duchowość i rozwój osobisty

Dążenie do doskonałości – pułapka samorozwoju?

Dążenie do doskonałości, do bycia czystym i dosłownie „przepracowanym” to moim zdaniem jedna z pułapek rozwoju osobistego. Zbudowana jest na nierealnym idealizmie i ciągłym negowaniu prawa do słabości. Zmagałam się z tym przez lata, nie dostrzegając zupełnie, iż  na praktykę duchową przenosiłam niechęć do siebie.   Narzędzia rozwojowe dawały tylko chwilową ulgę, podczas gdy chciałam wierzyć, że w dłuższym okresie czasu uwolnią od ciężkich emocji i wad.   Pragnęłam „przepracować” te części siebie, rozświetlić bańkami miłości,  czyli po prostu je ZMIENIĆ, a następnie czułam antypatię i złość, gdy to się nie udawało. Nie wiedziałam, że  jestem w kole nerwicowych zachowań.

Przełomem okazuje się zrozumienie, że brak akceptacji słabości rodzi agresję – w stosunku do siebie oraz bliźnich. Stajemy się  surowymi sędziami i krytykami – powtarzając sposób, w jaki traktowano nas w dzieciństwie, gdy karano za błędy i niedociągnięcia. Okazujemy sobie pogardę, gdy odmawiamy sobie prawa do spełnienia i czynimy nadmierny problem z niedoskonałych aspektów naszej natury. 

Koncentrujemy się na próbach oczyszczenia, czy wręcz „pozbycia się” ich, ponieważ wmówiliśmy sobie istnienie bytu idealnego, do jakiego powinniśmy dążyć. Wszystko, co od niego odbiega staje się w naszych oczach „złe”. Wierzymy, że gdy „przepracujemy” do końca nasze bolesne odczucia, to problemy wewnętrzne i zewnętrzne znikną, a my w końcu poczujemy się szczęśliwi. Nic bardziej mylnego.

Wcale nie musimy być non stop uśmiechnięci, bogaci, wysoko wibracyjni, pozbawieni kryzysów i problemów emocjonalnych.  W duchowości nie trzeba wyzbywać się ziemskich potrzeb, na rzecz samowystarczalności i ciągłej łączności z siłami wyższymi. Bywają okresy zaniku tej łączności po to, byśmy na nowo odnaleźli siebie i stali bardziej samodzielni w działaniu i myśleniu.  Nikt za nas nie znajdzie najlepszej recepty na życie. To, co się u innych sprawdza – u nas niekoniecznie. Sami musimy odnaleźć sens naszej bytności tutaj i optymalny sposób jego realizacji.

Na podtrzymanie rozmaitych iluzji, w tym na dążenie do stanu idealnego tracimy czas. Zamykamy wtedy nasze jestestwo w bardzo wąskiej ramie, która kiedyś pęknie pod naporem wszystkiego, co wyparliśmy. Nie staniemy się nigdy perfekcyjni, bo jest to niemożliwe do osiągnięcia.  Ale będąc niedoskonałym i przyznając się do tego – otwieramy się też na drugiego człowieka, tuląc jego mrok, gdy on sam nienawidzi siebie. Tak dokonuje się progres miłości.

Duchowość szczera i ludzka, bynajmniej nie stawia na czystą biel, ale różnorodność i pełnię człowieczeństwa. Bycie kompletnym nie oznacza bycie bezbłędnym, ale wolnym i autentycznym – we wszystkich swych przejawach. Daje prawo do słabości ponieważ dzięki niej, moc rozkwita. Akceptuje lęk, ponieważ jest najwierniejszą siostrą odwagi. Zamiast więc walczyć z niewygodnymi stanami, obejmijmy je i przytulmy, w ten sposób otwieramy się także na ich drugi biegun.

Dając sobie prawo do smutku, dajemy też przestrzeń do radości, bo wszystko ze sobą harmonijnie współistnieje – w naszym poszerzonym „ja”.  Świadomość duszy nie ma już potrzeby walczyć ze sobą, ale stawia na rozwój swoich umiejętności i mocnych stron. Gdy koncentrujemy się na eliminacji słabości, to wciąż jesteśmy w ich cieniu – a przecież każdy cień jest stworzony przez światło. Gdy usuniemy blokadę w patrzeniu na siebie – stajemy się słońcem.

Mistrzostwo życiowe polega na dokładnym prześwietleniu „ja”, poznając swe predyspozycje, temperament, wzorce, cechy osobowości, wady, zalety, zdolności, skłonności. Rozumiemy sposób naszego funkcjonowania i stosowane mechanizmy obronne w kontekście dzieciństwa i traum. Następnie, wychodzimy z dualizmu, który dzielił nas na część akceptowaną i wzniosłą, oraz na część mroczną, zepsutą, bo generującą stany, które „uduchowione” ego uznało za „negatywne”, a tym samym niegodne istnienia. Gdy zaczynamy z nimi walczyć – stajemy się ich niewolnikiem, bo zasilamy uwagą i energią. Tracimy wtedy czas i nerwy, ponieważ im bardziej walczymy z naszymi „złymi” aspektami, tym bardziej rosną w siłę.

Jedyne wyjście to porzucić dualistyczne myślenie za sobą. Przychodzi moment, gdy już nie mamy potrzeby naprawiania siebie, bo w końcu dostrzegliśmy wartość w swym jestestwie. Wartość nie polega na osiągnięciu świetności, wręcz przeciwnie. Pomimo przeżytych traum, ułomności i wad, zasługujemy na miłość i rozkwit życiowy.  Posiadamy wybór – pogrążyć się w naszych otchłaniach, czy odważnie patrzeć w przyszłość, wydobywając z nich ukryte skarby. Uczymy się radzić z naszą bolesną stroną na bieżąco – wszak nikt nie jest wolny od emocjonalnych zakrętów.  Ale – w zależności od sytuacji – wiemy już jakich narzędzi używać, by doprowadzić do zakończenia kryzysu. Ale to nie oznacza, że już będzie z górki.

Człowiek mądry nie walczy z wiatrakami i nie marnuje energii na podkopywanie swych fundamentów, wierząc naiwnie, że pozbędzie się czegoś z jestestwa, by zasłużyć na „szczęście”. Zasługujemy na szczęście bez warunków.  Każdy musi sam wziąć odpowiedzialność za kreację życia.  Czasem los brutalnie zmienia nam kierunek działania, i wtedy uczymy się nowych rzeczy o sobie. Ale docelowo – to my powinniśmy stać się dorosłymi architektami i jak to mawiają, „brać sprawy w swoje ręce”.

Człowiek mądry znajduje sposoby na radzenie sobie w trudnych chwilach. Świadomość polega na znalezieniu takiej perspektywy patrzenia na siebie i bliźnich, gdzie nic się już nie wyklucza, ale dopełnia. Przestajemy bać się naszych „negatywów”, bo nie są one zagrożeniem dla poszerzonej świadomości i otwartego, współczującego serca. To oczywiście nie oznacza skrajności ani relatywizmu prowadzącego do wniosku, że „nie ma zła” i „możemy wszystko”.

Wolność kończy się tam, gdzie zaczyna krzywda i poniżenie życia. Zło w najprostszej definicji – jest po prostu czynieniem szkody sobie i innym. Pamiętając o etycznym postępowaniu (względem siebie i bliźnich), wznosimy się na wyżyny duchowości – nie przez eliminację trudnych emocji, ale przez zrozumienie ich natury i nie uleganie destrukcji, chyba, że usuwamy z przestrzeni rzeczy niepotrzebne i zmieniamy kierunek życiowy.  Każda emocja niesie jakąś informację, którą należy odkodować i zastosować z szacunkiem do siebie i bliźnich. Posiadamy bowiem wybór konstrukcji.  Nawet gniew (uważany przez wielu za zaprzeczenie miłości) możemy sublimować i wyrazić w inspirujący sposób w sztuce czy w walce z niesprawiedliwością.

Żeby nie być gołosłowną, opowiem na własnym przykładzie, że dawno temu przestałam walczyć z melancholią, do której posiadam skłonność od dzieciństwa. Kiedyś nie rozumiałam jej przeznaczenia i tonęłam w niej. Teraz, gdy nastaje jej czas, sięgam po pióro i piszę. Dzięki niej, wycofuję się do wnętrza i otwieram na stan natchnienia.  Przestałam uważać ją za coś wrogiego, tylko część mojego życiowego rytmu.

Duchowość otwiera na szacunek do siebie i do bliźnich, daje zgodę na bycie takim, jakim się jest. Ale motywuje zarazem do odnalezienia najlepszej formy wyrażenia swych stanów.  Posiadanie wad i słabości nie wyklucza bowiem rozwoju i osiągnięcia sukcesu życiowego, ale dla każdego będzie on czymś innym. Człowiek ukształtowany w samorozwoju znajduje własną normę, a to oznacza w pewnym sensie pójście pod prąd. Nie ma w tym nic złego – dzięki różnorodności, nurt życia wzbogaca się i rozwija, poznając swoje możliwości. Każdy znajduje swoje miejsce w układance większej, zbiorowej świadomości.

Nie bójmy się być sobą, bo tylko tak realizujemy miłość i akceptację siebie. Tym samym inspirujemy innych do szczerości, a bez szczerości nie zwycięży prawda o nas samych.  Uznanie jej, daje podstawę do przemiany – bo wtedy chcemy się dzielić po prostu tym, co najlepsze, akceptując także to, co w nas ułomne, zrujnowane, niezmienne. Ale gdy wciąż będziemy się koncentrować na tym drugim, nie zdołamy wyjść do świata i nawiązywać satysfakcjonujących relacji międzyludzkich.

Im bardziej bowiem negujemy i nienawidzimy coś w sobie, tym samym możemy przenosić ten konflikt na bliźniego, który również boryka się ze swoimi „demonami”.  Może czas wyjść z tej pętli i zacząć swobodnie oddychać, bez potrzeby udowadniania sobie i innym lepszości ?


46925607_124136928487548_242617123388522496_n33erffffffdfafFINISH

Farida Sorana

Jestem trenerką rozwoju osobistego i duchowości, pomagam w pracy z podświadomością i jej programami, obszarem cienia, snami, odnajdywaniem wewnętrznej nawigacji, osiąganiem celów życiowych. Więcej 

Chcesz umówić się na sesję telefoniczną ze mną? Napisz: farida.sorana@gmail.com 🙂

1 odpowiedź »

  1. Dziękuję za wszystkie przesyłane teksty , są dla mnie bardzo cenne.  Pozdrawiam serdecznie Aneta  Dnia 8 listopada 2021 10:30 Ciemnanoc.pl <comment-reply@wordpress.com> napisał(a):

    Farida posted: "Dążenie do doskonałości, do bycia czystym i dosłownie "przepracowanym" to moim zdaniem jedna z pułapek rozwoju osobistego. Zbudowana jest na nierealnym idealizmie i ciągłym negowaniu prawa do słabości. Zmagałam się z tym przez lata, nie dostrzegając zupeł"

Leave a Reply to aneta-kik@wp.plCancel reply