
Photo by Pixabay on Pexels.com
Praktykując duchowo, wiele ludzi przeżywa fenomeny mistyczne stany i niesamowite synchroniczności w otoczeniu, przekonując się, że pierwiastek boski istnieje w nich i na zewnątrz nich. Zgadzam się z tym, ponieważ takie było też moje doświadczenie. Przedzierając się przez własne mroki, dotarłam do skarbu, odkryłam miłość, na którą wciąż brak mi słów. Ta miłość uzdrowiła wiele mych pustek, z jakimi zmagałam się od dziecka. Ponieważ jestem osobą „czującą” ducha, jego energie i symbolikę, z tych doświadczeń – często trudnych – powstało to wszystko, czym od lat się dzielę. Oczywiście, przez ten czas, moje poglądy uległy korekcie, ponieważ nauczyłam się skrajne stany łączyć w złoty środek. Okres młodzieńczych wzlotów skończył się – Ikar dorasta, odkrywając w końcu mądrość Dedala.
MORALNY KRĘGOSŁUP NIEZALEŻNY OD „KARY I NAGRODY”
Od dawna też uważam, że kolejny etap dojrzewania duchowego jest wtedy, gdy godzimy się żyć tak, jakby Boga „nie było” (choć doświadczyliśmy i doświadczamy Jego Obecności) i zarazem nie tracąc swojego człowieczeństwa, wręcz przeciwnie – rozwijając je niezależnie od wierzeń, jakimi karmią nas religie i jej pokrewne ścieżki. Albowiem to nie piekła i niebiosa – te pośmiertne i te zesłane przez los powinny być naszą motywacją do doskonalenia siebie i świata, albowiem na lękach przed nieszczęściami budowana jest li tylko manipulacja. Tylko empatia, sumienie i moralna postawa w każdej sytuacji, także wtedy, gdy nie czeka nas „żadna nagroda i kara”. Człowiek dorosły duchowo rozumie, że kryzys będzie pojawiał się w jego życiu niezależnie od „stopnia oświecenia”, bo taka jest natura nieświadomości indywidualnej i zbiorowej – niesie napięcie i chaos. Miłość, odpowiedzialność i współczucie jest celem duchowego dojrzewania człowieka w obliczu tego, co okaże się „złem”.
KRYZYS TO NIE KARA, TYLKO SZANSA NA ZMIANĘ
W takich momentach szczera duchowość nie polega na nazywaniu tego „karą od Boga”, „zemstą za grzechy”, „długiem karmicznym”, czy na znajdywaniu kozłów ofiarnych, których można obarczyć odpowiedzialnością za wszystko, co nas spotyka w życiu. To nie walka z niskimi energiami, egregorami, duchami nieczystymi, siłami zła, czy wyimaginowanymi diabłami. Duchowość autentyczna zaczyna się od wzięcia pełnej odpowiedzialności za siebie i za swoje życie – wraz z jego blaskami i cieniami. Tej odpowiedzialności towarzyszy też umiejętność rozdzielenia jej od odpowiedzialności drugiego człowieka, który mógł buciorami wejść w naszą przestrzeń i naruszyć nasze granice osobiste. Wtedy to on jest sprawcą czynu, a nie coś w nas, co go przyciągnęło. Bo to tak, jakby zając obwiniał siebie, że wilk go wytropił. Świat ludzki wciąż jeszcze niewiele się różni od świata zwierząt, ale próbujemy wyjaśnień szukać gdzie indziej, bo łatwiej jest zwalić winę na ofiarę, że została zaatakowana, niż ścigać drapieżcę. Ego wszystkimi sposobami pragnie tkwić w sferze komfortu, i widać to także w rozmaitych przekonaniach duchowych, próbujących znaleźć przyczynę „zła” wiktymizując poszkodowanego.
KORZYSTANIE ZE WSZYSTKICH ZASOBÓW
Duchowość to nauka kochania i wierność sobie i swoim wartościom, zwłaszcza w chwilach rozłamu. Zamiast błagać Boga, którego i tak masz w sobie, czy przeklinać diabła, którego też masz w sobie, zacznij korzystać ze swoich zasobów w sposób rozsądny. Otwórz się na proces szlachetnienia i mądrzenia w obliczu kryzysu, który prędzej czy później nastąpi u każdego – nawet najbardziej „oświeconego” i wysoko „wibrującego”. Duchowość prowadzi do wysokiej świadomości siebie i natury życia, bez skrajnego idealizowania, ale i bez fatalizmu i czarno widzenia, rozumiejąc zmienność losu jako stałą właściwość naszej rzeczywistości.
UZIEMIENIE
Zdrowa praktyka duchowa z odlotów w wyższe sfery nieuchronnie prowadzi do uziemienia. Boskie idee, którymi Jaźń nas natchnęła, w kulminacyjnych momentach wglądu w świat duchowy, trzeba umieć przenieść na plan materii, w najgęstszą rzeczywistość. Tutaj wykuwamy w realnych czynach prawdy odnalezione w otchłani swego wnętrza. Im większe uziemienie i znajomość praw naszej zwierzęcej natury, tym skuteczniej zrealizujemy duchowość, która jest wyższą formą rozumienia i reagowania, już bez prymitywnych zniekształceń, jakie niesie nieprzepracowana agresja, dziedzictwo przyrody. Potrafimy lepiej przewidywać zagrożenia, gdy obserwujemy świat zewnętrzny i potrafimy rozpoznać, co jest wynikiem wyższej świadomości, a co wynika z jej braku, z atawistycznych instynktów, które odzywają się u niektórych ludzi pod wpływem określonych sytuacji. Nie dajemy się zwieść wzniosłej duchowości, która walczy z wymyślonym zagrożeniem, które tworzą jej własne dogmaty, przypominając tym samym Don Kichota i jego wiatraki. Nie dajemy się zwieść ludziom rzekomo oświeconym, którzy zarazem dają świadectwo swej ograniczonej zwierzęcością świadomości – gdy są pełni jadu w stosunku do bliźniego, a swą wartość budują na jego deprecjacji.
ZDJĘCIE RÓŻOWYCH OKULARÓW
Rozwój osobisty pozbywa złudzeń, podobnie jak pozbawia złudzeń wszystko, co idealizowaliśmy – związki, rodzicielstwo, praca, przyjaźń. Potem ten idealizm pozostaje już tylko w duchowości, ale też nie na długo. Wpierw, z dziecięcej naiwności, iż w wyniku duchowych bądź religijnych praktyk ustrzeżemy się przed kryzysem i będziemy płynąć li tylko przy pomyślnych wiatrach, zesłanych przez siłę wyższą, zbudowana jest motywacja, dla której zaczynamy wgłębiać się w swoje wnętrze. Wierzymy bowiem, iż tam znajdziemy ów cierń, powód, dla którego nie potrafimy żyć efektywnie. I gdy go nazwiemy i przemienimy w głowie, cierpienie życiowe zniknie… Potem gdy już wracamy z tej podróży bogatsi o wiedzę, odkrywamy, ze oprócz naszych przekonań, nic się znacząco nie zmienia… świat dalej jest taki jest. Spotykamy zarówno drapieżców jak i ludzi życzliwych, ale rozumiemy już, iż mamy wybór kogo chcemy do życia zaprosić. Posiadamy lepsze i gorsze okresy, chorujemy, jak i zmagamy się z problemami w materii, ale przynajmniej nie boimy się już własnego cienia i nie uciekamy od szeroko pojętych negatywów, rozumiejąc ich przyczynę i skutki.
PODRÓŻ W ILUZJE
Po słusznych wątpliwościach i rozczarowaniach, a nawet nazwaniu samej duchowości podróżą w iluzje (bardzo dobrze – to oznaka scalenia psychiki, autentycznego przebudzenia i gotowości do koncentracji na konkretach a nie spekulacjach) rozumiemy w końcu, że ten rozwój nie był bez sensu, gdyż łamiąc owe iluzje, docieramy do prawdy. Nabyliśmy mądrość rozpoznania co jest dla nas szkodliwe a co korzystne (owoc poznania dobra i zła – mit o Ewie i Wężu) a to już jest połowa sukcesu. Dlaczego? bo umiejętność nazywania rzeczy po imieniu, prowadzi nas do lepszych wyborów, tym samym lepszego życia. Druga połowa sukcesu, to wprowadzenie tego w fizyczny czyn a nie czekanie aż samo się coś zadzieje. Tu na Ziemi my jesteśmy przedłużeniem wymiarów subtelnych. Oczywiście, duch przestrzeni dalej jest, i podpowiada nam – wskazując szanse i zagrożenia, ale nie zawsze go dostrzegamy, czy w porę odczytujemy znaki. Przychodzi też moment, w którym przestajemy go potrzebować, albowiem sami stajemy się mistrzem własnego życia.
Opisuję to bardziej szczegółowo w artykule: Droga do mistrzostwa – 3 etapy rozwoju osobistego . Pełna odpowiedzialność za swoje wybory jest możliwa wtedy, gdy dobrze poznaliśmy naturę chaosu i godzimy się w nim z mozołem budować doskonalszy porządek.
❤

Farida Sorana
Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej
Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂
Witam, z gory przepraszam za „niepolskie” literki, ale w chwili obecnej nie dysponuje. Sledze od pewnego czasu Pani artykuly, czy sie ze wszystkim zgadzam, czy nie, nie ma znaczenia. Wlasciwie to czemu mialbym sie zgadzac lub nie zgadzac z kimkolwiek, nie jest mi to juz do niczego potrzebne. Zaczynacm miec jako taki wglad w ta sfere, ktora wydaje sie byc dosc skomplikowanym zagadnieniem, a dzieje sie tak dlatego, ze kazdy ma swoja wlasna wersje i zawsze wystapia jakies roznice. Wlasnie ta zlozonosc oraz wielosc pogladow jest dla mnie fascynujaca, podobnie jak caly wszechswiat. Coraz bardziej sklaniam sie ku temu, ze podobnie jak kazda istota jest wyjatkowa w sensie fizycznym, rowniez w sferze postrzegania i pojmowania rzeczywistosci zawsze beda wystepowaly roznice, no i Bogu dzieki. Ale do konkretow, skoro kazda istota tworzy swoja wlasna rzeczywistosc (tak naprawde wspoltworzy, bo przeciez znajduje sie w ciaglej interakcji z otoczeniem), wiec jesli tak jest, to cala ta rzeczywistosc jest tylko wyobrazeniem umyslu danej jednostki. Wszelkie procesy zyciowe oraz czynnosci wynikaja wiec z wielu zaleznosci (swiadomosc indywidualna i zbiorowa), co z kolei wyklucza tzw. wolna wole w potocznym tego slowa znaczeniu. Wynika z tego, ze wszelkimi procesami, sytuacjami kieruje albo przypadek, albo jakas sila wyzsza. Jezeli tak jest, mozemy przyjac, ze zycie jako takie mozemy doswiadczac wylacznie tu i teraz, a opisywanie procesow, ktorych sie doswiadczylo w przeszlosci jest tylko opisem subiektywnych odczuc na wlasnej drodze. Wiem o tym, bo tez tak robilem myslac, ze kogos naprowadze na „wlasciwa” droge, w efekcie koncowym dotarlo do mnie, ze kazdy sam z siebie znajduje swoja wlasna, jakakolwiek by ona byla. Wszystkie istoty egzystuja tak naprawde tylko w umysle jako subiektywne wyobrazenie, jako aktorzy w wirtualnym filmie, na ekranie, ktorym jest umysl. Wynika z tego, ze np. cierpienie wlasne i innych jest konstruktem mysli, ktore zostaly zaprogramowane w przeszlosci i nigdy nie moga byc rzeczywiste. Takie pojmowanie prawdy jest radykalnym i ostatecznym sposobem na uwolnienie siebie i wszechswiata od tzw. cierpienia. Ratujac jedna osobe ratujesz swiat – trzeba zaczac od siebie. W tym momencie, gdy jedna istota pozna prawde i dozna wolnosci, zostana uwolnione wszystkie istoty istniejace w jej wyobrazeniu (grajace w wirtualnym filmie umyslu), z czego wynika co nastepuje: tzw. inne istoty sluza uwolnieniu tej istocie, ktora to zrozumiala i zglebila. Nigdy odwrotnie. Pozdrawiam, Slawek.