Nawiedzony będzie ten cykl o tantrze życia i śmierci – relacji męskiego pierwiastka – Ducha i żeńskiego – Ciała, jaka rozgrywa się w jaźni każdego człowieka a pewnie dla niektórych kontrowersyjny, no ale trudno 🙂 Droga poznania duchowego dąży do wyzwolenia i prawdy, związanej ze zrozumieniem przyczyn tego wszystkiego, co sprawia ból i cierpienie. W ciemności trzeba wchodzić, by rozświetlić je wiedzą i miłością, a nie uciekać w drugi biegun i egzorcyzmować się przed niepoznanym, a tym samym zdemonizowanym aspektem jaźni. Moje doświadczenia duchowe wskazują jasno na potrzebę wychodzenia z liniowych podziałów na rzecz paradoksów, potrzebę upraszczania i nie mnożenia bytów ani stanów ponad miarę.
Dlatego w tym cyklu postaram się wykazać, że wszystkie znienawidzone archetypy typu istoty wampiryczne – od ciemnych postaci, egregorów, demonów po kosmitów, którzy „kradną” człowiekowi energię i z którymi ezoterycy od zarania dziejów walczą w syzyfowej pracy (tworząc co jakiś czas nowe teorie spiskowe i kolejne matrixy) są negatywną projekcją męskiego pierwiastka kosmicznego, który przenika całe stworzenie – Ducha. To on, jako wymiar duchowy, jest śmiercią i to on niszczy ciało każdego organizmu prowadząc do siebie i symbolicznie „odbierając” energię życia. Podświadomość ludzi – czyli Ciało Bogini, jego skrajne ale i dopełniające przeciwieństwo, widzi to w maleficzny sposób. Innymi słowy Ciało (produkcja energii życia) z powodu niewiedzy i lęku, będzie traktować Ducha (śmierć – odbiór energii) jako pasożyta i w taki sposób go przedstawia w snach, wizjach, wyobrażeniach, archetypach, teoriach spiskowych i astralach. Rolą świadomości człowieka jest rozbić tą iluzję i rozjaśnić cienia, dotrzeć do najstarszych i pierwotnych pod kątem archetypów – duchowych przyczyn lęku przed śmiercią (psychiczny wymiar lęku jest pochodną wyższego poziomu), ale o tym szczegółowo napiszę w czwartej części cyklu.
Ten proces – najczęściej nieuświadomiony – dotyczy każdego człowieka. Przeanalizowałam sny swoje, oraz różnego pokroju ludzi i zauważyłam, że podświadomy lęk przed wejściem Ducha (czyli Śmierci) w Ciało, przed „odbiorem” życia, przejawia się w wielu powtarzających się cyklicznie motywach sennych. Co ciekawe – nasilają w określonych porach roku, zgodnie z etapami słonecznej wędrówki (Słońce – najstarszy archetyp jaźni, Ducha, Świadomości, które wchodzi w Ziemię – symbol Bogini, ciała i podświadomości człowieka).
Cykl o życiu i śmierci jest moim osobistym rozprawieniem się z tematami tabu, które blokowały wcześniej moje życie. To efekt dwóch lat wchodzenia w ducha śmierci i poznawania tego, co wzbudzało we mnie największe przerażenie. Począwszy od asymilacji archetypów, wizji, przekazów duchowych, przebytej choroby i cierpienia, skończywszy na uczestnictwie (zadziałała jak zwykle zasada synchroniczności) w śmierci bliskiej osoby.
To wszystko zmieniło mnie na zawsze, dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że śmierć jest najważniejszym (obok narodzin) momentem życia i warto być do niej przygotowanym duchowo i psychicznie. Wiedzieć co czeka w procesie duchowym umierania, bo niestety o tym za wiele się nie mówi. Zamiast tego ezoteryka skupia się na tym co po śmierci, tworząc i ulepszając teorie reinkarnacyjne, potrzebę odprowadzania dusz i kontaktów z nimi, opisując astralne wymiary, ich gęstości i tak dalej. Religie od wieków kupczą ideałami pośmiertnych dualizmów – niebios i piekieł przenosząc liniowe postrzeganie ego generujące cierpienie także na poziom pośmiertny. Natomiast, to wszystko mieści się w sferze spekulacji.
Powinniśmy skupić się na życiu świadomym i na świadomym umieraniu. Rolą duchowości jest przygotować do tego. To co później – jest Tajemnicą, wejściem w Nieznane, w ekumenę mimo wszystko niepoznaną przez człowieka.
Po doświadczeniach z symboliką śmierci uważam, że duchowość powinna przygotowywać do umierania, podejmować tematykę śmierci i cierpienia, dawać odpowiedzi na poziomie wyższym niż liniowa idea karmy, reinkarnacji, kar za grzechy, czy „czasu próby”. Bo najczęstsze pytanie osób umierających jest : „Dlaczego tak cierpię”. I dogmaty wiary zostają rozłożone na łopatki. Cały ateizm i racjonalność nawiasem mówiąc również, zgodnie z przysłowiem, że „jak trwoga to do Boga”. Ludzie pod wpływem cierpienia i zbliżającej się śmierci tracą wiarę albo wręcz przeciwnie – nawracają się. O tym wszystkim będę pisać w ostatnim odcinku tego cyklu, po kolei dochodząc do paradoksów cierpienia i śmierci, którymi chciałabym się z Państwem podzielić.
Zrozumienie tych paradoksów sprawiły, że uwolniłam się od obsesji lęku przed śmiercią, co więcej, ujrzałam w śmierci przejaw Wyższej Jaźni – Ducha, który wcześniej jawił mi się jako największy demon i piekło, o czym wielokrotnie wspominałam na blogu. Wtedy zaczęłam odkrywać drugi, niespodziewany wymiar związany z miłością i przetrwaniem, ale w innej formie. Śmierć i seksualność idą ze sobą w parze. Na poziomie biologicznym mamy dosłowne potwierdzenie tego w występowaniu doznań seksualnych w momencie agonii u części mężczyzn i kobiet. Stąd też biorą się niektóre dewiacje. Archetypowo – taka jest natura męskiego pierwiastka kosmicznego, seksualnego w swej istocie. Tego, który niszczy i tego, który zapładnia Ciało Bogini świadomością, o czym wiedzieli od dawna poganie. O mitach i archetypach związanych z seksualnym charakterem Śmierci łączącej się z Ciałem – opowiem w innym artykule.
Kochając i akceptując śmierć, człowiek łączy w miłości i harmonii swojego Ducha i Ciało, zaczyna wreszcie prawdziwie żyć doświadczając sensu istnienia w wymiarze cielesnym i duchowym. Zaczyna iść w zaufaniu nawet przez piekła, bo dostrzega ich paradoksalną przyczynę – Miłość, która niszcząc – tak naprawdę oczyszcza i wyzwala duszę człowieka. Im większa świadomość tego procesu i towarzyszących mu paradoksów, tym większa wolność umysłu, gotowość do wyjście z syndromu kontroli i ograniczonej perspektywy, która generuje cierpienie. W procesie umierania może to mieć kluczowe znaczenie, jako, że jest to taki moment w życiu człowieka, gdy te wszystkie wyparte, nieuświadomione piekła i cienie umysłu stają się fizyczną, dosłowną manifestacją. Ego przyzwyczajone do kontroli staje się bezsilne. Odpowiedni stan świadomości moim zdaniem pozwala – z tego co zaobserwowałam i czego się trzymam – przejść przez to z godnością, nie narażając się na dodatkowy i niepotrzebny ból. Zresztą ma to wymiar uniwersalny – nie tylko dotyczy fizycznej śmierci, ale i psychicznej, duchowej, każdej ciemnej nocy.
Zapraszam w wędrówkę po duchu śmierci, przemyśleniach, refleksjach wnioskach i tego wszystkiego co z tej podróży wynikło. Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśni cienia tych, którym śmierć jawi się negatywnie, przerażająco, tak jak mi kiedyś. Lęk przed śmiercią nie zaniknie całkiem – i nie o to zresztą chodzi, bo śmierć jako Nieznane, jest przejawem Boga – największej Tajemnicy. Chodzi raczej o zrozumienie, że nie jest to lęk przed piekłem, czy przed pustką, ale lęk przed Absolutem, przed Bożą Miłością, dla której nie ma granic, dlatego wszystkie je niszczy.

Farida Sorana
Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej
Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com
ale chyba każdego to interesuje. Jednych mniej innych bardziej ale jednak jakby nie było każdy się zastanawia nad tym co się z nami stanie jak umrzemy. Mnie bardzo podobała się książka Mapa Nieba, świetnie napisana, można w niej znaleźć sporo ciekawych spostrzeżeń.
Dzień dobry:)
Jakie znaczenie duchowe, wg pani, ma zamach na Jana Pawła II?
Pozdrawiam:) Maria
Wczoraj przeczytałam Twój artykuł. Od 2 lat przechodzę ciemną noc duszy. Twoje posty mi bardzo dużo dają. Chciałam podzielić się z moim dzisiejszym doświadczeniem. Puściłam kontrolę, powiedziałam do aspektu męskiego.. odpuszczam, teraz ty prowadzisz, ty o mnie walcz.. Zobaczyłam we śnie rodziców, sytuację z dzieciństwa, ich rozwodu, i braku walki ojca o matkę. Obserwowałam siebie i swoje emocje, ale jednocześnie byłam w nich i odezwałam się… czemu nie walczyłeś?
Później zobaczyłam świat czerwonej energii… wszyscy którzy byli w negatywnych emocjach, byli w tej energii, ale były osoby spokojne, wyciszone.. zobaczyłam, że nade mną jako moim wewn. dzieckiem stoi męska postać i uzdrawia zieloną energią… moje wewn. dziecko. Ja byłam świadomością która oglądała to, a jednocześnie- dzieckiem które tego doświadcza…
Następnie byłam w mieście, i było tam mnóstwo ekranów a na nich… różne filmy – programy umysłu.. W tym opętanie, dużo takich właśnie niezintegrowanych części… które domagały się uwagi.. puściłam to… w sobie… bez kontroli..
straciłam świadomość i nagle przed moim wewn. wzrokiem pojawiła się złoto- żółto- świetlista energia… była jak słońce, ale nie raziła… rozjaśniała się… a na niej pojawił się kwiat życia z energii… chyba złotej… dużo było złota i delikatnego żółtego – światła.. i zdanie: ten wszechświat został zniszczony… z tym się obudziłam…
Pomyślałam.. jak to dobrze, że śmierć istnieje, że to wyzwolenie…