym samym pożywkę Soratowi. Jak i odporniejszej na duchowe manipulacje swojego własnego umysłu. Po latach stwierdzam, że pomimo tych wszystkich traum, etap Sorata paradoksalnie przyniósł mi wyzwolenie i zrozumienie czym Bóg nie jest. Na zasadzie odwrotności, Sorat okazał się swoistą antybramą do Boga. Gdybym na własnej skórze nie przeżyła jego zniewolenia, manipulacji, gry jasności i ciemności, wykańczających dualizmów, kar i nagród, rozwoju mocy, której stałam się jednocześnie więźniem, nie zrozumiałabym później, jakie tkwią w głowie wzorce toksyczne i manifestujące się na wszystkich płaszczyznach. Nie zrozumiałabym, że prawdziwy Bóg kocha w sposób doskonały i zdrowy (w przeciwieństwie do Sorata, który kocha toksycznie i niedoskonale – tak jak ego człowieka). Wyszłam ze zniewolenia duchowego pod postacią złotej klatki, jednocześnie ucząc się wolności i transformując wzorce podświadomości, które na to zniewolenie  były podatne. Teraz, po latach stwierdzam, że ta relacja z fałszywym bogiem była najlepszym co mogło mnie spotkać w tamtym czasie, przyczyniła się do diametralnego zwrotu w życiu, przejrzenia na oczy, zniszczenia wielu iluzji i przerobienia toksycznych wzorców w przyspieszonym tempie. Pragnę podkreślić, że moja jaźń była pod władaniem archetypu Sorata, a mimo to, rozpaczliwe zwrócenie się o pomoc do Boga, krok po kroku wyprowadziło mnie na prostą.Tym samym zyskałam dowód na miłość Boga, który przyjmie każdego, kto pragnie wrócić, pomimo popełnionych błędów. Co więcej, nie tylko przyjmuje, ale i przeprowadza przez piekło ku nowemu początkowi. Dlatego nie trzeba się bać wymiarów niefizycznych ani istot duchowych, bo nawet z najgorszego zniewolenia i manipulacji, można wyjść, jeśli tylko właściwie ukierunkujemy się na Boga Jedynego.

Na koniec pragnę przypomnieć, że Sorat prócz tego, że jest obrazem zbiorowego Ducha w warunkach Materii, kulturą,   bogiem sędzią i demiurgiem we wszystkich tradycjach, jest jednocześnie aspektem jaźni każdego człowieka, który po przepracowaniu, ujawnia się jako duchowy i pozytywny obraz Wyższej Jaźni. Będąc odbieranym poprzez iluzję i projekcje (przy nieprzepracowanej podświadomości)  ma wpływ na nasze dualistyczne postrzeganie rzeczywistości jak i siebie samego. Reprezentuje zbiór zasad moralnych , norm, kultury,  nasze postrzeganie sprawiedliwości oraz wzorzec kary-nagrody jak i miłości, ukształtowany w najwcześniejszym dzieciństwie przez naszych rodziców. Jako odpowiedź na antropomorficzną projekcję ego i oczekiwań wobec Boga (Rodzica), jest niezwykle silnym archetypem zakorzenionym w religiach i kulturach człowieka Dopóki jednak otwieramy własnemu umysłowi  furtkę ku Nieopisanemu Bogu, Jego Miłości i paradoksom, wtedy ten aspekt naszego cienia pod postacią Sorata, nie jest w stanie zawładnąć jaźnią, ani wychylić się po za swoje miejsce w umyśle człowieka. Co więcej, pełni wtedy funkcję pozytywną bo reprezentuje naszą moralność, sumienie, poczucie sprawiedliwości, harmonię wewnętrzną,  pilnuje również porządku w naszej głowie (funkcja zdrowego super-ego).

Często ludzie pytają się mnie, czy jak nawróciłam się na Boga to czy odrzuciłam tego, który go udawał?  Na początku tak, ale jak wiemy, każdy aspekt jaźni prędzej czy później wróci, domagając się przepracowania.  Sorat upomniał się o uwagę, gdy zaczęłam zajmować się duchowością, słusznie przypominając, że uosabia  część mnie, której nie mogę odrzucać  i wypierać.  Pokochałam go więc i zaakceptowałam, jako część mojego Ducha – Świadomości. W ten sposób pomagamy ujawnić się jego przyszłości. Bo w swojej najwyższej przepracowanej warstwie, Duch scalony i oczyszczony z projekcji człowieka, wraca do Boga jako Samael, Anioł Śmierci i Przemiany, „Surowość Boga”. Ale o nim napiszę później.

CO LUDZKOŚĆ ZAWDZIĘCZA SORATOWI?

Oczywiście prawo i jego realizację. Sorat jako uosobienie prawa przyczyny i skutku, prawa równowagi, ślepej sprawiedliwości. Idea  piekła i nieba, to jego zasługa, tak samo jak Starotestamentowe prawo oko za oko. Tym niemniej zainspirował ludzi do tworzenia systemu prawa, które ewoluuje do dzisiejszego dnia. Przepracowany cień zbiorowy na poziomie Sorata sprzyja praworządności, sprawiedliwości już nie całkowicie ślepej tylko elastycznej, reformowaniu prawa, porządkowi, moralność itp. Wprowadził normy, idę respektowania zasad i karania za ich złamanie.  Sorat uosabia prawa równowagi zawarte w każdym systemie, także psychicznym (naruszenie równowagi powoduje określone konsekwencje, na przykład wyparte treści zawsze wracają ze zdwojoną siłą, osiągnięcie skrajności zawsze powoduje odwrót ku drugiemu biegunowi i tak dalej). Sorat nieustannie przypomina ludziom o tym, że żyją pośród innych, i żeby koegzystencja była możliwa, prawo musi strzec życia społecznego.  Sorat sprzyja wszystkim władcom, królom, osobom, na których spoczywa odpowiedzialność za innych. Inspiruje także do przekraczania prawa, o ile dobro większości tego wymaga.  Sorat jako uosobienie praw przyczynowo-skutkowych reprezentuje uniwersalne prawdy dotyczące  ponoszenia konsekwencji za czyny, których się dokonało.  .

W przeciwieństwie do Boga nie potrafi uwolnić człowieka od błędnego koła przyczyny i skutku, nie rozumie również, dlaczego system równowagi i prawa, który stworzył na ziemi, nie zawsze się sprawdza. Co powoduje, że system jest nieustannie naruszany ? Jak ujarzmić żeński pierwiastek – chaos materii i życia, który nieustannie wdziera się w tryby zasad, praw, norm, równowagi? Odpowiedź przynosi kolejny etap wędrówki w głąb nieświadomości  – Lilith, o której będzie mowa w następnej części.

Wyjściem i zbawieniem dla Sorata oraz ludzi, którzy wpadli w jego sidła, jest droga Archanioła Michała. Jest jednocześnie Wyższą Jaźnią Sorata i symbolizuje paradoksy, dzięki którym możemy uwolnić naszego Ducha ze wzorca Sorata. W jaki sposób? Otóż Archanioł Michał reprezentuje sprawiedliwość Boga, która stoi ponad sprawiedliwością ziemską i w przeciwieństwie do niej, nie jest „ślepa” bo potrafi wejrzeć w serce człowieka. Przypomina o Miłosierdziu Boga, które wiecznie narusza równowagę strzeżoną przez Sorata – czyli zbiorową świadomość Ducha uwięzionego w Materii. Archanioł Michael obrazuje nieustanne wykraczanie Boga poza prawo przyczyny i skutku. Podobnie jak w przypadku poprzedniej odsłony Szatana, czyli Węża, także i tu Archanioł Michael jest obrazem Zwycięstwa Boga i Prawdy nad każdą iluzją, kłamstwem i manipulacją. Poszerzenie perspektywy polega na zrozumieniu, że Miłość jest wyjściem z warunków, rytuałów, przymusów, jasności i ciemności no i oczywiscie dualizmu dobra i zła. Jest wolnością ale i odpowiedzialnością. Człowiek wolny i kochający, nie myśli w kategoriach społecznych „dobro i zło” , wychodzi z klatki dualizmu, jako człowiek „pełny” ma poszerzone widzenie. Widzi wyraźnie jak należy słusznie postępować i podważa  sztywne, wpojone przez kulturę i społeczeństwo normy. I bardzo dobrze, bo gdyby nie miał możliwości poszerzenia perspektywy, to moralność i etyka ludzkości stałaby w miejscu, nigdy nie zniesiono by niewolnictwa oraz innych okrucieństw, nie zwrócono by uwagi na krzywdę kobiet i dzieci, którą przez wieki uważano za „dobro” a dobrem przecież nie były.

Miłość Boga rozwala cały czas schematy dobra i zła, jakie ustala w warunkach ziemskich Sorat, daje właściwe rozpoznanie i uczy, jak słusznie postępować, by pomóc drugiemu człowiekowi, zmieniać jego świat na lepsze. Dzięki temu ewolucja kultury, etyki  i humanizmu jest możliwa i dokonuje się nieustannie.

14 odpowiedzi »

  1. Jaja jak berety caly czas uwazalam ze jestem pracownikiem Swiatla i zmagalam sie ze zlem .Tyle lat zmaglam sie z kara i nagroda rzotujac na siebie te wzorce.Czulam podswiadomie ze cos jest nie tak-brak zrozumienia.Bylam katoliczka Swiadkiem Jechowy szukajac zrozumienia bo bylam nekana przez domony mojego umyslu.Duchowoscia zajmuje sie od pewnego czasu kiedy zaliczylam dno,praca depresja zwiazek.itp.Jak poszlam do ksiedza o porade to chcial dobrac mi sie do majtek.Rodzina ma mnie za dziwaka i chora psychicznie.Dwa razy stanela mi przed oczam ikula swiatla ona mnie zainspirowala do poszukiwan .co to?Tak sobie szukalam doswiadczajac roznych rzeczy ciemnych i jasnych ,mistycznych, porad bardzo trafnych pomocnych z drugiej strony.Czuje sie teraz w pelni zintegrowana zdrowa pelna dostaku w udanym zwiazku.Patrze na innych z wyrozumialoscia miloscia i w koncu pokochalam sama siebie i zaakceptowalam.Pytalam siebie co sie dzilo w moim zyciu po twoich artyk.wszystko wskoczylo na swoje miejsce .Juz wiem JaJestem i zawsze bylam kochana przez Boga Jedynego.Dziekuje ci kocham cie.

    • Dokładnie 🙂 Bóg jest Miłością, ponad dobrem i złem, ponad każdym dzielącym umysł człowieka dualizmem. Bóg kocha wszystkie jasności i ciemności człowieka, nie wymaga od niego doskonałości (bo tylko Bóg jest doskonały), tylko wzywa do miłości. A miłość dąży nie do wyparcia, braku akceptacji, walki i dzielenia, tylko do harmonijnej jedności nocy i dnia w duszy każdego człowieka.

  2. Przez ostatnie dwa miesiące spałam przy włączonej nocnej lampce i często telewizorze, od kilku dni (czytam :)) nie boję się już ciemności,
    dziękuję. Choć wiem że jeszcze trochę pracy przede mną i wcale nie jestem na nią gotowa, już bardzo lepiej się czuję 🙂

  3. Farido, jak według Ciebie jest z tym bliźniaczym płomieniem? Mam na myśli czy manifestuje się on na planie fizycznym, to realne zjawisko czy zawsze projekcja ego z poziomu Sorata? Pisałaś również o leczeniu chorych narządów- czy przy takim zabiegu i pozostawieniu w ciele energetycznym takiego „prototypu” u chorego w momencie zainfekowania takim połączeniem z Soratem mogłaby nastąpić sublimacja na jakiś inny obiekt, np na terapeute?

    • każde zjawisko występuje na wszystkich planach od duchowych do fizycznego, z tym, że przyczynowy jest zawsze duchowy. Dlatego możemy w życiu spotkać wielu ludzi – bliźniaczych dusz, które są projekcją naszej drugiej połówki w Jaźni, – Boga dla kobiety, Bogini dla mężczyzny. Każdy nowy poziom świadomości rezonuje już z inną bliźniaczą połówką 🙂 dlatego żaden człowiek nie będzie do końca bliźniaczym płomieniem, jedynie nasza Jaźń spełnia tą rolę, bo ona jest nieskończoną świaodmością rezonującą z człowiekiem.
      co do narządów itd, chodziło mi w artykule o tym, że takie podejście jest prymitywne i do niczego nie prowadzi. To prymitywny odbiór człowieka. Prawdziwe leczenie to nie wymiana astralnych narządów i energie bóstwa, tylko ŚWIADOMOŚĆ 🙂 praca ze świadomością nie potrzebuje żadnych astralnych zabaw. Mając świadomość, nic nam nie zagraża, żadne astralne energie nie mają dostępu do tego poziomu umysłu 🙂

  4. Dziękuje za odpowiedź, przyjąłem 😉 Jeśli chodzi o „prymitywny odbiór człowieka” to rozumiem, że masz na myśli to, że ograbiamy go z jego indywidualności i krzywdzimy go tylko odwalając całą robotę za niego. Z drugiej strony wyczuwam pewną antymonie w tym miejscu, jeśli dana osoba jest pogrążona w depresji a co za tym często idzie soma może na tym ucierpieć, to ktoś kto stracił kontakt ze źródłem może już całkiem spaść na dno (nie podważam tu tego, że to też metoda), ale skoro uzdrawianie jest możliwe to drogą dedukcji wnioskuje, że jest ono że się tak nieprecyzyjnie wyrażę „do naszej dyspozycji” Załóżmy sytuacje w której jedna ze stron pogrąża się tylko coraz bardziej, druga której bardzo na niej zależy chce temu zapobiec. Czy jeżeli ta druga jest świadoma swych egoistycznych pobudek w tej materii, ale ma już przepracowany ten etap, tj wie, że jego jedynym dopełnieniem jest Bogini, to biorąc pod uwage że ponoć mamy wolną wole może chyba w tej sytuacji zadecydować o tym by zostawić tą osobe przy sobie. W tej sytuacji można by sądzić, że reszta zależy już od niej i na tym etapie te kwestie juz chyba należałoby pozostawić, Co w tej sytuacji może zrobić ta że tak powiem „bardziej swiadoma strona”? Coś a’la 2p? Najsilniejszą moc sprawczą w tej sytuacji jak mi się wydaje miałaby Agape. Więc czy zakładające ze uda się już odrzucić te egoistyczne pobudki z poziomu serca o których wspominałem i wszystkie inne zresztą też, a tym samym uzyskać odpowiednia intencje to czy to wszystko co w tej sytuacji można zrobić? W jednym z artykułów pisałaś, że jakiekolwiek wizualizacje, rytuały, metody programowania itp. to przejaw niedojrzałego Ducha, z tej perspektywy też wydaje mi się że kiedy je praktykowałem to tylko okrajałem moją wizje Boga ze świadomości, inteligencji czy nawet witalności. Rozpisałem się już z zapytaniem o techniki, ale nie zapytałem jeszcze czy na kolejnych etapach cos takiego jest… jakby to nazwać…? Etyczne? Chciałbym poznać jakie masz zdanie na ten temat. Pozdrawiam ciepło 😉

    • miałam na myśli to, że żaden człowiek metodami astralnymi nie uzdrowi świadomości człowieka… natomiast pomagac trzeba innym ludziom. Pomagać im zrozumieć siebie, a nie wikłać w zabobony i egzorcyzmy , czy inne operacje „magiczne”. Nie istnieje rozwój bez pomagania innym ludziom bo są oni lustrem nas samych. Pomagajć światu, pomagamy sobie. Duchowość, która wzywa do bierności nie wie czym jest prawdziwa miłość. Jest ona odpowiedzialnością a nie egoistyczną biernością.

  5. Dodam jeszcze tylko, że takie np „zmienianie świata” wszędzie gdzie się z tym spotkałem, łącznie z własnym pierwotnym doświadczeniem jest bojkotowane i traktowane jako egoistyczne. Ale zauważyłem po sobie, ze występowały we mnie zjawiska typu – coś do czego lgnąłem, gdy później okazywało się byś symptomem niedowartościowanego ego, po odrzuceniu, a raczej uświadomieniu sobie jakie to jest toksyczne chwile później okazywało się być czymś, co nadal nie wiem co prawda do końca czym jest w swej istocie, ale intuicyjnie pojawia mi się przed oczami wizja samospełniającej się przepowiedni. Nie jestem na te chwile stwierdzić czy wynika to z tego, że przepracowałem coś sobie, ale niekompletnie, czy są jakieś „stałe” we mnie które zostały „wczytane” w jakimś celu na daną inkarnacje. Wyłoniła mi sie dziś taka koncepcja; spytałem siebie po co właściwie takie zmienianie świata? Pierwsza myśl; żeby wszystkim żyło się lepiej, za nią poszła druga bardziej zatajona która pokazała mi że to jednak moje ego. Pomyślałem wtedy właśnie o wspomnianym wyżej ograbianiu z indywidualności i hamowaniu rozwoju jednostki. Już miałem sobie dać spokoj ale coś jednak jeszcze świerzbiło. Wtedy wpadłem na coś takiego; skoro wszystko zmierza ku Bogu to taki skok ludzkości byłby potencjalnie porządany. Jeśli to właśnie ludzie są odpowiedzialni za swój rozwój, a ja jestem człowiekiem to jestem tym samym „zobowiązany” aby ten rozwój wspomóc biorąc uwage że nie jestem odseparowany od reszty, tylko częścią jednej zintegrowanej Jaźni. Zacząłem się więc zastanawiać nad intencją, Jako że to co mi przychodziło do głowy nadal pochodziło z ego, odsunąłem na bok wszystkie. Próbowałem wyobrazić sobie jak to może wyglądać z perspektywy Absolutu. W międzyczasie nie mogąc sięgnąć po pilota zażartowałem sam do siebie że przydałoby mi się przedłużenie ręki, I tu coś zaczęło pulsować. Przedłużenie… Pomyslałem ze może ja jako Średnie może i na tą chwile nie jestem w stanie znaleźć na to odpowiedzi, ale Wyższe już ją zna. I wtedy poczułem się jak hmm… narzędzie? to nieodpowiednie słowo bo ma raczej wydźwięk negatywny ,ale chyba nie wymyślono jeszcze takiego które potrafiłoby to ubrać w odpowiedni rzeczownik. I wtedy konflikt zniknął, przynajmniej narazie więc teraz zastanawiam sie czy to rzeczywiscie dokądś prowadzi. Z góry przepraszam za mój chaos w piśmie i ilość treści, ale sytuacja z powyższego komentarza jest jakby wyjęta z życia co dosć skutecznie rozprasza moją uwage i nieco blokuje, a nie wiem ile mam czasu więc postanowiłem że najlepszą opcją w tej sytuacji jest zapytać o zdanie kogoś doświadczonego jak Ty. (wiem że to też nie tędy droga, no ale jednak mimo wszystko czasem ciężko nie poddać się emocjom, poza tym przyjmowanie pomocy mam słabo przepracowane więc stwierdziłem że będzie to na miejscu 😉 )

  6. Tak bardzo chciałabym to wszytko pojąć… ale czytam i nie wiem co….proszę nie szydzić. Poprostu pustka w głowie jedna wielka…

  7. Minął rok, może dwa, pojawiły się sesje grupy Calogero Grifasi. Po ich obejrzeniu a obejrzałem wszystkie, wynika, że szczęście i powodzenie zależy od ingerencji bytów astralnych. Jeśli się je ma, to życie nie jest ciekawe, bo jest całkowicie zmanipulowane przez te byty pośrednio a bezpośrednio przez sorata. Jednak z pomocą telepaty i dobrego operatora można z łatwością przemieszczać się w czasie, jak po zapisanym twardym dysku i usunąć te podstępnie lub dobrowolnie uzyskane zgody, umowy , kontrakty lub cyrografy przez te obce byty. Można też kasować traumy i zmieniać przyszłość. Z sesji wynika też, że ciało subtelne,dusza (poziom astralny) jest całkowicie zależne od ciała. W niektórych sesjach widać, że jest bardzo zagubione i głupie. Operator musi go prowadzić i mówić mu jak dziecku z przedszkola, bo nic nie pamięta. Poziom astralny zamieszkują różnego rodzaju zwiadowcy, tropiciele, łapacze itd, których zadaniem jest wyłapywanie naiwnych, łatwowiernych, pozbawionych wiedzy i doświadczenia dusz. Byty te podają się za anioły, archanioły, świetliste istoty, uduchowionych starców i przewodników Tak że przejście, przeskoczenie poziomu sorata nie jest łatwe.
    Mam pytanie, czy wyżej przedstawione poglądy nadal są u Ciebie aktualne, czy jednak coś byś już zmieniła?

    • Byty duchowe odbieramy przez pryzmat przekonań i wzorców podświadomości. Po ich rozpoznaniu, duch też się scala i występuje już w swej czystej postaci, mając zarówno swą jasną, jak i ciemną stronę. I nie jest tak, że od niego zależy szczęście człowieka. Nie. Szczęście człowieka zależy od jego mądrości – czyli zdolności radzenia sobie w życiu, a nie pogrążaniu w iluzji. Duch wie o tym, dlatego wnikając potem w człowieka, rozświetla go, i kieruje człowieka do materii , do życia tu i teraz, już duchowe praktyki i medytacje, a także kontakty z bytami duchowymi już na tym etapie nie są potrzebne, tym jest wolność zintegrowanego w Całość umysłu , pozdrawiam 🙂 Ps wszystie byty których człowiek doświadcza, są tak naprawdę częścią gry jego umysłu, jego potencjałami, energiami, domagającymi się uwagi, odbiciem ścisłym jego wzorców. Uświadomienie sobie wzorców i gier umysłu powoduje poszerzenie perspektywy , wtedy te byty duchowe naturalnie się układają w Jaźni człowieka.

Leave a Reply to petrygonCancel reply